Wszystko dobiegło już końca. Jej życie dobiegło końca. Ta
historia dobiegła końca. Koniec nie jest taki straszny, jak się wydaje. Nie
powinniśmy bać się końca. Każdy koniec, to początek czegoś innego, nowego.
Czegoś nieznanego. Czyż nie?
Wszyscy pogodzili się już ze stratą Victorii. Wszyscy prócz
Leny. To zrozumiałe. Strata bliskiej osoby nigdy nie jest dla nas łatwa. Mimo,
że na co dzień tracimy wiele rzeczy takich jak przyjaźń, utrata okazji na
lepsze życie, czy też zwykła strata czasu, to utracenie kogoś poprzez śmierć
wciąż jest jedną z najtrudniejszych do zniesienia strat. Tym bardziej, kiedy
zmarłą osobą jest nasz przyjaciel. W tym przypadku przyjaciółka, którą Lena
traktowała jak siostrę. Byłaby gotowa oddać za nią życie, była gotowa zrobić dla
niej wszystko, lecz już teraz nie może zrobić nic. Nie może złościć się na nią,
nie może kłócić się z nią, czy też po prostu podejść do niej i znienacka
przytulić ją do siebie. Nie może podkradać jej tostów podczas śniadań, nie może
krytykować słabych technik makijażu, nie może patrzeć na jej szczery, wesoły
uśmiech… Możliwość zrobienia tych rzeczy już przepadła. Znikła wraz ze śmiercią
Victorii.
Dziewczyna stała już przed kaplicą w eskorcie swoich
przyjaciół. Pomimo ich bliskości i wsparcia czuła się samotna. Była pewna, że
nikt nie potrafi jej zrozumieć. Zarzekała się, że nic nie jest w stanie jej
pomóc, tylko powrót Victorii. Czuła pustkę i żal, przejmujący kontrolę nad
całym jej ciałem. Nad całym jej życiem. Była zagubiona we własnych emocjach i
uczuciach. Zrozumienie powodu straty jej przyjaciółki było dla niej niemożliwe.
Wypierała z siebie świadomość utraty Victorii. Wciąż była przekonana, że w
końcu Nowińska podejdzie do niej, przytuli ją i powie, że to tylko głupi,
nieudany żart.
Blondynka czuła się obco. Wokół niej były setki osób,
których ona nawet nie znała. Fani Victorii przyjechali z całego świata
specjalnie na jej pogrzeb. Przybyli, żeby pożegnać swoją idolkę po raz ostatni.
Lena przyglądała im się dokładnie. Każdy z nich przeżywał to inaczej. Jedni po
prostu stali w ciszy, pogrążeni we własnych myślach, inny pozwalali sobie na
łzy. Na twarzy wszystkich zgromadzonych osób widniał smutek i niezrozumienie. Nikt
nie potrafił zrozumieć dlaczego tak młoda i zdolna osoba odeszła.
Nagle spośród tłumu wyłoniła się znajoma sylwetka. Zamyślona
Blondynka zamrugała oczami w zaskoczeniu. Gdy przyjrzała się osobie idącej w
jej stronę, dotarło do niej, że to Marek, trzymający w dłoni niewielką kopertę.
Mężczyzna widocznie był czymś zdenerwowany. W tym samym momencie, w którym
znalazł się przy Lenie, zamknął ją w ciasnym, ciepłym uścisku. Ona nawet nie
odwzajemniła tego gestu, jedynie oparła głowę o jego ramię, sięgając po
kopertę, trzymaną przez niego w prawej dłoni.
-Co to jest?-spytała cicho, przyglądając się lekko
naderwanej kopercie.
-List od matki Victorii… Napisała go tuż przed
śmiercią.-Spojrzał nerwowo na dłonie Leny, która już była gotowa otworzyć
kopertę i przeczytać treść listu. Mężczyzna szybko złapał za jej rozedrgane
ręce, powstrzymując ją przed tym. –Nie, nie rób tego- przerwał jej stanowczo,
przez co ciemnooka spojrzała na niego zdziwiona.- To jest list do Victorii. Nie
powinnaś tego czytać.
-Och, a ty mogłeś, tak?- warknęła pod nosem, czując
narastającą złość, po czym wyrwała swoje ręce z uścisku Marka.
-Nie mogłem… Musiałem. Taki jest mój obowiązek. Muszę się tobą
opiekować, zrobiłem to z troski. A teraz proszę cię, nie czytaj tego. To dla
twojego dobra- odrzekł cicho, marszcząc czoło w oczekiwaniu na reakcję Leny,
która nastąpiła dopiero po chwili.
-Dla mojego dobra… Oczywiście…- fuknęła pod nosem.-Będziesz
opiekował się mną tak samo, jak miałeś opiekować się Victorią? To chyba
podziękuję, nie spieszy mi się do grobu-powiedziała, tłumiąc głos. Spojrzała na
biały papier, próbując się uspokoić.- Co jest w tym liście?
-Nie ma tam nic, co dotyczyłoby ciebie.
-Wszystko, co dotyczy Victorii, dotyczy również
mnie.-Gwałtownie uniosła ton głosu, mrużąc oczy.
-Lena, co się z tobą dzieje? Rozumiem, że nie możesz
pogodzić się z jej śmiercią, ale złość nic nie zmieni. To nie jest odpowiedni
czas, ani miejsce na takie rozmowy. Ten list należy do Victorii i powinien
znaleźć się w jej rękach!
-Chcę wiedzieć, czy…
-Ufasz mi?- spytał krótko, wchodząc jej w słowo.
-Ufam-mruknęła, wzdychając głośno, co pomogło jej w
opanowaniu swojego wzniesienia. Zrozumiała, że Marek miał rację. Spuściła lekko
głowę.
-To zaufaj mi również teraz i odpuść.- Wyciągnął rękę w
stronę koperty.- Daj, zaniosę ją do…
-Nie, ja to zrobię-odpowiedziała szybko.
-Jesteś pewna, że…
-Tak. Jestem pewna- szepnęła pod nosem, odwracając się w stronę
kaplicy, w której leżało ciało Victorii.
Z każdym krokiem, z którym zbliżała się do niedużego budynku
czuła coraz większy niepokój. Bała się. Bała się zobaczyć swoją martwą przyjaciółkę.
Chciała zapamiętać ją jako tą samą piękną, uśmiechniętą dziewczynę. Chciała, by
Victoria nadal była żywa. Pragnęła mieć ją przy sobie całą i zdrową.
Wchodząc do kaplicy poczuła na sobie czyjś wzrok. Kiedy
niepewnie zwróciła spojrzenie w tę stronę, ujrzała Harry’ego, siedzącego przy
Victorii spoczywającej już w trumnie, której wieko ułożone było pod ścianą.
Chłopak niemal od razu z powrotem popatrzył na swoją ukochaną. Zwiesił ponuro głowę
i westchnął cicho.
-Czy jest jakikolwiek sposób, żeby cofnąć ten cholerny czas
choćby o kilka dni?-bąknął pod nosem tak cicho, jakby to pytanie kierował sam
do siebie. Dziewczyna obeszła trumnę dookoła, by znaleźć się naprzeciwko
Styles’a, a wtedy spojrzała na niego, tocząc wielką walkę ze łzami cisnącymi
się do oczu.
-Wiedz, że gdyby była taka możliwość, zrobiłabym wszystko,
żeby nie dopuścić do jej śmierci.
-To wszystko moja wina. Ona nie żyje przeze mnie- szepnął
pociągając nosem. Mówiąc te słowa nawet nie uniósł wzroku. Po tym co zrobił, nie
mógł spojrzeć Lenie w oczy.
-Nie obwiniaj się za to. To nie jest twoja wina… Dzięki
tobie przeżyła kilka dni więcej. Uratowałeś ją przed Nikodemem. Gdyby nie ty,
ona umarłaby na miejscu.
-Nie, Lena, posłuchaj. Nie wiesz o wszystkim. To jest moja
wina. Ja…
-Obwinianie się o jej śmierć nie zwróci jej życia-
powiedziała, patrząc hardo w oczy Styles’a, który wciąż unikał kontaktu
wzrokowego. Dziewczyna nie chciała spojrzeć na swoją zmarłą przyjaciółkę. Bała
się, że nie będzie w stanie tego znieść. Wolała tępo wpatrywać się w bladą
twarz zielonookiego. Nagle on zwrócił swoje zapłakane, smutne oczy w kierunku blondynki.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ta odezwała się cicho.- Czy mógłbyś wyjść?
Chcę zostać chwilę sama, proszę- mruknęła.
Styles nie sprzeciwiał się. Wiedział, że Lena również
potrzebuje czasu na pogodzenie się z zaistniałą sytuacją. Nie nalegał.
Najzwyczajniej wstał, ostatni raz spojrzał na swoją ukochaną, po czym opuścił
kaplicę, zatrzaskując za sobą wrota do budynku.
Wtedy nastąpił moment, którego dziewczyna obawiała się
najbardziej. Przełknęła ciężko ślinę, przymykając oczy. Kiedy je otworzyła,
ujrzała martwe ciało Victorii. Jej twarz była trupio blada. Długie rzęsy
spokojnie spoczywały na jej policzkach, a usta nagrały koloru sinego. Ich
kąciki uniesione były bardzo delikatnie do góry. Prawie niewidocznie.
Dziewczyna aż zmrużyła oczy ze zdziwienia, co jedynie ułatwiło łzom wydostanie
się na zewnątrz. Zamrugała kilkakrotnie, by upewnić się, czy aby jej wzrok nie
płatał żadnych figli. Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka
była szczęśliwa umierając. W zamyśleniu pokręciła lekko głową, po czym
niepewnie wyciągnęła rękę w stronę złączonych ze sobą dłoni zielonookiej. Wzdłuż
jej pleców przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy jej ciepła skóra dotknęła
zimnego ciała Victorii. Wykrzywiła twarz w niezrozumiałym grymasie, po czym
wsunęła list pod sztywne palce dziewczyny. Czując słoną ciecz napływającą do
jej oczu, po prostu wybiegła z kaplicy. Niemal od razu po opuszczeniu budynku
odbiła się z hukiem od czyjegoś torsu, a już po chwili poczuła ciepło ramion,
oplatających jej roztrzęsione ciało. Wiedziała, że to Zayn. Jego usta złożyły
delikatny pocałunek na czubku głowy Blondynki. Wtedy dziewczyna już nie
powstrzymywała łez…
***
Kilkadziesiąt minut później wszyscy zgromadzili się na cmentarzu.
W myślach wszystkich krążyły wspomnienia związane z Victorią. Zarówno te
przyjemne jak i te, które nie należały do najmilszych.
Nadeszła chwila, która była jedną z najtrudniejszych do
zniesienia. Widok zamkniętej trumny, wiszącej nad wielkim dołem przyprawiał
Lenę o ciarki. W jej głowie pojawił się obraz twarzy Victorii sprzed kilku
miesięcy, kiedy to była szczęśliwa, spełniała swoje marzenia. Uśmiech nie
schodził z jej twarzy. Wtedy wszystko zapowiadało się dobrze. Miało być tak
pięknie. Victoria miała być właśnie w tym momencie na scenie, a nie w trumnie.
Miała być szczęśliwa i przede wszystkim żywa…
Z każdym milimetrem, z którym wielka drewniana trumna
znajdowała się głębiej w ziemi, Lena coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że
Victoria już nigdy nie wróci. Że odeszła już na zawsze, bezpowrotnie. Dopiero w
tym momencie pozwoliła swojej duszy na zrozumienie powagi sytuacji. Pozwoliła,
na wyrwanie swojego umysłu z przekonania, że to tylko sen. Uświadomiła sobie,
że nie będzie w stanie żyć bez Victorii, że to właśnie Victoria była jej
szczęściem i sensem życia. Już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej, kiedy
obok siebie nie będzie miała radosnej, uśmiechniętej przyjaciółki… W tym samym
momencie, w którym ta myśl spustoszyła wszystko w jej głowie, Lena odsunęła się
od Malik’a, do którego jeszcze chwilę wcześniej była przytulona. Nie zważając
na jego słowa, zaczęła szybkim krokiem kierować się w stronę grobu. Ignorowała
wszystko, co ją otaczało. Zachowywała się, jakby na całym cmentarzu nie
znajdował się nikt prócz niej i zmarłej Victorii.
Kiedy tylko jeden krok dzielił ją do skoku w dół grobu,
poczuła na swoim ramieniu mocny uścisk. Mimo próby wyrwania się z niego, jej
ręka wciąż tkwiła w mocnym chwycie Mulata, który już po kilku sekundach
stanowczo przyciągnął do siebie Blondynkę. Dziewczyna zaczęła z całych swoich
sił bić chłopaka po torsie, brzuchu, twarzy… Po wszystkim, do czego tylko
dosięgała. Zayn nie pozwalał na to zbyt długo. Przytulił ją mocno do siebie, by
sprawić, żeby poczuła, że ma wsparcie. Żeby zrozumiała, że nie jest sama.
Chłopak wciął ją na ręce, kiedy usłyszał głośne szlochanie. Już po chwili
opuścił cmentarz, zabierając roztrzęsioną pannę Prógowicz jak najdalej od tego
miejsca.
***
Siedząc samotnie nad grobem swojej ukochanej chłopak nadal
nie mógł wybaczyć sobie tego, że przyczynił się do jej śmierci. Słone łzy wciąż
wydostawały się z jego oczu, drażniąc policzki, które szczypał mróz. Jego
spierzchnięte usta cały czas wypuszczały gorące powietrze, które tworzyło
delikatną parę.
Uczucie pustki
przepełniało jego serce. Nadzieja opuściła jego duszę już dawno, lecz całkowity
brak odczucia miłości i ciągła tęsknota spustoszyły go doszczętnie. Czuł się
tak, jakby był już całkowicie sam. Jakby nie miał nikogo...
Kiedyś nauczył się nie angażować emocjonalnie w relacje z
dziewczynami. Ona była jego pierwszą, prawdziwą miłością. To ona jako jedyna
zapanowała nad jego sercem. To właśnie Victoria wydarła na jego duszy
niezacieralny znak miłości. Pięknej, młodej miłości. Wiecznej miłości. Był jej
wdzięczny. Dzięki niej zmienił się.
Bardzo pragnął znów mieć ją przy sobie. Pragnął mówić jej
jak bardzo ją kocha, pragnął nieustannie trzymać ją w swoich ramionach i już
nigdy nie pozwolić jej odejść. Pragnął czuć jej bliskość oraz dawać jej
wszystko, czego tylko by zapragnęła. Pragnął czegoś, czego nie mógł mieć. Zdawał
sobie sprawę z tego, że to już nie nastąpi. Nigdy. Ale jego dusza wciąż
należała do dziewczyny, znajdującej się kilka metrów dalej, w trumnie. I zawsze
będzie należała tylko do niej…
Gdy jedna z ostatnich łez spłynęła po jego zmarzniętym
policzku, postanowił w końcu udać się do swojego mieszkania. Wstał z
niewielkiej ławki, w dłoni trzymając jedną, białą, piękną różę. Lekko ukląkł
przed dawno zasypanym grobem, po czym ułożył kwiat w odpowiednim miejscu. Z
jego ust wydostał się cichy szept, niosący słowa „kocham cię”.
Odchodząc jedynie obejrzał się za siebie, by ponownie
spojrzeć na mogiłę dziewczyny, którą kochał nad życie. Jednak nie ujrzał tego,
czego się spodziewał. Nad ciemnym, oświetlonym przez blask księżyca grobem stał
wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Styles przez ułamek sekundy chciał podejść
tam, by zobaczyć kim jest ta postać, lecz… Stwierdził, że byłoby to
bezsensowne. Każdy miał prawo towarzyszyć Victorii w jej ostatniej drodze.
Już po chwili cmentarz opustoszał, a wokół rozbrzmiał
jedynie cichy szloch...
***
Kochani!
Przepraszam
za spóźnienie i błędy w tekście.
Mam
wielką nadzieję, że ostatni rozdział tego opowiadania Wam się spodobał. Wiem,
że mógł wydawać się nudny i monotonny, ale taki właśnie miał być. Miał być
spokojny.
Misiaczki
moje kochane, jak zawsze, czekam na Wasze opinie w komentarzach.
Serdecznie
zapraszam Was za tydzień, pojawi się tu epilog.
Życzę
Wam udanej niedzieli.
Dziękuję,
że jesteście.
<3
Już epilog? Ale dlaczego ona musiała umrzeć? Ja tak nie chcę... :(
OdpowiedzUsuńChcę, żeby Vic żyła... DLACZEGO? DLACZEGO ONA? Nie zrozumiem jej ojca, dlaczego tak bardzo chciał jej śmierci... To jest... ugh... Czy epilog nie mógłby się pojawić szybciej? pls ;*
A myślałam że z martwych w stanie czy coś :(
OdpowiedzUsuńJeju dziewczyno zaraz racznę płakać. Co ja piszę ja już płaczę.. DLACZEGO ONA MUSIAŁA UMRZEĆ!? Tyle emocji wywołuje ten rozdział. Czeksm na epilog i drugą część ( o ile będzie ?!) @Wikaik
OdpowiedzUsuńNormalnie becze :( bedzie brakowac mi tego opowiadania i nie ukrywam, ze bardziej podobaloby mi sie gdyby to skonczylo sie happy endem, ale no coz twoj wybor ;) czekam :3
OdpowiedzUsuńJejku i znowu jest mi cholernie smutno....cudowne FF <3
OdpowiedzUsuńJak ja rycze jezu...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. jeden-moment-1d.blogspot.de/?m=1
Śliczne *.*
OdpowiedzUsuńNajcudowniejszy blog na świecie. Rozdział piękny :') Czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńJaja :< Dlaczego chcesz żebym płakała? DLACZEGO?! Niech ona ożyje albo coś bo nie wytrzymam psychicznie :( KOCHAM TEGO BLOGA
OdpowiedzUsuńJeju*-* Piekny rozdzial<3 Dlaczego juz koniec?? :'(( Niech ona ozyje albo cos, blagam:(( Prosze powiedz, ze tak naprawde po epilogu bedzie 2 czesc,prosze<3 Kocham Cie i tego bloga<3
OdpowiedzUsuńDziękuję, za to, że opowiedziałaś nam tę historię. Naprawdę, dzięki temu opowiadaniu, zmieniłam swój punkt widzenia, inaczej patrzę na świat i moje życie. Staram się żyć chwilą i cieszyć się każdym dniem. Myślę, że będę często tu zaglądać i na pewno przeczytam to jeszcze raz. To opowiadanie stało się częścią mnie i na zawsze pozostanie w moim sercu. <3
OdpowiedzUsuńN.
zapraszam na nowy blog. Historia dziewczyny stającej przy wyborze miłości.
OdpowiedzUsuńPolecam opowiadanie z One Direction
http://youandi-thestoryofmylife-onedirection.blogspot.com/
Ja tutaj ryczę czytam to 5 raz i ryczę, to jest cudowne zmieniłam się po tym i patrzę z innej perspektywy na świat na prawdę nie wiem co mam powiedzieć bo wydaje mi się że słowa "świetne to jest" są niewystarczalne i nie potrafią tego opisać. Jesteś naprawdę świetna i Kocham Ciebie i tego bloga .O
OdpowiedzUsuńCudeńko.. zapraszam do mnie http://you-and-i-byaga.blogspot.com/..
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział! Tymczasem zapraszam również do siebie, dopiero zazczynam z opowiadaniem ;) http://1d-mystery.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCo dalej? To koniec tj historii?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie 66 rozdziałów. Cudowne. Fajnie by było abyś dalej pisała ich dalszą historię. Co sie stało z Leną, Vanessa, chłopakami z zOne Direction i ojcem Victorii. Też zdalam sb sprawę że nie muszę uzalac sie nad sśmiercią mojej babci dzięki temu opowiadaniowi i że warto spełniać swoje marzenia. Jesteś cudowna, cudownie piszesz. Chciałabym przeczytać jeszcze nie jedno opowiadanie napisane przez Cb. Dziękuję
Ty nas katujesz! Błagam! Dodaj Epilog :(
OdpowiedzUsuńTo przepiękna historia wzbudziła we mnie nie tylko podziw jak udaje ci się tak dobrze pisać ale też przez tą smutną a zarazem cudowną popłakałam się i nie moge przestać postanowiłam patrzeć na świat inną perspektywą i cieszyć się tym co mam. DZIĘKUJE I POZDRAWIAM !!!!!
OdpowiedzUsuńSuper ..... Normalnie cudeńko . Zapraszam do mnie na bloga http://power-1d.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny *-*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://rosie-and-alex.blogspot.com/
http://andzia923.blogspot.com/ zapraszam
OdpowiedzUsuńI co z tym epilogiem? Bo tydzień tak jakby minął...
OdpowiedzUsuń