wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 16 "Co ja Ci takiego zrobiłam?"


Biegła przed siebie ignorując wciąż narastający ból brzucha. Nadzieja do niej powróciła. Victoria znów uwierzyła w to, że jednak może jej się udać, że może  uwolnić się od tego człowieka, który się nad nią znęcał. Dziewczyna nadal nie wiedziała dlaczego mężczyzna tak bardzo jej nienawidził. Dziwiła się skąd, aż tyle o niej wie. Za każdym razem kiedy facet coś do niej mówił,  po jej ciele przechodził dreszcz. Wiedziała, że zna ten głos i to bardzo dobrze, ale skąd? To pytanie zadawała sobie nieustannie…

Brunetka nadal miała związane ręce. Odwróciła się, by sprawdzić czy mężczyzna nie  idzie za nią. Gdy była już pewna, że nigdzie go nie ma, postanowiła pozbyć się sznurów z rąk. Oparła się o drzewo, aby odpocząć chociaż przez moment. Wzięła głęboki oddech i poczuła mocne ukłucie w dolnej części brzucha. Zaklęła pod nosem i zgięła się w pół, tak jakby dzięki temu ból miał minąć… Przypomniała sobie o związanych rękach. Wyjęła z tylnej kieszeni spodenek mały pilniczek i piłowała. Nie musiała robić tego długo, gdyż ostatnim razem udało jej się przepiłować dosyć dużo. Po chwili sznury poluzowały się, a Victoria poczuła się wolna.  Wtedy była już niemalże pewna, że jej się uda, że najgorszy koszmar jaki w życiu przeżyła już się skończy! Uśmiechnęła się sama do siebie, rozglądnęła wokół pocierając sine nadgarstki i ruszyła przed siebie. Mijała wiele drzew. Co chwilę miała pewność, że tą samą drogą biegła już wcześniej. Zrozumiała, że się zgubiła, ale pomimo tego brnęła w tym samym kierunku.  


W pewnym momencie poczuła czyjś wzrok na sobie.  Odwróciła się i zobaczyła tego mężczyznę, chociaż nie wiem, czy w ogóle można go nazwać człowiekiem? On był tyranem, zwierzęciem nieliczącym się z cudzymi uczuciami, nieliczącym się… z ludźmi!

Zanim Victoria zorientowała się, że jednak nie udało jej się uciec, usłyszała krótkie „A tu się schowałaś kochanie! Nie jesteś już za duża na takie zabawy?”.  Jego głos… ten głos był dla Victorii znajomy i to jak bardzo! Wtedy dziewczyna nie wiedziała kto był człowiekiem, który wyrządził jej tyle krzywdy… Ale wiedziała, że musi odkryć jego tajemnicę. Brunetka spojrzała mężczyźnie w oczy i jak najszybciej potrafiła podbiegła do niego zrywając mu z głowy kominiarkę. Vic nie zdążyła zobaczyć jak wygląda ten facet, ponieważ zaraz po zdjęciu czapki, mężczyzna założył jej na głowę czarny worek, więc nie widziała już nic. Przewrócił ją i wlókł za sobą za nogi. Victoria głośno krzyczała. Prosiła o pomoc. Błagała żeby przestał, żeby ją wypuścił. „Co ja Ci takiego zrobiłam?” wydusiła z trudem te ostatnie słowa i straciła przytomność.

On nadal ciągnął  w stronę szopy posiniaczone ciało brunetki. Jej ręce błądziły bezwładnie po ziemi. Bluzka obsunęła się, odsłaniając plecy, które i tak już były bardzo pocięte przez patyki i kamienie leżące na ziemi.  Na szczęście chwilowo dziewczyna nie czuła tego bólu…

Mężczyzna przeciągnął ją przez próg i rzucił dziewczynę w róg drewnianego domku. Zdjął z jej głowy ciemny worek i odłożył go na bok. Pogłaskał ją po głowie. Przez chwilę przyglądał się Victorii i uśmiechał. Po upływie kilku minut, uśmiech znikł z jego twarzy, a on kopnął Vic w brzuch, po czym zostawił ją samą tym razem zakładając dwie kłódki przy drzwiach.
                                                                                                  ***
W tym samym czasie w domu Victorii


Ana czuła się winna. Wmawiała sobie, że jeśli poprzedniej nocy nie puściłaby Victorii samej na spacer to brunetka teraz byłaby w domu, z nimi. Ana wiedziała swoje, ale chłopcy oczywiście zrzucali winę na siebie nawzajem:
-Louis! Ty kretynie to wszystko przez Ciebie! Nie mogłeś od razu jakoś na to zareagować? Przecież chyba nie codziennie widzisz duże, czarne auto odjeżdżające z piskiem opon z prawie nie zamieszkałej miejscowości!- krzyczał Liam wymachując przy tym rękoma na wszystkie strony świata.

-Odczep się ode mnie!- parsknął zdenerwowany Louis, no co Liam zgromił go spojrzeniem.


-Nie!  Nie odczepię się! Dlaczego Ty zawsze jesteś taki lekko myśl…

-Uspokójcie się! Skąd Lou mógł wiedzieć, że tam może być Victoria? Nikt z nas tego nie wiedział!- Ana próbowała ich uspokoić - To moja wina, a nie Louis'a!- wszystkie oczy zwróciły się ku „złotowłosej”- Tak! Dobrze słyszycie! To moja wina. Mogłam iść wtedy razem  z nią na ten głupi spacer, ale mi się nie chciało. Wolałam zostać na miejscu pod pretekstem, że chcę pomóc Liam'owi z chłopakami…- Ana była roztrzęsiona, jej ręce drżały , a z oczu wypływały łzy, jedna za drugą. Niall widząc to podszedł do niej i przytulił do siebie mówiąc „Wszystko będzie dobrze! Zobaczysz… Victoria się odnajdzie!” Blondynka wiedziała, że nie będzie dobrze. Miała bardzo dobrą intuicję, ale czasami żałowała, że tak ową posiada. Często przeczuwała coś, ale nie potrafiła wyczuć o co chodzi… Tym razem czuła, że z Victorią nie jest najlepiej- Nie będzie rozumiesz? Nic nie będzie dobrze…- powtarzała w kółko- Znałam ją zaledwie kilka godzin, a już doprowadziłam do jej zniknięcia! To okropne… Mogłam w ogóle tu nie przyjeżdżać! Nie byłoby tego całego ogniska i ona nigdzie by nie poszła!- wydukała nadal tuląc się do blondyna.

-Nie pleć głupot!- wreszcie odezwał się Harry- To nie jest wina ani Louis'a, ani Twoja- zwrócił się do Any- tylko moja! Mogłem tyle nie pić! Gdybym był trzeźwy, na pewno Victoria siedziałaby wtedy ze mną. I dzisiaj byłaby z nami… Pewnie teraz śmiałaby się, śpiewałaby… Albo gotowałaby coś pysznego… Tak jak zwykle!- Harry nie wytrzymał, jego oczy zaszkliły się- Matko… jak ja za nią tęsknię!- rzucił i wyszedł z domu. Przez chwilę stał na werandzie ocierając łzy i rozglądając się.

Może to wydaje się dziwne: chłopak, który płacze… Ale płacz z powodu strachu przed stratą bardzo bliskiej osoby nie jest dziwny! Łzy są potrzebne każdemu z nas, ponieważ każdy z nas ma uczucia. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Nieważne czy jesteśmy wielkimi gwiazdami, czy zwykłymi ludźmi- nikt nie jest lepszy, ani gorszy. Wszyscy mamy takie same prawa, a płacz wcale nie jest wstydem… Harry tego nie rozumiał. Zamiast być wtedy z przyjaciółmi, z którymi o wszystkim mógł porozmawiać, on wolał zamknąć się w sobie i opuścić całe towarzystwo. Skierował się w stronę ogrodu. Chciał być sam, przemyśleć wszystko ponownie. Chłopak zrozumiał jak bardzo zależy mu na Victorii i jak bardzo ją kocha. Doszedł do wniosku, że jeśli coś stanie się Victorii to on sobie tego nie wybaczy do końca życia.

Loczek poszedł w miejsce, w które kilka dni wcześniej zaprowadziła go Victoria. Usiadł na tej samej huśtawce, na której siedziała Vic i wpatrywał się w ciemno granatowe niebo, w chmury. Zanosiło się na deszcz. Harry'ego to nie obchodziło. Nadal siedział w tym samym miejscu mimo tego, że na nosie poczuł pierwsze, zimne krople deszczu.  Patrzył na róże, które brunetka tak bardzo uwielbiała… Wszystko przypominało mu Victorię… Zaginioną Victorię.


***



Tak wiem … rozdział nudny i krótki ;/ przepraszam Was bardzo! Mam nadzieję, że mi to wybaczycie…
Przepraszam za błędy !
Liczę no to, że jeśli przeczytałaś rozdział- pozostawisz po sobie komentarz! 
1.Jak myślicie kim jest ten tajemniczy mężczyzna? 
2.A czy Victorii uda się uciec?
3.Czy odkryje kim jest ten facet?
Piszcie w komentarzach odpowiedzi ! :D
Tym razem już nie będzie szantażu ;) Komentujcie tyle ile możecie :)
 Każdy komentarz mnie cieszy, nawet ten najkrótszy ;>

Zapraszam na 17 rozdział.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 15 "Jesteś uzależniony od słowa- kochanie"


Następny dzień –rano.


Zayn obudził się. Było mu bardzo zimno. Podniósł się i rozglądnął dookoła. Zorientował się, że przez całą noc spał na ławce, przy ognisku, które zostało zgaszone poprzedniego wieczora przez Anę i Niall’a. Chłopak złapał się za głowę, wstał i powoli skierował się w stronę domu. W czasie tej krótkiej drogi kopiąc  butelkę i przypominał sobie zdarzenie z wczorajszej nocy.
Zayn siedział przy ognisku patrząc jak Ana i Niall je gaszą. Zastanawiał się gdzie tak właściwie poszła Lena. Myślał, że gdzieś  z Victorią- mylił  się, ale jeszcze wtedy o tym nie wiedział. Postanowił, że pójdzie poszukać Leny, której już jakiś czas przy nim nie było. Pobiegł do domu i wszedł do kuchni- nikogo tam nie było, w salonie tak samo, więc po cichu wszedł po schodach i skierował się w stronę pokoju, w którym „pomieszkiwali” Vic i Harry. Mulat myślał, że zastanie tam Lenę zacięcie rozmawiającą z Victorią na babskie tematy- tak jak zawsze. Wchodząc do pokoju zawołał „Gdzie jesteś? Len…” Nie dokończył, ponieważ zobaczył coś co rozdarło jego serce na pół. Zobaczył jak Lena całuje się z Harrym. 
Zayn czu
ł się upokorzony. Jego dziewczyna całowała się z jego przyjacielem. Czuł jak serce pęka mu na milion małych kawałeczków. Z jednej strony chłopak, przyjaciel, któremu ufał i uważał go za brata, a z drugiej dziewczyna, którą kocha… kochał- oboje go zdradzili! Poczuł się jak jakiś skończony frajer, który uwierzył pierwszej, lepszej, zapatrzonej w niego blondynce, że ta go kocha. 
Trzasn
ął drzwiami i zaczął szybko wychodzić z domu. Słyszał za sobą krzyk Leny „Zayn! To nie tak jak sobie wyobrażasz! Posłuchaj mnie! Zaaayn!” Lecz on nie reagował. „Nie? Tylko całowałaś się z moim najlepszym przyjacielem? Tylko!? No, bo przecież to nic takiego skoro masz chłopaka, prawda? Mamy XXI wiek… pewnie…” pomyślał. Miał już serdecznie dość tej głupiej sytuacji. Czuł się wykorzystany. Wykrzyczał „I … Wiesz co? Pomyliłem się co do Ciebie. Jesteś zwykłą zdzirą!” Chciał krzyczeć o wiele więcej, ale nie miał na to siły. Zgromił ją spojrzeniem i zrezygnowany udał się do…

Z dalszych myśli wyrwał go piękny zapach dochodzący z kuchni. Kiedy wszedł do środka przywitał się z Niall’em, który przygotowywał śniadanie razem z Leną. Blondynka ubrana była w białą sukienkę w czerwone kwiaty, czerwone baletki i jak zawsze- miała pomalowane usta na czerwono. Dziewczyna nuciła sobie coś pod nosem. Była szczęśliwa i uśmiechnięta. Tak jakby nic się nie stało, jakby tamtego incydentu nie było. Co chwilę śmiała się z blondynem. Ignorowała Zayn'a. Zachowywała się jakby go tam nie było. Chłopak czuł się nieswojo. Nie uzyskał nawet odpowiedzi na pytanie „Co na śniadanie?”. Wszystko wokół niego wydawało się takie inne… dziwne! Nagle do kuchni wszedł zaspany Harry, przeciągnął się i poczuł na sobie wzrok Leny i Zayn'a. Chłopak usiadł przy stole i przerwał tę męczącą ciszę, która panowała w pomieszczeniu przez jakieś piętnaście minut. 

-Wiecie gdzie jest Victoria?


-No właśnie nie. Od wczoraj jej nie widziałem. Myślałem, że jest z Tobą w pokoju. – odpowiedział Niall nieświadomy tego co wczoraj się zdarzyło.


-Ktoś inny był z nim w pokoju…- wybełkotał pod nosem Zayn. Na szczęście usłyszała to tylko Lena, która od razu zmierzyła Mulata.

-Nie było jej ze mną. Nadal nie ma…


-A kogo nie ma?- do kuchni wparowała Ana- Ja już jestem!- szeroko się uśmiechnęła.


-Wiesz gdzie jest Victoria?- Styles ponownie zadał to samo pytanie, lecz tym razem skierował je do Any.


-Nie wiem, wczoraj widziałam ją ostatni raz… – zastanowiła się przez chwilę- O już wiem! Jak szła na spacer. I później już…

-Jak to na spacer? Sama?- przerwał jej Niall.


-Tak sama. Ja i Liam zostaliśmy, żeby pilnować Harry'ego i Louisa, bo już byli trochę za bardzo nawaleni!- stwierdziła kierując swoje przeszywające spojrzenie na loczka.- Ale to jest teraz nieważne. Nie ma jej?- nie uzyskała odpowiedzi. Wszyscy zamyślili się. W pamięci szukali gdzie i o której godzinie po raz ostatni widzieli po przedniej nocy Victorię. Ciszę przerwał Louis.


-Co tak siedzicie?- sięgnął do lodówki po zimną wodę. Nikt się nie odezwał.- Eeej! Ja tu jestem!


-Tak wiemy, że tu jesteś Lou!- powiedziała Lena nakładając zapiekankę na talerz. Od razu zapytała czy nie widział Victorii- on zaprzeczył.


Wszyscy rozdzielili się. Zaczęli szukać Vic. Lou i Zayn szukali jej w domu, Harry, Niall i Ana w ogrodzie, a Lena i Liam pobiegli do sąsiadów. Po kilku godzinnych poszukiwaniach spotkali się w domu. Nie znaleźli jej. Wszyscy byli przerażeni, ale żadne z nich nie potrafiło nawet sobie wyobrazić tego co przeżywała Victoria. Oni mieli siebie, mogli się wspierać, a Vic? Nie miała nikogo! Była zdana na jakiegoś faceta, który się nad nią znęcał… Lena wpadła w panikę. Zawsze była nieokrzesana, ale wtedy to przechodziło wszelkie granice.


-Louis, Liam wy naprawdę jej nie widzieliście wczoraj?


-Nie!- zaprzeczył Lou i  chwilę się zamyślił- Ale miałem dzisiaj w nocy dziwny sen…


-Lous! Jeśli to znowu sen o tej kobiecie, Kevinie i marchewkach to nie, nie chcemy go jeszcze raz usłyszeć!- urwał krótko Harry, na co cała reszta zaśmiała się.


-Nie ee! Śniło mi się, że wczoraj tańczyłem przy ognisku jak tacy fajni pierwotni ludzie, później ktoś zaprowadził mnie do pokoju i zostawił. Najdziwniejsze było to, że chwilę po tym wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Zauważyłem, że jakieś czarne, wielkie auto odjeżdża z piskiem opon… Przedziwny ten sen był…


-Louis Ty idioto! To nie był sen! A przynajmniej ta pierwsza część…- zaczął Liam- Tańczyłeś tak, a ja i Ana zaprowadziliśmy Cię do łóżka!


-Czekaj, czekaj… Skoro ta pierwsza część była prawdziwa to może druga też. – wtrącił Harry i błyskotliwie podniósł jedną brew.


-Myślisz, że…


-Że ktoś mógł ją porwać i właśnie tym samochodem z nią odjechać!- dokończył loczek ze smutkiem.


-Nawet tak nie mów! – skarciła go Lena, nerwowo bawiąc się zamkiem od czarnej bluzy, którą założyła wychodzą. –To nie może być prawda! To są żarty, a Victoria zaraz pewnie stanie w drzwiach i powie „Niespodzianka!”
- Lena była załamana, plotła wszystko co jej ślina na język przyniosła.

-Ale tak nie jest! Jej tu nie ma! Zrozum to…- krzyknął Harry chowając twarz w dłonie.
                                                                          ***


Tymczasem u Vic


Victoria nadal siedziała w szopie. Tym razem była sama. W nocy mężczyzna w czerni rozwiązał jej nogi i pozostawił ją samą w tym małym, drewnianym domku. Brunetka przez całą noc próbowała się wydostać. Drzwi były zamknięte na kłódkę, a okna zakratowane jak w więzieniu. Dziewczyna wyglądała przez zabrudzoną szybę. Widziała dużo drzew, wysokich drzew. Była w lesie. Lubiła samotność, lecz ten rodzaj samotności się jej nie podobał. Bała się, wiedziała, że zaraz przyjdzie ten mężczyzna i znów będzie ją dotykał, całował, a ona nie będzie mogła z tym nic zrobić. Nadal miała związane ręce.
Brunetka nic nie jadła. Była zmęczona, obolała, spragniona i głodna, lecz wtedy nie to zaprzątało jej głowę. Ona bała się, że ten facet może zrobić coś jej najbliższym np. Lenie, ale najbardziej obawiała się o Harry'ego. Wiedziała, że on jest gwiazdą i że może chodzić właśnie o niego. W jej głowie krzątały się różne myśli. 


Odeszła od okna w poszukiwaniu czegoś co mogłoby przeciąć sznury, którymi miała związane ręce. Poszukiwania szły jej bardzo żmudnie. To trudne kiedy próbujesz coś znaleźć, a ręce masz związane z tyłu… Nie szło jej to najlepiej, ale kiedy już udało jej się znaleźć jakiś mały pilniczek była szczęśliwa, a zarazem zdziwiona. Zastanawiała się w jakim celu temu mężczyźnie był potrzebny pilniczek… na środku lasu… w małej szopie. Wzruszyła ramionami i zabrała się do roboty, lecz nagle usłyszała brzdęk otwieranej kłódki. Usiadła szybko na podłodze i udawała, że śpi. 

-Dzień dobry kochanie! – podszedł do brunetki i pocałował ją namiętnie- Co jest? Kochanie włóż w to trochę uczucia! Nie bądź taka!


-Jedynym uczuciem jakim Cię darzę jest nienawiść!- powiedziała dziewczyna- Chcesz poczuć? Proszę bardzo!- Victoria napluła facetowi w twarz, która i tak do połowy była zakryta. On starł ślinę z brody i ust po czym przybliżył się do brunetki.


-Wiesz, że tego pożałujesz? – mimo tego, że byli sami, on wyszeptał jej to do ucha tak jakby nie chciał, żeby kto kol wiek inny go usłyszał i kopnął ją z całej siły w brzuch. Victoria zawyła z bólu i zgięła się w pół- Przepraszam Cię kochanie, ale zasłużyłaś sobie!

-Jj…eestee…ś uzależniony od słowa „kochanie”! – rzuciła pod nosem kuląc się z bólu. Mężczyzna przemilczał to i złapał Vic za rękę tak mocno, że dziewczyna  automatycznie wyprostowała się-Zostaw mnie!- krzyczała. 

On znowu zbliżył  się do niej. Całował ją, dotykał po całym ciele. Ona czuła się brudna, nie chciała widzieć już siebie, nie chciała nawet czuć swojego ciała. Odechciało jej się żyć. Kiedy już cała nadzieja, że może udać jej się uciec od tego mężczyzny, zniknęła, Victoria zauważyła, że facet nie zamknął drzwi. Brunetka pozwoliła na chwilę zbliżenia i kiedy wyczuła idealny moment- ze wszystkich sił, które zdołała zebrać ze swojego lichego ciałka, kopnęła go prosto w kroczę. On od razu ją puścił i złapał się w bolące miejsce. Victoria wykorzystała tę chwilę i wybiegła z szopy. Biegła jak najszybciej mogła. Bez celu błądziła w niewiadomym kierunku. Nie odwracała się. Przyspieszyła, ponieważ usłyszała ruch uliczny, jeżdżące samochody, lecz nie wiedziała skąd dochodzą te dźwięki. Nadal biegła przed siebie ignorując wciąż narastający ból brzucha…





***





Przepraszam za błędy.  
Witajcie :))
Dzisiaj troszkę mniej słów niż ostatnio, bo mniej/więcej 1500 :D
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał chociaż trochę.
KOMENTUJCIE.
Mam do Was małą prośbę ;))
Jeśli dodacie komentarz i swoją opinię na temat rozdziału w nim, to odpowiedzcie przy okazji na kilka pytanek :D
1.     Kto jest waszym ulubionym bohaterem/bohaterką?


2.     Który rozdział spodobał Wam się najbardziej?


3.     Której parze kibicujecie :
Lena i Zayn,
Ana i Niall,
Victoria i Harry?


To teraz Tylko chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, ponad stu obserwatorów i wszystkie wyświetlenia ! :*
Ja Was po prostu kocham !
Następny rozdział pojawi się jak będzie przynajmniej   30   komentarzy pod tym :D I proszę nie dodawać po kilka komentarzy( w sensie te same osoby)… naprawdę wystarczy jeden, ale treściwy. No więc pamiętajcie o 30 kom.
Taki sobie szantażyk. Zła ja. 




piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 14 "Tak mi przykro kochanie..."


WAŻNE- po przeczytaniu rozdziału proszę przeczytaj kilka słów ode mnie :)
Z góry dzięki .
A teraz zapraszam na 14 rozdział. Miłego czytania!


    Mężczyzna nadal nie ustępował. Victoria nie miała już sił by nadal uciekać. Mimo bardzo dobrej kondycji jej nogi odmawiała już posłuszeństwa. Były „jak z waty”. Dziewczyna potknęła się i upadła. Leżąc zrozumiała, że to już koniec. Myliła się… To był dopiero początek, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała. Nie spodziewała się tego co zaraz się stanie.
     

    Jednak przez chwilę próbowała się podnieść, na łokcie, lecz nie mogła. Była ciekawa gdzie znajduje się mężczyzna. Odwróciła się na plecy i rozglądnęła do o koła. Czarna postać zbliżała się coraz bardziej. Victoria była przerażona. Wtedy zmobilizowała się, aby podjąć jeszcze jedną próbę podniesienia się. Opadła z sił. Poddała się. Pogodziła się z tym co zaraz miało się wydarzyć…  Było jej to obojętne. Spojrzała w stronę mężczyzny, który wyjmował coś zza pleców. Ostatnie co zobaczyła to jego triumfalny uśmiech. Zamknęła oczy by nic już nie widzieć. Po tym poczuła mocny ból głowy…
I tak jak chciała- nie widziała już nic.
                                                                         ***
W tym samym czasie na ognisku


      Wszyscy wykonywali te same czynności co wtedy, kiedy jeszcze była z nimi Victoria. Lecz nikt nie zauważył tego, że brunetki nie było tam już od dłuższego czasu. Ana siedziała obok Liam’a, jedli szaszłyki. Oglądali „przedstawienie”, które fundował im pijany Louis.
-Liam?- zaczęła Ana.

-Hmm?

-Nie sądzisz, że Harry i Louis są już za bardzo …

- Upici? Tak, tak sądzę.  Byli już jakieś trzy piwa temu.- uśmiechnął  się spoglądając na tańczącego bez koszulki Louis'a- Musimy zaprowadzić ich do łóżek zanim coś wykombinują …- Li wstał i podał rękę Rudej. Ona  także wstała.

-Dzięki- uśmiechnęła się- Dobra … To może najpierw Louis?

-Może obu na raz?

-Nie poradzę sobie sama z Lou… - wyjaśniła i zrobiła dziwną minę, z której nie można było stwierdzić co dokładnie miała na myśli. Liam zgodził się i oboje podeszli do szalejącego bruneta. Ana grzecznie poprosiła go, żeby oddał jej butelkę. Oczywiście… nie posłuchał się jej. Bronił tą truciznę jak małe dziecko swój balonik. Liam nie zważając na jego sprzeciwy, wyrwał mu piwo z ręki i razem z blond towarzyszką zaprowadził wyrywającego się Lou do pokoju. Tam położyli go na łóżko. Od razu zasnął. Wyszli z pomieszczenia i Ana zauważyła, że Li nie idzie powrotem do ogrodu, tylko skręca w korytarz prowadzący do „jego” pokoju.

-Nie idziemy po Harry'ego?- spytała jasnowłosa.

-Nie. Nie chce mi się znowu drzeć taki kawał… Najwyżej później Victoria go zaprowadzi… Nie wiem jak ona to robi, ale on się jej słucha tak  jak małe dziecko kiedy zostanie postraszone czarownicą… - zaśmiał się, wzruszył ramionami i zostawił Anę samą. Dziewczyna wydusiła krótkie „Dobranoc” i zmieszana wróciła na miejsce ogniska. Tam rozejrzała się. Zauważyła, że Niall nadal coś je. „Mój kochany żarłok…” zaśmiała się pod nosem i podeszła do loczka, który już leżał sobie spokojnie na ławce. Tak samo jak dziecko, kiedy nie ma z kim się bawić… jest grzeczne. Ana usłyszała, że Harry śpiewa piosenkę „Little Things” Zaśmiała się ponieważ do jej głowy przywędrowało pewne wspomnienie związane z tą piosenką …


(…)Dziewczyna założyła na siebie zieloną, zwiewną sukienkę, zielone baletki i czarne bolerko. Swoje piękne, długie, rude włosy związała w wysokiego kucyka, a grzywkę spięła w sówką na bok. Nałożyła delikatny, naturalny makijaż, przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła się. Spojrzała na zegarek… Była już 18.40, czyli miała jeszcze dwadzieścia minut, żeby dojść do kawiarni, w której umówiła się z chłopakiem- Simonem. Szła ulicą, uśmiechnięta od ucha do ucha. Mijała różnych ludzi. Wszyscy byli tacy przybici, smutni… tacy sami. Tylko ona wyróżniała się z tłumu. Co chwilę spoglądała na telefon, z którym nie potrafiła się rozstać. Nagle dostała wiadomość. „Kotku, przykro mi, ale coś mi wypadło i nie możemy się dzisiaj spotkać. Myślę, że się nie gniewasz?” Dziewczyna posmutniała, ale zrozumiała, że każdy może mieć jakieś „nagłe” sprawy. „Jasne, że nie :* To co do jutra?”odpisała i otrzymała odpowiedź „Do jutra”  Postanowiła, że nawet to nie popsuje jej piątkowego wieczoru i szła nadal w kierunku kawiarni. Stanęła przed szybą lokalu i zobaczyła, że Simon, któremu rzekomo coś „wypadło” siedzi tam z Sarą, jej najlepszą przyjaciółką. Poprawka... już byłą przyjaciółką. Ana tak wściekła się na nich, że wpadła do środka, złapała za pucharek z lodami, stojący na jakimś stoliku, podeszła do nich i zanim zdążyła się zorientować, że patrzą na nią wszyscy klienci- lody wylądowały na głowie Simona. Zaś Sara oberwała wiśniowym koktajlem w twarz.„To tak na orzeźwienie,żeby doszło do Was, że nie chcę Was znać!” Wykrzyczała Ana i dumna wyszła z kawiarni tak jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Kiedy wróciła do domu, wzięła gorącą kąpiel i położyła się na kanapie w salonie. Włączyła telewizor i kiedy zobaczyła tego kogoś na ekranie od razu uśmiechnęła się. Był to Niall i właśnie śpiewał swoją kwestię w „Little things”.Dziewczynie od razu poprawił się humor.(...)

     Kiedy Ruda przypomniała sobie minę Sary z wiśniowym koktajlem na twarzy zaczęła ze śmiechu tarzać się po ziemi, a Harry podniósł głowę i burknął pod nosem „No to chyba nie tylko ja coś piłem…” Ana słysząc to spróbowała się opanować, ale nie szło jej to najlepiej. Po około pięciu minutach wariackiego śmiechu, oprzytomniała i poprosiła loczka, aby ten poszedł z nią do domu.
-Nnn…n…nigdzie z Tobą nie idę! – jąkał się Harry. Ana złapała go za ramię i ponownie poprosiła.

-Ana!- krzyczała Lena idąc w ich stronę- Z nim nie wygrasz po dobroci! Jest za bardzo uparty!- stwierdziła i pokazała Haroldowi język- Zaprowadzę go do domu, a Ty idź i zabierz w końcu jedzenie Niall’owi, bo za raz chyba przedawkuje.- Zaśmiała się, a Ana poszła do swojego żarłoka- Choć Harry! Idziemy…- złapała go za ramię i zaczęła szarpać- No chyba nie myślisz, że Cię zaniosę! Wstawaj leniu! – powtarzała. Chłopak po chwili niechętnie wstał w ławki i szedł z Leną chwiejnym krokiem w stronę domu. Blondynka prowadziła go po schodach, pomogła mu wejść do pokoju. Harry niczym martwy legnął na łóżku. Lena uśmiechnęła się i odwróciła, by wyjść. Nagle poczuła jak brunet łapie ją za rękę i ciągnie w stronę łóżka.

-Victooo…ria kochanie?

- Harry głupku, ja nie jestem Victoria!- śmiała się z pijanego loczka

-To niby kim jesteś?- spytał przymrużając oczy. Lena stwierdziła, że nie będzie tego tłumaczyć.

-Achhh… Niech Ci będzie. Jestem Victoria. A teraz ko…- zawahała się przez chwilkę i kontynuowała, naśladując Vic- kochanie idź spać! Dobrze?

-Dobrze, ale Ty idziesz ze mną!- powiedział i namiętnie pocałował ją w usta.


      Nagle do pomieszczenie wszedł zdyszany Zayn „Gdzie jesteś? Len…” To co zobaczył wcale nie było tym co chciał tam zastać. Wściekł się, wyszedł trzaskając drzwiami. W tym samym momencie Harry przestał całować zmieszaną Lenę, która od razu kiedy loczek oderwał się od niej- pobiegła za ukochanym. „Zayn! To nie tak jak sobie wyobrażasz! Posłuchaj mnie! Zaaayn!” krzyczała biegnąc za Mulatem. Chłopak stojąc na werandzie wykrzyczał jej prosto w twarz, że go to nie obchodzi. Jego ostatnie słowa brzmiały dokładnie tak: "I … Wiesz co? Pomyliłem się co do Ciebie. Jesteś zwykłą zdzirą!” ciemnooki miał ochotę odegrać się na mniej, dać jej nauczkę, przez chwilę pomyślał nawet o tym, żeby ją uderzyć, ale w odpowiednim momencie powiedział sobie „Nie!” i zrozumiał, że nie może zniżyć się do takiego poziomu, żeby uderzyć dziewczynę. Więc  tylko zgromił ją  spojrzeniem i odszedł w stronę ogniska.


„Jesteś zwykłą zdzirą! Zwykłą zdzirą…” Lena powtarzała te słowa z niedowierzaniem. Bolało ją to. Nie potrafiła zrozumieć jak mogła zaufać komuś, kto nawet nie chciał jej wysłuchać. „Zwykłą zdzirą…” z jej oczu spłynęły gorzkie łzy. Łzy, które płynęły mimowolnie, rzeźbiąc na jej policzkach piękny strumień. „Zdzirą?” spytała sama siebie „Pożałujesz tego!” wykrzyczała przez płacz. Wbiegła po schodach i zamknęła się w pokoju. Długo leżała na łóżku płacząc w poduszkę. Niegdyś twarda i nieustępliwa Lena Prógowicz, już płakała niczym niemowlę. Wstała z łóżka, spojrzała za okno. Zobaczyła, że Zayn siedzi sam. Całkiem sam, przy  zgaszonym ognisku, pijąc piwo.

     „Nie, nie, nie! Nie…” zaczęła „Nie dam mu tej satysfakcji! Nie będę już więcej płakać” Wzięła walizkę Mulata i szybko wystawiła ją przed drzwi pokoju. Uśmiechnęła się triumfalnie, zamknęła drzwi na klucz i poszła spać.

                                                                           ***
W pewnym tajemniczym miejscu


   Victoria obudziła się. Jej ciało było całe zdrętwiałe. Chciała podnieść głowę, lecz nie mogła, gdyż strasznie bolał ją kark. Zorientowała się, że ma związane nogi i ręce także. Chciała krzyczeć, ale jej usta były zaklejone czarną taśmą. Przerażona dziewczyna z trudem, lekko się podniosła. Zaczęła rozglądać się. Była w pomieszczeniu całym z drewna. W sumie nie było to pomieszczenie tylko stara drewniana szopa.
   W lewym rogu stała mała półka, na której były duże zielone butelki. Na przeciwko miejsca, w którym leżała związana Victoria był duży czarny fotel. Nagle siedzenie zaczęło się ruszać. Odwróciło się i…

-O widzę, że moje kochane już się obudziło- powiedział mężczyzna bardzo niskim głosem. Dziewczyna coś mówiła, a raczej krzyczała, ale przez taśmę wszystkie słowa były nie zrozumiałe. Mężczyzna wstał z fotela i podszedł po Victorii- Bardzo mi przykro kochanie, ale nie rozumiem co do mnie mówisz!- wtrącił i szybkim, zdecydowanym ruchem zerwał taśmę z twarzy dziewczyny. Brunetka jęknęła cicho i po jej policzku spłynęła pojedyncza, gorąca łza- Oj… Zabolało Cię? Tak mi przykro kochanie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.- powiedział i zaczął głośno śmiać się- Jesteś taka piękna!- powiedział , podniósł kominiarkę, tym samym odsłaniając swoje usta i pocałował ją w policzek, ponownie w policzek, a następnie w sam środek ust.

-Zostaw mnie!- Victoria protestowała. Wyrywała się.- Idź się leczyć psycholu!- krzyczała.

-Co się stało kochanie? Nie podobało Ci się?- spytał z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.

-Ty jesteś chory psychicznie! Weź mnie wypuść to Ci załatwię miejscówkę w psychiatryku, bo tam jest Twoje miejsce popaprańcu!

-A od kiedy jesteśmy na Ty? Nie przypominam sobie, żebym pozwalał Ci do mnie tak mówić kochanie!

-Wypuść mnie idioto! Słyszysz?  W tej chwili rozwiąż mnie i wypuść!- rozkazała zdesperowana brunetka.

-Dobrze kochanie. Co tylko zechcesz!- powiedział i znowu zaczął się niebezpiecznie zbliżać do Victorii…




***



Tym razem 1625 słów :D
<Przepraszam za błędy>
Osobiście wydaje mi się, że ten rozdział nie należy do najgorszych.
Ale ocenę tego pozostawiam Wam.
No właśnie nawiązując do KOMENTARZY …
Jeżeli czytasz moje opowiadanie, ale nie komentujesz to bardzo proszę zostaw po sobie choćby uśmiechniętą buźkę „;)”
To bardzo ważne, bo chciałabym wiedzieć ile osób tak naprawdę to czyta.
Z góry dziękuję osobom, które zmobilizują się, aby dodać komentarz :*
No więc, jak Wam się podoba ten rozdział?
Jak zareagowałyście na ten „pocałunek”? A jak na porwanie Vic?
Podobało Wam się wspomnienie Any? 
 Piszcie, piszcie, piszcie.
***
Jeśli nurtują Was jakieś pytania związane z tym, lub następnym rozdziałem to możecie zapytać się, któregoś z bohaterów ^^ Możliwe, że powiedzą Wam więcej niż ja.
Zachęcam do czytania, pytania, komentowania, wyrażania reakcji i brania udziału w ankiecie.

Zapraszam na rozdział 15 :D

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 13 "Mężczyzna nadal nie ustępował…"



N:To jak będzie? Przylecisz?
A: Nie przyjmiesz odmowy, prawda?
N: To znaczy, że się zgadzasz?
A: Tak… Przylecę!
N:Jeeeej! Nawet nie wiesz jak ja się cieszę!
A:Ty się zawsze cieszysz- zaśmiała się- O której mam samolot?
N: Za chwilę napiszę Ci co i jak…
A: Dobrze, no więc w takim razie do zobaczenia!
N:Na razie!
A: Papa- powiedziała i cmoknęła do telefonu, po czym nacisnęła czerwoną słuchawkę.
Rozradowany Niall włożył komórkę do kieszeni spodni i ponownie przybiegł na werandę, lecz Victorii już tam nie było.

– Eeej! Gołąbeczki- zwrócił się do Zayn'a i Leny, którzy nadal siedzieli w poprzednim miejscu- Nie za dobrze Wam?- spytał szeroko się uśmiechając.

-A co też byś tak chciał?- blondynka odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-Już niedługo!- rzucił, znów  uśmiechnął się i jeszcze raz zaczął dokładnie rozglądać się w poszukiwaniu brunetki- Nie wiecie gdzie jest Victoria?

-Mówiła, że idzie do siebie, bo musi coś zrobić, ale jak się spytałam co to ona mnie wyśmiała… Nie mam zielonego pojęcia o co jej chodziło. – odkrzyknęła do blondyna- Coś jej się musiało w głowie po przewracać po tym upadku…- burknęła pod nosem i powróciła do „rozmowy” z Zayn'em.

Niall pobiegł do pokoju Victorii. Zapukał, otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Zastał dziewczynę leżącą na łóżku. Trzymała  na kolanach laptopa. Chłopak przyglądnął się jej i spytał „Co robisz?”. Nie uzyskał odpowiedzi, więc spytał ponownie. Brunetka wykonała jeszcze kilka kliknięć myszką. Po dłuższej chwili milczenia nabrała powietrza w płuca i wyjaśniła:

-Powiedz jej, że  o trzynastej ma samolot do Polski!- uśmiechnęła się i szybko podała laptopa Horan'owi- Ma jeszcze cztery godziny do odlotu. Szybko wyślij jej bilety!

-Dziękuję Ci bardzo! Bardzo!- znów przytulił się do Vic. W tym samym momencie do pokoju wszedł Harry trzymając w ręku szklankę wody, którą przyniósł dla dziewczyny. „Khmm… Mam być zazdrosny?” zaczął z wyrzutem. Spytał całkiem poważnie, gdyż sytuacja nie wyglądała na całkowicie normalną. Vic od razu zaczęła się tłumaczyć, jąkać, była bardzo zażenowana tą sytuacją „Nieee… my tylko tak…” Nie wiedziała jak ma zareagować- Dziękowałem jej za… - przerwał jej Niall-  Ach to długa historia. Za niedługo będziemy mieć nowego gościa- chłopak dopiero w tamtym momencie zorientował się, że nadal przytula Victorię, która próbuje się od niego oderwać, więc odkleił się od niej i unikał kontaktu wzrokowego z Harry'm, który wyraźnie miał ochotę powiedzieć coś więcej. Ale wydusił tylko „Kogo?”

-Przyjaciółka Niall'a nas odwiedzi- wyjaśniła dziewczyna spoglądając na blondyna.

- Ooo… Ale fajnie. Z chęcią ją poznam.- chłopak uśmiechnął się złowieszczo, pokazując przy tym dołeczki w policzkach.

-No proszę! – Victoria położyła ręce na biodra wstając z łóżka, na którym siedziała. – Teraz ja mam być zazdrosna?- po tych słowach oboje zaśmiali się i wyszli z pokoju zostawiając Irlandczyka samego. Niall przesłał koleżance bilety i napisał „Nie ma za co! :)”


                                                           ***
Przez najbliższe kilka godzin blondyn siedział jak na szpilkach. Nie mógł doczekać się chwili, w której wreszcie zobaczy swoją dawną miłość. Wyobrażał sobie tę magiczną chwilę na milion różnych sposobów, optymistycznych i pesymistycznych.  Był podekscytowany i szczęśliwy, lecz równocześnie bał się spotkania z Aną. Nie wiedział jak dziewczyna może zareagować, nie wiedział też co ma powiedzieć. Miał tysiąc myśli ma sekundę. Nie mógł ich pozbierać.
Postanowił, że on i Louis pojadą po Anę na lotnisko. Jazda minęła szybko, po niecałej godzinie byli już na miejscu, zaparkowali auto i udali się na „port lotniczy”. Niall chodził z miejsca na miejsce. Był nerwowy, a Louis siedział na ławce i miał niezły ubaw przyglądając się koledze. Blondyn wyglądał jakby zaraz miał się jej oświadczyć, a nie spotkać się z nią.
Nagle zobaczył wysoką, szczupłą sylwetkę, wyłaniającą się z tłumu, ciągnącą za sobą dużą, zieloną walizkę w kwiaty. Niall przypatrzył się dziewczynie. „Nie to nie ona… przecież Ana jest ruda” uśmiechnął się sam do siebie. Kiedy chłopak uświadomił sobie, że pewnie jeszcze długo będzie musiał czekać na przyjaciółkę, nagle podeszła do niego ta sama dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie.

-Niall?- spytała swoim cieniutkim, delikatnym głosem.

-Tak?- chłopak odwrócił się i oniemiał. Zobaczył piękną, wysoką, uśmiechniętą od ucha do ucha nastolatkę- Ana?

-Tak. Ja… Nie poznałeś mnie?- spytała ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

-Y… No wiesz, kiedy wyjeżdżałem to byłaś ruda, a teraz Twoje włosy są blond…

-No tak, to taki mały szczegół. Tak bardzo za tobą tęskniłam, że się zafarbowałam na blond, tak jak Ty!- powiedziała i pokazała mu język.

-Mnie to wcale nie rozbawiło.

-A mnie nawet bardzo! – uśmiechnęła się- A co, w takim kolorze mi nie do twarzy?

-Nie! To znaczy tak… nie wiem. Ach. Tobie we wszystkim jest pięknie! – uśmiechnął się i zauważył, że na policzki Any napływają rumieńce. Dziewczyna już otwierała buzię, aby coś powiedzieć, lecz niestety ktoś jej przerwał.

-Hmm, mam nadzieję, że Wam nie przeszkadzam!- odezwał się Louis, wpychając się pomiędzy Anę, a Niall'a. – Właśnie dostałem sms-a od Harry'ego. Mamy jak najszybciej wracać do domu, bo Victoria zaczyna świrować.

-Ale czemu świrować? Że nas nie ma, czy… ?- spytał Niall drapiąc się po głowie.

-A co ja wróżka? Mamy wracać i tyle!- powiedział, zabrał walizkę od Any i ruszył w stronę samochodu. Ludzie odwracali się widząc znajomą twarz z walizką w różowe kwiaty. Najdziwniejsze było to, że nikt nie zawracał mu głowy. Nie prosił i autografy, zdjęcia, rozmowę… Niestety! Ten spokój nie trwał zbyt długo. Do Louis'a  podszedł jakiś facet. Nie odzywając się ani słowem, na pstrykał mu masę zdjęć z tą urokliwą walizką, uśmiechnął się szeroko i odszedł w podskokach. Do słownie! „Czekaj, czekaj … Ja nie śpię? Nadal jestem w Polsce…” spytał sam siebie i spojrzał w stronę oddalającego się skoczka. Zaśmiał się i pomyślał „Ale ta Polska to dziwny kraj!”. Włożył kwiatową walizkę do bagażnika. Odwrócił się i zobaczył , że Niall stoi obok Any. Zachowywał się inaczej, był skrępowany, mówił powoli, tak żeby nie palnąć czegoś głupiego. Lou to zauważył.

-Nie chcę Wam znowu przeszkadzać, ale może byście tak weszli do samochodu i posadzili swoje zacne tyłki na siedzeniach?- krzyknął, wsiadł do auta i trzasnął drzwiami.

-Co się tak bulwersujesz? Przecież już wsiadamy. – burknął Niall.

Przez całą drogę do domu Victorii w aucie była cisza. Blondyn tylko zerkał co chwilę na Anę, która wcale nie była dłużna. Patrzyła na przyjaciela, a kiedy ten odwracał się w jej stronę, dziewczyna spuszczała wzrok na telefon, który trzymała w ręce. Tak minęła im cała droga. Wjechali na podjazd. Louis wyłączył silnik, wyciągnął ze stacyjki klucze i wysiadł a samochodu  ponownie trzaskając drzwiami.

-Więcej z nimi nigdzie nie jadę!

-Co się stało?- spytała Victoria próbując uspokoić bruneta.

-Co się stało?!- powtórzył- Chyba co się nie stało! Tyle ciszy to ja się w życiu nie nasłuchałem!- po wypowiedzeniu tych słów wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Nawet „obrażony” żartowniś. Po chwili beztroskiego śmiechu Victoria postanowiła, że podejdzie przywitać się z nowym gościem. „Hej, jestem Victoria” przedstawiła się i poczuła na sobie przeszywający wzrok Any. „A ja Ana… Co Ci się stało w głowę?” No tak … W tamtej chwili Vic przypomniała sobie, że na głowie ma poprzyklejane kolorowe plastry i bandaż. Brunetka opowiedziała całą tę historię w skrócie i  zaprosiła wszystkich do środka.


                                                             *** 


Kilka godzin później- wieczór


Wszyscy postanowili, że trzeba przyzwoicie przywitać nowego gościa. Więc zdecydowali, że zrobią ognisko. Zayn, Lena i Liam pojechali po kiełbaski, napoje i inne potrzebne rzeczy do sklepu (do pobliskiego miasteczka). Niall i Ana siedzieli na werandzie. Rozmawiali. Opowiadali sobie wszystko co się wydarzyło przez ten cały czas. Ana czuła żal. Nie rozumiała dlaczego jej najlepszy przyjaciel nagle zerwał z nią kontakt. Dziewczyna się zamyśliła, a Niall ciągle o czymś nawijał, lecz ona go nie słuchała. Nie potrafiła przestać myśleć. Próbowała słuchać blondyna, ale po kilku sekundach znowu jej myśli odbiegały od tematu, o którym mówił Niall.  Nagle chłopak  wtargnął w jej myśli „Co o tym sądzisz?” spytał, lecz Ana nie wiedziała co ma odpowiedzieć. „Nie mam na ten temat zdania” rzuciła i spojrzała na ekran telefonu. Niall zorientował się, że Ana go nie słuchała i ponownie zadał pytanie „Nie masz zdania na temat spaghetti? Przecież jadłaś je kiedyś prawie co dziennie…” No tak! Ana nie pomyślała o tym, że blondyn przez cały ten czas  mógł mówić o jedzeniu, które tak bardzo kochał. Zaśmiała się pod nosem i spojrzała w stronę przyjaciela przepraszającym wzrokiem. Chłopak powiedział, że jej wybaczy, ale pod jednym warunkiem: „Masz mi powiedzieć o czym tak intensywnie myślałaś” rozkazał z szerokim uśmiechem na twarzy. Ana powoli wzięła głęboki oddech i zaczęła:

-Dlaczego… dlaczego Ty przestałeś do mnie dzwonić, pisać?  Czemu nie odpisywałeś na żadne wiadomości, nie odbierałeś telefonów…- kiedy Ana skończyła mówić Niall zaczął żałować, że o to zapytał. Kompletnie nie wiedział co ma powiedzieć. Gdy już zdecydował się powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach został uratowany przez Victorię. Brunetka podeszła do nich i poprosiła, aby pomogli jej w ułożeniu ławek wokół ogniska. Blondyn ucieszył się, że Vic przerwała mu. Miał jeszcze trochę czasu na przemyślenie całej tej sytuacji. Przygotowania poszły szybko. Harry i Louis rozpalali ogień, Niall i Ana przygotowywali kiełbaski i szaszłyki, które zostały przywiezione przez Zayn'a, Lenę i Liam'a. Victoria jak zwykle rozstawiała wszystkich po katach, bo sama nie mogła nic robić. Chciała, ale nikt jej na to nie pozwalał, ponieważ kiedy się schylała, żeby coś podnieść kręciło jej się w głowie. Więc dziewczyna siedziała przy ognisku i ogrzewała sobie dłonie. 

Minęła niecała godzina, a wszyscy, oprócz Vic, Liama i Any byli pijani. Niall jadł szaszłyki, Zayn i Lena gdzieś zniknęli, Harry i Louis pili piwo, a Liam próbował zabrać im butelki z rąk. Nie udało mu się to, ponieważ kiedy zaczął gonić Harry'ego po ogrodzie zmęczył się i stwierdził, że „Ten jak się napije to biega jakby motor w tyłku miał!”. Liam odpuścił sobie, dał loczkowi spokojnie się upić. 

Victoria postanowiła, że pójdzie na spacer. Ana nie miała nic przeciwko, lecz była zmęczona, dlatego została z Liam'em „pilnować” chłopaków. Vic zarzuciła na siebie beżowy, luźny sweter i wyszła z posesji. Szła ulicą tej małej miejscowości. Podziwiała księżyc, była pełnia. Dziewczyna była przyzwyczajona do samotności, dlatego też nie przeszkadzało jej to, że przechadzała się sama. Rozmyślała na temat jej i Harry'ego. Zastanawiała się co będzie kiedy on wyjedzie, a ona zostanie w Polsce. Bała się, że ją zostawi.
Po półgodzinnym spacerze zrobiło jej się bardzo zimno. Była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, białą bokserkę i beżowy sweterek, który narzuciła na siebie wychodząc. Postanowiła, że już czas wrócić do domu. Odwróciła się i zaczęła iść z powrotem. Nagle poczuła, że ktoś za nią idzie. Ponownie odwróciła się, lecz nikogo na nią nie było. Pomyślała, że to przez zmęczenie i ten okropny, ciągle narastający ból głowy, więc przyspieszyła kroku. Znowu czuła, że nie jest sama i  że na ulicy jest ktoś, kto idzie centralnie za nią. Spojrzała za siebie przez ramię i zobaczyła wysoką, dobrze zbudowana postać. Prawdopodobnie mężczyznę. Ubrany był na czarno. Victoria wystraszyła się. Stanęła jakby wryta w ziemię i nie mogła się poruszyć. Kiedy zorientowała się, że mężczyzna nie zatrzymał się tylko nadal szedł w jej stronę i był coraz bliżej, coś w niej drgnęło i zaczęła biec ile sił w nogach. Biegła, biegła. Po chwili nie wiedziała już gdzie ma uciekać. Skręciła w jakąś boczną uliczkę. Mężczyzna nadal nie ustępował…


***



 Hej ! :)
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał, bo  się nad nim namęczyłam . :P
Spodziewałyście się takiego obrotu spraw?
Jak myślicie co się stanie z Vic?
Piszcie komentarze! <3
***
Jeżeli chcesz być informowana o nowych rozdziałach to proszę zostaw na siebie jakiś namiar w zakładce „Informowani” :))

Macie jakieś pytania do mnie, lub do bohaterów ??
Pytajcie śmiało ! :D 
Proszę piszcie komentarze. To dla mnie naprawdę wiele znaczy :))

<Za wszelkie błędy przepraszam>


Pozdrawiam i zapraszam do zapoznania się z nową bohaterką w zakładce „Bohaterowie” :*