środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 32 ''Nowe życie''

-A jemu co się stało?- spytał mężczyzna wchodząc do pomieszczenia i równocześnie omijając wybiegającego Niall’a.

-Nie pasuje mu to, że kłamaliśmy… - wyjaśnił Louis.

-Tak swoją drogą… - zaczął Zayn.- Skoro możesz zabronić pytań na niektóre tematy, to dlaczego nie zabroniłeś tych pytań? Nie byłoby problemu…

- Byłyby problemy i to jeszcze większe niż te kłamstwa. Poza tym nie nazwałbym tego kłamstwem, tylko wygodną prawdą.- posłał chłopakom wymuszony uśmiech.

- Jakie problemy miałeś na myśli?- kontynuował Malik.

- Gdybyście nie wyjaśnili tej sprawy w tym wywiadzie narodziłyby się miliony plotek o tym, czy naprawdę je znacie, czy nie. A wiecie, że plotki roznoszą się bardzo szybko… Pewnie od razu fani, czy fanki podzieliłyby się na te, które wierzą w wasze związki i na te, które w to nie wierzą. Zaczęłoby się ‘parowanie‘, czyli kto jest z kim… Wybrnięcie z tego całego bagna wiele by mnie kosztowało, więc prościej było załatwić wywiad i wyjaśnić to w nim.- Młodzi piosenkarze obdarowali się niepewnymi spojrzeniami. – Zrozumiałe? – spytał sarkastycznie, na co wszyscy przytaknęli. Mężczyzna zapomniał po co tak naprawdę przyszedł do ich garderoby i wyszedł zostawiając ich samych.

-Wolałbym się wkopać w to całe bagno niż tracić kontakt z Leną…- westchnął głośno mulat.

- Zayn przestań już! Skoro tak bardzo ją kochasz to zignoruj zakaz i jedź do niej! Droga wolna!  A jeśli zależy Ci na karierze to się w końcu zamknij i nie wspominaj o niej! – wrzasnął Styles patrząc mu prosto w oczy. Po tych słowach wszyscy umilkli wpatrując się w Harry’ego, wychodzącego z pomieszczenia…
             ***
Następnego dnia, rano.

Lena otworzyła zaspane oczy i nie wiedziała co się dzieje. Jej ciało było całe zdrętwiałe, ręce zesztywniałe, a kark bolał ją niemiłosiernie. Kiedy podniosła wzrok ujrzała telefon na podłodze- obok fotela i laptopa leżącego na stoliku przy sofie… Wtedy przypomniała sobie co tak naprawdę się stało.

Wspomnienie z poprzedniego wieczora wróciło do niej. Tuż przed oczami miała Zayn’a wypowiadającego słowa ‘‘Nie, nie przypominam sobie nikogo takiego’’. Ale już po chwili również przypomniał jej się moment z jej życia, w którym obiecała sobie, że będzie szczęśliwa… Postanowiła, że nie będzie już płakać. ‘Chciał, to ma… Proszę bardzo.’ – Pomyślała i powoli zaczęła zwlekać swoje zdrętwiałe ciało z ciemnego, skórzanego fotela.

Podeszła do okna, wyjrzała przez nie. Mimo, że poprzedniego wieczoru była ulewa, tego dnia świeciło słońce. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie sama do siebie- tak jak to miała w zwyczaju- i poszła do swojego pokoju. Nie minęło pięć minut, a Lena była już gotowa do wyjścia. Ubrała na siebie białe, krótkie spodenki, różową bokserkę, a do tego jasną, jeans’ową kurtkę.  Jej długie, blond włosy bezwładnie opadały na ramiona i plecy. Podeszła do lustra, ostatni raz przejrzała się w nim i wyszła z domu.

Droga do szpitala trwała tylko kilkadziesiąt minut- co było już całkowicie normalne. Lecz trochę więcej czasu zajęła jej rozmowa z lekarzem… Była zadowolona z siebie, choć nie miała pewności, czy jej pomysł był całkowicie bezpieczny...

Kiedy weszła do sali, zastała Victorię leżącą na łóżku, zacięcie patrzącą za okno i jej mamę, która spała obok zamyślonej dziewczyny. Victoria słysząc trzask zamykanych drzwi oderwała wzrok od szyby i spojrzała w ich stronę. Ujrzała uśmiechniętą od ucha, do ucha blondynkę.

Ten szczery, szeroki uśmiech symbolizował ‘coś’ bardzo pozytywnego. Zawsze kiedy Lena była, aż tak bardzo uszczęśliwiona zdarzała się jakaś sytuacja, która odwracała wszystko do góry nogami. Victoria zdawała sobie z tego sprawę. Miała nadzieję, że tym razem również  intuicja ją nie zawiodła…

- Co się stało, że się tak cieszysz?- spytała szeptem zielonooka.

- Za kilka dni zabieram Cie do domu… - uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy, a Vic była wyraźnie zaskoczona.- Nie cieszysz się?

- Cieszę, ale… Jak to możliwe? Tak po prostu mnie stąd zabierzesz? – rozbawiło ją to.

- Nie. Rozmawiałam z doktorem. Przepisze Ci tabletki, które będziesz mogła brać sama. Oczywiście cotygodniowe wizyty w szpitalu będą stałością w Twoim życiu, a ja obiecałam, że będę się Tobą dobrze opiekować. – wyjaśniła.

- Nie wierzę… - uśmiechnęła się patrząc na przyjaciółkę. – Ale… Przecież ja w każdej chwili mogę umrzeć, tak? I lekarz pozwolił mi wyjść?

- Rozmawiałam z nim o tym bardzo długo, nakłaniałam go i w końcu się zgodził. – Brunetka uśmiechnęła się delikatnie. – To co? Zaczynamy WSZYSTKO od nowa?

- Ale jak to wszystko?

- Wszystko.

- Co się stało?- spytała panna Nowińska.

- Nie jestem już z Zayn’em. I koniec. Dlatego powiedziałam, że wszystko. Oni nie chcą znać Nas, a my ich. Proste?- ucięła.

- Ale Lena…

- Nie ma żadnego ‘ale’. Ich temat w naszym życiu jest skończony. Ich nie ma. Już więcej nie chcę o nich słyszeć. – znów szeroko się uśmiechnęła. Victoria westchnęła głęboko i z ciężkim sercem przystała na propozycję blondynki. Wiedziała, że nie będzie jej łatwo zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło. Nie będzie mogła zapomnieć o Harry’m, ale o Niall’u także…

Dostała szansę. Szansę na nowe, być może lepsze, lecz krótkie życie. Cieszyła się z tego. Wiedziała, że musi wykorzystać ten czas jak najlepiej. Wycisnąć z tego co dostała tyle ile będzie mogła. Dać z siebie wszystko, żeby odejść z uśmiechem na twarzy.

Niestety, był jeden minus. Mianowicie Victoria bała się. Tak, bała się spróbować ‘nowego’ życia. Nie wiedziała jak ono smakuje, jak ją zmieni, jak wszystko się potoczy? Co napotka na tej długiej i żmudnej drodze? Być może na jej końcu czeka szczęście? Pewnie gdyby wiedziała przez co będzie musiała przejść, nigdy nie zgodziłaby się na wyjście ze szpitala… Lecz wtedy nie byłoby tej historii, nigdy nie doszłaby do tego do czego dojdzie…

Zdecydowała- przemogła strach.

Krótka wskazówka zegara zatoczyła już szóste koło. Tak, minęły trzy dni… Nastał dzień, w którym dziewczyny zaczynały swoje nowe życie. Obiecały sobie, że teraz ich los będą miały w swoich rękach. Nie pozwolą na to, by życie toczyło się własnym tempem. To one będą tym decydować, to one będą nadawać mu sens i smak. Będą żyć tak, by niczego nie żałować. Oczywiście, plany to jedno, a co z tego wyjdzie to drugie.

Była godzina jedenasta, gdy Victoria po raz pierwszy od długiego czasu przekroczyła próg szpitala. Wyszła z niego i rozejrzała się dookoła. Wszystko wydawało się takie inne, dziwne. No tak, od dawna patrzyła na wszystko zza okna. Nie miała kontaktu, czy styczności ze światem, który był poza szpitalem. Teraz czuła się wolna. Wiedziała, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, ale chciała spróbować nowego życia. Jej życia…

Dopiero po chwili poczuła, że Sylwia łapie ją za ramię. Dziewczyna posłała jej ciepły uśmiech, a kobieta pomogła jej zejść ze schodów. Gips na nodze niestety uniemożliwiał jej samodzielne wykonywanie niektórych- dla większości ludzi- prostych czynności.

Po upływie kilku minut dołączyła do nich Lena. Złapała swoją przyjaciółkę za dłoń i mocno ścisnęła, by dodać jej otuchy. Dziewczyny nawet nie zdążyły przejść razem dziesięciu kroków, gdy podeszła do nich kobieta trzymająca w ręce mikrofon. Za nią stał wysoki mężczyzna z kamerą…  Blondynka wiedziała co się szykuje. Gestem wskazała Victorii, by została w miejscu, a sama zbliżyła się do kobiety.

- Lena Prógowicz, prawda? – spytała farbowana szatynka.

-Tak, to ja, ale o co chodzi?- dziewczyna udała zdziwioną. Reporterka rzuciła okiem w stronę przyglądającej się tej całej sytuacji Victorii i od razu podeszła do niej szybko wymijając Lenę.

- Victoria! Jak czujesz się z tym, że mówił o Tobie sam Harry Styles? – uśmiechnęła się.

- A mówił?- była zaskoczona. – Lena o co chodzi?- spytała swoją przyjaciółkę, która już stała tuż obok niej.

- Bo widzisz… Zaszło małe nieporozumienie… - westchnęła. Skierowała swój wzrok w stronę kamery i zabrała kobiecie niewielki mikrofon. – Chodzi o to, że my spotkałyśmy One Direction tylko raz, na imprezie. Nic się nie wydarzyło. I nic nas z nimi nie łączy. Rozmawiałyśmy z nimi przez chwilę, dostałyśmy autografy, Victoria pośpiewała sobie ze Styles’em. Czy to naprawdę jest takie ważne, żebyście się nami interesowali? Ludzie zajmijcie się swoim życiem! Siedzicie tylko bezczynnie czekając na nowe plotki o gwiazdach, a nawet nie czujecie tego, że Wasze własne życie ucieka Wam przez palce! Marnujecie je, bo za bardzo interesujecie się cudzym! – mówiła ciągle patrząc w kamerę. Po tych słowach panna Nowińska spuściła głowę. Wiedziała co Lena miała na myśli…- Nigdy więcej nie spotkałyśmy tych chłopaków. To jedno spotkanie Nam w zupełności wystarczy… Było o jedno za dużo. – Kiedy dziewczyna  poczuła, że do jej oczu zaczęły napływać łzy, odwróciła głowę i oddała mikrofon w ręce jego właścicielki. Złapała Victorię za rękę i obie zaczęły iść przed siebie ignorując zadawane przez szatynkę pytania. W końcu dotarły do samochodu, wsiadły do niego i już po chwili odjechały spod szpitala. Brunetka cieszyła się, że w końcu to nastąpiło. Mimo lęku chciała tego. Chciała zacząć od nowa, po swojemu.

Niestety sytuacja sprzed kilku minut nie dawała jej spokoju. Siedziała na tylnym siedzeniu nerwowo obracając w rękach telefon komórkowy. Wiedziała, że blondynka nie będzie chciała o tym rozmawiać. Mimo tego wzięła głęboki wdech i zaczęła…

- Lena o co chodziło tej pani?- spytała.

- Miałyśmy o nich nigdy więcej nie rozmawiać, prawda? Wyjaśnię Ci to szybko i konkretnie, więcej nie chcę o nich słyszeć…- powiedziała krótko-  W jednym wywiadzie powiedzieli, że Nas nie znają i, że pewnie jesteśmy jakimiś ich fankami. Jednymi z wielu. Były tam pokazane Nasze zdjęcia… To znaczy Twoje i Harry’ego… Mojego na szczęście nie było.

Victoria nie odezwała się już więcej. Siedziała cicho, ciągle rozmyślając o tym nietypowym zdarzeniu. Czuła, że to nie skończy się tylko na tym jednym ‘najściu’ przez tę reporterkę… Czuła? Była tego pewna.







*** 






Starałam się, żeby wyszło dobrze… Nie wiem czy mi się to udało. ;/
Przepraszam za błędy, czcionkę, itd... Kiedy już miałam dodać rozdział coś z tym wszystkim się stało i na szybko musiałam zmieniać. ;c
Dziękuję, że jesteście. <3 Proszę o komentarze. ;*
Pytania? ASK.
                                                        ***
Przy okazji chciałabym Was zachęcić do odwiedzenia mojego drugiego bloga, prowadzę go z Dagmarą. ;)
Dziś pojawił się prolog. <3
Mogę liczyć, że wpadniecie i jeśli Wam się spodoba zostawicie po sobie komentarz? Bardzo Was o to proszę. :)


Kocham Was! <3 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 31 ''Po wszystkim''


Kilka słów, które skłoniły ją do tego… Do włączenia laptopa i znalezienia nagrania z wywiadu. Wystarczył link i wiadomość o treści ‘’Cześć kochanie, kiedy już skończysz to oglądać, będzie po wszystkim.’’ To zdanie mówiło samo za siebie. Dziewczyna siedziała już przy laptopie i wylewała swoje cenne, słone łzy. Nie dowierzała, że mogli zrobić coś takiego. Nie dowierzała w to, że Zayn to zrobił… Miał rację- było już po wszystkim. Wiedziała, że związek jest zakończony. Nie chciała tego, ale to wszystko było takie proste, banalne. On powiedział to dokładnie. Nie było żadnego ‘‘ale’’.
Zaprzeczył... Zaprzeczył ich miłości. Dla Leny, słowa, które wypowiedział były równoznaczne ze słowami ‘’To koniec!’’. Dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Oglądała ten wywiad już trzeci raz z kolei. Znów nadszedł moment, w którym kobieta prowadząca program zapytała chłopaków właśnie o Victorię i Lenę…


                                                           ~*~


- Harry, Ty nam się nie wywiniesz. Mamy dowody, że osobiście znasz Victorię Nowińską. Mamy wasze wspólne zdjęcia…- uśmiechnęła się trzydziestolatka i wskazała na wielki ekran wiszący za nią na ścianie.
Już po chwili wyświetliły się tam fotografie z wieczoru kiedy wybrali się na imprezę. Pierwsze zdjęcie przedstawiało Vic i Harry’ego, śpiewających wspólnie. Drugie- chwilę kiedy siedzieli razem przy barze.
Styles widząc te zdjęcia miał grobową minę. Siedział niewzruszony, tak jak mu kazano, lecz w środku serce pękało mu na małe kawałki, sklejało się i rozpadało na nowo. Każde wspólne zdjęcie z zielonooką przyprawiało go o dreszcze. Kochał ją. Tak bardzo ją kochał… W głębi duszy, chłopak, widząc uśmiechniętą dziewczynę na ekranie, również się uśmiechał. Cieszyło go to, że mógł ją zobaczyć.
Kiedy Harry brał już oddech, by wytłumaczyć jak do tego wszystkiego doszło wyświetliło się ostatnie zdjęcie. Fotografia przedstawiająca ich spacer po tym kiedy wyszli z lokalu, chłopak niósł Vic na rękach…
Loczek zawiesił się. Nie wiedział co ma powiedzieć. Spojrzał na roześmianą dziewczynę patrzącą mu prosto w oczy i rozpłynął się. Przypomniał sobie każdą chwilę, w której patrzyła na niego w ten sam sposób, każdy jej uśmiech, każdy gest, każdą łzę…
Nagle chłopak poczuł mocne ukłucie w plecy, co na szczęście- lub też nieszczęście- nie zostało zauważone, ani przez reporterkę, ani przez widzów. Był to łokieć Liam’a. Payne próbował tym ruchem otrzeźwić zamyślonego Styles’a.
-No cóż… - zaczął Harry przypominając sobie to co miał powiedzieć.- Nic mnie z nią nie łączy. To fanka, przecież mamy ich miliony… Więc po co robić tyle hałasu wokół tej jednej?- wymusił uśmiech.
- Z tych zdjęć wynika coś całkowicie innego. Czy, aby na pewno nic Was nie łączy?- spytała dociekliwie kobieta. W zanadrzu miała jeszcze kilka innych zdjęć…
- Naprawdę, nic. Kompletnie. Ja jej prawie nie znam. Widzę ją teraz może drugi, czy trzeci raz. Spotkałem ją na imprezie, dałem autograf, trochę sobie pośpiewaliśmy, wypiliśmy. Nic wielkiego. – tłumaczył najspokojniej jak tylko potrafił. Można przyznać, że aktor z niego nie najgorszy. – A jeśli chodzi o to ostatnie zdjęcie, to wiadomo, że z procentami we krwi robi się różne bezsensowne rzeczy…
- I tak kiedyś wyciągnę z Ciebie prawdę. – zaśmiała się ciemnowłosa.
-Już wyciągnęłaś. – powiedział przekonująco z szarmanckim uśmieszkiem na twarzy.
- Zayn! Teraz pytanie do Ciebie.- zwróciła się w stronę Mulata. – Czy mówi Ci coś imię Lena? A konkretnie Lena Prógowicz?
Malik westchnął głęboko udając, że w pamięci szuka dziewczyny o takim imieniu i nazwisku. Naprawdę- miał ja tuż przed oczami. Jej blond włosy, ciemne, ‘głębokie’ oczy...
Wiedział, że zrani ją tym co musiał zrobić… Lecz mimo obaw wziął głęboki oddech, zmarszczył czoło i zaczął swoją wypowiedź.
- Nie, nie przypominam sobie nikogo takiego. Może to także jedna z fanek, którą gdzieś spotkałem. Nie mam aż tak dobrej pamięci, żeby zapamiętać wszystkie fanki, które spotykam gdzieś na ulicy, w sklepach, czy gdziekolwiek.- posłał kobiecie szczery, ciepły uśmiech. Ciemnowłosa pokiwała głową na znak, że ‘‘i tak wie swoje’’ po czym zwróciła się do całego zespołu.
- A jak wytłumaczycie waszą długą nieobecność? Po prostu zniknęliście… Czy te dziewczyny czasem nie mają z tym coś wspólnego?- dociekała. 

Po tych słowach Harry miał ochotę wstać i wyjść, lecz nie mógł. Wiedział, że musi wytrzymać do końca. Chłopak czuł się tam, tak jakby składał zeznania, a nie odpowiadał na proste pytania w czasie wywiadu... Czuł się przytłoczony wszystkimi pytaniami, ale nie pokazywał tego. Siedział ciągle z tym samym, pustym wyrazem twarzy, od czasu do czasu uśmiechając się.
Wszyscy spojrzeli na siebie nawzajem. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia i już po chwili odezwał się Liam.
- Zepsuł nam się samochód, zatrzymaliśmy się u takiej starszej pani. Nie było tam zasięgu. Nie mogliśmy nigdzie zadzwonić. Ale jakoś wszystko potoczyło się tak, że wróciliśmy.- wyjaśnił Payne.- Nic wielkiego.
- Poza tym, odpoczęliśmy i teraz jesteśmy gotowi na więcej koncertów, spotkań i wywiadów! – odezwał się Lou, by zmienić temat.


                                                           ~*~


Dalsza część wywiadu skupiała się głównie, na temacie ‘’tajemniczych dziewczyn’’, wizyty w Polsce i nowych piosenek. Ten wywiad to nic wielkiego, ale każde nowe słowo, które zaprzeczało temu, że chłopcy znają Victorię i Lenę, załamywało blondynkę jeszcze bardziej…
Dziewczyna siedziała w kompletnych ciemnościach ślepo wpatrując się w laptopa położonego na stoliku. Łzy spływały po jej policzkach jedna za drugą tak samo jak krople deszczu spływały po szybie. Deszcz padał coraz mocniej, Lena coraz bardziej płakała. Z każdą łzą blondynka wylewała z siebie więcej żalu. Dała upust emocjom, które toczyły w niej zawziętą walkę. Chciała się ich pozbyć.
Po chwili panna Prógowicz zamknęła z trzaskiem laptopa, wzięła do ręki telefon, wstała z kanapy i podeszła do okna. Trzęsącymi rękoma wybrała numer do swojego ukochanego. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci- nic. Dzwoniła kilka razy, a z każdym nowo rozpoczętym połączeniem była coraz bardziej zrezygnowana. Po kilku próbach odpuściła. Usiadła bezradnie na fotelu, podkuliła nogi, przyciągnęła je do brzucha i oparła głowę o kolana. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła…


***


- Niall, czemu nie odezwałeś się ani razu, kiedy była mowa o Victorii i Lenie?- spytał Louis podchodząc do blondyna.- To Ty miałeś to wyjaśnić, a nie Liam…
- Ja nie mam zamiaru kłamać… - odrzekł szybko.
- Musisz… Wszyscy musimy. – dołączył się Zayn.
- Nie. Nie muszę. Ja nie będę kłamał. Ona nie pytała o to mnie tylko Was…- zaczął.- A jeśli ktoś, kiedyś zapyta o to mnie, powiem prawdę.
- Nie możesz… Zakazali nam mówić tak jak było! Nie zależy ci na karierze?- krzyknął Mulat.
- A Tobie jak widać nie zależy na Lenie skoro ją krzywdzisz. Na pewno to co zrobiłeś ją zraniło! Myślisz, że to tylko kilka głupich słów?! Nie. Tak nie jest. Skłamałeś. Naprawdę dla Was liczy się tylko i wyłącznie kariera i ta cała ‘’sława’’?! – mówił, co chwilę patrząc na każdego członka zespołu. Harry wstał z miejsca i zbliżył się do chłopaków, to samo zrobił Liam.- Ja nie chcę, żeby one przez Nas cierpiały, czy były smutne…
-Ale Niall, zrozum, że jeśli przyznamy się do tego, że je znamy, one nie będą miały spokoju. Tym skrzywdzimy je bardziej, niż kłamstwem. To dla ich dobra… - tłumaczył Payne. Wiedział, że jeśli blondyn nie przestanie mówić, może powiedzieć kilka słów za dużo, co spowoduje kłótnie.
- A tak w ogóle, Niall, co Cię interesuje to, czy one będą szczęśliwe, czy nie?- spytał podejrzliwie Harry. Horan milczał, a Styles przewrócił oczami.- Mamy zerwać z nimi wszelki kontakt.  Mi to pasuje, bo mam dość tych dziewczyn...
- Jak to? Nie kochasz Victorii? – zdziwił się Malik.
- Nie. Nigdy jej nie kochałem.- mówił z poważnym wyrazem twarzy.- Po co mi ona?- prychnął.- Jest miliony takich dziewczyn na świecie, a ja mam się przejmować akurat nią?- zaśmiał się.- Nie…
W tym samym momencie Niall wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Nawet nie zauważył, że ktoś go wyminął…
Nie miał zamiaru nadal słuchać tego co mówił jego lokaty przyjaciel. Chociaż sam nie wiedział, czy nadal nim jest… Nie poznawał go. Nie poznawał nawet samego siebie. Wiedział, że wizyta w Polsce zmieniła każdego członka zespołu.
Długo myślał nad słowami, które powiedział Liam. Doszedł do wniosku, że może miał rację… Nie chciał, żeby Victoria i Lena były nachodzone  przez zdenerwowane fanki, czy natrętnych reporterów. Zdecydował, że nie będzie kłamał, ale też nie będzie niczego potwierdzał. Będzie milczał. Nie chciał doprowadzić do spięć w zespole, bo wiedział, że na pewno zostanie to zauważone, więc wolał nie poruszać więcej tego tematu…
Tak bardzo chciał zadzwonić do Victorii, usłyszeć jej głos w telefonie, porozmawiać... Niestety było to niemożliwe. Nie mógł tego zrobić. Nie chciał się narażać. Do tego każdy członek One Direction musiał zmienić numer telefonu… Chcąc, nie chcąc, byli zmuszeni do urwania kontaktu z dziewczynami.
‘'Nikt nie może dowiedzieć się o tym co wydarzyło się w Polsce! Rozumiecie?'’ Te słowa ciągle krążyły  po głowie Niall’a… Nie mógł się od nich uwolnić. Dlaczego? Bo wiedział, że Victoria umiera. Wiedział o tym i milczał. Bezczynnie dał pomiatać sobą jak marionetką. Tak, oni byli marionetkami w rękach ‘siły wyższej’. I nic z tym nie robili. Nie mogli nic zrobić? Zgadzali się na to niszcząc życie sobie i innym… Zgadzali się na cierpienie.
‘’Czego się nie robi dla miłości?’’ W tym przypadku lepszym pytaniem byłoby ‘’Czego się nie robi dla kariery?’’
‘’Traci miłość… ‘‘








***







I oto był sobie 31 rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Jak zawsze przepraszam za błędy i proszę o szczerze opinie w komentarzach. ;)
20 kom= następny rozdział. :)
Bardzo zależy mi na Waszych opiniach. Naprawdę wystarczy kilka słów, a ja od razu się uśmiecham. <3 Dziękuję.
Dagmara… Od Ciebie zawsze dostaję szczere opinię, ale na gg. <3
Jeszcze raz za wszystko dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział. :)
Pytania do mnie, lub bohaterów? ASK.  

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 30 "Byłam martwa"


Minął dzień. Jeden dzień, który był bardzo ważny. Był niewyobrażalnie ważny, lecz nikt jeszcze o tym nie wiedział…
Lena spędziła go na siedzeniu obok Victorii, która zamknęła się w sobie jeszcze bardziej niż wcześniej. Tym razem było gorzej. Blondynka była przerażona stanem swojej przyjaciółki. Vic wpatrywała się w swoje ciało z uwagą. Oglądała swoje ręce, nogi, przeglądała się w małym lusterku. Jej wzrok był pusty. Patrzyła tak jakby nic nie widziała. Tak jakby nie widziała siebie…
W pewnym momencie podniosła się na łóżku szpitalnym do pozycji siedzącej i spojrzała na Pannę Prógowicz. Przyjrzała się jej i przekrzywiła głowę. Zaśmiała się delikatnie i pogłaskała blondynkę po prawym policzku. Dziewczyna bała się. Pierwszy raz widziała swoją przyjaciółkę w takim stanie. Jej zachowanie ją przerażało. Wyglądało to tak jakby była niespełna rozumu. Nagle zielonooka wzięła głęboki oddech i zaczęła:
-Wiesz… Ja, kiedy byłam martwa uśmiechałam się i byłam ładniejsza… Ciekawe jak Ty wyglądałabyś martwa…
-Victoria, o czym Ty mówisz? Co Ty chcesz zrobić?- Lena odsunęła się od brunetki.
-Ale ja nie chcę tam wracać, wiesz? Ja chcę tu zostać żywa…- kontynuowała nie zważając na pytania Leny.- Już na zawsze, ale nie mogę. Bo oni… Bali się jej. Wiesz? A ja uciekłam! I krzyknęłam ‘Nie!’.- Jej ręce mimowolnie zaczęły się trząść. - Nie chcę cierpieć tak jak oni… Ja nie chcę się już bać. Chcę żyć, tyle ile jeszcze mogę. I być szczęśliwa! Pomożesz mi być szczęśliwą?
- Oczywiście, że pomogę. Uspokój się, proszę…
-Ale ja jestem spokojna. Po prostu… Chcę coś Ci powiedzieć. I chcę żebyś to pamiętała także wtedy kiedy mnie już nie będzie…
-Victoria Ty zawsze będziesz! Będziesz w moich wspomnieniach! Tam nadal będziesz żyć, bo ja zawsze będę pamiętać Cię szczęśliwą, uśmiechniętą, śpiewającą… Taką jaka jesteś!- uśmiechnęła się.- Zawsze…
- Wysłuchaj mnie i już więcej nie kłam. Bo to były kłamstwa. – Spojrzała Lenie w oczy.- Pamiętaj! Choćby nie wiem co, Ty nie bądź tchórzem! Rozumiesz? Musisz być dzielna i silna. Taka jak zawsze. I nie rób tego co oni…- jej oczy zaszkliły się. Blondynka złapała Victorię za dłoń i ścisnęła mocno.- Bo oni tego żałowali! I ja też.
- Ale czego żałowali? O kim Ty mówisz?- spytała przestraszona.
-No o nich! Ja też już będę brała leki! Bo chcę żyć! Nie chcę trafić tam gdzie byłam. I nie chcę powiedzieć tego cholernego ‘Tak!’. Rozumiesz?! – krzyczała wyrywając się zdezorientowanej Lenie, która próbowała uspokoić przyjaciółkę.- Rozumiesz?! Nie chcę! Nie chcę!- powtarzała nieustannie.  
-Victoria! – wrzasnęła blondynka najgłośniej jak tylko potrafiła i złapała twarz przyjaciółki w swoje dłonie. Skierowała jej głowę tak, by brunetka patrzyła prosto w jej oczy pełne łez i strachu. – Oddychaj powoli…- powiedziała już ciszej sama ledwo łapiąc oddech, który w tamtym momencie był ciężki i szybki.- Nie myśl już o tym. I nic nie mów.- Lena usiadła obok zielonookiej i przytuliła ją z całej siły. Vic wtuliła się w przyjaciółkę cicho szlochając. – Ty też musisz być silna. Musisz! Dla mnie. Proszę... Nie możesz się poddać z powodu jakiejś choroby. Musisz czerpać z życia to co najlepsze, najpiękniejsze, a nie załamywać się dlatego, że ‘masz mało czasu’. – Panna Nowińska mocniej wtuliła się w blondynkę.- Kiedyś powiedziałaś mi, że ‘Nigdy nie jest za późno na to by spełniać marzenia’.  Pamiętasz?
-Pamiętam. I co to ma do rzeczy? – westchnęła z wyraźnym zaciekawieniem odrywając się od Leny.
-To, że w każdej chwili Ty możesz zacząć spełniać swoje…- posłała przyjaciółce ciepły, zachęcający uśmiech.
-Ale jak Ty to sobie wyobrażasz? Za niedługo będę wyglądać gorzej niż teraz. Nie będę miała sił na wydobycie z siebie żadnego dźwięku, a co dopiero śpiew…
- Skąd to wiesz? Poddałaś się zanim cokolwiek zaczęłaś?- prychnęła.- Przecież to do Ciebie nie podobne! Zawsze walczyłaś o swoje. Motywowałaś mnie do tańca, a teraz sama odpuszczasz?- powiedziała kpiącym tonem. Wiedziała, że te słowa zdenerwują Victorię. A przynajmniej zmotywują do działania. – Pokażesz innym na co Cię stać?
- Przecież nie mogę stąd wyjść. Muszę brać regularnie leki, leżeć tu…
- A kto kazał Ci tu być? Możesz żyć normalnie…
- Ja już dawno umarłam. Mam wrażenie, że to wszystko jest idiotycznym snem, w którym tkwię wbrew mojej woli… Mam się teraz wybudzać?- zaśmiała się.- Odżywać?
-Tak, właśnie to masz zrobić. – uśmiechnęła się pokrzepiająco. Na twarz Victorii wdarł się delikatny uśmiech, a w oczach pojawiły się prawie niewidoczne iskierki nadziei.
- Niech Ci będzie… Będę starała się żyć tak jak kiedyś, ale pod jednym warunkiem. – Blondynka przewróciła oczami i czekała na dalsze wyjaśnienia dziewczyny.- Ty będziesz spełniać swoje marzenia razem ze mną…- uśmiechnęła się i spojrzała prosto w oczy Leny.
Prógowicz zaśmiała się i ponownie przytuliła przyjaciółkę. Oznaczało to, że przystaje na propozycję brunetki. Do oczu Leny zaczęły napływać łzy. Nie powstrzymywała ich. Dała spokojnie im wypłynąć. Była szczęśliwa.
Optymiści mówią, że szczęście może trwać wiecznie... To prawda. Szczęście jest wszędzie, jest wieczne, niekończące się. W każdej najdrobniejszej rzeczy, w każdym najmniejszym sukcesie ono jest. Tylko trzeba to dostrzec. Niektórzy są ślepi na szczęście… Tak, wiem. Brzmi to głupio i banalnie, ale taka jest prawda. Pesymiści są zamknięci w swoich ideach i przekonani, że zawsze będzie źle, że nigdy nie zaznają szczęścia. Ale prawdą jest to, że każdemu z Nas potrzebne są czasem takie gorsze dni, czy upadki. Żeby się podnieść trzeba upaść. Jeśli się podniesiemy, możemy być pewni, że jesteśmy silniejsi. Dlaczego? Bo podołaliśmy problemom,  które spowodowały nasz smutek…  I wtedy z podniesioną głową i szerokim uśmiechem możemy dalej kroczyć przez ten świat. Świat pełen szczęścia…
Lena dostrzegła to szczęście. Widziała je w sytuacji, która zdarzyła się chwilę wcześniej. Cieszyła się z tego, że Vic wreszcie zaczęła mówić do rzeczy, z sensem. Zdziwiła ją ta nagła zmiana zachowania zielonookiej, ale w tamtym momencie było to dla niej mało ważne. Blondynka przeczuwała, że właśnie wróciła jej prawdziwa przyjaciółka- wieczna optymistka spoglądająca na świat przez różowe okulary. Za tą Victorią tęskniła. Tą Victorię kochała. Chciała by było tak jak dawniej i przyrzekła sobie, że tak będzie.
- Ja bez Ciebie nie przeżyję… - szepnęła Lena.
- Ale ja będę z Tobą zawsze… Nigdy Cię nie opuszczę. – powiedziała brunetka kładąc rękę na klatce piersiowej dziewczyny.- Będę tutaj, w Twoich wspomnieniach.- uśmiechnęła się. – To Twoje słowa. Zapamiętaj je, bo są piękne.
- Dziękuję, że wróciłaś… - zaśmiała się Panna Prógowicz i delikatnie pociągnęła zielonooką za nos.
- A za co to było? – krzyknęła Victoria przez śmiech.
- Za to, że przez tak długi czas byłaś smutna. A ja już więcej nie chcę widzieć Twojej smutnej miny! – położyła palce na kącikach ust brunetki i uniosła je do góry.- Ooo… Taki uśmiech ma być już zawsze na Twojej twarzy! – wyszeptała i sama pokazała swoje białe zęby.
-Wiesz Lena ja nie chce psuć tej chwili, ale chciałabym z Tobą o czymś porozmawiać… - zaczęła Vic.
W tym samym momencie w całej sali rozbrzmiał głośny dźwięk wydawany przez telefon ciemnookiej. Blondynka szepnęła ciche ‘Przepraszam’ i wyszła z pomieszczenia. Na małym ekranie wyświetlił się numer Zayn’a i jego zdjęcie. Na twarz dziewczyny od razu wtargnął szeroki uśmiech. Szybko nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
L: Cześć kochanie!
Z: Posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze?
L: Dobrze, ale co się stało?
Z: Proszę zwróć uwagę na każde słowo, które zaraz wypowiem…
L: Okej. Mów.
Z: To wszystko nie jest zależne ode mnie! Ja tego nie chcę! Kazali mi. Wiesz, że Cię kocham. I pamiętaj to zawsze! To co zaraz się wydarzy nie było w moich planach… Ale Ty pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał! I bardzo Cię za wszystko przepraszam…- wypowiedział to na jednych tchu po czym rozłączył się nie dając Lenie dojść do słowa.
Dziewczyna wróciła do sali analizując każde słowo Mulata. Był już wieczór, więc co on mógł robić? Lena była niemal pewna, że jej chłopak upił się i zadzwonił dla jakiegoś głupiego żartu, więc usiadła obok swojej przyjaciółki i posłała jej ciepły uśmiech.
- Wracając do rozmowy… Co chciałaś mi powiedzieć?- spytała zaciekawiona.
- Nie wiem co mam myśleć o pewnej sytuacji…
- Jakiej? Wytłumacz mi to od początku, tak, żeby wszystko było jasne. – poprosiła.
- To nawet dla mnie nie jest jasne… - westchnęła brunetka.
Nastała cisza, która trwała dosłownie kilka sekund. Na szczęście tę ciszę przerwała Sylwia niosąca w rękach wielką torbę z rzeczami Victorii. Kobieta weszła do sali i uśmiechnęła się widząc zielonooką w dobrym humorze. Podeszła do Leny i przytuliła ją, to samo zrobiła z Victorią.
- No to co rybko… Zmieniamy się. – zwróciła się do blondynki.
- Po pierwsze: Miałaś tak do mnie nie mówić… - powiedziała poirytowana. – Po drugie: Miałyśmy właśnie o czymś ważnym porozmawiać.
- To dokończycie tę rozmowę jutro, a jak na razie to jedź do domu, prześpij się, odpocznij. Jesteś tu od wczoraj. Teraz moja kolej. – wytłumaczyła.
- Ehh…- westchnęła teatralnie.- No dobrze, ale z samego rana będę tu  z powrotem. – odrzekła i dała buziaka w policzek swojej przyjaciółce. – Jutro mi to powiesz. Trzymaj się i bądź spokojna!- uśmiechnęła się, wzięła do rąk swoją kremową torebkę i wyszła z pomieszczenia.
Powolnym krokiem udała się przed szpital, gdzie zamówiła taksówkę, w której już po kilku minutach siedziała. Spoglądała za szybę. Był wieczór, niebo było bardzo zachmurzone. Szykowała się niezła ulewa. Oczywiście, zanim Lena zdążyła wysiąść z samochodu deszcz lunął jak z cebra. Dziewczyna szybko zapłaciła kierowcy i prędko pobiegła do domu.
Tam wzięła ciepłą, odprężającą kąpiel, zaparzyła sobie gorącej czekolady i usiadła wygodnie przed telewizorem. Po chwili jej telefon zawibrował co oznaczało, że dostała wiadomość…
                                                           ***


- Dobra robota! – powiedział postawny mężczyzna wchodząc do garderoby chłopaków.
- Nie sądzę… - burknął Niall popijając wodę.
- Może dla dobra zespołu i dziewczyn było to jednak najlepsze rozwiązanie… - westchnął Liam.
- Ona nie będzie chciała się do mnie odezwać kiedy to zobaczy. Nie będzie chciała mnie znać!- Stwierdził Zayn, a mężczyzna podszedł do niego i położył rękę na ramieniu Mulata.
- O to już nie musisz się martwić… - rzucił.
- Ale jak to?- zdziwił się Malik.
- Bo już więcej jej nie zobaczysz. Wasz związek jest zakończony. Jak to ujął Liam: ‘Dla dobra zespołu‘ . – wyjaśnił z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nie zgadzam się na to! Ja chcę z nią być i nie zerwę z nią. – stwierdził Zayn zdejmując ze swojego ramienia rękę mężczyzny.
- To jest załatwione. Masz to z głowy. Teraz skupisz się tylko i wyłącznie na karierze. – oznajmił facet i wyszedł z pomieszczenia. Chłopcy obdarzyli się nawzajem niepewnymi spojrzeniami i po chwili każdy był już zajęty sobą.
Zayn wiedział, że podejmując tą decyzję postąpił źle. Czuł, że będzie musiał ponieść poważne konsekwencje… Nie wiedział, że w tym samym momencie jego ukochana wylewała słone łzy…







***





 Mamy już za sobą 30 rozdział…
Jak myślicie: Co Vic chciała powiedzieć Lenie?
Spodobał Wam się ten rozdział? Jaka jest Wasza reakcja? Jakie są Wasze odczucia?
Proszę piszcie to w komentarzach. ;)Przepraszam za błędy.
Mam małe marzenie…  Dacie radę je spełnić?
Chciałabym pod tym rozdziałem zobaczyć chociaż 23 komentarze. <3
Dziękuję za wszystkie pytania, komentarze, wyświetlenia, za to, że w ogóle macie ochotę to czytać i tu wracać. :))
Kocham. <3

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 29 "Mała śmierć"


Weszła pospiesznie do środka. Było tam pusto, nudno, a ona czuła się samotna. Jeszcze niedawno była tam piątka przyjaciół, teraz była sama. Bez roześmianych chłopaków, bez wiecznie ‘wiszącej’ nad telefonem blondynki, a najgorsze było to, że była bez swojej najlepszej przyjaciółki…
Tak, Lena stała na środku domu. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Obiecała, że nie będzie płakać, wiedziała, że będzie to trudne. Walczyła ze łzami ciągle napływającymi do oczu. Walka była bezskuteczna. W pewnym momencie nazbierało ich się tak wiele, że samoczynnie wypłynęły z jej ciemnych oczu płynąc przez zaróżowione policzki, na końcu kapiąc na podłogę. Kiedy pierwsza z łez całkowicie spłynęła- dziewczyna nie miała już sił nadal trzymać tego w sobie. Rozpłakała się jak małe dziecko. Usiadła na podłodze. Mimo tego, że nikt jej nie widział, schowała twarz w dłonie. Z bezradności. Po chwili wszystko było już zamazane. Nie widziała nic. Łzy zasłaniały jej widok na świat. Blondynka przetarła oczy, lecz to nie pomagało. Musiała się spokojnie wypłakać…
Zastanawiała się co teraz zrobi? Wszystko zawikłało się tak bardzo… Wszystko ją przerosło… Ona tak uważała, ale nie wiedziała jeszcze o jednym. Do jej przyjaciółki zbliżała się śmierć. A ona siedziała bezczynnie niepotrzebnie wylewając łzy.
Kiedy po kilku minutach trochę się uspokoiła podniosła wzrok. Ujrzała swoją mamę stojącą przed nią. Kobieta z uwagą przyglądała się swojej córce. Lena zaskoczona od razu wstała. Spojrzała na swoją matkę i nie wytrzymała, znów zaczęła płakać. „Mamo, przytul mnie i o nic nie pytaj… Proszę.” Szepnęła dziewczyna. Sylwia od razu podeszła do zapłakanej dziewczyny i z całych sił wtuliła ją w siebie.
Obie tkwiły w mocnym uścisku dopóki Lena nie uspokoiła się. Po pewnym czasie kobieta puściła córkę i spojrzała na nią z czułością. Blondynka uciekała wzrokiem od matki… Nie wiedziała jak opowiedzieć jej o wszystkim co się stało. Wiedziała, że Sylwia w końcu się domyśli. W tym momencie dom był pusty, a jakiś czas temu było w nim mnóstwo osób… Kobieta otarła mokre od łez policzki swojej córki i zaprowadziła ją do salonu. Tam obie usiadły na kanapie. Pani Prógowicz objęła ramieniem Lenę, która nadal cicho popłakiwała.
- Rybko, powiesz mi co się stało? Gdzie jest Victoria? – Sylwia odezwała się dopiero po chwili.
-Wiesz, że nie lubię kiedy tak do mnie mówisz…- Lena rzuciła, by odwlec temat.
-Wiem, przepraszam córciu, ale powiedz mi o co chodzi…
- Boje się mamo…
-Czego się boisz? –spytała.
-Tego jak to dalej się potoczy. On wyjechał. Zostawił mnie… - westchnęła patrząc na bransoletkę na lewej ręce.
- O czym Ty mówisz?- kobieta powoli traciła cierpliwość.
- Ehh… Dobrze. Wyjaśnię Ci wszystko, ale teraz proszę nie przerywaj mi, tylko wysłuchaj mnie do końca. Spróbuj wszystko zrozumieć… - Sylwia usiadła wygodniej i przyglądała się córce.- No więc zacznę od tego, że kiedy mnie tu przywiozłaś okazało się, że są tu członkowie pewnego zespołu… A konkretnie One Direction. Wszystko było pięknie, ładnie. Byliśmy na imprezie. Tam znalazłam wspólny język z jednym z tych chłopaków. No i jakoś tak wyszło, że jesteśmy parą… Chyba nadal jesteśmy…  Następnego dnia zrobiliśmy ognisko. Wszystko było by okej gdyby nie fakt, że Victoria poszła sama się przejść i została porwana…- Kobieta robiła co raz większe oczy. Wzięła oddech, ponieważ chciała coś powiedzieć.- Miałaś mi nie przerywać, mamo…- blondynka westchnęła i chwilę po tym kontynuowała.- Szukaliśmy jej, pojechaliśmy na policję, były małe komplikacje, ale jakoś daliśmy radę. Victoria odnalazła się po kilku dniach, ale była w okropnym stanie. Fizycznym i psychicznym… Teraz już fizycznie jest lepiej, ale z tym drugim o wiele gorzej… Boję się o nią.
-Wiesz, nie wiem czy mam Cię przytulić, czy porządnie okrzyczeć za to, że nie zadzwoniłaś do mnie kiedy potrzebowaliście pomocy…
-Ale mamo, ja do Ciebie dzwoniłam, tylko Ty nie odebrałaś! – broniła się.
- Dzwoniłaś na stary numer, prawda…- kobieta spytała znając już odpowiedź. Lena zastanowiła się chwilę, po tym strzeliła sobie otwartą ręką w czoło. – Wiedziałam. Dobra, to jest w tym momencie nie ważne. Powiedz mi co dalej z Victorią, gdzie ona jest?
-W szpitalu. – oznajmiła dziewczyna.- Pojedziemy do niej? Błagam… Chcę z nią porozmawiać o czymś ważnym.
-Oczywiście, że pojedziemy, po co pytasz. Tylko, ja Cię proszę idź zmyj makijaż, bo się rozmazałaś. – kobieta uśmiechnęła się i pogładziła córkę po policzku.
Blondynka od razu pobiegła do łazienki, poprawiła swój wygląd, przebrała się szybko i już po chwili była gotowa, by jechać do Victorii.
Podróż nie zajęła im dużo czasu. Przez całą drogę Lena odpowiadała na każde zadawane przez jej mamę pytanie. Kiedy padło jedno z nich dotyczące Zayn’a, blondynka zacięła się. Nie wiedziała co ma zrobić. Łzy znów napłynęły do jej oczu. Miała przed nimi chwilę, w której widziała go po raz ostatni. Zrozumiała, że nie poradzi sobie bez niego. Spuściła wzrok i milczała. Sylwia nie uzyskała odpowiedzi na ostatnie nurtujące ją pytanie…
Kiedy obie były już pod salą Victorii zaczepiła je jedna z pielęgniarek. Wytłumaczyła, że doktor prosił o pilny kontakt. Ona nie mogła nic powiedzieć, więc już po chwili Sylwia i Lena siedziały razem w gabinecie lekarza prowadzącego chorobę Victorii.
- Dzień dobry. – przywitał się z nimi.- Nie będę owijał w bawełnę, bo spieszę się do innych pacjentów. Wiem, że to nie będzie dla Was proste, ale muszę Wam to powiedzieć. Victoria jest śmiertelnie chora. Ma nieoperacyjnego guza mózgu. Został jej najwyżej rok życia.- wyjaśnił i już po chwili zobaczył, że blondynka ma zaszklone oczy, a jej matka wychodzi z pomieszczenia.
-Ja przepraszam za mamę, po prostu Victoria jest dla Nas bardzo Ważna. – tłumaczyła. –Czy naprawdę nie da się nic zrobić?- spytała ze łzami w oczach.
- Nie. Bardzo mi przykro, robimy co w naszej mocy, żeby żyła jak najdłużej…
-Dobrze, dziękuję za szczerość. – wymusiła uśmiech i wyszła. Od razu skierowała się do sali, w której znajdowała się brunetka, która aktualnie głęboko spała…


                                                      * Victoria *


Dlaczego stoję sama w wielkim, pustym, białym pokoju? Nie ma tu okien, nie ma drzwi. Jestem ubrana w śnieżnobiałą, potarganą sukienkę. Nagle przede mną pojawia się wielkie lustro. Przyglądam się sobie, jestem blada. Poruszam ręką, ale moje odbicie nie postępuje tak samo jak ja. Ta dziewczyna wyciąga do mnie rękę. Ma zakrwawioną sukienkę i włosy w nieładzie. Uśmiecha się do mnie. Jest szczęśliwa. Niepewnie spoglądam w jej oczy. Widzę w nich otchłań. Ludzi, którzy się poddali, powiedzieli jej ‘tak’. Widzę chłopaka z żyletką w ręce, kobietę z wielkim sznurem, młodą dziewczynę, która na zmianę pije piwo i połyka tabletki. Oni wciąż umierają. Na nowo. Boję się, chce się wycofać, ale jest już za późno. Moje ‘odbicie’ łapie mnie za rękę i przeciąga na drugą stronę. Nie mogę nic zrobić. Ta dziewczyna zdejmuje maskę. Zdziera z siebie przebranie. Tak, to śmierć. Śmieje się ze mnie tak samo jak z nich. Tak samo jak z tych, którzy się poddali. Odwracam się. Nie mam wyjścia, lustro zniknęło, razem z pięknym życiem. Patrzę w stronę chłopaka z żyletką. Widzę, że cierpi, żałuje… To samo widzę w oczach wszystkich tu obecnych. Nie chcę na to patrzeć. 

Czarna postać podchodzi do mnie. Chwyta mnie mocno za rękę. Zamyka moje oczy… Prowadzi mnie gdzieś. Szepcze mi do ucha ‘Powiedz tak!’ Ja otwieram oczy. Widzę jej wielkie, czarne skrzydła. Rozłożone i gotowe do odlotu. ‘Wystarczy, że powiesz jedno słowo, a będzie po wszystkim…’ słyszę. ‘Nie!’ krzyczę, nie chcę cierpieć tak jak oni. Wyrywam się z uścisku śmierci i biegnę przed siebie. ‘Nie!’ ponownie się odzywam. Widzę lustro! Tak, widzę je! Biegnę w jego stronę, lecz ono ponownie znika. Przede mną pojawia się pewien napis. Nie mogę go przeczytać, jest zamazany. Wszystko robi się coraz jaśniejsze. Nie wiem co się ze mną dzieje…


                                                             ***


Lekarze  robili co tylko mogli. Reanimowali nieprzytomną dziewczynę. Victoria nie oddychała. Serce przestało pracować, a na elektrokardiogramie pojawiła się pozioma, ciągła linia.
Lena głośno płakała. Sylwia trzymała ją przy sobie, przytulała. Blondynka wyrywała się z uścisku matki. Chciała teraz być przy przyjaciółce. Zaczęła krzyczeć. Przeraźliwie krzyczeć. ‘Victoria, nie umieraj! Nie rób mi tego, słyszysz?!’ wrzeszczała przez płacz. W końcu kobieta nie miała już sił. Puściła córkę, a ta pędem podbiegła do łóżka Victorii. Lekarze nadal próbowali coś wskórać. Dziewczyna co chwilę była traktowana elektrowstrząsami. Lena złapała ją za dłoń i mimo tego, że doktor kazał jej odejść, siedziała przy nieprzytomnej Vic.
Po chwili, kiedy lekarze byli pewni, że nic nie da się już zrobić, brunetka otworzyła szeroko oczy i złapała głęboki, szybki oddech. Mocno ścisnęła dłoń Leny. Blondynka nie płakała już ze smutku, tylko ze szczęścia.
 Victoria rozejrzała się wokół i już chwile po tym stało  nad nią kilku lekarzy. Panna Prógowicz wycofała się. Stanęła obok swojej mamy i mocno ją przytuliła. ‘ Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam…’ szepnęła i spojrzała w stronę rozkojarzonej Victorii.







***






No to 29 rozdział mamy już za sobą. Co o nim sądzicie? Proszę Was o szczere opinie. ;)
Przepraszam za błędy w tekście i za to, że tak długo nie odpowiadam na nominacje, na pewno kiedy znajdę chwilę to na nie odpowiem. :)
Zachęcam do odwiedzenia bloga Dagmary.[ blog ]
Właśnie pełna energii wróciła do pisania. ;*


Kocham. <3  

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 28 "Obietnica"


Lena i Harry rozmawiali przez długi czas. Loczek opowiedział blondynce co zaszło między nim, a Victorią. Lena z każdym wypowiedzianym przez chłopaka słowem co raz bardziej nie potrafiła uwierzyć w to, że Vic była w stanie zrobić coś takiego. Oboje zastanawiali się co mogło być powodem zerwania. Analizowali wszystko to co zdarzyło się od przyjazdu chłopaków.  Nie znaleźli żadnego racjonalnego wytłumaczenia, czy powodu. Nie znaleźli, lub po prostu nie chcieli znaleźć…
-Harry, proszę obiecaj mi jedno…- zaczęła, po czym chłopak spojrzał na nią wyczekując dalszej części wypowiedzi.- Niezależnie od tego, czy moja rozmowa z Victorią coś wskóra, Ty bądź szczęśliwy. Nie przejmuj się tym… Ona nie jest jedyną dziewczyną na świecie. Na pewno znajdziesz jeszcze nie…
-To prawda. Victoria nie jest jedyną dziewczyną na świecie…- wtrącił zielonooki- Lecz jest tą jedyną dla mnie. Nie mogę pogodzić się z tym, że dziewczyna, którą kocham ze mną zerwała…
-Posłuchaj, Harry, ja nie wiem co skłoniło ją do zakończenia tego związku, ale to musiało być bardzo ważne skoro podjęła taką decyzję, a nie inną… Jestem pewna, że to nie był dla niej prosty wybór. Ona nigdy nie postępuje zbyt pochopnie. Zawsze stara się przemyśleć to co robi. – wytłumaczyła.
Chłopak milczał. Patrzył za okno i przyglądał się Liam’owi krzyczącemu coś do Niall’a, który zawzięcie siedzi w samochodzie. Lena podeszła do loczka i wzrokiem zaczęła szukać miejsca, któremu ten bacznie się przyglądał. Dziewczyna ukradkiem spojrzała na piosenkarza i zaczęła:
-Ale, Ty jeszcze kiedyś przyjedziesz, prawda? Porozmawiasz z Victorią?
-To nie jest takie proste… Ja ją naprawdę kocham, ale to ona ze mną zerwała. Nie ufa mi, nie potrafi już prowadzić normalnej rozmowy… Zmieniła się i to bardzo. A ja? Nie chcę być nachalny, więc wolę odpuścić…
Po tych słowach do pokoju weszła Ana. Była ubrana w jasno różową, luźną sukienkę i białe baletki. Jej piękne, długie włosy tym razem były upięte w dbałego koka na czubku głowy. Dziewczyna ciągnęła za sobą wielką walizkę. Stanęła w drzwiach, po chwili spojrzała na Lenę i Harry’ego. On ciągle patrzył za okno…
-Dziękuję za ten pobyt.- zwróciła się do panny Prógowicz- Cieszę się, że mogłam Was poznać.- posłała wyraźnie sztuczny uśmiech i kontynuowała- Podziękuj także swojej kochanej kuzynce, za to, że mogłam tu nocować. Życz jej szybkiego powrotu do zdrowia. – powiedziała tonem, z którego na kilometr można było wyczuć złość.
-Co się stało? Dlaczego już jedziesz? -spytała Lena- Miałam nadzieję, że jeszcze zostaniesz kilka dni…
-Jakby to delikatnie ująć… Stało się i to dużo… Ale w sumie dobrze, że to wyszło na jaw teraz, a nie później.- dodała- A swoją drogą to niezłą masz tę przyjaciółkę… Szybko się pocieszyła po Harry’m.- blondynka spojrzała na chłopaka, który po ostatnim wypowiedzianym przez nią zdaniu wyraźnie się pobudził i wyszła z pomieszczenia zostawiając ich samych.
Lena błądziła wzrokiem pomiędzy twarzą loczka, a jego dłońmi zaciśniętymi w pięść.
-Teraz już wszystko jasne. Znalazła sobie innego, dlatego nie chciała mi tego wytłumaczyć…- Styles zaczął nerwowo chodzić po pokoju- A ja głupi szukałem „Czym mogłem ją zranić?”.
-Harry, uspokój się! Proszę!- blondynka złapała go za ramię.- Proszę…- powtórzyła w nadziei, że to poskutkuje.- Porozmawiam z Victorią. Wtedy może coś się wyjaśni. A teraz nie rób nic głupiego… Ana mogła się mylić, albo kłamać…
-A jaki miałaby cel w tym, żeby nas oszukać?!- Lena milczała.- No właśnie! To wszystko jest bez sensu.- Chłopak przeczesał ręką swoją bujną czuprynę.
Chwilę później wszędzie rozbrzmiał dźwięk odjeżdżającego z piskiem opon samochodu. Lena zerwała się z miejsca i od razu podbiegła bliżej okna, by zobaczyć co się dzieje. Ujrzała tylko Niall’a, stojącego samotnie na wjeździe…


                                                                              ***


Po chwili do blondyna podszedł zdezorientowany Liam. Horan popatrzył na przyjaciela oczami pełnymi łez. Wiedział, że popełnił błąd, ale kto ich nie popełnia? Nikt nie jest idealny, więc wszyscy mamy prawo do błędów. Nikt nie dał nam instrukcji, w której opisane jest krok, po kroku, to jak mamy żyć i postępować. Nie możemy załamywać się  dlatego, że coś poszło nie po naszej myśli. Niall rozumiał to, ale czuł, że odszedł od niego ktoś bardzo ważny. Czuł, że stracił cząstkę siebie. A kiedy pomyślał o tym, że za pewien czas straci także Victorię, miał dość. Miał wrażenie, że wszystko zaczęło się sypać, że już nic nie ma sensu…
-Liam, powiedz mi, czy tylko ja jestem tak „genialny”, żeby wszystko spieprzyć? – spytał przyjaciela.
-Jeszcze raz, na spokojnie…- Payne podszedł do Niall’a i położył ręce na jego ramionach. Popatrzył mu prosto w oczy i mówił dalej.- Wytłumacz mi co zrobiłeś?
-Właśnie straciłem Anę… Jestem kretynem… Nic nie potrafię zrobić dobrze!- krzyknął z wyrzutem do samego siebie- Ona odeszła, bo ja wszystko zepsułem, to nie miało być tak, ja nie miałem się w niej zakochać… Miała liczyć się tylko Ana, miałem już dawno z nią być, rozumiesz?!
-Niall! Otrząśnij się! Nie miałeś się zakochać w kim?- Nie uzyskał odpowiedzi.- Przemyśl wszystko na spokojnie… Na pewno jeszcze nic nie jest stracone!
-Już za późno…
-Nie prawda! Zawsze można coś jeszcze zdziałać… Jak mogę Ci pomóc?- spytał z troską Liam.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie, nic więcej nie chcę…- zaczął blondyn.
-Słucham.
-Czy Ana przez cały czas była z Wami kiedy wyszliście z sali? – spytał i czekał na wyjaśnienie.
-Emm…- chłopak chwilę się zastanowił.- W zasadzie to nie cały czas. Wysłałem do Ciebie sms-a, na którego Ty oczywiście nic nie odpisałeś, więc Ana po Ciebie poszła. Ale dosyć szybko wróciła. Powiedziała, że „Byliście tak zatraceni w rozmowie, że nie zauważyliście jak weszła i wyszła”.
-To już wszystko rozumiem…- Niall zamyślił się.- Dzięki za pomoc.- rzucił.
Szybko wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał numer do Any. Miał nadzieję, że dziewczyna  odbierze i na spokojnie go wysłucha. Rozumiał to, że nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nim, lecz nadal wierzył w to, że w końcu usłyszy jej cienki, delikatny głos w słuchawce telefonu. Mylił się. Po piętnastu próbach kontaktu z nią i ośmiu wiadomościach na poczcie głosowej, chłopak postanowił przestać. Stwierdził, że to nie ma sensu. Jeśli będzie chciała- odezwie się.
Niall z wielką chęcią cofnąłby się w czasie o kilkadziesiąt minut i zmienił przebieg zaistniałych sytuacji. Pragnął, aby ten pocałunek był tylko snem. Snem, który nigdy się nie ziścił. Marzeniem, które nigdy się nie spełniło. Horan żałował swojego czynu. Ale „co się stało, to się nie odstanie” -on był tego świadomy. Wiedział, że teraz musi stawić czoła temu co przyniesie mu los… Los, który sam sobie zgotował.
„Proszę nie mów nikomu o tej rozmowie…”  rzekł po cichu blondyn do Liam’a, kiedy stali już przy samochodzie. Chłopak uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, co oznaczało, że nic nie powie.
Nadszedł ten moment. Chwila, której Lena obawiała się najbardziej.  Zamieniła kilka słów ze wszystkimi i podeszła do Zayn’a. Oboje nie mieli za wesołych min. Wiedzieli, że ich związek może nie przetrwać tak wielkiej rozłąki. Blondynka wierzyła, że jakoś to przetrzymają i za niedługo znów się spotkają. Jak mówi wiele ludzi- „Wiara czyni cuda”, może tym razem się to sprawdzi? Może…
-Wiesz, że nie potrafię się, żegnać.- Zaczął Zayn.
-Ja też nie…- dodała lekko się uśmiechając.
-Pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to dzwoń do mnie, niezależnie od dnia, godziny, czy minuty.- oznajmił łapiąc jej dłoń.
-A Ty pamiętaj, że bardzo Cię kocham i zawsze będę Cię kochać, niezależnie od tego czy będziemy blisko siebie, czy daleko.- Malik delikatnie musnął jej usta. Ona pogłębiła pocałunek… Z każdą chwilą coraz bardziej się w nim zatracali. Nic więcej się nie liczyło… Tylko ta wspólna chwila, tylko oni.
Po pewnym czasie usłyszeli gwizd Louis’a. Lena oderwała się od Zayn’a i spojrzała prosto w jego czekoladowe tęczówki.  Mulat uśmiechnął się do niej.
-Chyba już na mnie czas…- szepnął.
-Wiem, ale nie potrafię się z Tobą rozstać. Nie chcę Cię stracić. Kocham Cię…- powiedziała łamiącym się głosem.
-Też Cię kocham skarbie… Obiecaj mi, że nie będziesz płakać.- dziewczyna posmutniała.- Obiecaj…
-Obiecuję.- chłopak złapał ją za podbródek i uniósł jej głowę. Znów popatrzyła na niego zaszklonymi oczyma i uśmiechnęła się.
Mulat pocałował ją delikatnie po raz ostatni i udał się w stronę samochodu. Wsiadł do auta, po czym zajął miejsce obok Niall’a. Po chwili kierowca uruchomił pojazd. Niecałą minutę później nie było już po nich śladu.
Lena stała sama na podjeździe. Obiecała, że nie będzie płakać. Postanowiła dotrzymać obietnicy.
Od tamtego momentu jej „przygoda” z zespołem One Direction była już tylko wspomnieniem…






***



Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę dobry.
Najmocniej przepraszam za błędy.
Dziękuję za wszystkie komentarze, pytania na ask’u. Jesteście wspaniałe! <3
Jak zwykle proszę o wasze opinie. Bardzo wiele dla mnie znaczą. :)
***
Jeśli chcecie być informowane o każdym nowym rozdziale, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI :))
Macie pytania? : Mój ask. 
Zachęcam również do polubienia strony na fb.[ strony mojego bloga ] ( klik ) 
Nie proszę żebyście klikały "Lubię to" przy każdym poście, ale miło by mi było gdybyście polubiły te stronę.
Będę tam zamieszczała informacje o nowych rozdziałach, nowych bohaterach itd. Na pewno wymyślę jeszcze coś ciekawego. ;) 
No to  już Was nie zanudzam więcej. Kocham Was! <3 ;)