niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 53 "Areszt"

Poranek następnego dnia niestety nie zapowiadał się dobrze. W pomieszczeniu, w którym znajdowała się wiecznie niewyspana blondynka panował półmrok. Dziewczyna miała nadzieję, że było to spowodowane ciemnymi zasłonami, lecz gdy odciągnęła granatowy, ciężki materiał na dwie przeciwne strony okna, okazało się, że na zewnątrz także atmosfera nie była najprzyjemniejsza. Tego dnia była taka ulewa, że na samą myśl o wyjściu z hotelu przez ciało Leny przechodził nieprzyjemny dreszcz.

Panna Prógowicz postanowiła dłużej nie zwlekać, tylko zrobić to co zaplanowała poprzedniego wieczoru. Nie była to zbyt prosta decyzja, lecz dziewczyna wiedziała, że musi jakoś pomóc swojej przyjaciółce. Pomysł, na który wpadła w nocy, wydawał się być najrozsądniejszy…

Ubrała się w najcieplejsze ciuchy jakie tylko znalazła i pospiesznie opuściła zamieszkiwany apartament. Nawet nie zwróciła uwagi na to, czy zielonooka jeszcze śpi, czy też krząta się po pomieszczeniach. Po prostu wyszła, najciszej jak tylko potrafiła.

Gdy znalazła się obok recepcji, powitała ją przemiła kobieta o krwistoczerwonych włosach.

-Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie znajduje się apartament Michaela Parkera? Należę do jego grupy tanecznej. Mam do niego bardzo pilną sprawę związaną z ustaleniem daty następnego koncertu…- blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym spojrzała wyczekująco na zaskoczoną kobietę, która już po chwili zaczęła wyszukiwać właściwe nazwisko w hotelowym spisie gości.  

-Pan Parker powinien znajdować się w apartamencie numer… Hmm…- skupiła się na ekranie monitora. Gdy jej oczy odszukały znienawidzone przez Lenę nazwisko, na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.- Numer 46, na trzecim piętrze. –oznajmiła z jeszcze szerszym uśmiechem.

Blondynka podziękowała krótkim skinieniem głowy. Szybkim i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę wind. Kiedy znajdowała się w jednej z nich, zaczęła zastanawiać się nad tym od czego tak właściwie powinna zacząć ich rozmowę?

Jej matka zawsze powtarzała, że jeśli mamy coś do załatwienia z kimś, kto jest od nas wyższy ‘rangą’, stanowiskiem, powinniśmy zachowywać dystans, spokój i sto procent kultury osobistej. Lecz jak można zachowywać spokój przy takiej osobie jaką jest Parker? Na sam jego widok w Lenie rosło obrzydzenie i zdenerwowanie, a dłonie zaciskały się w pięści.

W windzie rozległ się cichy dźwięk, oznaczający, że dotarła na właściwe piętro. Po chwili drzwi rozsunęły się na boki, a dziewczyna zrobiła pierwszy krok w przód. Nie było już odwrotu. Z każdym kolejnym krokiem blondynka nabierała coraz większej pewności siebie. Idąc przez długi korytarz, szukała właściwego numeru, który oczywiście wypadł jej z głowy. Jak zwykle. Nigdy nie miała dobrej pamięci do numerów.

Postanowiła wypróbować swoje szczęście. Stanęła przed pierwszymi drzwiami, które znalazła i zapukała w nie z taką siłą, że jej dłoń zrobiła się czerwona. Czyżby trochę za dużo pewności siebie?  

Po chwili przed jej oczami pojawił się nie kto inny jak Parker. Ku zdziwieniu Leny, był ubrany w zwykłe ciuchy. Miał na sobie dresowe, szare spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem. Wyglądał na o wiele młodszego, niż wtedy, kiedy miał na sobie garnitur…

Mężczyzna wyraźnie dopiero wstał. Wewnętrzną stroną dłoni przetarł zaspaną twarz i spojrzał na blondynkę. Na jej widok jego oczy powiększyły swoje rozmiary kilkukrotnie. Panna Prógowicz była ostatnią osobą, której Michael mógłby się spodziewać.

-Leno, co było tak ważne, że musiałaś mnie zbudzić?- spytał, nawet nie myśląc o tym, by wpuścić ją do swojego apartamentu.

-Też się cieszę, że pana widzę.- mruknęła wywracając oczami, co było już jej nawykiem.- Chyba nie będziemy rozmawiać tutaj, prawda?

-Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać.- powiedział z zadziwiającym spokojem.

-Ojj… Zdziwiłby się pan.- stwierdziła. Mężczyzna westchnął głośno, po czym niechętnie wpuścił tykającą bombę do środka. Ciemnooka niemal od razu skierowała się do salonu, gdzie usiadła wygodnie na jednej z wielkich kanap i czekała, aż Parker do niej dołączy. Specjalnie czekała na odpowiedni moment, gdy mężczyzna już siadał naprzeciwko niej i dopiero wtedy odezwała się. –Napiłabym się zimnej wody, dziękuję, że pan zaproponował.- mruknęła dosadnie. Jej usta wykrzywiły się w niemiłym dla oka uśmiechu.

-Chyba nie sądzisz, że ci ją przyniosę…- syknął wzburzony.

-Jest pan wyjątkowo gościnny…

-Możesz mi wyjaśnić po co budziłaś mnie o piątej trzydzieści?- jęknął.

-Tacy wielcy biznesmeni jak pan nie powinni już o tej godzinie spać.

-Do czego prowadzi ta rozmowa?

-Dobrze, dobrze…- westchnęła, unosząc zgięte ręce ku górze, w geście poddania się, co zostało przyjęte przez Parkera spojrzeniem pełnym pogardy. 

– Przyszłam po to, by porozmawiać o zachowaniu Nicka. On już stanowczo przesadza.

-Nie rozumiem…- zdziwił się, uważnie skanując każdy ruch ciemnookiej.

-Przedwczoraj, wieczorem Nick przyszedł do Victorii. Znów się do niej dobierał i gdyby nie nasz przyjaciel niewiadomo jak by się to skończyło.- wyjaśniła krótko.

-Nie wiem o czym mówisz, przecież mój syn jest w Polsce.

-Okej, czyli w ten sposób się z panem nie dogadam…- szepnęła pod nosem, szukając jakiegokolwiek pomysłu, ratującego ich rozmowę.

-Nie widzę sensu w tym, żebyśmy dalej tracili czas, więc może wyj…

-Nie taka była umowa. –syknęła szybko, tym samym przerywając mężczyźnie, który już wstawał ze swojego miejsca, prawdopodobnie po to, by odprowadzić Lenę do wyjścia.- Jego miało tu nie być. Miał się trzymać od niej z daleka. – po tych słowach zrezygnowany z powrotem opadł na kanapę.

-Masz to na piśmie?!- warknął zniecierpliwiony i wyraźnie znudzony Michael. - Żadnej umowy nie było. Nick jest pełnoletni, może robić co mu się podoba, a ja się w to nie wtrącam.

-Świetnie! Czyli kiedy w końcu ją zgwałci też nie będzie miał pan nic do gadania?! –wrzasnęła Lena, wstając z kanapy. Mężczyzna dokładnie obserwował każdy jej ruch. Również wstał, by podkreślić swoją wyższość.

-Leno, wyjdź stąd póki jeszcze jestem spokojny.

-Nie, nie wyjdę stąd! Gdzie jest Nick?! – słowa z jej ust wydobywały się z taką prędkością, że gdyby Parker nie znał jej wcześniej, z pewnością nie zrozumiałby bełkotu, który z siebie wylewała. On milczał. Nie miał najmniejszej ochoty na spory z blondynką.- Mów, gdzie on jest! – rozkazała wrzeszcząc.  

-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ‘ty’… - ponownie pokazał swój tajemniczy spokój, który już niestety dobiegał końca.

-Jesteś dnem. Jesteś kompletnym dnem…- wyrzucała z siebie to co miała na języku. Jej dłonie już dawno były zaciśnięte w pięści. –Jak możesz być taki obojętny?! Wiesz jak ona cierpi?! Nawet nie masz pojęcia przez co ona przeszła…

-Jeżeli w tej chwili stąd nie wyjdziesz, wyrzucę cię z zespołu. -mężczyzna najspokojniej jak tylko potrafił, podszedł do wielkich drzwi i szarmancko otworzył je, w nadziei, że blondynka będzie wiedziała jak ich użyć. –Leno, dobrze ci radzę… Wyjdź stąd!

Dziewczyna już nie miała siły wylewać z siebie żali, więc zrobiła to o co poprosił ją jej pracodawca. Zrezygnowana opuściła jego apartament. Gdyby nie to, że Parker trzymał drzwi, pewnie trzasnęłaby nimi mocno, żeby podkreślić swoje oburzenie. Cała Lena…

Kiedy facet zamknął za nią drzwi, odetchnął z ulgą. Rozejrzał się po pomieszczeniu i już po chwili jego oczom ukazał się rozbawiony tą całą sytuacją Nick. Na twarzy chłopaka widniał tak szeroki uśmiech, że było to wprost niewiarygodne.

-I z czego się tak cieszysz?!- wysyczał Michael, mrużąc oczy.- Mogło się wydać!

-Nie uważasz, że jest zabawna kiedy się denerwuje?- zawył ze śmiechu.

-Nie, nie uważam. Zachowujesz się coraz bardziej nieodpowiedzialnie! Przez twoje zachowanie wszystko mogło się skończyć.

-Spokojnie… Nad wszystkim panuję.- zarzekał się, trzymając prawą dłoń na klatce piersiowej, w miejscu, gdzie znajduje się serce.

-Panujesz?! Panujesz?!- wrzasnął zdenerwowany.- Ty nawet nad sobą nie panujesz. Nie potrafisz trzymać łap przy sobie, a co dopiero panować ‘nad wszystkim’… Spieprzyłeś to.

-Mam wszystko pod kontrolą. Ona jeszcze do mnie wróci, zobaczysz.

-Ostrzegam cię, że jeśli jeszcze raz wywiniesz taki numer, to gorzko tego pożałujesz.

-Dobrze, dobrze… Tatusiu.- zaśmiał się głośno, pocierając bolącą od śmiechu szczękę.

Mężczyzna westchnął ciężko, pod nosem licząc do dziesięciu, w nadziei, że to go uspokoi, następnie udał się w głąb apartamentu. Po kilku krokach zatrzymał się, przeczesał włosy swoimi dużymi dłońmi i odwrócił się w stronę wciąż śmiejącego się Nicka.

-Ah, do jutra masz się stąd wynieść. Nie mam zamiaru dłużej cię tu kryć.-oznajmił, udając się do swojej sypialni.

Uśmiech z twarzy młodego Parkera zniknął w przeciągu sekundy, gdy tylko zauważył, że Michael zniknął za drzwiami. Chłopak z wielką siłą kopnął w ciemne drzwi, próbując wyładować na nich swoją złość.

                                                        ***

Siarczyste krople deszczu opadały prosto na delikatną twarz blondynki, podążającej wolnym krokiem w stronę pobliskiej kafejki. Mijając biegnących przed siebie ludzi, zaczęła zastanawiać się nad tym jak mogłaby pomóc swojej przyjaciółce. Co mogłaby zrobić, by uchronić ją przed Nickiem? Jak powinna ją wesprzeć?

Dziewczyna zamyśliła się do tego stopnia, że przeszła obok kafejki, nawet jej nie zauważając, przez co musiała zawrócić. Nie potrafiła skupić się kompletnie na niczym. Zamawiając kawę, zawiesiła się, nie potrafiła wydusić z siebie słowa, a ekspedientka upominała ją dwa razy, zanim ta oprzytomniała.

Kiedy w końcu spokojnie usiadła przy jednym ze stolików, jej uwagę przykuły najnowsze wiadomości, wyświetlane na plazmowym telewizorze, zawieszonym na jednej ze ścian. Blondynka w skupieniu przyglądała się osobie, pokazanej na ekranie i wprost nie mogła uwierzyć własnym oczom.

-Nastoletnia gwiazda! Idol tak wielu nastolatek! Co musiało się wydarzyć, że policja reagowała tak nagle? Jakie czyny na sumieniu ma Niall Horan? –nawijała bez przerwy prezenterka w szarym –zdaniem Leny- beznadziejnym płaszczu.

Za nią stało wiele oburzonych nastolatek. Jedne z nich wrzeszczały, wykłócały się o to która z nich ma rację w sprawie winy Horan’a. Drugie stały zdziwione, przysłuchując się ich opowiadaniom. Niektóre nawet płakały, krzyczały, że to musiała być pomyłka.

Rozbawiona ich zachowaniem prezenterka podeszła do grupki dziewcząt. Na ich czele stanęła jedna z nich, ta która krzyczała najgłośniej ze wszystkich.

-Widziałaś całe te wydarzenie, prawda? Opowiedz nam jak to się stało…- poprosiła czterdziestolatka.

-Więc tak…- zaczęła dziewczyna o bladej cerze, z wypiekami na policzkach. – Niall stał o tam, przy regale z czekoladami.- wyjaśniła, wskazując palcem na to miejsce.-  Nic nie wskazywało na to, że zaraz się coś stanie, a tu nagle wbiega policja, krzyczy do niego. – nastolatka była wyraźnie wzburzona tą sytuacją, bo wymachiwała rękoma na wszystkie strony świata. –Skuli go w kajdanki i wyprowadzili. On nawet się nie opierał. Kompletnie nic. Żadnych sprzeciwów. –mówiła zdziwiona, oszołomiona.

-Czyli chcesz powiedzieć, że Niall jednak coś przeskrobał i dlatego nie stawiał oporów? – ciągnęła ją za język niska kobieta.

-Nie! On na pewno jest niewinny… Ja wiem, że…

Lena z pewnością przysłuchiwałaby się dalej tej rozmowie, lecz nagle usłyszała dźwięk przychodzącej rozmowy, więc zaprzestała oglądania wiadomości i szybko odebrała telefon. Nie musiała zgadywać kto dzwonił. To było jasne.

-Lena… -w słuchawce rozbrzmiał zapłakany głos jej przyjaciółki.- Niall został…

-Wiem.- westchnęła blondynka, spoglądając w stronę telewizora, na którym właśnie wyświetlono zdjęcie Horan’a, siedzącego w radiowozie.

-Mówiłam, że tak będzie? Mówiłam, że przeze mnie trafi do…  

-Victoria! Przestań. – przerwała jej szybko, zanim zaczęłaby się fala obwiniania samej siebie ze strony Vic. – To, że to wszystko się tak potoczyło wcale nie jest twoją winą. To nie jest przez ciebie. Przecież nie mogłaś przewidzieć jak to się skończy. I proszę cię, nie obwiniaj się o to.

-Ale…

-Nie ma żadnego ‘ale’. Niall postąpił tak, by cię obronić. To była jego decyzja, więc proszę, uspokój się.

-Ale, Lena zrozum to, że on jest sławny! Nie widzisz tego co się dzieje? Cały Internet, telewizja, wszystko… Wszędzie teraz jest poruszany jego temat. Ja nie chcę, żeby z mojego powodu on tracił fanki, reputację. Gdybym wtedy nie poszła z Nickiem do kuchni nic takiego nie miałoby miejsca…

-Masz rację, nic takiego nie miałoby miejsca, ale to, że będziesz się obwiniać wcale nie pomoże Niall’owi!

-Ehh…- westchnęła głośno, a jej oddech rozniósł się echem w słuchawce. –Masz rację, zaczęłam panikować, przepraszam.

-Powinnaś zgłosić na policję to co zrobił Nick…- stwierdziła Lena.

-Nick… Właśnie, Nick! Muszę z nim porozmawiać! – Victoria niemal wykrzyczała to do telefonu, na co Lena lekko odsunęła komórkę od ucha. –Muszę dowiedzieć się gdzie on teraz jest…- szepnęła sama do siebie.- Zadzwonię później.- powiedziała szybko.

-Uważaj na si…- zaczęła blondynka, lecz przerwało jej miarowe pikanie, oznaczające, że rozmowa została przerwana.

Zrezygnowana Lena odłożyła swoją komórkę na jasny blat, po czym powróciła do rozmyślania na temat zaistniałej sytuacji. Kiedy pociągnęła porządny łyk czarnej kawy z kubka, na jej twarzy pojawił się grymas. Kawa była już zimna. Dziewczyna z bezradności westchnęła głośno, po czym złapała się za głowę, która aż pękała z nadmiaru myśli i zdarzeń…

                                                        ***

Zdziwiony nagłym telefonem Louis wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się już pozostała trójka jego przyjaciół oraz wysoki, postawny mężczyzna. Chłopak obdarzył kumpli zdziwionym spojrzeniem, wszyscy mieli zmarnowany wyraz twarzy. Wszyscy, prócz Harry’ego, który stał oparty o ścianę i przyglądał się całej tej sytuacji. Był bez emocji. Tak, jakby był, ale nie żył. Po prostu nie dawał po sobie poznać, że na czymkolwiek mu zależy…

-Nareszcie, Louis! Ile można na ciebie czekać, siadaj już…- westchnął gardłowo ciemnowłosy. Tomlinson zrobił to o co poprosił mężczyzna. –Skoro jesteśmy już w takim składzie jaki przewidywałem, możemy zacząć… -oznajmił, rzucając na stół zdjęcia Niall’a, podczas aresztowania oraz kiedy był już w radiowozie. – Co to ma znaczyć? – warknął. Zayn niemal od razu wziął do rąk fotografie i przyglądał się im. Wszyscy milczeli. –Nie macie mi nic do powiedzenia? –zdziwił się.- Okej… To zaczniemy jeszcze raz… Liam, może ty nam coś o tym powiesz?

-Ja? Nie.- odrzekł krótko, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

-Na pewno? – spytał, na co chłopak kiwnął głową, przytakując.- To bardzo dziwne, że widziano cię w szpitalu z chłopakiem, którego pobił Niall, nie sądzisz?- wysyczał ze złością. – Wy jesteście sławni! Wszyscy was znają, mówią o was. Powinniście się zachowywać w miarę przyzwoicie, dawać sobą jakiś przykład, a tymczasem wy zachowujecie się jak skończone szczeniaki! – krzyczał, lecz widząc, że oni nawet nie reagują na jego monolog, postanowił uderzyć w następny punkt.- Zayn… Obiło mi się o uszy, że znów spotykasz się z tą blondynką z Polski. Jak ona… Ah, Lena. Lena Prógowicz.

-Tak, spotykam się z nią. To jakiś problem? – spytał opryskliwie.

-Czy to jakiś problem? Ah, nie, spotykaj się z kim chcesz, Zayn. Z kim chcesz.- fuknął sarkastycznie.- Tylko nie z nią!- warknął.- Wiecie ile pracowaliśmy nad tym, żeby one zniknęły z waszego życia? A teraz od tak pojawiają się na polu widzenia, a wy jak skończone szczeniaki zapominacie o wszystkim i lecicie do nich. To jest nieodpowiedzialne. One wróciły wraz z problemami, był spokój jak ich nie było. Te dziewczyny to jeden, wielki problem. Zrozumcie to w końcu!

-Już kiedyś to przerabialiśmy… Sam wiesz jak jest. Nawet jeśli nam zabronisz spotkań z nimi i tak znajdziemy sposób na skontaktowanie się.  – stwierdził Zayn.

Po tych słowach jeden z chłopaków nie wytrzymał. Nie trudno domyślić się, który z nich… Brunet nie miał ochoty wysłuchiwać dalej tej rozmowy. Tym razem nie miał z tym nic wspólnego. Nie zwracając uwagi na to co pomyśli sobie reszta, wyszedł pomieszczenia, by odetchnąć. By zapomnieć. Nie, tego nie potrafił zrobić. Nie potrafił o niej zapomnieć. Ona pojawiała się na każdym kroku. Nie odstępowała go na krok. Dlaczego? Bo wciąż miał ją w sercu. Victoria była z nim zawsze… Na zawsze.

                                                        ***

Roztrzęsiona brunetka stanęła przed właściwymi, wielkimi drzwiami i zapukała w nie kilkukrotnie. Niestety drzwi nawet nie drgnęły, więc ponowiła pukanie, tym razem mocniej. Po chwili drzwi otworzył, tak jak się spodziewała, Parker.

-Jezu, czy wy mi dzisiaj nie dacie spokoju? –warknął mężczyzna. Dosyć miłe powitanie…

-Dzień dobry…- zaczęła zdziwiona i zarazem oburzona zachowaniem Michaela. – Mam do pana bardzo ważne pytanie…

-Też chcesz wiedzieć gdzie jest mój syn? – westchnął gardłowo.

-Skąd pan wie?- jej zdziwienie pogłębiło się.

-Rano była u mnie Lena, też go szukała. –wyjaśnił.- Ale niestety nie wiem gdzie on jest. Przykro mi, ale nie pomogę ci, Victorio.

-Naprawdę muszę pilnie się z nim skontaktować, a wiem, że gdzieś tu powinien być.

-Niestety u mnie go nie ma. Wybacz, ale jestem zajęty, więc muszę cie pożegnać. – urwał i zatrzasnął drzwi przed samym nosem panny Nowińskiej.

Brunetka z bezradności wyciągnęła telefon i wybrała właściwy numer, który znała na pamięć. Już po pierwszym sygnale na korytarzu rozbrzmiał tak dobrze znany dźwięk. Dziewczyna straciła orientację. Odsunęła komórkę od ucha i zaczęła rozglądać się na boki, by zidentyfikować skąd pochodzi ten dźwięk. Była pewna, że Nick musiał być gdzieś blisko. Kiedy dźwięk ustał,  Victoria zadzwoniła do niego ponownie. Już po kilku sekundach zorientowała się, że muzyka dobiega do jej uszu z apartamentu Parkera. Niemal od razu zaczęła dobijać się do drzwi. Bardzo długo nikt ich nie otwierał, prawdopodobnie Parker zastanawiał się co powinien zrobić. Kiedy po kilku minutach w końcu drzwi do apartamentu otworzyły się, a w nich stanął Michael, dziewczyna odetchnęła z ulgą.

-Dziękuję panu za całkowitą szczerość.- syknęła przez zęby, po czym bez namysłu weszła do środka, przepychając się między framugą drzwi, a postawnym mężczyzną, torującym jej drogę. Kiedy weszła do apartamentu, młody Parker już na nią czekał. Stał oparty o ścianę, z telefonem w ręce, który obracał w dłoniach prosto przed samymi oczami. Nawet nie spojrzał na Nowińską. Ciągle wpatrywał się w swoją komórkę, którą obracał z uporem maniaka.

-Spodziewałem się, że przyjdziesz…- szepnął, przenosząc swój przenikliwy wzrok na Victorię. Kiedy poczuła na sobie jego spojrzenie, przez jej ciało przeszedł znienawidzony dreszcz, który wywołał na jej rękach gęsią skórkę. Z trudem przełknęła ślinę. Nagle poczuła na swoim ramieniu zimną dłoń, która lekko je ścisnęła. Dziewczyna wzdrygnęła się. Poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła, kiedy przy jej uchu znalazła się twarz Michaela.

-To ja zostawię was samych…- szepnął swoim twardym, męskim głosem, co wywołało u Victorii następny napad dreszczy. Już po chwili Nick i Victoria zostali sami. Chłopak oderwał się od ściany i podszedł do dziewczyny, stanęli ze sobą twarzą w twarz.

-Więc, co cię do mnie sprowadza? – spytał z uśmiechem.

-Chciałabym, żebyś wycofał zeznania obciążające Niall’a…- powiedziała niepewnie.

-Co? – nachylił się nad nią, by lepiej ją usłyszeć mimo tego, że słyszał dokładnie każde wypowiedziane słowo.

-Mógłbyś wycofać zeznania?- powiedziała o wiele głośniej. Za głośno.

-Może mógłbym, ale co będę z tego miał?

-Przecież ja nie złożyłam zeznań, prawda?- szepnęła cichutko, nawet nie patrząc w jego stronę.

-I tego nie zrobisz… - stwierdził z charakterystyczną dla niego pewnością siebie. –Nie bądź nieśmiała… Spójrz na mnie. Ja nie gryzę…

-No, nie byłabym tego taka pewna…- mruknęła, niepewnie spoglądając w jego stronę.

-Co? Coś mówiłaś? –warknął, łapiąc ją mocno za ramię.

-Nie, nie mówiłam nic.-jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu, po chwili chłopak lekko poluzował uścisk.

-Mam taką nadzieję… - fuknął, puszczając jej rękę.- Wiesz… Nawiązując do twojego kolegi… Ładna byłaby z was para… Oboje ślinicie się na swój widok…- zakpił, na co Victoria spuściła głowę. -Mam dla ciebie pewna propozycję. A właściwie układ. Nie do odrzucenia.

-Więc słucham.

- Wróć do mnie… W zamian za to wycofam zeznania, a twój ‘przyjaciel’ będzie wolny…- szepnął, delikatnie łapiąc ją za malutką dłoń.


Te słowa odbiły się dźwięcznym echem w jej głowie…  




***



Przepraszam za błędy. 
Mam nadzieję, że rozdział spodobał Wam się chociaż troszkę. 
Jak myślicie, jaką decyzję podejmie Victoria? Jaką powinna podjąć? 
Czekam na komentarze. Dacie radę 38? <3

*Informacja dotycząca następnego rozdziału*
Rozdział 54 pojawi się około 2/3 kwietnia. Niestety szybciej nie będę mogła go napisać, ani dodać, ponieważ idę na pewien zabieg, po którym muszę odpoczywać. I ograniczyć czas spędzany przed telewizorem i komputerem... Też nie jestem z tego zadowolona, ale niestety będzie to konieczne. Mam nadzieję, że zrozumiecie. :)
Jeśli uda mi się wykombinować coś wcześniej to z pewnością dam znać na ask'u. 

Do następnego! <3 

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 52 "Przeszłość powraca"

Zielonooka zaniemówiła. Stanęła jak słup soli i nawet nie mogła się ruszyć. Gdy zobaczyła Nick’a jej świat wywrócił się do góry  nogami, a każda chwila spędzona wspólnie z młodym Parkerem ponownie pojawiła się przed jej oczami.

Z nim było pięknie. Z nim było wspaniale. Z nim było jej dobrze.

Dlatego, że mogła zapomnieć o nieudanym związku z pewnym utalentowanym, sławnym chłopakiem, który był równie zagubiony w swoim życiu, co ona. Może właśnie dlatego zostali parą? Bo rozumieli swoje emocje bez słów? Nawet sama Victoria nie znała odpowiedzi na te pytania.

-Tęskniłaś?

Dziewczyna ponownie usłyszała te słowa. Nie mogła wyprzeć się wrażenia, że to był tylko sen. Wydawało się jej, że Nick wcale nie stał kilka metrów przed nią, uśmiechnięty od ucha do ucha, pewny siebie. Jak zwykle… Dziewczyna miała nadzieję, że to tylko koszmarny sen, który można dołączyć do całej kolekcji. Niestety, była to rzeczywistość. Dotarła do dziewczyny w dopiero momencie, kiedy poczuła na swoim ramieniu dłoń Niall’a, który z troską podszedł do niej.

Blondyn od razu się zaniepokoił. Wystarczyło, że zobaczył w jaki stan wpadła Victoria, na widok bruneta stojącego w salonie. Horan przybliżył się do brunetki, najwidoczniej zbyt blisko, ponieważ kiedy dziewczyna poczuła przy swoich plecach ciepło bijące z jego ciała, wzdrygnęła się i odsunęła o jeden, niewielki krok.

-Victoria, wszystko w porządku? – spytał Niall, wypowiadając te słowa najdelikatniej jak potrafił.

Chłopak nie uzyskał odpowiedzi słownej od panny Nowińskiej. Wyrwana z zamyśleń dziewczyna tylko niepewnie pokiwała głową, po czym zrobiła trzy kroki do przodu, tym samym zmniejszając dystans między nią, a młodym Parkerem.

-Czego chcesz?- to pytanie wyszło z jej ust mimowolnie. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że coś powiedziała, tylko lekko zmrużyła oczy, oczekując odpowiedzi od natrętnego chłopaka.

-Jak to czego chcę? Wybacz, ale nie rozumiem sensu tego pytania…- wzruszył ramionami i nadal tak samo, chytrze się uśmiechał.

-Dobrze go rozumiesz, nie jesteś głupi. –warknęła Victoria. Kiedy zapadła chwila ciszy, dziewczyna zorientowała się, że Nikodem nie będzie zbyt rozmowny, gdy za jej plecami siedzi dwóch, silnych chłopaków, który z pewnością mogliby być jej obstawą. Brunetka westchnęła cicho i teatralnie przewróciła oczami. –Chodź stąd, porozmawiamy na osobności…- powiedziała zrezygnowana, po czym ruszyła w stronę kuchni.

-Jesteś pewna? Victoria, może pójdę tam z Tobą?- usłyszała za swoimi plecami głos blondyna.

Zignorowała go i przyspieszyła kroku, dzięki czemu szybko znalazła się w pomieszczeniu, do którego zmierzała. Wzrokiem odszukała miejsce, które wydawało się dla niej bezpieczne. Oparła się o niewysoki blat kuchenny, skrzyżowała ręce na wysokości swoich piersi, po czym obrzuciła spojrzeniem pełnym pogardy, wchodzącego do pomieszczenia bruneta.

-Więc, czego chcesz?- burknęła, udając pewną siebie. Zdecydowanie, nadal nie potrafiła dobrze udawać. Chłopak parsknął przytłumionym śmiechem, z rozbawianiem przyglądając się twarzy Victorii, na której pojawiał się coraz wyraźniejszy wyraz frustracji. –No mów! –warknęła.

-Jesteś zabawna kiedy się denerwujesz…- westchnął, teatralnie ocierając łzy.

-Odpowiedz w końcu!- ponaglała go. Była coraz bardziej zdenerwowana i zniecierpliwiona. Bardzo chciała jak najszybciej zakończyć jego wizytę.

-Przyszedłem porozmawiać o nas.- oznajmił, poważniejąc z sekundy na sekundę.

-O nas? Jakich „nas”? –zdziwiła się brunetka.- Nie ma już żadnych nas, zrozumiałeś? Nie ma do czego wracać. To wszystko już skończone, przez ciebie. A teraz możesz stąd wyjść, bo nie mam ochoty na dalsze dyskusje z tobą.- fuknęła zielonooka.

-Mała… Daj nam jeszcze…- zaczął chłopak, lecz już po chwili Victoria nie wytrzymała.

-Nie mów do mnie mała, jasne?!- wrzasnęła.

-Kochanie… - dolna szczęka wysokiego bruneta zadrgała lekko.

Dziewczyna zamarła. Tak długo nikt nie wypowiadał tego słowa przy niej. Napływ wspomnień zamącił jej w głowie, którą już po chwili spuściła, po to by nie spojrzeć Nikodemowi w oczy. On wykorzystał tę sytuację. Przez to, że nadal trzymał w dłoniach wielki, piękny bukiet róż, wpadł na pewien pomysł, który już po chwili przyczynił się do rozwoju sytuacji. Nowińska spojrzała na niego, by dowiedzieć się co on wyprawia. Młody Parker położył kwiaty na blacie, za plecami Victorii. Wykonując ten gest, zbliżył się do niej na tyle, że ich twarze dzieliły centymetry. Brunet wcale nie miał zamiaru się odsunąć. Oparł się o blat, kładąc dłoń na nim, w miejscu obok bioder Vic. Dziewczyna poczuła się niekomfortowo. Spróbowała uciec, robiąc krok w bok, lecz chłopak zablokował jej drogę, kładąc drugą dłoń, tak, że nawet nie mogła się ruszyć.

-Nick…- szepnęła niepewnie.

-Coś nie tak, kochana?- spytał, tym denerwującym, pewnym siebie tonem.

-Odsuń się… - poprosiła cicho.

Nie miała już nawet siły by na niego spojrzeć. Gdy zbliżył się do niej, cała energia, którą miała jeszcze kilka minut wcześniej, odeszła. W ciągu jednej sekundy. Wystarczyło, że poczuła jego zapach i jego ciało przy swoim. Przypomniała sobie to kiedy dotykał ją bez jej zgody. To, jak bardzo wtedy cierpiała. Cierpiała wewnętrznie. Na samo wspomnienie o tym, poczuła jak jej żołądek wywraca się na drugą stronę. Nienawidziła tego uczucia. Nienawidziła nachalności, którą on okazywał zawsze…

Po chwili poczuła jak Nick napiera na nią swoim ciałem, tym samym uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Chłopak wciąż uśmiechał się w ten sam, cwaniacki sposób, którego Victoria wręcz brzydziła się. Miała tego wszystkiego dość. Brunet złapał za jej nadgarstki i mocno ścisnął za nie, przytwierdzając je do blatu. Jego usta coraz bardziej zbliżały się do twarzy bezbronnej dziewczyny, a ona nie mogła nawet wydać z siebie najcichszego dźwięku, a co dopiero zawołać, prosząc o pomoc. Jej gardło ze strachu ścisnęło się tak bardzo, że jedynym dźwiękiem jaki zdołała z siebie wydostać, był cichy jęk, spowodowany bólem, który sprawiał jej młody Parker. Brunetka tak bardzo pragnęła chociaż szepnąć lub w jakikolwiek sposób dać znak, że potrzebuje pomocy. Nie mogła. W środku, aż gotowała się ze złości, wrzeszczała, wręcz błagała o pomoc. Walczyła ze samą sobą, by zdobyć się na cokolwiek, co mogłoby jej pomóc. Nachalne usta Nicka, które były już na jej szyi, wcale nie ułatwiały jej skupienia się na wołaniu o pomoc.

Uczucie, którego Victoria wyzbyła się, powróciło. Tym razem w bardziej brutalny sposób. Znów poczuła to jak bardzo brzydzi się swojego ciała, jak bardzo chciałaby przestać czuć to co robił Nick, jak bardzo chciałaby przestać żyć. Modliła się o to, by Parker jak najszybciej sobie odpuścił. W głowie przeklinała samą siebie za to, że zaproponowała, by zostać z nim sam na sam.

Kiedy była już bliska płaczu, poczuła jak Nick gwałtownie się od niej odsuwa, co zdziwiło ją na tyle, że zdołała unieść głowę i spojrzeć w jego kierunku. Widok, który zobaczyła wcale nie pomógł jej w ustatkowaniu swoich emocji. Niall siedział już okrakiem na Nikodemie i okładał jego twarz pięściami. Po krótkiej chwili chłopak już nawet przestał się bronić. Jego twarz była cała we krwi, a ręce, którymi jeszcze chwilę wcześniej się zasłaniał, opadły bezwładnie po bokach jego głowy.

Dziewczyna stała w jednym miejscu, nie mogła się ruszyć. Była wystraszona. Łzy, jedna za drugą, zaczęły spływać po jej policzkach.  Pierwszy raz widziała Niall’a w takim stanie. Chłopak zachowywał się jakby stracił resztki rozumu. Wyraz jego twarzy nie wskazywał na to, by myślał racjonalnie.

-Niall…- odezwała się cicho Victoria, kiedy oprzytomniała. Blondyn nawet nie zwrócił na nią uwagi. –Niall!- podniosła ton głosu, w nadziei, że Horan w końcu odpuści.- Opamiętaj się, zabijesz go!- wrzasnęła dziewczyna. Już po chwili zobaczyła niewielką reakcję blondyna, który nie uderzył następny raz, mimo tego, że uniósł rękę do ciosu. Irlandczyk westchnął cicho i spojrzał na swoje ręce, po czym na zakrwawionego bruneta, leżącego na posadzce.  Ostatnią rzeczą jaką wykonał blondyn, było mocne wstrząśnięcie nieprzytomnym Nikodemem.

Victoria już nie miała siły nawet by na to patrzeć. Jej zmasakrowany- były -chłopak leżał na podłodze, a przyjaciel i równocześnie osoba, na której tak bardzo jej zależało, stał nad nim i patrzył, zastanawiając się nad kolejnym ruchem, który powinien wykonać. Dziewczyna z bezradności zaczęła głośno płakać i z hukiem usiadła na podłodze, z pewnością obijając sobie kości ogonowe. Ból, który czuła w dole pleców, był niczym w porównaniu do tego, który czuła wewnątrz. Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przyciągnęła nogi do brzucha, opierając czoło o kolana. Jej łkanie było coraz głośniejsze, przez co chwile później w kuchni zjawił się Liam, a zaraz za nim do pomieszczenia weszła Ashley.

Chłopak od razu podbiegł do blondyna, który zawzięcie kopał Nick’a. Odsunął Niall’a od nieprzytomnego Nikodema i potrząsnął przyjacielem, co spowodowało, że Horan otrząsnął się. Rozejrzał się po pomieszczeniu, przyjrzał leżącemu na ziemi Parkerowi i spojrzał prosto w brązowe oczy kumpla. Nie docierało do niego to co zrobił. Nie wierzył w to, że tak bardzo pobił tego cwaniaka… Pokręcił głową z niedowierzaniem i spojrzał w stronę Victorii…

Brunetka była roztrzęsiona, ciągle płakała. Nie potrafiła się uspokoić. Ashley usiadła obok niej i cały czas szeptała coś do jej ucha, próbowała jakoś ją uspokoić, lecz nie dawało to żadnych rezultatów. Panna Nowińska złapała się mocno za włosy i zacisnęła dłonie w pięści. Załkała tak głośno, że Ash przeszły ciarki. Ciemnowłosa nie wytrzymała dłużej. Bez wahania pociągnęła Victorię w górę, tym samym stawiając ją na własne nogi. Było ciężko, gdyż dziewczyna stawiała opory. Twierdziła, że nie chce się nigdzie ruszać. Na szczęście panna Clark zignorowała jej sprzeciwy. Złapała ją mocno za ręce i zaprowadziła do sypialni.

-Co z nim robimy?- do uszu Niall’a dotarł przenikliwy głos jego przyjaciela, pochylającego się nad Nick’iem. Chłopak podniósł jego rękę, a gdy ją puścił, ta od razu opadła wzdłuż jego ciała.

-Nie wiem. Przecież nie możemy go tak zostawić…- westchnął Horan, po czym wykonał ruch jakby chciał przetrzeć swoją twarz dłonią, ale w ostatnim momencie przypomniał sobie, że całe jego ręce są we krwi. Gdy spojrzał na nie, na jego twarzy pojawiła się szczypta obrzydzenia. –Jedź z nim do szpitala, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. – odezwał się po chwili.

-Pewnie… Lekarze na pewno nie będą zdziwieni, że będę tam po raz drugi w ciągu dwóch dni…- powiedział, z każdym słowem nabierając coraz bardziej sarkastycznego tonu. –Co mam im powiedzieć, jeśli spytają co mu się stało?

-Nie wiem. Wymyślisz coś…- stwierdził blondyn, po czym kiwnął ręką na bruneta, który zaczął się przebudzać. Chłopak mamrotał coś od rzeczy pod nosem, kręcił głową na boki. Szeptał niezrozumiale słowa, których chłopcy nawet nie znali znaczenia. –Poradzisz sobie z nim sam? Chciałbym iść do Victorii…- szepnął niepewnie Irlandczyk, po czym spojrzał na twarz przyjaciela, na której pojawił się prawie niewidoczny uśmiech.

-Poradzę sobie. Idź, idź do niej. –powiedział, następnie delikatnie się uśmiechnął.

Horan nie odpowiedział już nic więcej. Opuścił kuchnie i przez chwilę błądził po apartamencie. Kiedy znalazł łazienkę, wszedł do niej i stanął przed lustrem. Przyjrzał się swojej twarzy, na której było kilka kropel krwi, a na prawym policzku trzy zadrapania. Chłopak zaśmiał się pod nosem, na myśl o tym, że wyszedł z tego lepiej, niż Victoria ze starcia z Aną.

Pod ciepłą wodą dokładnie zmył krew z rąk i z twarzy. Wytarł skórę ręcznikiem, po czym ponownie spojrzał w lustro. Oczywiście, swoim skromnym zdaniem stwierdził, że wygląda o wiele lepiej, niż chwilę wcześniej…

Po kilku minutach krążenia po apartamencie, w końcu trafił na sypialnie Victorii. Gdy wszedł do środka, zastał ją leżącą na łóżku, z twarzą zwróconą do ściany. Leżała plecami do siedzącej obok Ashley. Ciemnowłosa gładziła zapłakaną nastolatkę po plecach, lecz z jej strony nie było żadnego odzewu. Nie ma się co dziwić. Ashley nigdy nie była świadkiem takiej sytuacji, a co dopiero nigdy wcześniej nie musiała pomagać nikomu, kto przeszedł to co Vic…

Na widok Horan’a panna Clark westchnęła cicho i wzruszyła ramionami, spoglądając na załamaną brunetkę. Niall od razu przypomniał sobie widok Nowińskiej, kiedy leżała w szpitalu. Nie był to miły widok. Tak też było tym razem…

Blondyn był niepewny każdego swojego ruchu. Najdelikatniej jak tylko potrafił usiadł na brzegu łóżka, po czym lekko położył dłoń na nodze zielonookiej, na co ona skuliła się jeszcze bardziej. Irlandczyk wcale nie miał złych zamiarów. Chciał tylko złapać jakikolwiek kontakt z Victorią. Czy miałaby to być rozmowa, kontakt wzrokowy, czy też dotyk. Wybrał to ostatnie, lecz najwidoczniej nie okazało się być najlepszym rozwiązaniem.

Szybkim ruchem głowy kiwnął w stronę drzwi, co było niemą prośbą, kierowaną do Ash o to, by zostawiła ich samych. Czarnowłosa nie była głupia, od razu zrozumiała ten gest. Wstała, uśmiechnęła się pokrzepiająco do blondyna i poklepała go po plecach, po czym opuściła pomieszczenie.

Nastała cisza. Męcząca cisza, przerywana chwilowymi szlochami Victorii. Horan przysunął się bliżej dziewczyny i postanowił nawiązać z nią kontakt poprzez rozmowę. Chciał spróbować, nawet jeśli miałby to być monolog.

-Victoria…- zaczął, uważając, by ton jego głosu nie był zbyt oschły, czy za głośny. –Ja wiem, że to jest dla ciebie trudne. Wiem, że to nie było przyjemne. Rozumiem. Ale proszę, nie ignoruj mnie. Nie musisz się mnie bać…- szeptał z taką czułością, że sam był tym zaskoczony. – Proszę, nie bój się mnie. Ja nigdy nic ci nie zrobię, przecież znasz mnie… -z każdym wypowiedzianym słowem, łzy coraz bardziej cisnęły się do jego niebieskich oczu. Chłopak zacisnął mocno powieki i przetarł po nich zewnętrzną stroną dłoni. Kiedy je otworzył, zauważył, że brunetka również ocierała mokre policzki. –On już cię nie skrzywdzi, obiecuję ci to. – szepnął, niepewnie kładąc swoją dużą dłoń na ręce zielonookiej.

-Nie… -wyłkała panna Nowińska.- Nie obiecuj. –dokończyła po chwili ciszy.

-Nie pozwolę na to, żeby ten…

- Jeśli będzie chciał, zrobi to znowu. Twoje obietnice nie mają sensu, Niall.- wyszeptała, po czym niezgrabnie odwróciła się twarzą do blondyna i uniosła się do pozycji siedzącej. Nawet nie spojrzała na chłopaka siedzącego przed nią.- To nie ma sensu, on zawsze dostaje to czego chce. –powiedziała, z trudem tłumiąc wybuch płaczu.

-Ten dupek więcej cię nie dotknie, ja tego dopilnuję.- szepnął chłopak.

Nie zważając na to co zrobi Victoria, przyciągnął ją do siebie i mocno wtulił w swoje rozgrzane z emocji ciało. Ona już wtedy nie hamowała się w żaden sposób. Kompletnie się rozkleiła. Na samą myśl o tym, że Nick mógłby znów ją dotknąć, przez jej ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz. Targały nią takie emocje, że w pewnym momencie ręce, które zaciskała na koszulce blondyna, zaczęły bić w jego klatkę piersiową i sprawiać mu ból, lecz on nawet nie drgnął. Otulił ją bardziej swoimi ramionami i czule pocałował w głowę. Subtelnie gładził jej włosy, co po pewnym czasie zaczęło ją uspokajać. Kiedy płacz dziewczyny przerodził się w miarowe, ciche łkanie, a jej dłonie poluzowały uścisk, blondyn odetchnął z ulgą. Oparł się o wysoko ułożone poduszki, tym samym układając Victorię na swoim torsie. Panna Nowińska mamrotała coś niezrozumiale pod nosem.

Długo zajęło jej całkowite uspokojenie się.

-Zostań ze mną…- szepnęła, przerywając grobową ciszę, panującą w pokoju.  –Proszę, nie zostawiaj mnie.- wyłkała.

-Nigdy cię nie zostawię.- mruknął, całując czubek jej głowy.-  Śpij już…- powrócił do czułego gładzenia jej długich, brązowych włosów.

Po chwili na jej zapłakanej i zaczerwienionej twarzy pojawił się nikły uśmiech, a dziewczyna została porwana w głęboki, piękny sen. Sen o szczęściu…

                                                        ***

Następnego ranka, dziewczyna obudziła się w swoim łóżku, po uszy zakopana w miękkiej, jasnej pościeli. Na jej ustach niemal od razu wymalował się subtelny uśmiech. Z trudem otworzyła zaspane oczy, a gdy rozglądnęła się dookoła, poczuła palące rozczarowanie. Obok niej nie było chłopaka, w ramionach którego zasnęła poprzedniej nocy. Nie było tam chłopaka, który potrafił ją uspokoić. Który wiedział co zrobić, żeby poczuła się bezpiecznie…

Brunetka westchnęła głośno i usiadła. Podparła swoje ręce na kolanach, a  głowę oparła na dłoniach. Opuściła zaczerwienione powieki na ciemnozielone tęczówki, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Przed oczami miała zakrwawioną twarz Nick’a. Nie mogła pozbyć się tego widoku. To było okropne. Mimowolnie skrzywiła się i potrząsnęła głową. Czuła, że mogła powstrzymać Niall’a przed pobiciem Nikodema, ale po dłuższym namyśle stwierdziła, że należało mu się. Sama sobie zawiniła… Poszła z nim do kuchni… Została z nim sam na sam, co było największym błędem.

Kiedy poczuła łzy, napływające do jej oczu, postanowiła już nie wracać do tego. Nie rozklejać się. Musiała być twarda. Musiała pokazać mu, że się go nie boi. Chciała pokazać wszystkim, że jest silna. Planowała nadal kłamać… Ale przecież ona nie potrafiła kłamać… Była tego w pełni świadoma.

Leniwie zwlekła się z łóżka i bardzo powolnym krokiem skierowała się do salonu, w nadziei, że może tam spotka Horan’a. Po upływie kilku minut poszukiwań, domyśliła się, że już nie ma go w jej apartamencie. Nie ukrywając… Nie była zadowolona z faktu, że chłopak wyszedł bez słowa, a nawet ten fakt ją zasmucił, lecz starała się go zrozumieć. Przecież miał też swoje sprawy na głowie, a nie zajmowanie się nią…

Gdy przekroczyła próg kuchni, zauważyła w niej Lenę, stojącą tyłem do drzwi. Z tego powodu zaczęła powoli wycofywać się z pomieszczenia, lecz niestety została zauważona przez przyjaciółkę, która najwidoczniej już wcale nie była na nią zła za sprzeczkę z poprzedniego dnia.

-Victoria!- zawyła cała w skowronkach. Słysząc ton jej głosu Vic domyśliła się, że spotkanie z Zayn’em musiało być bardzo owocne… -Jak tam? Wyspałaś się? Bo wiesz, jest już po dwunastej, a ty dopiero wstałaś…- nawijała jak zaklęta.

-Tak.- przerwała jej brunetka.- Wyspałam się. Dzięki, że pytasz.- mruknęła, podchodząc do okna.

-Ej…- przyjrzała się jej. –Mów, co jest? –odłożyła kubek z gorącą herbatą na blat. Ten sam, przy którym Nick poprzedniego wieczoru dotykał Vic… Brunetka na samą myśl o tym wzdrygnęła się i spojrzała na przyjaciółkę zbliżającą się do niej. –Coś się stało?

-Nie. Dlaczego miałoby się coś stać?- wymusiła uśmiech. Udało się jej to zdumiewająco naturalnie. –Nic się nie stało. Po prostu wczoraj siedziałam do późna…

-No dobrze… Skoro tak mówisz.- przyznała podejrzliwie Lena, po czym ruszyła w stronę blatu. –A teraz powiedz, od kogo dostałaś ten przepiękny bukiet, hmm? Ktoś musiał się naprawdę wykosztować, jest cudowny. Wstawiłam go do wazonu, bo szkoda, żeby takie śliczne róże szybko zwiędły, nie? – uśmiechnęła się szeroko, wąchając biało czerwone kwiaty.

-Wyrzuć je.- powiedziała Vic, tak bardzo przybijającym tonem, że uśmiech z twarzy Leny zszedł w przeciągu sekundy.

-Daj spokój, przecież są piękne! –wskazała na nie zmieszana blondynka.

-Nie, nie są. Wyrzuć je! –rozkazała, znów wyglądając przez okno. Nie chciała patrzeć swojej przyjaciółce w twarz. Nie potrafiła.

-Ale… Dlaczego? – ciemnooka ponownie zbliżyła się do brunetki. –Victoria, odpowiedz mi!

-Bo są od Nick’a. – odpowiedziała dziewczyna łamiącym się głosem.

-Jak to od Nick’a?! Żartujesz sobie ze mnie?

-A wyglądam jakbym żartowała?- spytała sarkastycznie, po czym odwróciła się twarzą do zdenerwowanej kuzynki.

-Wytłumacz mi o co w tym wszystkim chodzi.

-Nick wczoraj tu przyszedł… - Victoria zaczęła mówić. Chciała powiedzieć o tym Lenie, lecz jej głos załamał się już na pierwszych słowach tego zdania. Blondynka domyśliła się co dla Nowińskiej było takie trudne. Bez wahania przytuliła ją do siebie i zamknęła w ciasnym uścisku.

-Musisz zgłosić to na policję.- stwierdziła Lena, nie puszczając przyjaciółki.

-N… Nie mo… mogę…- wyjąkała niepewnie.

-Musisz!

-Nie! Nie chcę, żeby zamknęli Niall’a!- wrzasnęła Victoria, odrywając się od coraz bardziej zdziwionej blondynki.

-O czym ty mówisz?!

-Bo… Wczoraj Niall przyszedł do mnie, później przyszedł też Liam z Ashley… -mówiła tak szybko, że Lena z trudem zrozumiała sens wypowiadanych słów.- I… I później kiedy przyszedł Nick, poszliśmy porozmawiać na osobności i wtedy… Wtedy on… on znowu… A… A Niall… Pobił go…- wyrzuciła z siebie, a na twarzy blondynki pojawiało się coraz większe zdumienie. –On go pobił…- szepnęła, patrząc na swoją przyjaciółkę pustym wzrokiem.  

-W jakim był stanie?

-Miał całą zakrwawioną twarz. Kiedy… Kiedy wychodziłam był nieprzytomny.  –westchnęła Vic, chowając twarz w dłonie. –Ja nie chcę, żeby on poszedł do więzienia przeze mnie…- szepnęła w swoje ręce, niezgrabnie siadając na podłodze.

Lena bez dłuższego namysłu, usiadła obok niej i mocno przytuliła ją do siebie. Nie pozostało jej nic innego jak dać wsparcie przyjaciółce…

                                                        ***

-Dziękuję, że przyszedłeś.- blondynka uśmiechnęła się na widok Horan’a, zmierzającego ku niej.

-Nie ma za co… Z Victorią wszystko w porządku?- zapytał bez ogródek. –Przepraszam, ale dzisiaj rano musiałem wracać.- przyznał.

- Długo musiałam ją uspokajać… Boi się, że zamkną cię za pobicie tego idioty, jeśli pójdzie na policję i zgłosi to co zrobił… -westchnęła ciężko.

-No właśnie i tu jest pewien problem…- zaczął niepewnie, oczekując reakcji Leny.

-To znaczy?

-Powiedział, że nie wniesie skargi na mnie, jeśli Victoria nikomu nie powie o tym, że ją…

-Dobra, nie kończ!- przerwała mu.- Masz zamiar coś z tym zrobić?

-Nie wiem.- wzruszył ramionami, tak jakby naprawdę nie wiedział co począć.- Teraz to wszystko zależy od decyzji Victorii. Przyznaję, że wczoraj, kiedy zobaczyłem jak ten dupek się do niej dobiera to przestałem nad sobą panować i mogę ponieść za to konsekwencje… Ale on też powinien.

-Tym bardziej, że zrobił to już drugi raz…- mruknęła pod nosem.- Bardzo go zmasakrowałeś?

-Nie było z nim aż tak źle…  Z tego co opowiadał mi Liam to wrócił do domu o własnych siłach. Ale możliwe, że nie miał innego wyjścia…- zaśmiał się cicho Irlandczyk, po czym spojrzał na niewiadomy wraz twarzy Leny. – Możesz mi wyjaśnić dlatego on tak uczepił się Victorii? Bo ona nie opowiadała mi o tym zbyt dużo…

-Prawdopodobnie mści się na mnie…- odpowiedziała blondynka, spuszczając głowę w dół. Spojrzała na swoje palce, które nerwowo bawiły się szwami granatowej sukienki, którą dziewczyna miała na sobie.

-Jak to mści się na tobie? Nie rozumiem. –jego czoło automatycznie zmarszczyło się.

-Kiedyś… Bardzo dawno temu… Przyjaźniłam się z nim. –wyznała, nawet nie podnosząc wzroku, by spojrzeć na blondyna. –A kiedy on kazał mi wybrać między sobą, a Victorią, wybrałam ją. Wtedy wszystko co nas łączyło zostało skończone. Nigdy nie żałowałam tej decyzji, bo dopiero wtedy moja więź z Victorią się zacieśniła. Później straciłam z nim kontakt całkowicie. Do czasu, aż przeprowadziliśmy się nad morze… Gdy dowiedziałam się, że również należy do grupy tanecznej, do której się zapisałam, myślałam, że rozszarpię go na miejscu. Chciałam się wypisać, ale było już za późno. On jeszcze wtedy nie wykazywał większej chęci odnowienia naszej znajomości, więc postanowiłam spróbować. Kiedy Victoria przyznała, że się z nim spotyka, byłam wściekła na siebie za to, że kiedyś pozwoliłam jej wpaść na chwilę na mój trening. Pewnie wtedy ją zauważył i upatrzył ją sobie na nową ofiarę… -westchnęła.- Wiedziałam jak postępował z innymi dziewczynami, ostrzegałam Victorię, ale ona nie chciała mnie słuchać. I skończyło się to trochę nieciekawie…- powoli uniosła wzrok, spoglądając na Niall’a, który przysłuchiwał się jej w skupieniu.

-To znaczy, że on postępował tak już z niejedną dziewczyną?- zaciekawił się  Niall.

-No… Nie do końca wiem, czy tak samo, ale złamał serce wielu dziewczynom. A Victoria po prostu dołączyła do jego kolekcji.

-On powinien zapłacić za to co zrobił…

-To już zostaje w rękach Victorii. Nie wiem jaka będzie jej decyzja.- wzruszyła ramionami, z taką łatwością, jakby los jej przyjaciół nie był dla niej ważny. Bardzo powolnym ruchem sięgnęła po białą filiżankę, wypełnioną czarną, orzeźwiającą kawą, po czym przyłożyła ją do ust. Jednak zanim pociągnęła łyk gorącego napoju, dodała jedno, bardzo znaczące zdanie. –Ona bardzo się o ciebie boi… - szepnęła, bacznie obserwując reakcję blondyna.


Niall zachował powagę, szybko odwrócił się w stronę szyby, by wyjrzeć przez okno. Gdy kątem oka zauważył, że Lena zajęta jest odkładaniem filiżanki, pozwolił by jego usta wygięły się w prawie niewidocznym uśmiechu… 







***

*Przepraszam za błędy. 


Kochane! 
I jak? Podoba się rozdział? Z niecierpliwością czekam na komentarze, pytania, Wasze opinie, cokolwiek. :) 
Dziękuję za to, że jesteście. 
Dacie radę 37 komentarzy? 
Kocham. <3