czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 50 "Kłamstwa"

Zachęcam do przeczytania notki pod rozdziałem. ;) 
A teraz życzę miłego czytania. 


                                                        ~*~

-V… Victoria? – blondyn w końcu wykrztusił z siebie jej imię. Zamrugał skonsternowany oczami, po czym na jego twarzy wyraz zdziwienia pogłębił się kilkakrotnie. Dziewczyna tylko spojrzała niepewnie w jego piękne oczy i skinęła głową. Nie potrafiła nic powiedzieć. Nie wiedziała nawet co…- To ty żyjesz?!-  usta Horan’a  wykrzywiły się w niemiłym dla oczu grymasie. Dolna warga jego wąskich ust zaczęła niebezpiecznie drgać, co zauważyła praktycznie każda osoba, przyglądająca się tej sytuacji. –Ty żyjesz! I… I jesteś cała… Zdrowa…- jąkał się chłopak. Obraz w jego oczach coraz bardziej rozmazywał się z powodu napływających łez. – Jak mogłaś mnie okłamać?! – wrzasnął, niemal jak małe dziecko, próbujące wymusić na rodzicach kupno nowej zabawki. Niall nie panował już nad sobą. Wszystko co ułożył sobie dotychczas w głowie, właśnie legło w gruzach. Stało się to kiedy tylko zobaczył Victorię.

Jej drobna postura, długie, lśniące, brązowe włosy, opadające kaskadami na niewielkie ramiona oraz ciemnozielone oczy. To najbardziej zapadło w jego pamięć. W takiej Victorii się zauroczył. Taką zapamiętał. Właśnie taka śniła się mu wielokrotnie. Kiedy we śnie przytulał jej niewielkie ciało, w rzeczywistości, tulił kogoś innego. Gdy wybudzał się z tego pięknego snu, wracał do rzeczywistości. Nie koniecznie takiej, jaką chciałby mieć. Budził się, przytulony do ciała Any. Tak, tej samej, która zrobiła mu wielką awanturę na wakacjach. Chłopak, kiedy był pewien, że już nigdy więcej nie spotka Nowińskiej, postanowił spróbować ze swoją dawną przyjaciółką. Ta decyzja okazała się być najgorszą decyzją w jego życiu. Horan nie znał Any od tej strony, jaką zdecydowała się mu pokazać dopiero wtedy, kiedy stali się parą… Ale o tym później.

-Jak mogłaś?!- wrzasnął ponownie, podchodząc bliżej brunetki, która mocno zaciskała oczy i zaczynała trząść się ze strachu. Nigdy wcześniej nie widziała Niall’a w takim stanie. Nikt go takiego nie widział… Nawet Zayn. –Victoria! – krzyknął. Gdy kończył wypowiadać imię zielonookiej, jego głos się załamał. Chłopak przetarł oczy, wewnętrzną stroną dłoni, po czym dokładnie przyjrzał się dziewczynie, która zaczynała cicho łkać.

-Niall, nie krzycz na nią… O co Ci…- Zayn próbował uspokoić swojego przyjaciela, lecz to rozzłościło go jeszcze bardziej.

-Nie wtrącaj się!- warknął Horan. – Mogłabyś mi powiedzieć dlaczego mnie okłamałaś?!- powtórzył, tym razem, robiąc to dosadniej. Chłopak nie dostał od niej odpowiedzi.– Vic!

-Nie krzycz… Nie jestem głucha…- mruknęła pod nosem brunetka. Od kilku minut nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. –Możemy porozmawiać?- spytała cicho, niepewnie spoglądając na jego zaciśnięte pieści, po czym głośno przełknęła ślinę.

-Przecież rozmawiamy! A przynajmniej takie odniosłem wrażenie.- bąknął.

-Ale… Niall…  Proszę, nie tutaj.- odrzekła, rozglądając się lekko na boki, co było oznaką tego, że nie chciała rozmawiać przy obcych ludziach, który nadal stali obok nich i bacznie się im przyglądali. Niektórzy nawet owocnie używali swoich telefonów komórkowych… To nie wróżyło nic dobrego.

-Jak sobie życzysz… Przecież i tak pewnie nie usłyszę od ciebie prawdy…- westchnął. Nadal był wściekły, co pokazywała jego postawna, mocna postura. Był spięty, jak nigdy. Jego barki były szeroko rozstawione, przez co wydawał się jeszcze bardziej groźniejszy.

Horan wyszedł z pizzerii najszybciej jak tylko potrafił. Ciągnął za sobą Victorię, mocno ściskając jej nadgarstek. Kiedy w końcu oboje znaleźli się w bezpiecznym miejscu, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć, blondyn puścił zaczerwienioną rękę Nowińskiej. Dziewczyna od razu potarła bolące miejsce.

-Niall… To nie tak jak myślisz…- zaczęła od najbardziej oklepanych słów w historii tłumaczeń. Mimo tego, że jej wypowiedź mogłaby być inna, to ona nawet nie wiedziała jak powinna zacząć tę rozmowę. To wydawało jej się najlepszym wyjściem, lecz nie spodziewała się reakcji Niall’a.

-Nie tak?! A jak?!- wrzasnął, zdzierając swój piękny głos. –No wytłumacz mi jak?! Bo ja tego nie rozumiem. Po prostu mnie okłamałaś …- mówił z niedowierzaniem, patrząc prosto w jej załzawione oczy. –Powiedziałaś, że został Ci rok życia. Byłaś w złym stanie, a teraz jesteś okazem zdrowia! To nie może być przypadek. Jak mogłaś mnie tak bezczelnie okłamać? Co chciałaś tym osiągnąć? Ja… Nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś? Jak…- ciągnął Niall, krzycząc na cały głos i wylewając z siebie swoje żale. Dopiero wtedy Victoria odważyła się mu postawić.

-Niall! Zamknij się w końcu i mnie wysłuchaj. Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam to daj mi w końcu dojść do słowa! – wcięła mu się w połowie zdania. Blondyn naraz zamilkł. Zmarszczył brwi i spuścił głowę, przenikliwym wzrokiem namierzył kamyk, który już po chwili namiętnie kopał. –Więc zacznijmy od tego, że ja sama nie wiem co wtedy się ze mną działo…

Dziewczyna opowiedziała mu wszystko ze szczegółami. Nie ominęła nawet tematu swojego nieudanego związku z Nickiem i tego, co próbował jej zrobić. Horan tylko przysłuchiwał się jej z uwagą. Pozwolił wszystko wytłumaczyć. Był coraz spokojniejszy. Po kilku minutach monologu brunetki, nawet zostawił ten biedny kamień i usiadł na ławce, obok Victorii. Z każdym wypowiedzianym przez nią słowem, w jego głowie rodził się większy mętlik. Niall walczył z samym sobą. Próbował uporządkować sobie wszystkie informacje, które dostarczała do jego umysłu, lecz było to strasznie trudne. Gdy jej opowieść dobiegła końca, oboje mieli łzy w oczach. To było nieuniknione. Nowińska spojrzała w jego błękitne oczy…

-To chyba tyle…- szepnęła, łamiącym się głosem.

-Czekaj… Jesteś zdrowa. Twoi rodzice zaginęli. Ciotka nie żyje. Jakiś kretyn chciał cie wykorzystać. A ty po tym wszystkim jeszcze znalazłaś siłę na to, żeby osiągnąć taki sukces… Dobrze zrozumiałem?- uśmiechnął się delikatnie.

-Dobrze…- odwzajemniła smutny uśmiech, po czym spojrzała przed siebie. –To… Nie jesteś już na mnie zły?- szepnęła z taka niepewnością, że praktycznie te słowa były niesłyszalne.

-Nie, Victoria, nie jestem. –odparł całkowicie szczerze. Jego złość minęła podczas jej opowieści. –Tylko wytłumacz mi dlaczego nie zadzwoniłaś? Nie dałaś żadnego znaku życia?- spytał po chwili milczenia.

-Prawda jest taka, że wolałam to sobie odpuścić… Wolałam nie utrzymywać z wami kontaktu.

-Ale… Dlaczego?

-Żeby właśnie uniknąć takich sytuacja, jaka zdarzyła się dzisiaj…- mruknęła pod nosem.

-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło… Normalnie się tak nie zachowuję… Tylko przy tobie jest inaczej…- mieszał się.

-Co masz na myśli?- zmarszczyła brwi w skupieniu.

-To nieważne. –uciął.- Czyli… Już wszystko w porządku? Nie chciałbym znowu wpaść w taką histerię… - zaśmiał się pod nosem.- Jak kobieta w ciąży…- ponowił swój zaraźliwy śmiech.  

-Jesteś kochany, jednak nie zmieniłeś się tak bardzo. –spoglądnęła na jego uśmiech, po czym wzrokiem powędrowała ku niebieskim oczom. Chłopak nieco  przybliżył się do niej.

-Troszkę się rozmazałaś…- szepnął, przykładając dłoń do jej policzka. Swoim kciukiem delikatnie przetarł miejsce na kości policzkowej dziewczyny, ścierając łzy i odrobinę tuszu. Ani Niall’owi ani Victorii nie przeszkadzało to chwilowe zbliżenie.

Im nie… Lecz komuś innemu tak.

-Niall!- oboje usłyszeli za sobą dobrze znany, piskliwy głos pewnej farbowanej blondynki. Niemal od razu odsunęli się od siebie najszybciej jak potrafili. –Co ty tu robisz?- pisnęła, podbiegając do przyjaciół, siedzących na ławce. –Ooo… kogo ja tu widzę… - zacmokała, bacznie skanując ciało Victorii.- Czego ty tu jeszcze szukasz, suko?- syknęła.

-Ana… Przestań…- powiedział niepewnie Niall.

-Zamknij się! Umówiłeś się tu ze mną tylko po to, żeby mi pokazać, że znów ona jest ważniejsza?! –wykrzyczała to tak głośno, że Victoria skrzywiła się w grymasie, gdyż jej uszy nie znosiły pisku.- Znowu idealna Victoria okaże się być lepszą, tak?

-Ana!- chłopak próbował ją uciszyć. Podszedł do niej, próbując złapać swoją dziewczynę za rękę.

-Zostaw mnie!- wysyczała niczym żmija, po czym gwałtowanie zabrała swoją rękę. – Kłamałeś! Powiedziałeś, że ona już nigdy nam nie przeszkodzi! Że dla mnie zrobisz wszystko! Mówiłam, że ona ma zniknąć z naszego życia, obiecałeś mi to! A teraz co?!- wrzeszczała, wywołując na twarzy brunetki coraz większe zdziwienie. Vic wstała z miejsca, niepewnie zbliżyła się do Niall’a i Any. Uniosła wzrok ponad ramię blondynki i zauważyła, że z daleka zbliżają się do nich Lena i Ashley, razem z trójką przyjaciół. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc, że wśród nich nie ma Styles’a.  –Co ona tu robi?

-Stoi.- wzruszył ramionami blondyn.

-Wiesz, że nie to miałam na myśli!

-Mogłabyś tak nie krzyczeć?- cicho odezwała się brunetka, lecz po chwili pożałowała swojej decyzji. 

Ana zareagowała tak szybko, że Vic tylko poczuła pieczenie na swoim policzku. Po chwili na jej twarzy pojawił się czerwony ślad, niewielkiej dłoni Evans. Brunetka złapała się za bolące miejsce, po czym syknęła z bólu. Nie sądziła, że dostanie ręką w policzek od tak lichej blondyneczki będzie tak bolesne. Pozory mylą, czyż nie?

-Victoria, nic ci nie jest?- Niall niemal od razu podszedł do Nowińskiej i próbował jakoś pomóc, lecz dziewczyna machnęła w jego stronę ręką, co oznaczało, że nie jest tak źle, jak na to wygląda. –Dlaczego to zrobiłaś?- syknął w stronę swojej dziewczyny.

-A dlaczego miałabym tego nie zrobić? Niall, ja o ciebie walczę! Nie pozwolę żeby ona znów mi cię odebrała, rozumiesz?! –blondynka wpadła w jeszcze większą furię.- A ty, suko, pewnie znowu masz ochotę się z nim przelizać, nie? Już mało brakowało! Gdybym tylko przyszła później…- mówiła, zbliżając się do Victorii. Dziewczęta stały już w bardzo niebezpiecznej odległości. 
Zielonooka wyprostowała się i zdjęła dłoń z bolącego policzka. Stała twarzą w twarz z mocno wkurzoną panną Evans. Dziewczyna aż kipiała ze złości.

Całej tej sytuacji przyglądała się już grupka przyjaciół. Dla chłopaków napady Any były normalnością, odkąd tylko związała się z Niall’em. ‘Ruda’ była zazdrosna nawet o każdą fankę, z którą Horan zrobił zdjęcie, oczywiście pod warunkiem, że widziała w niej zagrożenie, jeśli przykładowo była bardzo ładna... Potrafiła nawet nawrzeszczeć na ekspedientkę w sklepie, która najzwyczajniej w świecie była dla blondyna miła. Jej napady zazdrości skrzywdziły już nie jedną osobę. Czyżby Victoria była następną?

-Co, myślałaś, że nikt się o tym nie dowie? Że będę cię kryć? To się grubo myliłaś! Prędzej czy później i tak wyszło by na jaw, że jesteś po prostu dwulicową suką. Pewnie zdradziłaś Harry’ego nie tylko z Niall’em, prawda? – syczała przez zaciśnięte zęby. Na twarzach każdej osoby, która im się przyglądała, pojawiało się coraz większe zdziwienie.

-Na jakiej podstawie mnie obrażasz? Nie wiesz w jakiej byłam wtedy sytuacji, nie wiesz w jakich okolicznościach to się stało, więc zamknij się w końcu, bo nie ręczę za siebie! – wykrzyczała na swoją obronę. Brunetka była kompletnie wyprowadzona z równowagi, co nie umknęło uwadze Leny, która wiedziała, że ich ‘rozmowa’ nie skończy się najlepiej. Victoria bardzo rzadko była w takim stanie jak teraz. Nienawidziła kiedy ktoś ją obrażał, to fakt, ale nigdy nie była aż tak wściekła. Brawo, Ana!

-Ana, uspokój się… Chodźmy stąd… - szepnął Niall, łapiąc blondynkę za rękę.

-Nie!- zaprotestowała Victoria.- Zostaw ją.- rozkazała.- Ana… Co jeszcze się od ciebie o sobie dowiem? Może powiedz, że jestem zwykłą dziwką, stojącą w przykrótkiej sukience na ulicy i czekającą aż jakiś facet przybiegnie do mnie, hm? Skoro wiesz o mnie więcej niż wiem ja sama, to proszę bardzo! Oświeć mnie! Kim jestem? – krzyczała rozzłoszczona. Nie panowała już nad sobą. Nie uzyskała odpowiedzi od Any.- No mów! Przecież znasz mnie tak dobrze, żeby stwierdzić, że jestem dwulicową suką, więc możesz chyba powiedzieć o mnie coś więcej? –brunetka była coraz bardziej pewna siebie, widząc, że Ana wacha się nad odpowiedzią.- Najwidoczniej nie znasz mnie na tyle, żeby móc mnie osądzać i obrażać. Powinnaś się nad sobą zastanowić.

- To ja powinnam się nad sobą zastanowić?! Ja? –niedowierzała, unosząc brwi tak wysoko, że niemal dotarły do połowy jej czoła.- To nie ja lizałam się z Niall’em w szpitalu!- rzuciła, łapiąc się znów tego samego tematu, który był bardzo drażliwy dla Vic.-  Nic się nie zmieniłaś, nie zmądrzałaś. Nadal jesteś przemądrzałą, suk…

-Nie radziłabym ci dokańczać ostatniego słowa.- stwierdziła Victoria.

-Niall…- blondynka szukała oparcia w swoim chłopaku, który stał za jej plecami. –No zrób coś z nią!- uniosła się. Chłopak nawet nie miał najmniejszego zamiaru wtrącać się między dwie, rozzłoszczone dziewczyny. Żadna z nich nie miała zamiaru odpuścić. –Jak ja cię nienawidzę…- warknęła przez zaciśnięte zęby, podchodząc jeszcze bliżej Victorii. Blondynka uniosła rękę w górę, żeby wymierzyć następny cios w policzek zielonookiej, lecz jej ręka została powstrzymana, przez mocny uścisk Horan’a.- To boli, puść mnie!

-Nawet się nie waż jej tknąć, rozumiesz?- powiedział najspokojniej jak potrafił, mrużąc oczy. Kiedy zauważył na twarzy Any lekki grymas bólu, lekko poluzował uścisk, a po chwili puścił jej rękę. To był błąd. Kiedy tylko poczuła, że jest wolna, jej dłoń znów z trzaskiem odbiła się od twarzy Victorii. Brunetka nie chciała jej uderzyć, nie chciała stracić godności. Skrzywiła się lekko i potarła policzek, co wzbudziło u Any uśmiech triumfu.

-Nawet nie potrafisz się obronić? – zaśmiała się blondynka, po czym ponownie spoliczkowała brunetkę, twardo trzymającą się na nogach. –Dlaczego się nie bronisz?! – krzyknęła.

-Bo nie chcę zrobić Ci krzywdy.

-Ty? Ty zrobiłabyś mi krzywdę?! – zakpiła, czym rozzłościła bardziej swoją przeciwniczkę.

Blondynka rzuciła się na Victorię, okładając jej twarz i głowę pięściami. Obie przewróciły się na ziemię. Nowińska zasłaniała swoją głowę rękami. Tylko na tyle mogła sobie pozwolić, gdyż Evans siedziała na niej. To ciągnęło się dla niej tak, jakby była to wieczność. Po chwili każde następne uderzenie Any było coraz lżejsze, co oznaczało, że albo się zmęczyła, albo… Tak, właśnie. Niall zaczął odciągać ją od zielonookiej. Kiedy Horan był zmuszony przytulić ją do siebie, Ana uspokoiła się nieco, a Victoria próbowała podnieść się z ziemi. Kiedy brunetka otrzepała swoje ubrania i wytarła krew, spływającą po jej brodzie, ponownie stanęła twarzą w twarz z Aną. Nie odezwała się, nie chciała znów zaczynać.

-Takimi zakrwawionymi ustami chyba nie będziesz chciała całować mojego chłopaka…- szepnęła Ana kpiącym tonem. Victoria pokręciła tylko lekceważąco głową, po czym odwróciła się i zaczęła iść w stronę Leny, która stała zdumiona i zaskoczona obok Zayn’a. Z resztą… On sam miał podobną minę do panny Prógowicz. –I gdzie ty idziesz?!- usłyszała za sobą krzyk farbowanej. – Jeszcze z tobą nie skończyłam! –ponowiła krzyk, po czym zaczęła biec z stronę Victorii. Brunetka odwróciła się i zrobiła jeden, malutki krok w bok, co ułatwiło jej złapanie Any za rękę. Już po chwili ramię blondynki było wykręcone za jej plecy i mocno przyciskane do nich przez Victorię. Dziewczyna zawyła z bólu.

-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?- wyszeptała Vic, wprost do jej ucha, mocniej wykręcając rękę ‘Rudej’.

-Jesteś…- jęknęła w bólu.

-Kim jestem?- zapytała, wbijając swoje paznokcie w nadgarstek Evans, która zawyła z bólu.

-Jesteś suką…- wyjąkała.

-W takim razie chyba nie znasz znaczenia tego słowa.- znów wyszeptała do jej ucha, po czym nastąpił moment kulminacyjny. Brunetka wykręciła jej rękę z taką siłą, że kość blondynki pękła, a ta upadła na ziemię, zwijając się z bólu. Evans zaczęła głośno płakać i ściskać rękę, w której ból nasilał się coraz bardziej. Wszyscy, z wyjątkiem Leny i Zayn’a podbiegli do farbowanej i próbowali jej jakoś pomóc, lecz ta krzyczała na każdą osobę, która próbowała jej dotknąć.

-Victoria…- Lena podbiegła do swojej przyjaciółki i złapała jej twarz w swoje dłonie, pocierając najbardziej zranione miejsca, co tylko wywołało u brunetki większy ból. – Nic ci nie jest?- spytała po chwili.

-Mi nie, ale ona powinna z tym jechać do szpitala…- rzekła, po czym dotknęła wciąż krwawiących ust.

Dziewczyna uśmiechnęła się blado i zabrała ręce przyjaciółki ze swojej twarzy. Zapadła cisza, która była przerywana tylko jękami Any, nadal leżącej na ziemi. Victoria rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy nie było zbyt wielu świadków tego zajścia. Okazało się, że na szczęście prócz ich grupki nie było tam nikogo, lecz po głębszym rentgenie otoczenia, zauważyła, że pod jednym z drzew stoi jakiś młody mężczyzna. Znała go. Bardzo dobrze go znała. Nie mogłaby się mylić. To był Harry. Stał, opierając się o duże drzewo. Z pewnością widział i dokładnie słyszał wszystko to co się tu zdarzyło. Vic myśląc o tym westchnęła tylko głośno. Spojrzała na jego twarz. Była znudzona, bez emocji, bez życia. Gdy chłopak zorientował się, że Nowińska go zauważyła, po prostu odwrócił się i odszedł. Po chwili zniknął z pola widzenia.
Brunetka była zdziwiona. Spojrzała na Zayn’a i wskazała na miejsce, w którym jeszcze chwilę wcześniej stał Styles. Mulat tylko machnął na to ręką.

-Tak, on ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje… Nie przejmuj się.- uśmiechnął się pocieszająco, po czym potarł jej ramię swoją ręką, by dodać jej otuchy. – Chyba powinien zobaczyć to lekarz…- stwierdził, delikatnie dotykając łuk brwiowy Victorii. Tam również miała ranę.

-Nie sądzę. Już nawet nie boli…- skłamała i z trudem się uśmiechnęła.
Spojrzała na Anę, która nadal syczała do wszystkich i ‘pluła jadem’. Louis już w końcu nie wytrzymał i zacząć się z niej śmiać. Stał nad blondynką i śmiał się prosto w jej twarz. No tak, cały Lou.

-Co się tak gapisz?! Mógłbyś mi w końcu pomóc!- jęknęła Ana.

-Wybacz, ale mamusia zawsze powtarzała mi, że z ziemi się nie podnosi… -zaśmiał się i odszedł od niej, pozostawiając ją w jeszcze większym zdenerwowaniu.

Dopiero po chwili Liam zlitował się nad blondynką i nie reagując na jej krzyki, podniósł ją na ręce i zaczął kierować się w stronę swojego samochodu. Dziewczyna ciągle biła go zdrową ręką i wrzeszczała na niego, że potrafi chodzić na nogach. Kiedy Payne miał już dość, odstawił ją na ziemię, dopiero wtedy ucichła i wsiadła do samochodu. Po chwili Niall pobiegł w ich stronę.

Kilka sekund później Victoria usłyszała za sobą ukochany śmiech pewnego niebieskookiego chłopaka. Kiedy odwróciła się, zobaczyła Louis’a stojącego z rozłożonymi rękami. Dziewczyna nie mogła się oprzeć i niemal od razu przytuliła się do niego, a on zamknął ją w szczerym uścisku.

-Wiesz, gratuluję Ci! Nikt z nas nie miał tyle odwagi, żeby się jej postawić, a ty zrobiłaś to za pierwszym razem! Brawo!- zaśmiał się Tomlinson. –Świetnie ją załatwiłaś. –stwierdził wesoło.

-Widzę, że nic się nie zmieniłeś!- uśmiechnęła się z bólem, po czym oderwała swoje ciało, od ciała bruneta.

-Za to ty bardzo. Skąd wiedziałaś jak to zrobić?- spytał ze zdziwieniem.

-Kiedy byłam mała tato uczył mnie różnych chwytów… Nigdy nie sądziłam, że użyję ich w takich okolicznościach…- zachichotała.

-Jestem pod wrażeniem.- wyszczerzył się.

Po chwili rozmowy Lou poprosił Lenę, by zabrała swoją przyjaciółkę do szpitala. Niektóre rany były naprawdę duże i wymagały interwencji lekarza… Oczywiście, Victoria protestowała, lecz Zayn, wspaniałomyślnie, przerzucił ja przez swoje ramię i siłą wciągnął do samochodu…

                                                          ***

Wysoki brunet wszedł do mieszkania swojego przyjaciela. Było otwarte, więc niepotrzebnie brał ze sobą klucze. Rzucił je na stolik obok drzwi, następnie wszedł w głąb korytarza Styles’a. Jak zwykle- wszędzie śmierdziało alkoholem. Louis nie wytrzymał, wpadł do salonu i od razu otworzył wszystkie okna. Oczywiście na niewielkim stoliku stały butelki z niedopitym alkoholem. Tomlinson od razu wyniósł je do kuchni i wylał wszystkie resztki. To było już rutyną, codziennością. Chłopak przyzwyczaił się do takiego widoku.
Skoro mieszkanie było otwarte, gdzieś w środku powinien być Harry. Lou wszędzie szukał Styles’a. Jak przewidział... Znalazł go tam gdzie zwykle. W łazience. Siedział na podłodze obok toalety, oparty łokciami o zgięte kolana. Był wykończony.

-Stary… Znowu?!- zawył Lou, siadając obok niego.

-Ona tam była…- odezwał się Harry. Lou tylko skinął głową na potwierdzenie. – I wyglądała tak ślicznie…- szepnął i lekkim uśmiechem. Na kilometr można było wyczuć, że był strasznie pijany. –I była taka dzielna… - nadal się uśmiechał. Głowa opadła mu na ramię jego przyjaciela, który skrzywił się, czując od zielonookiego niemiły zapach alkoholu. Poklepał go po głowie, by dać mu wsparcie.- Ale… Wiesz… Ana mnie wtedy nie okłamała…  Victoria naprawdę mnie zdradziła, tak? – zmarszczył brwi, spoglądając na swojego kumpla.

-Powinieneś porozmawiać o tym z nią, a nie ze mną… Sam słyszałeś ich rozmowę... Nie możesz od razu stwierdzać, że Ana miała rację. Wiesz jaka ona jest…

-Ale… Oni się pocałowali… -jego oczy całe zaszły łzami. Stało się to tak szybko, że nawet niebieskooki się zdziwił.

-Musisz z nią porozmawiać. Ale nie w takim stanie… Powinieneś wytrzeźwieć.- stwierdził Tomlinson.

-Nie! Za żadne skarby! Nie chce z nią rozmawiać… - pokiwał niedbale głową, która ponownie opadła na ramię Lou.

-Czemu?

-Nie będę potrafił być na nią zły. Nie będę potrafił powstrzymać się przed pocałowaniem jej… Nie… Na pewno nie… - szepnął, po czym zaczął gorzko płakać.





***





Bardzo przepraszam za opóźnienie i błędy.




Moje kochane!
To już 50 rozdział. To tak szybko minęło… Ten blog ma już ponad rok. Ma ponad 123000 wyświetleń. Z czego jestem ogromnie dumna. Bardzo się z tego cieszę. Ale oczywiście nie osiągnęłabym nic gdyby nie Wy! Bez Was to nie byłoby to samo, dlatego bardzo dziękuję Wam, że jeszcze ze mną wytrzymujecie. <3
Hmm…
Bardzo chciałabym wiedzieć ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Pomożecie?
Proszę, by każda osoba, która je czyta, skomentowała ten rozdział chociażby słowami „Czekam nn”.
Bardzo zależy mi na komentarzach od Was, ponieważ są moją motywacją. :)

Jeżeli macie chwilkę to odpowiedzcie, z miłą chęcią dowiem się jakie jest Wasze zdanie. :)

1. Ulubiony bohater? Ulubiona bohaterka? 
2. Znienawidzony bohater? Znienawidzona bohaterka?
3. Ulubiony rozdział?
4. Para, za którą trzymasz kciuki? 

Kocham Was. Do następnego! <3 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 49 "Duch"

Latanie samolotem od zawsze dla Victorii było odprężające. Dziewczyna uwielbiała przyglądać się wszystkiemu z góry. Każdy budynek, który wydawał się taki ogromny, gdy stała na ziemi, stawał coraz mniejszy, aż w końcu znikał, za osłoną pięknych chmur. Kochała poczucie tego, że nie stąpa po ziemi, tylko szybuje po niebie. Miała wrażenie, że w ten sposób jakoś uwalniała się od problemów. Dosłownie, bujała w obłokach, nie przejmując się rzeczywistością. Nie myślała o tym co czeka ją kiedy zejdzie z pokładu samolotu. Liczyło się to, że miała chwilę dla siebie, w której nikt nie zawracał jej głowy.

Gdy te błogie chwile- prościej mówiąc- lot dobiegł końca, dziewczyna tylko westchnęła głośno i ubrała na siebie swój niezawodny płaszcz, po czym skierowała się do wyjścia. Londyn nie powitał jej zbyt miło. Kiedy tylko przeszła przez drzwi, poczuła na swojej skórze chłód, który spowodował nieprzyjemny dreszcz. Victoria wzdrygnęła się. Tak bardzo nie lubiła zimy...

                                                        ***

Brunetka stała przed jedną z wielkich szaf, znajdujących się w apartamencie, który dzieliła ze swoją przyjaciółką. Obie były pewne, że wszystkie ciuchy, które przywiozły ze sobą nie zmieszczą się w tych trzech szafach. Po chwili Lena zdecydowała, że po prostu wypakują tyle ile dadzą radę. Nowińska przystała na jej propozycję. Dziewczyny rozpakowywały się z dziwnej ciszy, która męczyła obie przyjaciółki. Dopiero po kilkunastu minutach Lena zdecydowała się odezwać jako pierwsza.

-Jak myślisz… Jaka jest prawdopodobność, że gdzieś ich tu spotkamy? – spytała z ciekawością, wieszając w szafie jedną ze swoich ulubionych sukienek.

-Skąd miałabym to wiedzieć? – bąknęła pod nosem.- Mam nadzieję, że nie spotkamy ich w ogóle. A przynajmniej ja wolałabym oszczędzić sobie spotkania z nimi.- wyjaśniła po upływie kilku sekund.

-Dlaczego?- blondynka była tak zaskoczona, że aż zatrzymała się w połowie kroku.

-Jestem pewna, że kiedy stanę z nimi twarzą w twarz, to z czym walczyłam przez tyle czasu po prostu wróci do mnie… Tak jakby ktoś pstryknął palcem, wybudzając mnie ze snu, w którym trwałam… Nie chcę, żeby moje życie znowu się posypało.- wzruszyła ramionami, udając, że to logiczne. Ale nie było takie nawet dla niej samej. Dziewczyna bardzo chciała spotkać Harry’ego, czy też Niall’a. Tęskniła za wszystkimi. Nawet za pozostałą trójką przyjaciół. Bardzo chciała zamienić z nimi chociaż kilka słów, ale bała się, że na ich widok po prostu rozpłacze się, z powodu przypływu wspomnień. Tak pięknych wspomnień…

-Przestań, zaszłyśmy już tak daleko, że to nie może się zepsuć. Spójrz gdzie jesteśmy…- rozejrzała się po wspaniałym, nowoczesnym apartamencie.- Może gdyby nie to co stało się na wakacjach nie byłybyśmy tu… Nie osiągnęłybyśmy tego. Zrozum, że to co się stało już zawsze będzie z tobą. Przeszłości nie da się zmienić. Ale nie można nią żyć. Nie możesz przejmować się tym co się wydarzyło. Kochana…- zaczęła, przybliżając się do swojej przyjaciółki. Objęła jej twarz w swoje dłonie po to, by brunetka spojrzała na nią.- Jesteś cudowna, utalentowana, nie bez powodu tu przyjechałaś. Pomyśl o tym ile przeszłaś. Jesteś silna… Jesteś na prawdę silna. Wiele dziewczyn na twoim miejscu już dawno by się poddało, a ty? Nie! Ty dalej robisz to co kochasz, bo widzisz w tym cel. Myślisz, że jedno spotkanie z chłopakami zepsułoby to do czego doszłaś? – spytała łagodnie, po czym widząc łzy w oczach Victorii, delikatnie cmoknęła ją w czoło.- Chodzi o Harry’ego, prawda?- szepnęła, przytulając młodszą kuzynkę do swojego ciepłego ciała. Odpowiedziała jej cisza. Ponoć milczenie jest złotem? – Milczysz, bo wiesz, że mam rację…- stwierdziła, wzdychając. Odsunęła od siebie Victorię na tyle, żeby spojrzeć w jej załzawione oczy i sama nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła usta, ale z nich nie wydobył się żaden zadowalający dźwięk. Dopiero chwile później stwierdziła, że cisza nie jest najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.- Rozumiem cię, Victoria, rozumiem. Ale wiedz, że jedno spotkanie z nimi niczego nie zmieni.-wyszeptała w jej włosy.- Oczywiście, nie będę cię do niczego zmuszać…

-Ja… Po prostu... – mieszała się panna Nowińska.

-Już… Cii…- uspokajała ją Lena.

Dziewczęta były tak pochłonięte sobą, że nawet nie zauważyły jak do pomieszczenia wparowała Ashley, która już od pewnego momentu bacznie im się przyglądała. W pewnym momencie młoda Clark zaczęła klaskać, czym wystraszyła spokrewnione ze sobą dziewczyny.

-Brawo! Uh! Piękne przedstawienie!- ciemnowłosa teatralnie otarła łzę i położyła rękę w miejscu na klatce piersiowej, gdzie znajduje się serce.- Naprawdę, wzruszyłyście mnie… Tylko wielka szkoda, że po drodze nie ukradłam Adrianowi popcornu…- westchnęła, opadając na kanapę, stojącą po środku pomieszczenia.

-Jezu, Ash, nie nauczyli cię w domu, że w drzwi można pukać?- syknęła Lena.

-Coś tam o tym wspominali, ale jakoś nie pamiętam, żebym kiedykolwiek się do tego stosowała…- dmuchnęła w swoje świeżo malowane paznokcie.
Po tym wszystkie przyjaciółki już nie wytrzymały. Parsknęły tak donośnym śmiechem, że z pewnością usłyszeli to tancerze, mieszkający piętro niżej. Tym razem Victoria płakała już ze śmiechu, co ucieszyło zarówno Ashley jak i Lenę. Po upływie kilkuminutowej głupawki, która trwała jakby wieczność, dziewczęta uspokoiły się nieco i już tylko ocierały swoje mokre od łez policzki.

-Co cię sprowadza w nasze skromne progi?- zażartowała Lena.

-Otóż… Z tej racji, że jeszcze dzisiaj mamy wolne chciałabym gdzieś wyskoczyć, a nie mam ochoty sama, więc przyszłam z tą propozycją do was…- wyjaśniła, uśmiechając się olśniewająco. O tak, jej uśmiech był wprost nieziemski, co zauważała każda osoba, która z nią rozmawiała. Uśmiech był jej znakiem rozpoznawczym. – To jak?

-No nie wiem… ja…- zaczęła Victoria, lecz niemal od razu została przekrzyczana przez Lenę.

- Oczywiście, że tak! Przyda nam się chociażby krótki spacer. Daj nam chwilę… Za piętnaście minut w holu?- zaproponowała, unosząc jedną brew.

-W takim razie do zobaczenia.- wstała z kanapy i z wielkim uśmiechem na twarzy, opuściła apartament przyjaciółek.

Kiedy obie były już gotowe, zeszły na dół, w umówione miejsce, którym był hol. Ashley stała już przy wejściu, rozmawiając z jakimś młodym, przystojnym Brytyjczykiem. No tak, cała Clark. W momencie kiedy Victoria chciała ruszyć w stronę ciemnowłosej, została powstrzymana dosadnym chrząknięciem, za swoimi plecami, które spowodowało, że dziewczyna automatycznie odwróciła się. Jej oczom ukazał się pan Parker.

-Victoria, zapraszam do mojego gabinetu. Muszę zamienić z tobą słówko.- oznajmił tonem, który wyraźnie wskazywał, że nie znosił żadnych sprzeciwów, po czym odwrócił się napięcie i udał się w kierunku pomieszczenia, służącego za jego gabinet. Dziewczyna posłała w stronę blondynki przepraszające spojrzenie. Szybko przewróciła oczami i podążyła za, już prawie niewidocznym, Parkerem. –Victorio...- zaczął, zamykając drzwi za panną Nowińską, następnie szybkim ruchem ręki wskazał na kanapę, stojącą przed jego biurkiem, co oznaczało, że zielonooka ma usiąść. Tak właśnie postąpiła. – Musimy przedyskutować kilka bardzo ważnych spraw.

-Dobrze…- grzecznie skinęła głową. – W takim razie co to za sprawy?

- Po pierwsze…- zaczął, zastanawiając się co tak właściwie miał jej do powiedzenia.- Ah, po pierwsze… W Londynie pozostaniemy o wiele dłużej niż w Paryżu, czy innych miastach. I wyprzedzając twoje pytanie, które zapewne zaraz byś zadała… Dlatego, że musze tu załatwić kilka ważnych spraw. A poza tym występów nigdy za wiele, prawda?- zadał retoryczne pytanie, uśmiechając się tym swoim obleśnym uśmiechem, który za każdym razem niepokoił Victorię. – Następną sprawą, którą warto poruszyć to fakt, że dostałaś życiową szansę...- spojrzał na twarz zakłopotanej dziewczyny.

-O jakiej szansie pan mówi?- zdziwiła się.

-Coś chyba obiło mi się o uszy, że napisałaś kilka nowych piosenek…- zaczął rozglądając się po pomieszczeniu.

-To prawda.- potwierdziła skinieniem głowy. – A co to ma do rzeczy? – dociekała.

-Jeśli będziesz chciała, a to, że się zgodzisz jest oczywiste, to za kilka dni będziesz mogła nagrać je w studiu… Co ty na to?- spytał, a tym razem w jego uśmiechu było widać kroplę szczerości, co było miłym zaskoczeniem.

-Na… Naprawdę?- usta brunetki automatycznie się otworzyły. Była najzwyczajniej w świecie zdumiona i zaskoczona.

-Victorio, czy wyglądam na osobę, której trzymają się takie żarty?- spytał z ironią, po czym westchnął głęboko, w pamięci szukając następnej sprawy, którą chciał poruszyć.- Jeśli będziesz miała jeszcze jakieś pytania to wieczorem możesz podejść do mnie, dam ci umowę, którą powinnaś przeczytać. Hm… No to nie zabieram ci już więcej czasu. Sam też za wiele go nie mam. –mężczyzna sięgnął do czarnej teczki i wyjął z niej białą kartkę formatu A4, która zapisana była bardzo drobnymi literkami.- Proszę, tu masz rozpiskę wszystkich koncertów, które będą w Londynie i na obrzeżach.- podsunął kartkę w jej stronę, dziewczyna od razu złapała ją do swoich rąk i łapczywie skanowała każdy jej skrawek. Z każdym następnym miejscem, jakie rzucało się w jej oczy, na jej twarzy pojawiał się szerszy uśmiech.- Teraz wybacz, ale spieszę się, więc jeśli mogłabyś, to po prostu udaj się tam, gdzie planowałaś…- chrząknął złośliwie.

Victoria dopiero wtedy zauważyła, że mężczyzna stał przy otwartych drzwiach i czekał, aż ona łaskawie przez nie przejdzie. Brunetka rzuciła krótkie ‘Przepraszam’ i opuściła przytłaczające pomieszczenie.

Już po chwili, przed hotelem znalazła Ashley i Lenę, czekające na nią niecierpliwie. Panna Nowińska nawet nie miała zamiaru czekać na właściwy moment, by pochwalić się swoim przyjaciółkom o następnych sukcesach. Od razu, prosto z mostu opowiedziała im o całej rozmowie z Parkerem. Obie dziewczyny natychmiast zapiszczały ze szczęścia i rzuciły się na szyję młodej piosenkarki, która przyjęła je z otwartymi rękami.

-To jak? Lecimy to oblać, nie?- zawyła z uśmiechem ciemnowłosa panna Clark.

-O tej godzinie? Jest dopiero piętnasta… Nigdy w życiu!- zaprotestowała Victoria.- Co najwyżej możemy iść na pizzę… Przyznam, że już trochę zgłodniałam.- bąknęła pod nosem.

-Z nią tak zawsze?- spytała szeptem Ash, kierując te słowa do Leny, która tylko zachichotała cicho i skinęła głową, na potwierdzenie. – To chodźmy na tę pizzę, znam fajne miejsce. – oznajmiła, idąc przed siebie, co tylko spotkało się ze zdziwionymi spojrzeniami przyjaciółek. – No co?- odwróciła się w ich stronę.- Mój ojciec jest Brytyjczykiem, kiedyś byłam tu kilka razy. No chodźcie już!- poganiała je.
   
                                                          ***

Kiedy w końcu dotarły na miejsce, zauważyły, że w tej pizzerii jest straszny tłum. Wiele osób kłębiło się przy jednym stoliku, co tylko wzbudziło zdziwienie i oburzenie na twarzach reszty klientów. Dziewczęta zareagowały podobnie…

-Ej, może dają tam coś za darmo?!- zaśmiała się Ashley, po czym zauważyła, że brunetka jest całkiem poważna. Dziewczyna wyczuła, że coś jest z nią nie tak. – Co jest?

-Może chodźmy gdzieś indziej? Nie czuję się zbyt dobrze w takim tłoku…- jęknęła Victoria, rozglądając się dookoła.

-Daj spokój… Jak ludzie stoją naokoło ciebie, bo czekają na zdjęcia i autografy to wtedy tłumy ci nie przeszkadzają?- zaśmiała się Lena.- Chooodź!- pociągnęła ją za ramię i poszła w głąb. – Tam jest wolne miejsce!- wskazała palcem.- Pójdę je zająć zanim ktoś nas wyprzedzi, a ty idź zamówić coś dobrego…- uraczyła kuzynkę uśmiechem i łapiąc za rękę Ash, udała się na miejsce.

Oczywiście, nie było to spowodowane tym, że było mało wolnych miejsc, tylko faktem, że Lena zapomniała wziąć ze sobą portfela, co było dla niej całkowicie typowe. Jej matka zawsze powtarzała, że kiedyś zapomni swojej głowy…

Głośne westchnienie wydostało się z ust brunetki, kiedy stanęła na końcu kolejki. Wokół niej kłębiło się wiele dziewczyn co strasznie ją dziwiło. W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać nad tym, czy czasem nie stanęła na czyimś miejscu, bo wiele dziewczyn obdarzało ją gardzącym spojrzeniem. Postanowiła to zignorować. Spojrzała przed siebie, wtedy zauważyła, że stała za jakimś chłopakiem, którego sylwetka wydawała się być znajoma. Ciemna karnacja, czarne włosy, wysoki, szczupły… Dziewczyna analizowała w głowie skąd mogłaby go znać. Zauważyła również, że wszystkie osoby przechodzące obok niego posyłały w jego stronę dziwne uśmiechy…

Dopiero kiedy mulat zaczął składać zamówienie, Victoria poznała jego głos. Sama dziwiła się dlaczego wcześniej nie rozpoznała Malika. Może dlatego, że chciała wyprzeć od siebie świadomość tego, że chłopaki mogą być w pobliżu?  Victoria za wszelką cenę chciała uniknąć spotkania twarzą w twarz z Zayn’em. Zaczęła rozglądać się dookoła. Spojrzała za siebie, w nadziei, ze będzie mogła przepuścić w kolejce kilka osób i mulat przejdzie obok, nie zauważając jej. Lecz niestety to nie był jej szczęśliwy dzień. Brunetka stała w kolejce jako ostatnia. W tamtej chwili przeklęła samą siebie za to, że stanęła w tej kolejce… Przecież równie dobrze mogła ustawić się w którejś dwóch następnych…

Kiedy chłopak wyciągnął portfel z tylnej kieszeni swoich jeansów, brunetka spanikowała. Nie wiedziała jak ma się zachować. Przecież nie mogła od tak rzucić się mu na szyję i nie krzyknąć: „Cześć Zayn, co tam u ciebie?”.  Jak powinna się zachować?

Po chwili było już za późno na przemyślenia. Malik odwrócił się w jej stronę, a wyraz jego twarzy był neutralny. Nie przedstawiał nic szczególnego. „Może mnie nie zauważył?”  Spytała sama siebie. Dopiero kilka sekund później chłopak przymrużył oczy i najwidoczniej zastanawiał się kim jest piękna brunetka, stojąca naprzeciwko niego.

-Victoria!- zawył z wielkim uśmiechem na ustach,  po czym z całych sił przytulił do siebie zdziwioną zielonooką.

-Z… Zayn… zgniatasz mnie…- zaśmiała się, próbując wyrwać się z mocnego uścisku mulata. On zaś mruknął coś pod nosem i puścił dziewczynę, której powoli zaczynało brakować tchu. – Miło cię widzieć…- powiedziała zmieszana. Ciemnooki przyglądał się jej z podziwem.

-Zmieniłaś się! –stwierdził, uśmiechając się szczerze i skanując ciało dziewczyny.

-A to dobrze, czy źle?

-Dobrze, dobrze…- wyjaśnił, po czym natychmiast zaczął rozglądać się po całej pizzerii.- Jest tu Lena?- spytał prędko.

-Tak, tam siedzi.- odpowiedziała, wskazując palcem na właściwy stolik.

Malik nawet nie trudził się, by podziękować Victorii za pomoc, czy też przeprosić, za to że zostawił ją samą. Był tak podekscytowany, że nie pomyślał o dobrych manierach. Ale kto by o nich myślał w takim momencie? Chłopakiem targały tak odmienne emocje, że sam nie potrafił nad nimi zapanować. Ekscytacja, szczęście, tęsknota, pragnienie, strach. Wszystko mieszało się w jego żyłach, buzując i krążąc po całym organizmie. Podszedł do odpowiedniego stolika, zauważył, że Lena siedzi do niego tyłem, więc postanowił to wykorzystać. Podszedł do niej najbliżej jak tylko się dało i zakrył jej oczy swoimi dłońmi. Onieśmielił zaskoczoną Ashley swoim popisowym uśmiechem, a ta automatycznie zamilkła.
Lena początkowo była zaskoczona, przestraszyła się. Dopiero po chwili zaczęła się śmiać…

-Victoria przestań się wygłupiać… - zaśmiała się głośno.- Victoria, mówię, zabierz te ręce!- powiedziała już nieco poważniej.

-Emm.. Lena, obawiam się, że to jednak nie jest Victoria…- skomentowała Ashley.

-C…co?- szepnęła blondynka, unosząc swoją dłoń, do rąk mulata. 

Kiedy dotknęła jego skóry nie mogła już dłużej się mylić. Gdy ich palce spotkały się razem, to było jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ręce chłopaka opadły na jej ramiona, a Lena szybko wstała. Była w szoku. Początkowo nie wiedziała co ma zrobić. Spojrzała w jego oczy i poczuła jak do jej napływają łzy. Nie mogła się powstrzymać przed tym, żeby dać im upust, ale jeszcze większą ochotę miała, żeby poczuć go blisko siebie. Dlatego natychmiast mocno przytuliła się do jego ciała. Chłopak objął ja ramionami, lecz już nie mógł wytrzymać… Złapał jej twarz w swoje dłonie i najnamiętniej jak tylko potrafił, pocałował zapłakaną blondynkę. Na swoich ustach poczuł jej słone łzy, co tylko zachęciło go do pogłębienia pocałunku. Była to dla nich chwila spełnienia. Od dawna oboje bardzo tego pragnęli…

Minęła dosyć długa chwila zanim para oderwała się od siebie. Spojrzeli sobie w oczy i zastygli. Czas zatrzymał się w miejscu. Nie liczyło się nic więcej, nie obchodziła ich obecność obcych ludzi.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, po chwili poczuła na swoim policzku jego kciuk, ocierający ciepłe łzy, które nadal pojedynczo spływały po jej delikatnej skórze. Ten moment trwał dla nich wiecznie, mimo tego, że była to tylko krótka chwila.

Niestety, z tego pięknego stanu wyrwało ich znaczące chrząknięcie Ashley, która wyraźnie dawała im znać, że są aktualnie w centrum uwagi wielu osób. Lena natychmiast zorientowała się co jej przyjaciółka miała na myśli i po prostu usiadła z powrotem na miejsce, pociągając za sobą Malik’a, który usiadł obok niej.

Clark uważnie obserwowała parę zakochanych, co nie umknęło uwadze blondynki.

-Yy… Zayn…- zwróciła się do swojego ukochanego, wskazując palcem na ciemnowłosą przyjaciółkę.- To jest właśnie Ashley, mówiłam ci już o niej.- uśmiechnęła się.- Ashley, to jest Zayn.

-Tak, wiem. Zayn Malik…- szepnęła pod wrażeniem, ciągle była w szoku. – Miło mi cie poznać…- uśmiechnęła się w ten specjalny sposób i wyciągnęła rękę w stronę mulata, który niemal od razu ją uścisnął i pocałował jej zewnętrzną stronę, co było oznaką jego kultury. Której chwilę wcześniej nie okazał Victorii…

Ash odrzuciła włosy przez jedno ramię i zatrzepotała rzęsami, tak jak było to w jej zwyczaju, co niemal od razu rozbawiło zarówno Lenę jak i Zayn’a.

                                                              ***

Blondyn już wyraźnie się zdenerwował. Jego przyjaciel nie wracał dosyć długą chwilę, a wszyscy coraz bardziej się niecierpliwili. Chcieli jak najszybciej wyjść z zatłoczonej pizzerii, by choć na chwilę odpocząć od tłumu fanek, ciągnących się za nimi praktycznie wszędzie.

Chłopak kręcił się po pizzerii, w poszukiwaniu Malika. Zdążył sprawdzić toalety, dokładnie zlustrował każdą kolejkę, lecz nie zauważył w nich mulata. Postanowił rozejrzeć się po stolikach, przypuszczał, że zatrzymały go gdzieś natrętne fanki.

Po dłuższej chwili podszedł do jednego miejsca, tak jak zakładał, właśnie tam znajdował się Zayn. Nie trudno było się tego domyśleć… Wokół stolika, przy którym znajdował się ciemnowłosy, zebrał się tłum, przez który Niall przebił się z niemałym trudem.

Kiedy dotarł bliżej i przyjrzał się dokładniej, zobaczył, że jego przyjaciel siedzi z dwoma pięknymi, młodymi dziewczynami. Jedną z nich obejmował ramieniem, a drugą czule całował w rękę. Wyglądało to trochę dziwnie… Zwłaszcza dlatego, że Zayn raczej nie był skory to żadnych nowych romansów po rozstaniu z młodą Prógowicz.

Horan postanowił wkroczyć do akcji. Przeczesał ręką swoje włosy i z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do odpowiedniego stolika.

-No, no, no…- zacmokał.- Stary! Wystarczyło puścić cię samego na chwilę, a ty już wyrywasz dwie…- zaczął, lecz kiedy spostrzegł kogo Zayn przytula, zamilkł, a jego oczy powiększyły swoje rozmiary.- L… Lena?!- spytał zaskoczony.

-Tak, Niall. Ja też cieszę się, że cię widzę!- zaśmiała się cicho, widząc, jak farbowany zareagował widząc ją.

-Co ty tu ro…- zaczął, lecz nie mógł skończyć, gdyż zaistniała sytuacja, która zaskoczyła go jeszcze bardziej. On nie spodziewał się zobaczyć je tutaj…

Jej widok wzbudził w nim ból. Chłopak poczuł jak jego żołądek obraca się wokół własnej osi. Kiedy Victoria uniosła wzrok i skierowała go na blondyna, poczuł ukłucie w głębi serca. Nie mógł wyzbyć się uczucia, że to niemożliwe. Że to po prostu jeden z wielu snów, w których pojawiała się dziewczyna. Zamrugał kilkakrotnie i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie potrafił. Po prostu patrzył na nią, czując, że jest sparaliżowany.

Podobnie było z Nowińską. Ona także nie mogła nic zrobić. Stało się to, czego tak bardzo się obawiała. Wystarczyło, że spojrzała w jego niebieskie, piękne oczy. Tylko tyle. Kompletnie ją zatkało.

Dopiero kiedy poczuła na sobie palący wzrok tłumu, który nadal stał wokół nich, spuściła wzrok. Nie wiedziała co powinna zrobić. Nerwowo obracała w dłoniach rachunek.

Chłopak naraz pobladł. Cofnął się jeden krok do tyłu, po czym wziął głęboki oddech. Zayn zauważył, że z jego przyjacielem nie jest najlepiej...

-Niall… Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha… - stwierdził mulat, z przejęciem.

Tak bardzo trafne stwierdzenie…






***






Moje kochane!
Przepraszam za opóźnienia, błędy. Mam nadzieję, że rozdział jest okej. Jak już wspominałam na fb, strasznie ciężko mi się go pisało.
No cóż…
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, które dają mi niezłego kopa i motywują do pisania!  Jesteście niezastąpione.  :)
Ile ich będzie tym razem? Dacie 30? <3
Jest powrót chłopaków! Wiem, że może nie tak to sobie wyobrażałyście, ale jakoś tak wyszło…

Nie chcę zajmować Wam więcej czasu.
Do następnego! <3 



Ah... Zapomniałam wspomnieć...
DZIĘKUJĘ, ŻE WYTRZYMAŁYŚCIE ZE MNĄ TEN ROK. <3 

KOCHAM WAS.