piątek, 31 maja 2013

Rozdział 20 "Ulica była pusta..."



Kiedy oczom Leny ukazało się martwe ciało, blondynka rozpłakała się i wtuliła w Harry'ego, który szybko zakrył ręką swoje usta. „Ju… już dobrze” wydusił z trudem „To nie ona. Lena, popatrz, otwórz oczy!” Loczek próbował uspokoić dziewczynę, która nie chciała ponownie zobaczyć trupa.
Widok martwego ciała młodej dziewczyny nie należał do najmilszych. Tym bardziej kiedy tą dziewczyną mogła być Victoria. Dla Leny był to szok, były to odczucia, których nie da się opisać zwykłymi słowami. Z jednej strony dziewczynie ulżyło, ponieważ to nie Vic leżała na stole, a z drugiej strony ciągła nie wiedza na temat tego co się dzieje z brunetką, przytłaczała Lenę.
Ciemnooka wyszeptała „To okropne”, odwróciła się i wyszła z pomieszczenia. Zaraz za nią Lou, a Harry został tam jeszcze by porozmawiać z tą kobietą. Tymczasem na zewnątrz:
- Ta niepewność jest okropna! Ja już tego dłużej nie wytrzymam. – krzyczała przez łzy- Czemu to ciągle nas spotyka? Czemu? – przetarła oczy.
-A Victoria, no wiesz…- Louis nie wiedział jak ma sformułować to pytanie tak, żeby nie brzmiało dziwnie- Ma jakichś wrogów? Jest ktoś kto mógłby jej źle życzyć?
- Nie… nie wiem, ale raczej nie, bo ją dużo osób lubi. Jest miła, nie szuka „żadnej zaczepki”, z nikim się nie kłóci, chociaż…
-Chociaż?- spytał szybko.
- Ale nie… one nie byłyby do tego zdolne…- mamrotała pod nosem.
-One, czyli kto?- ponownie zadał pytanie.
-Nie ważne, nikt.
- No powiedz! To może być ważne!
-Nie mogę Ci o tym powiedzieć! Nie mogę nikomu o tym powiedzieć… Obiecałam Victorii, że nikt się o tym nie dowie!
-A co jeżeli przez to Victoria umrze? Przez to, że Ty milczałaś.
-Louis! Błagam Cię, nie szantażuj mnie takimi rzeczami… Bo i tak Ci nic nie powiem.
-Lena mów! –nalegał.
-Nie!
-Jak chcesz… Albo powiesz tylko mi, tutaj, albo wszystkim w domu…
-Ale… ach to nie były te dziewczyny! One tylko zgrywały takie twarde, ale tak naprawdę to były zazdrosne o Victorię.
-Nie obchodzi mnie czy były, czy nie! – Louis był już zdenerwowany- Wyjaśnij mi to wszystko!
-Nie krzycz! Nie jestem głucha! – zmieszała się- Już mówię... No więc Victoria przez pewien czas śpiewała w zespole z takimi trzema dziewczynami. To były jej „najlepsze przyjaciółki”. –  wyjaśniła akcentując ostatnie dwa słowa- Victoria założyła ten zespół, wymyśliła nazwę- kontynuowała- robiła wszystko żeby ich muzyka trafiała do wielu ludzi. Mimo tego, że grała tam tylko na pianinie to robiła wszystko sama. One w niczym jej nie pomagały. Victoria organizowała występy, komponowała, pisała teksty…- Blondynka mówiła coraz szybciej. Wiedziała, że złamała obietnicę daną swojej przyjaciółce, ale nie czuła winy. Stwierdziła, że lepiej będzie jeśli ktoś oprócz niej się  o tym dowie- Kiedy raz wokalistka, nie pamiętam jej imienia… - mówiła pod nosem- Dominika… Daria… Nie! Diana! Tak miała na imię. To kiedy ona rozchorowała się, Vic zaśpiewała za nią. Wzbudziła podziw i wielkie zdziwienie, ale… No właśnie, jest to ale… Dwie dziewczyny wolały żeby to Vic śpiewała, ale Diana się wściekła i nie pozwoliła na to. Dlatego od tamtej pory śpiewały razem. –Louis uważnie przysłuchiwał się słowom Leny- Ona ciągle próbowała pozbyć się Vic za wszelką cenę. Na jednym występie, Diana rozwaliła gitarę Pauliny i zwaliła wszystko na Victorię. Paula się wkurzyła… Wtedy wywaliły Vic z zespołu. Dwa miesiące później zespół się rozpadł właśnie przez humory Diany.
-Nie wiedziałem, że Victoria była w zespole…- zamyślił się na chwilę- Jednej rzeczy nie zrozumiałem… Dlaczego Victoria wstydzi się tego? Dlaczego nie chciała żeby ktokolwiek się o tym dowiedział?
-Te dziewczyny później wielokrotnie ją wyśmiewały, upokarzały.
-Czemu? – zdziwił się
-Do Victorii przyszedł kiedyś jakiś facet. Proponował nagranie kilku piosenek w jego studiu. Ona była już bardzo blisko tego, żeby się zgodzić. Cieszyła się z tego, że komuś spodobało się to jak śpiewa, ale te trzy idiotki ją czymś szantażowały… i odmówiła.
-Czekaj… znów czegoś nie rozumiem- oparł się o ścianę i włożył ręce do kieszeni- Czym ją szantażowały?
-Nie wiem…- przerwała, chwilę nad czymś dumała i dokończyła- Nigdy nie chciała ze mną rozmawiać na ten temat. Zawsze urywała rozmowę.- Lena przez cały czas była podenerwowana, bała się o swoją przyjaciółkę- Obiecaj mi, że nikomu to tym nie powiesz!
-Wiesz, że mi się sekretów nie zdradza?- spytał i po raz pierwszy tego dnia wywołał delikatny uśmiech na twarzy Leny- Obiecuję. Nikomu nic nie powiem!- uśmiechnął się pokrzepiająco.
-O czym nikomu nie powiesz?- do Leny i Louis’a dołączył Harry
-Bo widzisz…- zaczął żartowniś, a Lena zgromiła go wzrokiem- No co się tak spinasz? Przecież i tak bym nie powiedział!
-Nie ważne! Wiecie trzeba by kupić coś do jedzenia. Jakieś zakupy? Co wy na to?- spytała blondynka.
-Wiesz, że my nie znamy tego terenu. – zaśmiał się brunet, Lena machnęła na nich ręką, wyszła z budynku mówiąc „To chodźcie za mną…”
                                                           ***
Co zdarzyło się kilka godzin wcześniej?
-Nie bądź taka ciekawska, bo tego swojego kochasia stracisz!- wyszeptał przykładając do szyi dziewczyny błyszczące, metalowe ostrze.
-Nie! Nic nie rób Harry’emu!- słowa przechodziły przez jej usta z coraz większą trudnością- Proszę…
-Nie proś, bo już i tak za późno…- mężczyzna skłamał delikatnie nakłuwając jej szyję nożem. Dziewczyna zacisnęła zęby z bólu. Bała się teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. „Pożałujesz tego! Rozumiesz? Pożałujesz…” wykrzyczała i z całych sił, które zdołała zebrać, ugryzła go. Facet syknął i wypuścił z dłoni nóż, który upadł na ziemię wydając cichy, metaliczny dźwięk. Victoria długo nie myśląc, wzięła do ręki narzędzie i wbiła je w udo mężczyzny. Ten spojrzał na brunetkę, która stała nieruchomo i wpatrywała się w swoje ręce. Po kilku sekundach popatrzyła mu prosto w oczy. Wydusiła krótkie „Ostrzegałam!” i wyciągnęła ostrze z nogi faceta.
-Ty szmato! Czy Ty kompletnie zgłupiałaś?! Nie wiesz z kim zadarłaś!
-To może mnie oświecisz?- spytała rzucając nożem w kąt szopy. Mężczyzna wstał, podszedł do niej i uderzył ją z otwartej dłoni w prawy policzek. Kiedy oderwał rękę na twarzy dziewczyny pozostał czerwony ślad ukazujący kształt jego dłoni. „Widzimy się później kochanie” wyszeptał i pocałował ją w już sine miejsce.  Wyszedł, zamknął za sobą drzwi, zostawił ją samą- O… jakie pieszczotliwe pożegnanie…- złapała się za bolące miejsce- Ty chamie! Nienawidzę Cię! Zgnij w piekle…- próbowała krzyczeć, ale nie miała już sił nawet na to.
Minęło kilka godzin. Victoria czuła, że już dłużej tak nie wytrzyma. W jej głowie co chwilę pojawiały się nowe myśli. Miała już dość. Wiedziała, że musi zrobić coś, co pomoże jej się wydostać. Jedynym pytaniem było „Ale jak?” W oknach były kraty, drzwi zamknięte na kłódki. „Mam jeszcze nóż… Tylko, że on mi w niczym nie pomoże! Chociaż…” pomyślała, wiedziała, że dzięki temu ten cały koszmar się skończy. Wzięła do ręki ostry przedmiot. Spojrzała na krew, która zdążyła już zaschnąć, następnie na nadgarstki, po tym znów na ostrze. Usiadła na podłodze. Zacisnęła zęby i zrobiła pierwsze nacięcie. Drugie… trzecie było już głębsze. Oparła się o drewnianą ścianę i wypuściła z ręki nóż w myślach przepraszając samą siebie za to co zrobiła.
Chwilę później do szopy wszedł kulejący mężczyzna. Zamknął drzwi i odwrócił się „Już jestem kochanie, tęskniłaś, prawda? Rozumiem obraziłaś się na mnie… Już nie udawaj, że śpisz!” Podszedł do leżącej na podłodze dziewczyny i dopiero wtedy zobaczył zakrwawiony nóż. Złapał ją za nadgarstki. Jeden z nich był cały we krwi, pocięty. Mężczyzna widząc, że dziewczyna już nie kontaktuje, zdjął z głowy kominiarkę głośno wzdychając. „I po co to zrobiłaś? Głupia… Pokrzyżowałaś tym moje wszystkie plany! Ale… jeszcze nie wszystko stracone kochanie.” Powiedział i zdjął z niej zabrudzoną bokserkę „Może dzięki temu pomęczysz się na tym świecie trochę dłużej…” zawiązał bluzkę mocno na ręce, powyżej nacięć. Wziął jej bezwładne, zmarznięte ciało na ręce i wyniósł przed szopę. Przeszedł kilka kroków i rzucił ją na ziemię. Otworzył tylne drzwi dużego, czarnego busa. Ułożył Victorię na siedzeniach. Zamknął drzwi i wsiadł do pojazdu. Przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszył. Przez około dziesięć minut jechał lasem, mijał wiele drzew. Przez całą drogę zastanawiał się gdzie ma wyrzucić dziewczynę leżącą na tylnych siedzeniach. „Wiesz, kochana moja… Victorio. Ja, znam Cię już od dawna. Ty mnie też, ale ja zawsze byłem dla ciebie niewidzialny. Nigdy nie zwracałaś na mnie uwagi. Zawsze byłaś tą sławną, lubianą, bogatą Victorią. Wszyscy Ci zazdrościli… A ja? Chłopak, który zawsze był na uboczu. Nie szło mi z nauką. Ty… zawsze taka idealna.” Ciągnął swój monolog przez następne kilka minut pomimo tego, że wiedział, że Vic go nie słyszała. Gdyby wtedy była przytomna, dowiedziałaby się kim on jest? Dlaczego to zrobił? Jaki był jego cel? Skąd ją znał? Lecz nie dowiedziała się.
Facet zatrzymał samochód. Szybko wybiegł za busa i wyciągnął Victorię. Rozglądnął się dookoła, by upewnić się, że nikt go nie widzi. Ulica była pusta. On był niedaleko komisariatu. Położył dziewczynę na chodniku, wyszeptał „Pamiętaj, że wrócę w najmniej przewidywalnym momencie kochanie…” i pobiegł do samochodu po czym odjechał najszybciej jak potrafił.
Chwilę później
„Tak, kotku, już wychodzę z pracy i za pięć minut będę w domu…” powiedział policjant zamykając drzwi. Zszedł ze schodów i odwrócił się w stronę prawie pustego parkingu. „O cholera… Wiesz, to może mi zająć więcej niż pięć minut. Muszę kończyć!” rozłączył się i podbiegł do półnagiego ciała dziewczyny.

 


 ***


Hej :* No więc dodałam rozdział :) Proszę piszcie w komentarzach Wasze opinie. Spodobał Wam się?  Bo mi nie za bardzo, ale to pozostawiam Wam do oceny :)  Przepraszam za błędy.
Następny rozdział pojawi się za tydzień, w weekend, wiem, że długo będziecie musiały czekać, ale muszę napisać kilka rozdziałów do przodu :)
Obiecuję, że jeśli będę miała wolną chwile w tygodniu to napiszę rozdział ;D

Proszę komentujcie i pytajcie, to dla mnie bardzo ważne  ;)

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 19 „Moja Victoria już nie żyje…"


„24 godziny” wyszeptała sama do siebie i usiadła na podłodze ocierając nadal spływające po policzkach łzy. Próbowała się uspokoić, zapanować nad emocjami, lecz nie szło jej to najlepiej. Minęły trzy minuty, które Lena odczuła jako wieczność. Szybko wstała na widok mężczyzny otwierającego celę. Dziewczyna zdziwiła się, myślała, że będzie miała kogoś „do towarzystwa”, myliła się. Funkcjonariusz spojrzał na nią z pogardą, rzucił „Wyłaź stąd!” i czekał aż blondynka wyjdzie. Wychodząc odwróciła się w stronę policjanta „Ale jak to? Przecież… przecież ja miałam tu być do jutra, tak?” była oszołomiona, nie wiedziała dlaczego  może już wyjść. „Podziękuj tym swoim Brytyjczykom…” wyjaśnił mężczyzna i trzasnął kratami zostawiając Lenę samą.

Zaczęła niepewne przemieszczać się po długim, wąskim korytarzu. Kierowała się w stronę wyjścia. „A ja już mu mówiłam, że jeden z nich jest Irlandczykiem…” zaśmiała się pod nosem. Przekroczyła wysoki próg i znalazła się na zewnątrz. Przed budynkiem czekali już na nią Louis i Harry. Reszta wybrała się do sklepu.
-Jak Wy to zrobiliście?- spytała z uśmiechem na twarzy podchodząc bliżej chłopaków.
-Ale co My zrobiliśmy? – zdziwił się Lou.
-No jak to co? To, że tak szybko wyszłam!- wyjaśniła. Louis popatrzył na loczka, a ten uśmiechnął się szeroko.
- A o to… To już nie nas się pytaj.
- To w takim razie komu mam podziękować?
-Nie nam! – powiedział brunet spoglądając w stronę Zayn’a wracającego z zakupów.
„Nigdy w życiu”  prychnęła patrząc na Mulata. Wsiadła szybko do samochodu trzaskając drzwiami. „Idziecie, czy nie?” spytała z grobową miną. Cała paczka wsiadła do pojazdu. Lou przekręcił kluczyki w stacyjce, odpalił auto. Ruszył z miejsca parkingowego i kierował się w stronę domu. W samochodzie była cisza… Cisza, która męczyła wszystkich. Nikt nie chciał się odezwać. Wszyscy myśleli o Victorii. Poprawka… Wszyscy oprócz Leny. Ona zastanawiała się nad tym co Zayn ma wspólnego z jej przedwczesnym wyjściem z celi. Wiedziała, że jeżeli on się do tego przyczynił to będzie musiała mu podziękować. Czyli, będzie musiała się do niego odezwać, wyciągnąć rękę na zgodę.
 Samochód zatrzymał się, byli już pod domem Vic. Wszyscy wysiedli z pojazdu i ruszyli do domu. Blondynka wbiegła do „swojego” pokoju i zamknęła się w nim od środka, Harry zrobił to samo. Lou, Liam i Zayn poszli oglądać telewizję, a Ana poprosiła Niall’a o chwilę rozmowy. Chłopak od razu zgodził się i oboje usiedli na werandzie. Ruda spojrzała na niego i nie potrafiła zacząć rozmowy. Przez chwilę siedzieli w kompletnej ciszy, od czasu do czasu spoglądając na siebie. Nagle Ana wzięła głęboki wdech i zaczęła:
-Bo widzisz…- wypuściła powietrze ze świstem- Ostatnio nie wyjaśniłeś mi…
-Czego Ci nie wyjaśniłem? – blondyn nerwowo wszedł jej w słowo i udawał, że nie wie o co chodzi dziewczynie.
-Tego dlaczego zerwałeś ze mną kontakt?- zadała ponownie pytanie.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie… i nie zrozum mnie źle. Ana ja…- złapał jej dłoń w swoje ręce i uśmiechnął się delikatnie. Był już gotowy, aby wyznać jej to co czuł. Sam nie wierzył w to, że chce jej o tym powiedzieć, chciał mieć to już za sobą- Bo ja…- przerwał, ponieważ zobaczył jak Louis i Harry wybiegają z domu za zapłakaną Leną. Odetchnął z ulgą i poszedł szybkim krokiem do całej trójki. Blondynka krzyczała coś po Polsku. Nie potrafiła wydusić z siebie nic co chłopcy by zrozumieli. W ręce kurczowo trzymała telefon. Była roztrzęsiona- Lena? Lena! Uspokój się!- powiedział kładąc rękę na jej ramieniu- Wytłumacz nam wszystko po kolei… Co się stało?- spytał z nadzieją, że dziewczyna opanuje swoje emocje, ale niestety tak się nie stało. Blondyna krzyczała niezrozumiale. Bełkotała pod nosem pojedyncze, niewyraźne słowa. Przed dom wybiegł Zayn i Liam. Mulat podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił. Miał gdzieś to, czy ona go odepchnie, czy nie. Lenę także w tym momencie nie obchodziło to, że przyrzekła sobie, że już nigdy się nie odezwie do ciemnookiego.  Wtuliła się w Zayn’a  brudząc jego biały T-shirt tuszem do rzęs. On przytulił ją mocniej, poprawił jej rozczochrane włosy i pocałował delikatnie w głowę. Po chwili Lena uspokoiła się, emocje opadły, otrząsnęła się i zaczęła powoli tłumaczyć dlaczego tak się zachowała.
-Ona… Ona nie żyje! Rozumiecie?! Jej już nie ma… Już nie żyje! To koniec…- wydusiła z siebie.
Harry złapał się za głowę. Jego oczy momentalnie się zaszkliły, lecz nie chciał tego pokazywać.
-Ale… Jak to? – spytała Ana z nie dowierzaniem.
-Zadzwonił do mnie policjant. Powiedział, że w lesie niedaleko tej dyskoteki, w której kiedyś byliśmy, znaleźli martwą dziewczynę, wysoką, szczupłą, młodą… Brunetkę. – wyjaśniła- Przecież to jest ona! Na pewno… - znów przytuliła się do Zayn’a. Właśnie tego wtedy potrzebowała, bliskości- I… i ten policjant kazał nam przyjechać jeszcze dzisiaj, żeby zidentyfikować zwłoki…
-To może nie czekajmy tylko jak najszybciej tam pojedźmy! – powiedział Niall.
-Ale to chyba byłoby bez sensu gdybyśmy tam wszyscy pojechali- na reszcie odezwał się zdenerwowany Harry, spojrzał na Lenę i wymusił pokrzepiający uśmiech- Lena, Lou i ja pojedziemy, a wy zostańcie w domu. – rozkazał.
Blondynka odkleiła się od Mulata i skierowała się w stronę samochodu. Wsiadła do niego i czekała na chłopaków, którzy  zacięcie rozmawiali o czymś z Zayn’em. Po chwili przyszli, Lou odpalił silnik i ruszył z podjazdu. Przez całą drogę Lena spoglądała za okno. Słyszała, że Harry i Louis o czymś rozmawiali, ale nie rozumiała już nic. Słyszała jeden wielki bełkot. Co chwilę robiło jej się słabo, miała szum w głowie. Bardzo się bała. Nie chciała, żeby ciało, które zostało znalezione, należało do Victorii, lecz była tego pewna. W jej głowie pojawiła się jedna myśl, która nie potrafiła z niej wypłynąć- „Moja Victoria już nie żyje… dlaczego?”  Ta ciągła niepewność ją wykańczała. Przymknęła na chwilę oczy i oparła głowę o oparcie. Chciała zapomnieć o tym wszystkim. Pragnęła, aby to był tylko sen, okropny koszmar, lecz wiedziała, że tak nie jest. Blondynka poczuła nagle, że samochód się zatrzymał. Odpięła pasy i przetarła rękoma  zaszklone oczy. Wysiadła z auta. „Jesteś gotowa?” usłyszała pytanie, była tak rozkojarzona, nieobecna,  że nie zorientowała się kto je zadał. Szła przed siebie nie zważając na to co ją otaczało. Szybko przeszła przez białe drzwi, została powitana przez niską, rudą kobietę po trzydziestce. „Pani Lena Prógowicz?” spytała na co blondynka pokiwała twierdząco głową. Nie była w stanie nic powiedzieć. „Witam, proszę tędy!” udała się za kobietą w białym fartuchu. Lena została za wielką szybą. Po chwili dołączyli do niej Lou i Harry.
Kobieta weszła do pomieszczenia, w którym na dużym stole leżało ciało przykryte białym płótnem. Lena spojrzała na chłopaków, oni od razu pokiwali głowami i złapali dziewczynę za ręce. Loczek zapukał niepewnie w wielką szybę, po to by trzydziestolatka zdjęła prześcieradło. Iza, tak nazywała się kobieta, podeszła do stołu i powoli zdjęła biały materiał ze zwłok dziewczyny. Kiedy oczom Leny ukazało się martwe ciało, blondynka rozpłakała się i wtuliła w Harry'ego, który szybko zakrył ręką swoje usta.



***




 Wybaczcie mi, bardzo Was przepraszam… Nie podoba mi się ten rozdział, nie potrafiłam odnaleźć w nim swojego stylu, języka. Przepraszam.
Przepraszam za błędy.


Proszę o Wasze szczere opinie w komentarzach. :)
Co my
ślicie o tym rozdziale?

Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, może na początku długiego  weekendu, ale pod warunkiem, że pod tym rozdziałem będzie 25/30 komentarzy. ;) Wybaczcie.

Dziękuję za wszystko, za to, że pytacie, że komentujecie, za to, że czytacie. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Kilka szczerych słów wywołuje u mnie wielki uśmiech :)
Z okazji Dnia Matki; Życzę wszystkiego najlepszego mojej kochanej Mamie :* i wszystkim mamom na tym świecie też...

A takżżyczę 1oo lat mojemu kochanemu braciszkowi, który ma dzisiaj urodziny! :* Kocham Cię !
No to dziękuję za uwagę :) Zapraszam na kolejny  rozdział.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 18 "24 godziny..."



- Wiecie, że nie możemy tego tak zostawić! –Lena postanowiła, że nie będzie siedzieć do następnego dnia z założonymi rękoma, tak jak radził jej policjant.- Przecież ten skrawek papieru może być dowodem na to, że ona została uprowadzona…- Wszyscy przyznali jej rację. Zdecydowali, że całą grupą pojadą złożyć zeznania. Tak więc zrobili.

Samochód był duży, dzięki temu zmieścili się do niego. Przez całe dwadzieścia minut drogi w aucie była cisza, męcząca cisza. Każdy bał się zeznań, pytań… Kiedy w końcu dojechali na miejsce, Lena szybko otworzyła drzwi od wozu i jako pierwsza wyskoczyła z niego biegnąc w stronę wejścia do budynku. Biegła trzymając w prawej ręce kartkę w kratkę. Nie minęły nawet dwie minuty, a blondynka razem z resztą przyjaciół stała przed pokojem przesłuchań.

Najpierw wszyscy wyjaśnili jak ta kartka znalazła się w ich posiadaniu. „No więc tak… Wracałem z ogrodu kiedy zobaczyłem, że z podjazdu odjeżdża duży, czarny samochód. Podbiegłem bliżej, ale nie zdążyłem zobaczyć kto siedział za kierownicą… Wtedy chciałem jak najszybciej powiedzieć o tym chłopakom i jak wchodziłem do domu to na drzwiach wejściowych właśnie to było przyczepione…” wyjaśnił Harry wskazując na karteczkę trzymaną przez Lenę. Dziewczyna od razu objaśniła policjantowi dlaczego sądzi, że ta wiadomość nie jest od Victorii. Funkcjonariusz zgodził się, że to nie jest zwykła sytuacja i powiedział, że po kolei będzie prosił wszystkich na przesłuchanie. Na pierwszy ogień poszła Lena. Blondynka niepewnie weszła do pomieszczenia i usiadła na niskim, szarym, niewygodnym krześle. Spojrzała na mężczyznę notującego każdy jej ruch, każdy oddech, każde spojrzenie. Policjant wstał i zaczął zadawać pytania:
-Co robiłaś tamtego wieczoru, kiedy zniknęła Victoria?
-Chyba… tamtego wieczora… - poprawiła go Lena, chociaż sama nie była pewna tego, czy dobrze powiedziała. Blondynka zawsze reagowała tak w stresujących sytuacjach.
-Uważaj…- westchnął- bo wszystko może być wykorzystane właśnie przeciw Tobie! –uprzedził ją policjant, jego ton był taki jakby robił to tylko z czystej ciekawości, tego jak zareaguje dziewczyna.
-No już dobra… spokojnie, będę grzeczna… - obdarzyła policjanta wrogim spojrzeniem- Hmm… kiedy wróciliśmy z Zayn’em z zakupów wszystko było już przygotowane. Wszystko to znaczy ognisko, więc ja i Zayn poszliśmy się przejść w głąb ogrodu. I kiedy wróciliśmy to…
-A co robiliście będąc w ogrodzie?- spytał ciemnowłosy mężczyzna.
-No my… Jakby to… No byliśmy parą więc rozmawialiśmy, spacerowaliśmy objęci, całowaliśmy się…
-„Byliśmy”? – zaciekawił się i zaczął notować coś na czystej kartce A4.
-Tak. Już wyjaśniam- kontynuowała- Kiedy wróciliśmy zobaczyłam, że Ana próbuje zaprowadzić, a raczej nakłonić kompletnie pijanego Harry'ego, żeby poszedł już do domu. Wtedy ja stwierdziłam, że ona sobie nie poradzi i sama go zaprowadziłam.- podniosła wzrok na policjanta,  który bacznie jej się przysłuchiwał- On był całkowicie pijany. Pomogłam mu wejść po schodach i do pokoju…
-Okej… Rozumiem, ale co to ma wspólnego z tym, że już nie jesteś z jednym z tych Brytyjczyków?
-Jeden z nich jest Irlandczykiem…- wtrąciła.
-Co?
-Nic.- westchnęła- Ma to do tego, że Harry mnie pocałował, a Zayn… On wtedy wszedł do pokoju- wyjaśniła- I z nami koniec…
-Czyli Zayn mógł się zemścić na Harry'm poprzez porwanie Victorii?
-Nie! Zayn nie jest do tego zdolny!- oburzyła się, policjant zanotował coś na kartce i znów patrzył na Lenę.
-Co z Victorią?
-Nie widziałam jej odkąd poszliśmy na spacer.
-Dobrze, zawołaj proszę następną osobę- Rzucił okiem na listę- Louis Tomlinson?
Dziewczyna wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Kiwnęła ręką wskazując na Louisa i skierowała się w stronę wyjścia. Usiadła na schodach przed budynkiem i podparła głowę na kolanach. Straciła wiarę w to, że te zeznania cokolwiek dadzą. Siedząc na przedostatnim stopniu wyciągnęła z kieszeni telefon z nadzieją, że Victoria dała jakiś znak życia. Niestety myliła się. Przez kilkadziesiąt minut siedziała wpatrując się w komórkę trzymaną w lewej ręce… Była załamana, zadzwoniła do swojej mamy. Chciała się komuś wyżalić z wszystkich problemów. Czuła wewnętrzną pustkę. Chciała choćby przytulić się do kogoś, usłyszeć kilka ciepłych, pokrzepiających słów. Wykonała kilka machnięć palcem, nacisnęła zieloną słuchawkę i po chwili usłyszała pierwszy sygnał. Wzięła głęboki oddech. Drugi, trzeci, czwarty sygnał … następny i… Włączyła się poczta głosowa. Lena postanowiła, że skoro jej własna matka nie chce z nią rozmawiać to za wszelką cenę musi odzyskać swoją najlepszą przyjaciółkę. Dziewczyna wstała, z całych sił rzuciła telefonem o ziemię i wpadła z hukiem na komisariat. Okazało się, że przesłuchana jest już ostatnia osoba- Harry. Liam powstrzymywał Lenę… blondynka nie zważając na nic i na nikogo, weszła do sali przesłuchań. Rzuciła wzrokiem na zdenerwowanego loczka i zaczęła zwracając się do policjanta zacięcie coś notującego na kartce.
-Po co? Powiedz mi po co to cholerne spisywanie zeznań?!- wyrywała się chłopakom, którzy próbowali ją powstrzymać- Po co? Skoro wy i tak z tym gówno zrobicie!? Wy już dawno powinniście ją znaleźć. A jeżeli ona już nie żyje? Jeśli coś jej się stało?- zadawała szereg pytań odpychając od siebie Liam’a- Ty dupku! Słyszysz? To Ty będziesz miał ją na sumieniu- mundurowy przemilczał wszystkie te obelgi- Czy Ty sumienia nie masz człowieku? Spokojnie sobie bazgrzesz na tych durnych karteczkach, kiedy ona może właśnie umiera?!- z każdym wypowiedzianym słowem jej ton był bardziej chamski, bezczelny. Z każdym słowem wylewała z siebie coraz więcej żalu- Masz może przyjaciela?- mężczyzna pokiwał twierdząco głową, nadal analizując każdy nerwowy ruch wykonany przez Lenę- No widzisz! Victoria jest moją najlepszą przyjaciółką od przedszkola, a teraz przez to, że Ty wolisz siedzieć w wygodnym fotelu, przy tym swoim biurku, ja mam stracić najbliższą mi osobę?- chłopcy przyglądali się Lenie, która głośno krzyczała. Stała tam zapłakana, roztrzęsiona-  Tak ja to wiem, Ja ją stracę właśnie przez Ciebie Ty cholerny leniu...- po jej policzkach spływały słone łzy, jedna za drugą, a ona stała w bezruchu i wpatrywała się w mężczyznę, który właśnie wchodził do pomieszczenia. Policjant szepnął mu coś do ucha. Mężczyzna skinął głową i podszedł do Leny. Złapał ją za ramię i szarpnął. Wychodząc dziewczyna usłyszała za sobą „To taki prezent na uspokojenie, 24 godziny i będziesz wolna…”
-Za co? – spytała mężczyznę, który nadal trzymał ją za ramię. Wpakował ją „za kratki” i zamknął tam- Ach… czyli tutaj za prawdę trafia się do paki, tak?- wykrzyczała i z całych sił kopnęła w kraty, przez co wydobył się z nich głuchy dźwięk- 24 godziny- wyszeptała sama do siebie i usiadła na podłodze ocierając nadal spływające po policzkach łzy…
                                                                                       *** 
W tym samym czasie, w szopie


Dziewczyna siedziała w kącie. Spoglądała za okno. Śpiewała pod nosem jakieś piosenki… Sama nie wiedziała już co się z nią dzieje, załamała się. Nie miała już na nic siły, ani ochoty, nawet na próbę wydostania się z tego miejsca. Było jej bardzo zimno. Chciało jej się jeść i pić. Nagle usłyszała głos wyłączanego silnika, samochodu. Zerwała się z miejsca z nadzieją, że to ktoś kto mógłby ją uratować. Stanęła przy drzwiach i przez szparę ujrzała jego… faceta, którego tak bardzo nienawidziła. Usiadła na dużym, czarnym fotelu i skuliła się ze strachu. Przyciągnęła nogi do brzucha i oparła brodę o kolana. Czekała, aż on wejdzie do środka, czekała, chociaż wcale tego nie chciała… Mężczyzna otworzył drzwi.
-I co kochanie, tęskniłaś za mną? – spytał rzucając mały, brązowy plecak w róg szopy.
-Jakoś tak nie specjalnie.- burknęła.
-Miałaś być spokojna!
-No i jestem… Powiedz mi tylko, czego Ty ode mnie chcesz? Po co mnie porwałeś?
-Nie dopytuj się tyle, bo stracisz rodzinę kochanie…
-Nie mam rodziny…
-Masz!- krzyknął
-Nie zależy mi na niej… - wydusiła i odwróciła głowę w drugą stronę, tak by nie patrzeć na faceta stojącego obok niej.
-Możliwe… Ale masz chłopaka.- powiedział wypijając ostatnie krople wody z butelki.
-Skąd Ty to wiesz? Ty… ty mnie śledziłeś? Ty powinieneś się leczyć!- mówiła już ledwo słyszalnym głosem.
-Nie bądź taka ciekawska, bo tego swojego kochasia stracisz!- wyszeptał przykładając do szyi dziewczyny błyszczące, metalowe ostrze…



***




Heeeej ;)
 Myślę, że rozdział Wam się spodobał chociaż trochę. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, za pytania, reakcje, komentarze, wejścia ;*
Przepraszam za błędy.
Proszę Was komentujcie, nawet najkrótszy komentarz mnie cieszy ;) To bardzo wiele dla mnie znaczy :)
Jak zareagowałyście na zachowanie Leny?
Co się stanie Victorii?
Piszcie co myślicie. No to tak … Jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach zostaw do siebie jakiś kontakt w zakładce „Informowani” – na pewno Cie po informuję ;)Pytajcie ;))  ask.fm/gosiula98 Zapraszam na nowy rozdział ! :)

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 17 "Nie szukajcie mnie"


-Słuchajcie, nie możemy tak bezczynnie siedzieć! – zaczęła Lena wstając z krzesła.- A jeśli jej się coś stanie? – spojrzała na wszystkich po kolei i dodała szeptem.- O ile już nie będzie za późno…

-Nawet tak nie mów! – Liam wstał i oparł się o blat kuchenny. Lena ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu.

-Liam? Pojedziesz gdzieś ze mną? To znaczy… Zawieziesz mnie gdzieś?- poprawiła się. Chłopak kiwnął głową na zgodę. Oboje wyszli z domu i skierowali się w stronę samochodu. Wsiedli do auta, Li odpalił silnik i ruszył z podjazdu. Dziewczyna tłumaczyła mu, w które uliczki ma skręcić i gdzie pojechać. „O! Stój! To tutaj…” rzuciła i kiedy Li zatrzymał pojazd, blondynka wysiadła z auta. „Chcesz iść ze mną?” spytała na co Liam przytaknął i szedł za nią.

Po chwili stali już pod dużymi, brązowymi drzwiami. Lena delikatnie zapukała i niepewnie nacisnęła na klamkę. Razem weszli do środka. Blondynka postanowiła zgłosić zaginięcie swojej najlepszej przyjaciółki na policję.

-Witam! Usiądźcie proszę! – funkcjonariusz wskazał im duże, białe krzesła stojące przed biurkiem. Lena tłumaczyła Liam’owi wszystko to co mężczyzna mówił. – Słucham państwa. Z czym do mnie przychodzicie? – spytał i uśmiechnął się.

-Chciałabym… To znaczy my, chcielibyśmy zgłosić zaginięcie mojej kuzynki, Victorii.-wyjaśniła Lena, była zdenerwowana.

-Od kiedy jej nie ma?

-No od… Wczorajszego wieczora.
-To przykro mi bardzo, ale nie minęło jeszcze czterdzieści osiem godzin, więc nie możemy nic z tym zrobić. Ewentualnie mogę spisać jej dane…
-Co? Przecież to są chyba jakieś żarty! Myślałam, że tylko w filmach tak jest! Pan jest chyba nie poważny, przecież ona ZAGINĘŁA!!! –Lena nie wytrzymała, wstała z miejsca i zaczęła krzyczeć.
-Chcesz mandat za obrazę policjanta?- funkcjonariusz mówił tak bardzo spokojnym tonem jakby nagłe zniknięcie młodej dziewczyny było dla niego normalne.
-Przecież pan ma obowiązek jej szukać! To jest pana praca!
-Dobrze…- mężczyzna wziął głęboki oddech i kazał Lenie usiąść, blondynka wykonała jego polecenie- Proszę powiedzieć mi jej dane i zaczniemy poszukiwania.
Okej...- dziewczyna zgodziła się i zaczęła sobie przypominać wszystko po kolei.- Nazywa się Victoria Nowińska. Urodziła się … -Lena dyktowała mundurowemu wszystko to co pamiętała. Kiedy skończyła, policjant poprosił, aby następnego dnia przyjechała z przyjaciółmi złożyć szczegółowe zeznania. Lena wydusiła uśmiech i szybko wyszła z budynku- Słyszałeś? Słyszałeś to? – zwróciła się do Liam’a- „Ale nie minęło jeszcze czterdzieści osiem godzin, więc nie możemy nic z tym zrobić…” –naśladowała charakterystyczny, niski głos policjanta.- Za te czterdzieści osiem godzin to ona może już nie żyć! – wykrzyczała ze łzami w oczach odwracając się w stronę budynku.- To się nazywa policja właśnie!
-Uspokój się! Wiesz… Gdyby nie ta cała sytuacja i to, że jesteś dziewczyną… Teraz dałbym Ci placka, w twarz! Tak na opamiętanie, ale… -zobaczył na twarzy Leny delikatny uśmiech-… ale co gorsza jesteś… No wiesz, jesteś dziewczyną Zayn'a i gdybym  to zrobił to pewnie-zaśmiał się- Też bym dostał…
-Nie dostałbyś!-  przerwała mu.
-Jak to? – zdziwił się.
-Nie jesteśmy już razem.
-Dlaczego? Od kiedy?
-Od wczoraj. Zayn  stwierdził, że jestem „zwykłą zdzirą” – zaakcentowała ostatnie dwa słowa i wsiadła do samochodu.
-Nie wierzę… Bez powodu, by Cię tak nie nazwał, Zayn taki nie jest!
-Bo miał powód, ale nic mi nie dał wytłumaczyć. A z resztą… Nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać, to dosyć dziwny temat…
-Rozumiem- uśmiechnął się i zaczął kierować pojazdem.
Minęło kilkanaście minut, a Liam i Lena byli już w domu. Wchodząc zastali chłopaków siedzących w salonie i dumających nad skrawkiem papieru. Blondynka podeszła do grupki przyjaciół, usiadła na oparciu od kanapy i spytała „Co tam macie?”. Harry podał jej kartkę i poprosił, aby przetłumaczyła im widniejący tam napis. Napisane były tam ręcznie, następujące słowa:


„Chciałam trochę odpocząć,
   Nie szukajcie mnie.
   Wszystko jest okey.
    Wasza Vicky. xx"


Lena początkowo nie wiedziała jak ma zareagować. Była zszokowana, a zarazem przestraszona. Postanowiła, że pierwszą rzeczą jaką powinna zrobić to przetłumaczyć to dla chłopaków, więc tak zrobiła. Od razu w pomieszczeniu zrobił się szum. Każdy miał swoją wersję wydarzeń, swoje przeczucia. Wszyscy mieli coś do powiedzenia… Wszyscy oprócz Harry'ego. Dopiero po chwili, kiedy z pokoju zapadła cisza chłopak odezwał się.
-To jest jej pismo? – zadał pytanie kierując je do Leny.
-Niby tak, ale… -Lena ponownie spojrzała na kartkę powoli analizując każde słowo.
-Ale co?
-Ale nie jej styl! – zamyśliła się.
-Możesz trochę jaśniej? –poprosiła Ana.
-Popatrzcie na to…- wskazała na kartkę- Po pierwsze Victoria nigdy nie stawia kropek nad „i”… Tak wiem, że to głupie, ale nigdy tego nie robiła. Po drugie jeszcze nigdy nie widziałam, żeby napisała „okey”! Zawsze pisała zwykłe „ok.”- wszyscy zdziwili się, lecz po chwili zrozumieli, że to jeszcze nie koniec wyjaśnień- Ale to nie wszystko!- kontynuowała- Po trzecie Victoria nigdy, przenigdy nie pisała „xx” tylko na końcu dawała uśmiechniętą buźkę! – znów popatrzyła na skrawek papieru w kratkę- A po czwarte, czyli najważniejsze to ona nienawidzi kiedy mówi się do niej „Vicky”, a co dopiero sama, by tak nie napisała! – Lena oddała Harry’emu kartę, spojrzała na loczka i wstała z miejsca- Tego na pewno nie pisała Victoria!
                                                                                                      ***
W tym samym czasie- w lesie


Mężczyzna w czerni wszedł do szopy robiąc nie mały hałas. W ręku trzymał duże metalowe wiadro. „Jak się czujesz kochanie?” krzyknął na cały głos, przybliżył się do dziewczyny, szybko oblał ją zimną wodą i z całych sił zaczął klepać ją po policzkach. Victoria ocknęła się „Auć…” zajęczała i złapała się za brzuch. Kiedy zobaczyła, że mężczyzna odkłada wiadro i idzie w jej stronę wykrzyczała „Nawet tu nie podchodź! Odsuń się ode mnie!”
-Skąd w Tobie taka nienawiść kochanie?!- spytał chodząc wokół niej.
-We mnie? Ty się pytasz skąd we mnie jest nienawiść?- zadała retoryczne pytanie- Przecież to Ty mnie porwałeś i zamknąłeś w jakiejś obskurnej szopie! I to we mnie jest nienawiść?!-krzyczała.
-Ale ja do Ciebie spokojnie mówię kochanie! –zbliżył się do Victorii.
-Człowieku, czy Ty kiedyś powiedziałeś do mnie zdanie bez słowa „kochanie”?- Vic była wściekła, miała już tego dosyć, chciała się wydostać, ale nie mogła…
-Grzeczniej proszę!- zrobił groźną minę i po chwili dodał z szyderczym uśmiechem-Oj kochanie…
-Czego Ty ode mnie chcesz? Znamy się? Zrobiłam Ci coś kiedyś i teraz się za to mścisz?
-Może wkrótce się dowiesz… Ale na razie nie- złapał ją za ręce- Masz takie ładne nadgarstki, takie ładne, że aż szkoda, że nic na nich nie ma… Może zrobić Ci taki sam tatuaż jaki masz na prawej piersi?
-Coo? Yyy… ja nie mam tatuażu, a zwłaszcza na pie…
-Poprawka kochanie… Nie MIAŁAŚ, bo już masz!- znów się uśmiechnął.
-Co? Jak? Ty idioto! Co Ty sobie myślisz? –wyrwała się z uścisku mężczyzny i szybkim ruchem odsłoniła bluzkę. Rzeczywiście na wysokości wpięcia szelki od stanika miała wypisane:
„Wieczna miłość Kochanie!
♥”
-Co? Jaka miłość? Ty masz nie poukładane w głowie! Dlaczego to zrobiłeś?
-Ach… Kochanie zacznijmy od tego, że nie pozwoliłem Ci do siebie mówić na „Ty”!- Victoria zgromiła go spojrzeniem- A zrobiłem to żebyś o mnie nigdy nie zapomniała!
-Nie zapomniała…- Vic ożywiła się słysząc te słowa- Czy to znaczy, że masz zamiar mnie wypuścić?- spytała z nadzieją w głosie. Na co mężczyzna wyśmiał ją i zostawił samą w małym, drewnianym domku.



***


Na wstępie przepraszam Was za tak wieeeelkie opóźnienie! Mam nadzieję, że rozdział spełnił Wasze oczekiwania chociaż w minimalnej części :)
Komentujcie ;)


Dzisiaj nie będę dużo mówiła(pisała) … jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że to się nie powtórzy, mam pewne... problemy, sprawy prywatne... zrozumcie, że nie zawsze rozdziały będą pojawiały się na czas, czasami są jakieś nagłe przypadki i po prostu nie mam jak dodać nowego rozdziału.  Dziękuję za wyrozumiałość, za tak wiele wejść, komentarzy i obserwatorów!


Zapraszam na kolejny rozdział! Pojawi się za około tydzień ;)