Wzrok Leny powędrował w stronę dużego okna, znajdującego się
dwa metry od niej. Dziewczyna szybko podbiegła do okna, najciszej jak potrafiła
otworzyła je i natychmiastowym ruchem ręki przywołała do siebie zdezorientowaną
przyjaciółkę. Blondynka siedziała już na parapecie i spoglądała przez okno w
dół. W tamtym momencie żałowała, że jako pięciolatka zażyczyła sobie pokój na
samej górze domu… Wtedy chciała być księżniczką, taką jak te w bajkach,
uwięzioną we wieży… I wyobrażała sobie
jak książę będzie stał pod jej oknem… Jak wejdzie przez nie i ją uratuje. No
tak, skąd miała wiedzieć, że kiedyś jakiś szaleniec wpadnie do jej domu i
będzie zmuszona uciekać przed nim przez okno?
-Ja nie skoczę… - szepnęła brunetka głośno przełykając
ślinę.
-Victoria… Proszę Cię, nie histeryzuj teraz. – Lena
spojrzała na nią błagalnym wzrokiem.
-Ty skacz. Skacz, rozumiesz?! – wrzasnęła panna Nowińska
kiedy zauważyła, że ktoś stoi przed drzwiami do pokoju.
-Nie skoczę bez Ciebie… -dłoń blondynki mocno zacisnęła się
na drżącym nadgarstku Victorii.
-On mnie i tak znajdzie, a po co Ty masz jeszcze być w to wciągnięta?-
szepnęła wpatrując się w klamkę, która zaczęła się poruszać.- Skacz…
-Nie!
-Albo skoczysz, albo Cię stąd wypcham. – powiedziała
stanowczo wyswabadzając się z uścisku Leny.
Blondynka z ciężkim sercem wstała i spojrzała w dół. Było
wysoko, bardzo wysoko. Wiedziała, że będzie tego żałować.
Paraliżujący dreszcz przeszedł po ciałach obydwu dziewczyn
kiedy usłyszały trzask otwieranych drzwi. Panna Prógowicz mocno zacisnęła oczy
i już miała zrobić krok w przód, lecz powstrzymał ją znajomy głos.
-Lena?! Co Ty wyprawiasz? Złaź stamtąd i to już!- wrzasnął
Marek podchodząc do dziewczyny i zdejmując ją z parapetu.- Co Wy tu robicie?
-Emm… No… My…. Ten…- jąkała się blondynka, która nadal była
w szoku.
-Wróciłyśmy ze szpitala… - wyjaśniła Victoria jak gdyby
nigdy nic i zeszła spokojnie z parapetu.
-Dobra… Ważne, że nic Wam nie jest. Lena możesz mi
powiedzieć, dlaczego chciałaś skoczyć z okna? – spytał drapiąc się w tył głowy.
-Nie wiem. Sama nie wiem dlaczego chciałam zostawić tu
Victorię samą… - szepnęła pod nosem.
-Co?
-Nic.- ucięła i wyszła z pokoju, ignorując mężczyznę, który
zadawał jej następne pytania.
Oszołomiona dziewczyna weszła do salonu i bez słowa
przytuliła się mocno do -zdziwionej widokiem swojej córki- Sylwii. Kobieta
odwzajemniła uścisk, lecz od razu przeszła do sedna…
-Co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś u Victorii w szpitalu?
-Bo my musiałyśmy… Przepraszam… Mamo, ja… ja… Chcę się
wyprowadzić… Pamiętasz jak kłóciłam się z Tobą, bo nie chciałam się wyprowadzić
na drugi koniec kraju, do domu Marka? – spytała nadal nie odrywając się od
matki.
-Pamiętam…
-To ja teraz chcę tam jechać. Proszę, jedźmy tam jak
najszybciej… Dzisiaj, teraz…- szepnęła.
-Ale skąd ta nagła zmiana?- Sylwia nadal była zdziwiona
zachowaniem córki.
-Ciociu…- powiedziała brunetka wchodząc do salonu.- Musimy
uciec.- wyjaśniła.
***
-Nie ma jej. Zniknęła.- szeptał pod nosem z
niedowierzaniem.- Jak to możliwe…- złapał się za głowę i rozglądnął dookoła.
Był sam, było ciemno, usłyszał trzask. Odetchnął z ulgą kiedy zobaczył swojego
szefa.
-Co masz dla mnie nowego? Jakieś informacje? Jak tam stan
naszej dziewczynki? – spytał siadając na ławce.
-No widzisz… Jej nie ma.
-Jak to?! – mężczyzna wstał z miejsca tak samo szybko jak na
nie usiadł.
-No, uciekła…- chłopak spuścił głowę, kiedy zobaczył, że
mężczyzna zbliża się
do niego.
-Masz zrobić wszystko, żeby ją odnaleźć.- wycedził przez
zęby.- Słyszysz?!- wrzasnął tak głośno, że jego głos rozniósł się po całym
parku, a chłopak podskoczył lekko.
-Słyszę. Nie jestem głuchy…
-Ale najwidoczniej jesteś głupi, skoro nie potrafiłeś
dopilnować tego lekarza, żeby nie pozwolił jej opuścić szpitala!
-Ja to wszystko naprawię. Obiecuję. Znajdę ją i Twój plan
się powiedzie. – zarzekał się młodzieniec.
-Nie obiecuj, po prostu to zrób. – powiedział mężczyzna
patrząc prosto w oczy chłopaka, który uciekał wzrokiem. Facet zaśmiał się pod
nosem i odszedł bez słowa. Jego sylwetka stawała się coraz mniej widoczna,
kiedy szedł przed siebie znikając w ciemnościach…
***
Dziewczyna weszła do swojego domu. Jej ciało ogarnęło dziwne
uczucie. Czuła się jakby zaraz miała umrzeć… Odejść. Odciąć się do tego co
było. Stracić wszystko, wszystkich. Szybki dreszcz przeszedł po jej plecach.
Przetarła swoją drobną dłonią zmarznięte ramiona i ruszyła do swojego pokoju.
Po chwili wielka walizka leżała już na środku pomieszczenia,
a z oczu brunetki wypływały łzy. Victoria pakowała tam wszystko. Od ciuchów po
albumy ze zdjęciami. Chciała zabrać ze sobą jak najwięcej tego co będzie
przypominało jej to miejsce. Mimo tego, że w ostatnim czasie nie spotkało jej
nic dobrego dziewczyna nie chciała zapomnieć… Jeśli zapomniałaby o tym miejscu,
zapomniałaby o Harry’m, o Niall’u, o osobach, na których jej zależało.
Świadomość tego, że już nigdy ich nie odzyska wciąż w niej tkwiła, więc chciała
zatrzymać przy sobie wszystko co z nimi związane…
Siedząc na łóżku wspominała z uśmiechem na twarzy to co
kiedyś się wydarzyło…
Kiedy
pierwszy raz go zobaczyłam… Nie mogę w to uwierzyć… Minęły już prawie dwa
miesiące. Pamiętam jeszcze jak się czerwieniłam kiedy powiedział do Louis’a, że
ten pominął pewien istotny fakt kiedy mu opowiadał o wszystkim… Tym faktem było
to, że jestem ładna… Skomplementował mnie, jestem pewna, że byłam wtedy
czerwona jak burak…
Dziewczyna zaśmiała się, wzruszając ramionami.
Albo
kiedy pocałował mnie po raz pierwszy… Stałam wtedy pod przy ścianie, on
przybliżył się… Nie miałam gdzie się odsunąć. Byłam w takiej sytuacji pierwszy
raz, więc nie wiedziałam jak mam się zachować… Czułam się strasznie głupio.
Próbowałam uciec wzrokiem, ale on złapał mnie delikatnie za podbródek i uniósł
moją głowę do góry… Dopiero wtedy zauważyłam jego piękne, zielone tęczówki.
Jego oczy są takie inne, wyjątkowe… Z jego oczu można wyczytać wszystko… Są
piękne. Pamiętam jak Ksawier zaczął coś mówić, ale ja nie zwracałam na to
uwagi. Patrzyłam w jego oczy i czekałam, aż mnie pocałuje. Chciałam tego…
Czekałam i się doczekałam. Pocałował mnie… Nic więcej się nie liczyło. Tylko
On. Dopóki do kuchni nie wparował Niall…
Westchnęła głęboko i wzięła do ręki małe zdjęcie leżące na
dnie szafki nocnej. Fotografia przedstawiała ją i Harry’ego. W czasie tej pamiętnej
dyskoteki. Na zdjęciu siedzieli razem, uśmiechnięci, przy barze. Harry szeptał
coś dziewczynie do ucha...Victoria na samo wspomnienie tej nocy uśmiechnęła
się.
Chyba
nigdy tego nie zapomnę… Śpiewałam z nim, razem, na scenie. To było niesamowite.
Te emocje, były nieziemskie! Wiem, że tego mi brakowało- występów… A teraz
brakuje mi i występów i Harry’ego… Nie mam nic.
Ale… Nie. Jednak mam… Wspomnienia. Chociaż tyle mi zostało. One nigdy mnie nie opuszczą. Ich nigdy nie stracę…
Ale… Nie. Jednak mam… Wspomnienia. Chociaż tyle mi zostało. One nigdy mnie nie opuszczą. Ich nigdy nie stracę…
Nagle dziewczyna zaczęła sobie przypominać moment, w którym
Harry wyznał jej miłość… Łza zakręciła się w jej oku, wypłynęła z jego kącika i
przez blady policzek spłynęła muskając jej usta. Kiedy brunetka poczuła łzę na
swoich ustach na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Po tym znów
wpatrywała się w fotografię…
Zapytałam
go wtedy czy jestem dla niego tylko przyjaciółką… Bałam się jego odpowiedzi.
Bałam się, że mnie wyśmieje, że nie powie prawdy… Ale powiedział. Z jego ust
wydostały się słowa, które tak bardzo pragnęłam usłyszeć… Powiedział dosłownie
‘Kiedy Cię zobaczyłem, wiedziałem, że nie jesteś jak wszystkie dziewczyny.
Wiedziałem, że Ty jesteś inna. Wyjątkowa’. Chwilę później, po wypowiedzeniu
jeszcze kilku słów zaczął biegać po ulicy i krzyczeć, że mnie kocha… Było mi
tak strasznie wstyd za niego. Ale jednak to było słodkie. Nadal nie mogę
uwierzyć, że to wszystko się stało… Że pokochał mnie właśnie On. Harry Styles.
Że poznałam, cały zespół… Że tak szybko zaufałam Niall’owi… Właśnie! Niall… Opowiedziałam
mu wszystko… Zaufałam mu. On mi też… Pozwoliłam na ten głupi pocałunek, nie
odepchnęłam go od razu, a przecież wiedziałam, co On chciał zrobić… A Niall tak po prostu wyszedł… Zostawił mnie
samą.
Victoria znów zaczęła płakać. Po kilku sekundach jej policzki
były już całe mokre od łez. Sama nie wiedziała dlaczego, ale musiała płakać…
Nie mogła zrobić nic innego. Pozostał jej tylko płacz.
Nagle podskoczyła po tym jak poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu…
-Co Ty tu robisz?!- spytała przestraszona.
-Długo Cię nie było, więc przyszłam po Ciebie… Mówiłaś, że
sama sobie poradzisz, a ja widzę, że jakoś niespecjalnie dobrze Ci to pakowanie
idzie… - podsumowała Lena.
-Tak, wiem. Już schowam jeszcze kilka najistotniejszych
rzeczy i możemy jechać.- powiedziała Victoria przecierając policzki rękawem
cienkiego sweterka.
-Pomóc Ci?
-Nie musisz, poradzę sobie sama.- ucięła rozmowę i zaczęła
szybko pakować do walizki wszystko co zdążyła już wyciągnąć z szafy.
Po piętnastu minutach panna Nowińska była już spakowana i
gotowa do wyjścia. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie, odrzuciła na
plecy włosy, które w nieładzie zasłaniały jej twarz i podniosła walizkę. ‘Chodź
już…’ rzuciła w stronę przyjaciółki i wyszła z pokoju.
Lena głośno westchnęła i rozglądnęła się po pomieszczeniu. Jej
usta przybrały kształt pięknego uśmiechu. Blondynka zaczęła powoli kierować się
w stronę drzwi. Kiedy już wychodziła jej uwagę przykuła kolorowa koszulka
leżąca pod łóżkiem. Panna Prógowicz od razu ją rozpoznała. Szybko pobiegła w
stronę łóżka i wyciągnęła bluzkę spod niego. Z szerokim uśmiechem na twarzy
skierowała się na parter, gdzie czekała już jej matka i Victoria.
-Jestem. Możemy jechać… - powiedziała chowając za plecami znaczący
kawałek materiału.
Sylwia i Lena dołączyły do Marka, który siedział już w
samochodzie, a tymczasem Victoria postanowiła sama zamknąć dom. Chciała się z
nim pożegnać. Wiem, to dziwnie brzmi ‘pożegnać się z domem’. Ale dziewczyna
tego potrzebowała. Potrzebowała chwili samotności. Nie mogła od tak, po prostu
zamknąć drzwi i wyjść. Coś zatrzymywało ją w środku. Brunetka pociągnęła nosem
i rozejrzała się. Zdecydowała, że nie będzie płakać. Nie tym razem… Westchnęła
głośno i wyszła z domu ściskając w dłoni fotografię, w którą przedtem się
wpatrywała.
Zielonooka głęboko oddychając, wsiadła do samochodu i
zapięła pasy. Kiedy spoglądnęła na zdjęcie trzymane w prawej ręce, zauważyła,
że Lena podsuwa w jej stronę coś kolorowego. Początkowo Victoria zmarszczyła
czoło i zdziwiła się, ale kiedy przyjrzała się temu bardziej od razu się uśmiechnęła.
-Poznajesz?- szepnęła blondynka.
Panna Nowińska nie odpowiedziała, bo stwierdziła, że było to
pytanie retoryczne. To było oczywiste, że ją poznała. Była to koszulka, którą
miał na sobie Harry, kiedy dziewczyna widziała go po raz ostatni…
Niepewnie wzięła bluzkę do rąk i mocno ją ścisnęła. Jej oczy
zaszkliły się.
Gdy spoglądnęła za okno, by ostatni raz spojrzeć na swój
dom, nie wytrzymała. Nie potrafiła dłużej walczyć ze łzami…
***
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, w rozdziale prawie nic się nie dzieje... Coś mi w nim nie pasuje, ale dobra, trudno. Skoro już go napisałam to dodaję...
Mam nadzieję, że jeśli przeczytacie rozdział to skomentujecie. <3
Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne! To one napędzają mnie do dalszej pracy. :)
No cóż. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, pytania i komentarze. <3
Jak myślicie, co wydarzy się w następnym rozdziale? Jeśli macie jakieś przeczucia to piszcie. :)
*
Zapraszam na mojego ASKA.
Więc zapraszam na następny rozdział!