Zachęcam do przeczytania notki pod rozdziałem. ;)
A teraz życzę miłego czytania.
~*~
-V… Victoria? – blondyn w końcu wykrztusił z siebie jej
imię. Zamrugał skonsternowany oczami, po czym na jego twarzy wyraz zdziwienia
pogłębił się kilkakrotnie. Dziewczyna tylko spojrzała niepewnie w jego piękne
oczy i skinęła głową. Nie potrafiła nic powiedzieć. Nie wiedziała nawet co…- To
ty żyjesz?!- usta Horan’a wykrzywiły się w niemiłym dla oczu grymasie.
Dolna warga jego wąskich ust zaczęła niebezpiecznie drgać, co zauważyła
praktycznie każda osoba, przyglądająca się tej sytuacji. –Ty żyjesz! I… I
jesteś cała… Zdrowa…- jąkał się chłopak. Obraz w jego oczach coraz bardziej
rozmazywał się z powodu napływających łez. – Jak mogłaś mnie okłamać?! –
wrzasnął, niemal jak małe dziecko, próbujące wymusić na rodzicach kupno nowej
zabawki. Niall nie panował już nad sobą. Wszystko co ułożył sobie dotychczas w
głowie, właśnie legło w gruzach. Stało się to kiedy tylko zobaczył Victorię.
Jej
drobna postura, długie, lśniące, brązowe włosy, opadające kaskadami na
niewielkie ramiona oraz ciemnozielone oczy. To najbardziej zapadło w jego
pamięć. W takiej Victorii się zauroczył. Taką zapamiętał. Właśnie taka śniła
się mu wielokrotnie. Kiedy we śnie przytulał jej niewielkie ciało, w
rzeczywistości, tulił kogoś innego. Gdy wybudzał się z tego pięknego snu,
wracał do rzeczywistości. Nie koniecznie takiej, jaką chciałby mieć. Budził
się, przytulony do ciała Any. Tak, tej samej, która zrobiła mu wielką awanturę
na wakacjach. Chłopak, kiedy był pewien, że już nigdy więcej nie spotka
Nowińskiej, postanowił spróbować ze swoją dawną przyjaciółką. Ta decyzja
okazała się być najgorszą decyzją w jego życiu. Horan nie znał Any od tej
strony, jaką zdecydowała się mu pokazać dopiero wtedy, kiedy stali się parą…
Ale o tym później.
-Jak mogłaś?!- wrzasnął ponownie, podchodząc bliżej brunetki,
która mocno zaciskała oczy i zaczynała trząść się ze strachu. Nigdy wcześniej
nie widziała Niall’a w takim stanie. Nikt go takiego nie widział… Nawet Zayn. –Victoria!
– krzyknął. Gdy kończył wypowiadać imię zielonookiej, jego głos się załamał.
Chłopak przetarł oczy, wewnętrzną stroną dłoni, po czym dokładnie przyjrzał się
dziewczynie, która zaczynała cicho łkać.
-Niall, nie krzycz na nią… O co Ci…- Zayn próbował uspokoić
swojego przyjaciela, lecz to rozzłościło go jeszcze bardziej.
-Nie wtrącaj się!- warknął Horan. – Mogłabyś mi powiedzieć
dlaczego mnie okłamałaś?!- powtórzył, tym razem, robiąc to dosadniej. Chłopak
nie dostał od niej odpowiedzi.– Vic!
-Nie krzycz… Nie jestem głucha…- mruknęła pod nosem
brunetka. Od kilku minut nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. –Możemy
porozmawiać?- spytała cicho, niepewnie spoglądając na jego zaciśnięte pieści,
po czym głośno przełknęła ślinę.
-Przecież rozmawiamy! A przynajmniej takie odniosłem
wrażenie.- bąknął.
-Ale… Niall… Proszę,
nie tutaj.- odrzekła, rozglądając się lekko na boki, co było oznaką tego, że
nie chciała rozmawiać przy obcych ludziach, który nadal stali obok nich i
bacznie się im przyglądali. Niektórzy nawet owocnie używali swoich telefonów
komórkowych… To nie wróżyło nic dobrego.
-Jak sobie życzysz… Przecież i tak pewnie nie usłyszę od
ciebie prawdy…- westchnął. Nadal był wściekły, co pokazywała jego postawna,
mocna postura. Był spięty, jak nigdy. Jego barki były szeroko rozstawione,
przez co wydawał się jeszcze bardziej groźniejszy.
Horan wyszedł z pizzerii najszybciej jak tylko potrafił.
Ciągnął za sobą Victorię, mocno ściskając jej nadgarstek. Kiedy w końcu oboje
znaleźli się w bezpiecznym miejscu, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć, blondyn
puścił zaczerwienioną rękę Nowińskiej. Dziewczyna od razu potarła bolące
miejsce.
-Niall… To nie tak jak myślisz…- zaczęła od najbardziej
oklepanych słów w historii tłumaczeń. Mimo tego, że jej wypowiedź mogłaby być
inna, to ona nawet nie wiedziała jak powinna zacząć tę rozmowę. To wydawało jej
się najlepszym wyjściem, lecz nie spodziewała się reakcji Niall’a.
-Nie tak?! A jak?!- wrzasnął, zdzierając swój piękny głos.
–No wytłumacz mi jak?! Bo ja tego nie rozumiem. Po prostu mnie okłamałaś …-
mówił z niedowierzaniem, patrząc prosto w jej załzawione oczy. –Powiedziałaś,
że został Ci rok życia. Byłaś w złym stanie, a teraz jesteś okazem zdrowia! To
nie może być przypadek. Jak mogłaś mnie tak bezczelnie okłamać? Co chciałaś tym
osiągnąć? Ja… Nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś? Jak…- ciągnął Niall, krzycząc
na cały głos i wylewając z siebie swoje żale. Dopiero wtedy Victoria odważyła
się mu postawić.
-Niall! Zamknij się w końcu i mnie wysłuchaj. Skoro tak
bardzo chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam to daj mi w końcu dojść do słowa! –
wcięła mu się w połowie zdania. Blondyn naraz zamilkł. Zmarszczył brwi i
spuścił głowę, przenikliwym wzrokiem namierzył kamyk, który już po chwili
namiętnie kopał. –Więc zacznijmy od tego, że ja sama nie wiem co wtedy się ze
mną działo…
Dziewczyna opowiedziała mu wszystko ze szczegółami. Nie
ominęła nawet tematu swojego nieudanego związku z Nickiem i tego, co próbował
jej zrobić. Horan tylko przysłuchiwał się jej z uwagą. Pozwolił wszystko
wytłumaczyć. Był coraz spokojniejszy. Po kilku minutach monologu brunetki,
nawet zostawił ten biedny kamień i usiadł na ławce, obok Victorii. Z każdym
wypowiedzianym przez nią słowem, w jego głowie rodził się większy mętlik. Niall
walczył z samym sobą. Próbował uporządkować sobie wszystkie informacje, które
dostarczała do jego umysłu, lecz było to strasznie trudne. Gdy jej opowieść
dobiegła końca, oboje mieli łzy w oczach. To było nieuniknione. Nowińska
spojrzała w jego błękitne oczy…
-To chyba tyle…- szepnęła, łamiącym się głosem.
-Czekaj… Jesteś zdrowa. Twoi rodzice zaginęli. Ciotka nie
żyje. Jakiś kretyn chciał cie wykorzystać. A ty po tym wszystkim jeszcze
znalazłaś siłę na to, żeby osiągnąć taki sukces… Dobrze zrozumiałem?-
uśmiechnął się delikatnie.
-Dobrze…- odwzajemniła smutny uśmiech, po czym spojrzała
przed siebie. –To… Nie jesteś już na mnie zły?- szepnęła z taka niepewnością,
że praktycznie te słowa były niesłyszalne.
-Nie, Victoria, nie jestem. –odparł całkowicie szczerze.
Jego złość minęła podczas jej opowieści. –Tylko wytłumacz mi dlaczego nie zadzwoniłaś?
Nie dałaś żadnego znaku życia?- spytał po chwili milczenia.
-Prawda jest taka, że wolałam to sobie odpuścić… Wolałam nie
utrzymywać z wami kontaktu.
-Ale… Dlaczego?
-Żeby właśnie uniknąć takich sytuacja, jaka zdarzyła się
dzisiaj…- mruknęła pod nosem.
-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło… Normalnie się
tak nie zachowuję… Tylko przy tobie jest inaczej…- mieszał się.
-Co masz na myśli?- zmarszczyła brwi w skupieniu.
-To nieważne. –uciął.- Czyli… Już wszystko w porządku? Nie
chciałbym znowu wpaść w taką histerię… - zaśmiał się pod nosem.- Jak kobieta w
ciąży…- ponowił swój zaraźliwy śmiech.
-Jesteś kochany, jednak nie zmieniłeś się tak bardzo.
–spoglądnęła na jego uśmiech, po czym wzrokiem powędrowała ku niebieskim oczom.
Chłopak nieco przybliżył się do niej.
-Troszkę się rozmazałaś…- szepnął, przykładając dłoń do jej
policzka. Swoim kciukiem delikatnie przetarł miejsce na kości policzkowej
dziewczyny, ścierając łzy i odrobinę tuszu. Ani Niall’owi ani Victorii nie
przeszkadzało to chwilowe zbliżenie.
Im nie…
Lecz komuś innemu tak.
-Niall!- oboje usłyszeli za sobą dobrze znany, piskliwy głos
pewnej farbowanej blondynki. Niemal od razu odsunęli się od siebie najszybciej
jak potrafili. –Co ty tu robisz?- pisnęła, podbiegając do przyjaciół,
siedzących na ławce. –Ooo… kogo ja tu widzę… - zacmokała, bacznie skanując
ciało Victorii.- Czego ty tu jeszcze szukasz, suko?- syknęła.
-Ana… Przestań…- powiedział niepewnie Niall.
-Zamknij się! Umówiłeś się tu ze mną tylko po to, żeby mi
pokazać, że znów ona jest ważniejsza?! –wykrzyczała to tak głośno, że Victoria
skrzywiła się w grymasie, gdyż jej uszy nie znosiły pisku.- Znowu idealna
Victoria okaże się być lepszą, tak?
-Ana!- chłopak próbował ją uciszyć. Podszedł do niej,
próbując złapać swoją dziewczynę za rękę.
-Zostaw mnie!- wysyczała niczym żmija, po czym gwałtowanie
zabrała swoją rękę. – Kłamałeś! Powiedziałeś, że ona już nigdy nam nie
przeszkodzi! Że dla mnie zrobisz wszystko! Mówiłam, że ona ma zniknąć z naszego
życia, obiecałeś mi to! A teraz co?!- wrzeszczała, wywołując na twarzy brunetki
coraz większe zdziwienie. Vic wstała z miejsca, niepewnie zbliżyła się do Niall’a
i Any. Uniosła wzrok ponad ramię blondynki i zauważyła, że z daleka zbliżają
się do nich Lena i Ashley, razem z trójką przyjaciół. Dziewczyna odetchnęła z
ulgą, widząc, że wśród nich nie ma Styles’a. –Co ona tu robi?
-Stoi.- wzruszył ramionami blondyn.
-Wiesz, że nie to miałam na myśli!
-Mogłabyś tak nie krzyczeć?- cicho odezwała się brunetka,
lecz po chwili pożałowała swojej decyzji.
Ana zareagowała tak szybko, że Vic
tylko poczuła pieczenie na swoim policzku. Po chwili na jej twarzy pojawił się
czerwony ślad, niewielkiej dłoni Evans. Brunetka złapała się za bolące miejsce,
po czym syknęła z bólu. Nie sądziła, że dostanie ręką w policzek od tak lichej
blondyneczki będzie tak bolesne. Pozory
mylą, czyż nie?
-Victoria, nic ci nie jest?- Niall niemal od razu podszedł
do Nowińskiej i próbował jakoś pomóc, lecz dziewczyna machnęła w jego stronę
ręką, co oznaczało, że nie jest tak źle, jak na to wygląda. –Dlaczego to
zrobiłaś?- syknął w stronę swojej dziewczyny.
-A dlaczego miałabym tego nie zrobić? Niall, ja o ciebie
walczę! Nie pozwolę żeby ona znów mi cię odebrała, rozumiesz?! –blondynka wpadła
w jeszcze większą furię.- A ty, suko, pewnie znowu masz ochotę się z nim
przelizać, nie? Już mało brakowało! Gdybym tylko przyszła później…- mówiła,
zbliżając się do Victorii. Dziewczęta stały już w bardzo niebezpiecznej
odległości.
Zielonooka wyprostowała się i zdjęła dłoń z bolącego policzka.
Stała twarzą w twarz z mocno wkurzoną panną Evans. Dziewczyna aż kipiała ze
złości.
Całej tej sytuacji przyglądała się już grupka przyjaciół.
Dla chłopaków napady Any były normalnością, odkąd tylko związała się z Niall’em.
‘Ruda’ była zazdrosna nawet o każdą fankę, z którą Horan zrobił zdjęcie,
oczywiście pod warunkiem, że widziała w niej zagrożenie, jeśli przykładowo była
bardzo ładna... Potrafiła nawet nawrzeszczeć na ekspedientkę w sklepie, która
najzwyczajniej w świecie była dla blondyna miła. Jej napady zazdrości
skrzywdziły już nie jedną osobę. Czyżby
Victoria była następną?
-Co, myślałaś, że nikt się o tym nie dowie? Że będę cię
kryć? To się grubo myliłaś! Prędzej czy później i tak wyszło by na jaw, że jesteś
po prostu dwulicową suką. Pewnie zdradziłaś Harry’ego nie tylko z Niall’em,
prawda? – syczała przez zaciśnięte zęby. Na twarzach każdej osoby, która im się
przyglądała, pojawiało się coraz większe zdziwienie.
-Na jakiej podstawie mnie obrażasz? Nie wiesz w jakiej byłam
wtedy sytuacji, nie wiesz w jakich okolicznościach to się stało, więc zamknij się
w końcu, bo nie ręczę za siebie! – wykrzyczała na swoją obronę. Brunetka była
kompletnie wyprowadzona z równowagi, co nie umknęło uwadze Leny, która
wiedziała, że ich ‘rozmowa’ nie skończy się najlepiej. Victoria bardzo rzadko była
w takim stanie jak teraz. Nienawidziła kiedy ktoś ją obrażał, to fakt, ale
nigdy nie była aż tak wściekła. Brawo, Ana!
-Ana, uspokój się… Chodźmy stąd… - szepnął Niall, łapiąc
blondynkę za rękę.
-Nie!- zaprotestowała Victoria.- Zostaw ją.- rozkazała.- Ana…
Co jeszcze się od ciebie o sobie dowiem? Może powiedz, że jestem zwykłą dziwką,
stojącą w przykrótkiej sukience na ulicy i czekającą aż jakiś facet przybiegnie
do mnie, hm? Skoro wiesz o mnie więcej niż wiem ja sama, to proszę bardzo! Oświeć
mnie! Kim jestem? – krzyczała rozzłoszczona. Nie panowała już nad sobą. Nie
uzyskała odpowiedzi od Any.- No mów! Przecież znasz mnie tak dobrze, żeby
stwierdzić, że jestem dwulicową suką, więc możesz chyba powiedzieć o mnie coś
więcej? –brunetka była coraz bardziej pewna siebie, widząc, że Ana wacha się
nad odpowiedzią.- Najwidoczniej nie znasz mnie na tyle, żeby móc mnie osądzać i
obrażać. Powinnaś się nad sobą zastanowić.
- To ja powinnam się nad sobą zastanowić?! Ja? –niedowierzała,
unosząc brwi tak wysoko, że niemal dotarły do połowy jej czoła.- To nie ja
lizałam się z Niall’em w szpitalu!- rzuciła, łapiąc się znów tego samego
tematu, który był bardzo drażliwy dla Vic.- Nic się nie zmieniłaś, nie zmądrzałaś. Nadal
jesteś przemądrzałą, suk…
-Nie radziłabym ci dokańczać ostatniego słowa.- stwierdziła
Victoria.
-Niall…- blondynka szukała oparcia w swoim chłopaku, który
stał za jej plecami. –No zrób coś z nią!- uniosła się. Chłopak nawet nie miał
najmniejszego zamiaru wtrącać się między dwie, rozzłoszczone dziewczyny. Żadna
z nich nie miała zamiaru odpuścić. –Jak ja cię nienawidzę…- warknęła przez
zaciśnięte zęby, podchodząc jeszcze bliżej Victorii. Blondynka uniosła rękę w
górę, żeby wymierzyć następny cios w policzek zielonookiej, lecz jej ręka
została powstrzymana, przez mocny uścisk Horan’a.- To boli, puść mnie!
-Nawet się nie waż jej tknąć, rozumiesz?- powiedział najspokojniej
jak potrafił, mrużąc oczy. Kiedy zauważył na twarzy Any lekki grymas bólu,
lekko poluzował uścisk, a po chwili puścił jej rękę. To był błąd. Kiedy tylko
poczuła, że jest wolna, jej dłoń znów z trzaskiem odbiła się od twarzy
Victorii. Brunetka nie chciała jej uderzyć, nie chciała stracić godności. Skrzywiła
się lekko i potarła policzek, co wzbudziło u Any uśmiech triumfu.
-Nawet nie potrafisz się obronić? – zaśmiała się blondynka,
po czym ponownie spoliczkowała brunetkę, twardo trzymającą się na nogach. –Dlaczego
się nie bronisz?! – krzyknęła.
-Bo nie chcę zrobić Ci krzywdy.
-Ty? Ty zrobiłabyś mi krzywdę?! – zakpiła, czym rozzłościła
bardziej swoją przeciwniczkę.
Blondynka rzuciła się na Victorię, okładając jej twarz i
głowę pięściami. Obie przewróciły się na ziemię. Nowińska zasłaniała swoją
głowę rękami. Tylko na tyle mogła sobie pozwolić, gdyż Evans siedziała na niej.
To ciągnęło się dla niej tak, jakby była to wieczność. Po chwili każde następne
uderzenie Any było coraz lżejsze, co oznaczało, że albo się zmęczyła, albo…
Tak, właśnie. Niall zaczął odciągać ją od zielonookiej. Kiedy Horan był
zmuszony przytulić ją do siebie, Ana uspokoiła się nieco, a Victoria próbowała
podnieść się z ziemi. Kiedy brunetka otrzepała swoje ubrania i wytarła krew,
spływającą po jej brodzie, ponownie stanęła twarzą w twarz z Aną. Nie odezwała
się, nie chciała znów zaczynać.
-Takimi zakrwawionymi ustami chyba nie będziesz chciała
całować mojego chłopaka…- szepnęła Ana kpiącym tonem. Victoria pokręciła tylko lekceważąco
głową, po czym odwróciła się i zaczęła iść w stronę Leny, która stała zdumiona
i zaskoczona obok Zayn’a. Z resztą… On sam miał podobną minę do panny Prógowicz.
–I gdzie ty idziesz?!- usłyszała za sobą krzyk farbowanej. – Jeszcze z tobą nie
skończyłam! –ponowiła krzyk, po czym zaczęła biec z stronę Victorii. Brunetka
odwróciła się i zrobiła jeden, malutki krok w bok, co ułatwiło jej złapanie Any
za rękę. Już po chwili ramię blondynki było wykręcone za jej plecy i mocno
przyciskane do nich przez Victorię. Dziewczyna zawyła z bólu.
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?- wyszeptała Vic, wprost
do jej ucha, mocniej wykręcając rękę ‘Rudej’.
-Jesteś…- jęknęła w bólu.
-Kim jestem?- zapytała, wbijając swoje paznokcie w
nadgarstek Evans, która zawyła z bólu.
-Jesteś suką…- wyjąkała.
-W takim razie chyba nie znasz znaczenia tego słowa.- znów
wyszeptała do jej ucha, po czym nastąpił moment kulminacyjny. Brunetka
wykręciła jej rękę z taką siłą, że kość blondynki pękła, a ta upadła na ziemię,
zwijając się z bólu. Evans zaczęła głośno płakać i ściskać rękę, w której ból
nasilał się coraz bardziej. Wszyscy, z wyjątkiem Leny i Zayn’a podbiegli do
farbowanej i próbowali jej jakoś pomóc, lecz ta krzyczała na każdą osobę, która
próbowała jej dotknąć.
-Victoria…- Lena podbiegła do swojej przyjaciółki i złapała jej
twarz w swoje dłonie, pocierając najbardziej zranione miejsca, co tylko
wywołało u brunetki większy ból. – Nic ci nie jest?- spytała po chwili.
-Mi nie, ale ona powinna z tym jechać do szpitala…- rzekła,
po czym dotknęła wciąż krwawiących ust.
Dziewczyna uśmiechnęła się blado i zabrała ręce przyjaciółki
ze swojej twarzy. Zapadła cisza, która była przerywana tylko jękami Any, nadal
leżącej na ziemi. Victoria rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy nie było
zbyt wielu świadków tego zajścia. Okazało się, że na szczęście prócz ich grupki
nie było tam nikogo, lecz po głębszym rentgenie otoczenia, zauważyła, że pod
jednym z drzew stoi jakiś młody mężczyzna. Znała go. Bardzo dobrze go znała.
Nie mogłaby się mylić. To był Harry. Stał, opierając się o duże drzewo. Z
pewnością widział i dokładnie słyszał wszystko to co się tu zdarzyło. Vic
myśląc o tym westchnęła tylko głośno. Spojrzała na jego twarz. Była znudzona,
bez emocji, bez życia. Gdy chłopak zorientował się, że Nowińska go zauważyła,
po prostu odwrócił się i odszedł. Po chwili zniknął z pola widzenia.
Brunetka była zdziwiona. Spojrzała na Zayn’a i wskazała na
miejsce, w którym jeszcze chwilę wcześniej stał Styles. Mulat tylko machnął na
to ręką.
-Tak, on ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje… Nie przejmuj
się.- uśmiechnął się pocieszająco, po czym potarł jej ramię swoją ręką, by
dodać jej otuchy. – Chyba powinien zobaczyć to lekarz…- stwierdził, delikatnie
dotykając łuk brwiowy Victorii. Tam również miała ranę.
-Nie sądzę. Już nawet nie boli…- skłamała i z trudem się uśmiechnęła.
Spojrzała na Anę, która nadal syczała do wszystkich i ‘pluła
jadem’. Louis już w końcu nie wytrzymał i zacząć się z niej śmiać. Stał nad blondynką
i śmiał się prosto w jej twarz. No tak, cały Lou.
-Co się tak gapisz?! Mógłbyś mi w końcu pomóc!- jęknęła Ana.
-Wybacz, ale mamusia zawsze powtarzała mi, że z ziemi się
nie podnosi… -zaśmiał się i odszedł od niej, pozostawiając ją w jeszcze
większym zdenerwowaniu.
Dopiero po chwili Liam zlitował się nad blondynką i nie
reagując na jej krzyki, podniósł ją na ręce i zaczął kierować się w stronę
swojego samochodu. Dziewczyna ciągle biła go zdrową ręką i wrzeszczała na
niego, że potrafi chodzić na nogach. Kiedy Payne miał już dość, odstawił ją na
ziemię, dopiero wtedy ucichła i wsiadła do samochodu. Po chwili Niall pobiegł w
ich stronę.
Kilka sekund później Victoria usłyszała za sobą ukochany
śmiech pewnego niebieskookiego chłopaka. Kiedy odwróciła się, zobaczyła Louis’a
stojącego z rozłożonymi rękami. Dziewczyna nie mogła się oprzeć i niemal od
razu przytuliła się do niego, a on zamknął ją w szczerym uścisku.
-Wiesz, gratuluję Ci! Nikt z nas nie miał tyle odwagi, żeby się
jej postawić, a ty zrobiłaś to za pierwszym razem! Brawo!- zaśmiał się Tomlinson.
–Świetnie ją załatwiłaś. –stwierdził wesoło.
-Widzę, że nic się nie zmieniłeś!- uśmiechnęła się z bólem,
po czym oderwała swoje ciało, od ciała bruneta.
-Za to ty bardzo. Skąd wiedziałaś jak to zrobić?- spytał ze
zdziwieniem.
-Kiedy byłam mała tato uczył mnie różnych chwytów… Nigdy nie
sądziłam, że użyję ich w takich okolicznościach…- zachichotała.
-Jestem pod wrażeniem.- wyszczerzył się.
Po chwili rozmowy Lou poprosił Lenę, by zabrała swoją
przyjaciółkę do szpitala. Niektóre rany były naprawdę duże i wymagały
interwencji lekarza… Oczywiście, Victoria protestowała, lecz Zayn,
wspaniałomyślnie, przerzucił ja przez swoje ramię i siłą wciągnął do samochodu…
***
Wysoki brunet wszedł do mieszkania swojego przyjaciela. Było
otwarte, więc niepotrzebnie brał ze sobą klucze. Rzucił je na stolik obok
drzwi, następnie wszedł w głąb korytarza Styles’a. Jak zwykle- wszędzie
śmierdziało alkoholem. Louis nie wytrzymał, wpadł do salonu i od razu otworzył
wszystkie okna. Oczywiście na niewielkim stoliku stały butelki z niedopitym
alkoholem. Tomlinson od razu wyniósł je do kuchni i wylał wszystkie resztki. To
było już rutyną, codziennością. Chłopak przyzwyczaił się do takiego widoku.
Skoro mieszkanie było otwarte, gdzieś w środku powinien być
Harry. Lou wszędzie szukał Styles’a. Jak przewidział... Znalazł go tam gdzie
zwykle. W łazience. Siedział na podłodze obok toalety, oparty łokciami o zgięte
kolana. Był wykończony.
-Stary… Znowu?!- zawył Lou, siadając obok niego.
-Ona tam była…- odezwał się Harry. Lou tylko skinął głową na
potwierdzenie. – I wyglądała tak ślicznie…- szepnął i lekkim uśmiechem. Na kilometr
można było wyczuć, że był strasznie pijany. –I była taka dzielna… - nadal się
uśmiechał. Głowa opadła mu na ramię jego przyjaciela, który skrzywił się,
czując od zielonookiego niemiły zapach alkoholu. Poklepał go po głowie, by dać
mu wsparcie.- Ale… Wiesz… Ana mnie wtedy nie okłamała… Victoria naprawdę mnie
zdradziła, tak? – zmarszczył brwi, spoglądając na swojego kumpla.
-Powinieneś porozmawiać o tym z nią, a nie ze mną… Sam
słyszałeś ich rozmowę... Nie możesz od razu stwierdzać, że Ana miała rację.
Wiesz jaka ona jest…
-Ale… Oni się pocałowali… -jego oczy całe zaszły łzami. Stało
się to tak szybko, że nawet niebieskooki się zdziwił.
-Musisz z nią porozmawiać. Ale nie w takim stanie…
Powinieneś wytrzeźwieć.- stwierdził Tomlinson.
-Nie! Za żadne skarby! Nie chce z nią rozmawiać… - pokiwał
niedbale głową, która ponownie opadła na ramię Lou.
-Czemu?
-Nie będę potrafił być na nią zły. Nie będę potrafił
powstrzymać się przed pocałowaniem jej… Nie… Na pewno nie… - szepnął, po czym
zaczął gorzko płakać.
***
Bardzo
przepraszam za opóźnienie i błędy.
Moje
kochane!
To już
50 rozdział. To tak szybko minęło… Ten blog ma już ponad rok. Ma ponad 123000
wyświetleń. Z czego jestem ogromnie dumna. Bardzo się z tego cieszę. Ale
oczywiście nie osiągnęłabym nic gdyby nie Wy! Bez Was to nie byłoby to samo,
dlatego bardzo dziękuję Wam, że jeszcze ze mną wytrzymujecie. <3
Hmm…
Bardzo
chciałabym wiedzieć ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Pomożecie?
Proszę,
by każda osoba, która je czyta, skomentowała ten rozdział chociażby słowami „Czekam
nn”.
Bardzo
zależy mi na komentarzach od Was, ponieważ są moją motywacją. :)
Jeżeli
macie chwilkę to odpowiedzcie, z miłą chęcią dowiem się jakie jest Wasze zdanie.
:)
1. Ulubiony bohater? Ulubiona bohaterka?
2. Znienawidzony bohater? Znienawidzona bohaterka?
3. Ulubiony rozdział?
4. Para, za którą trzymasz kciuki?