poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 56 "Telefon"

-Chciałem ci powiedzieć, że Ana ze mną zerwała…- oznajmił, wprawiając Victorię w stan osłupienia.

-Jak to?  Nie rozumiem…- w niedowierzaniu uniosła brwi.

 Blondyn tylko westchnął i usiadł wygodniej, spuszczając głowę w dół. Wziął głęboki oddech, tak jakby zastanawiał się nad tym jak właściwie powinien ująć to, co mieściło się na końcu jego języka. Nie potrafił. Nie umiał wyrazić tego co czuł. Ulgi jaka nawiedziła jego umysł i serce, ale jednocześnie niepokoju, który zapadł w nim w tej samej chwili.

Nagły, blady uśmiech, który zagościł na jego twarzy jeszcze bardziej zdziwił zaskoczoną Vic. Spojrzał na nią i uśmiechnął się szerzej, tym samym reprezentując swoją bezradność.

-Tak jak już wcześniej powiedziałem…- zaczął.- Zerwała ze mną- wzruszył ramionami, wzdychając.

-Ale, tak po prostu? Bez żadnych wyjaśnień? Powiedziała ‘Z nami koniec’ i odeszła?- zmarszczyła czoło, odsuwając ręcznik z lodem od zmarzniętej już buzi.

-Wróciłem do naszego mieszkania i zauważyłem, że w przedpokoju stoją już jej walizki. Po chwili przyszła tam, jedyną rzeczą jaką mi powiedziała było to, że ty pomogłaś jej podjąć właściwą decyzję… O co chodzi? – spytał, nadal uważnie skanując wyraz jej twarzy.

-Nie sądziłam, że tak bardzo weźmie sobie do serca to co jej powiedziałam… - mruknęła sama do siebie, ponownie przykładając zimny okład do policzka.

-O czym ty mówisz?- dociekał.

-Wiesz… Wtedy, na komisariacie puściły mi nerwy i powiedziałam jej to, co o niej myślę… Najwidoczniej zrozumiała, że miałam rację i odeszła.

-Co takiego jej powiedziałaś? Słyszałem ostrą wymianę zdań, ale nie rozumiałem tego o co się kłóciłyście…- odrzekł krótko, oczekując od przyjaciółki wyjaśnień.

-Bo… ja… - zająknęła się, spuszczając wzrok na śnieżnobiałą pościel, która w tym niewyraźnym świetle nabrała odcienia szarości. –Chyba powiedziałam, że ona na ciebie nie zasługuje… Że powinna traktować cię lepiej… Nie wiem, nie pamiętam- skłamała szybko, unikając  udzielenia poprawnej odpowiedzi.- Byłam zdenerwowana, mówiłam to co mi ślina na język przyniosła- niepewnie spojrzała na twarz blondyna, z której nie można było rozszyfrować jakie emocje targały jego duszą.

Chłopak zaskoczył brunetkę. W jednej sekundzie przysunął się do niej i zamknął w ciasnym, czułym uścisku. Oszołomiona dziewczyna wypuściła z dłoni ręcznik, w którym było mnóstwo lodu, czego następstwem był charakterystyczny dźwięk, odbijających się od ziemi kostek zamarzniętej wody.

-O rany… Przepraszam cię bardzo…

Horan momentalnie oderwał się od Vic, speszony spuścił głowę i zsunął się z łóżka. Drżącymi dłońmi pozbierał rozsypany lód i z powrotem włożył go do ręcznika. Niepewnie usiadł na brzegu łóżka, podsuwając lód w stronę dziewczyny, która cały czas się uśmiechała. Kiedy usłyszał jej cichy chichot, na jego policzkach pojawiły się  gorące rumieńce, których za wszelką cenę chciał się pozbyć.

Swoją smukłą dłonią delikatnie ujęła jego twarz, tym samym powodując to, że chłopak niepewnie uniósł głowę, spoglądając przyjaciółce prosto w oczy. Uśmiech na jej twarzy znacznie się poszerzył, gdy to nastąpiło.

-Nie masz za co przepraszać…- szepnęła, uśmiechając się w tak wyjątkowy sposób, że sam Horan uległ jej urokowi, który niewątpliwie posiadała.- To było całkiem słodkie…- zachichotała, wywołując na jego twarzy jeszcze większe rumieńce.

-Dlaczego przy tobie zawsze robię coś głupiego…- westchnął, zamykając oczy, w nadziei, że pomoże mu to zapaść się pod ziemię. Niestety, nie pomogło, o czym przekonał się chwilę później…

-Wcale nie robisz nic głupiego. Nie wiem o czym mówisz…- zaśmiała się cichutko, lekko przechylając głowę w bok, po to by móc lepiej przyjrzeć się nierówno oświetlonej twarzy Niall’a.

W tej jednej chwili głupia sytuacja zamieniła się w romantyczny moment, który był równie krępujący dla ich obojga. Dziewczyna poczuła przy swoich ustach jego gorący, pachnący miętą oddech. Kiedy delikatnie przymknęła oczy, by oddać się chwili zapomnienia i w końcu ponownie poczuć fakturę i smak jego ust, w pomieszczeniu rozbrzmiał cichy, charakterystyczny gwizd.  Oboje westchnęli ciężko, gwałtownie odsuwając się od siebie i zwracając swój wzrok w stronę już zamykanych drzwi. Widząc ten sam co zawsze, zadowolony uśmiech Tomlinson’a, brunetka gwałtownie spuściła głowę, czekając na to, by Horan jakoś uratował tę niezręczną sytuację.

-Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam…- mruknął, hardo uśmiechając się w kierunku zdezorientowanego blondyna.

-Nie. Bo my właśnie…- jęknął Niall.

-No przed chwilą widziałem co ‘wy właśnie’…- przewrócił oczami, a jego usta nadal rozciągnięte były od ucha do ucha, co było niewątpliwie jego zaletą. 

Zielonooka tylko obdarzyła Horan’a niepewnym spojrzeniem, co on od razu odwzajemnił. Oboje czuli się jakby siedzieli na tak zwanym dywaniku, u dyrektora. 

–Lena powiedziała, że nie jadłaś nic od rana, a jest już osiemnasta, więc przyniosłem ci kawałek pizzy… I tak mizernie wyglądasz, więc nie wybaczyłbym sobie, gdybyś jeszcze nam tu umarła z głodu…- wyjaśnił, kładąc niewielki talerzyk na stoliku, znajdującym się niedaleko drzwi. –Nie będę wam już przeszkadzał, smacznego... Życzę wam obojgu- wymruczał cicho, opuszczając pomieszczenie.

Wraz z zamkniętymi za Tomlinson’em drzwiami, z zakłopotanych nastolatków napięcie spłynęło wręcz momentalnie. Ich płuca wreszcie zaczęły funkcjonować równomiernie, a klatki piersiowe nie falowały tak gwałtownie.

W tym samym momencie niezręczność sytuacji zaczęła wzrastać, a żadne z nich nie potrafiło wydusić z siebie słowa. Po kilku, nawet kilkunastu minutach dręczącej ciszy Victoria nie wytrzymała.

-Według mnie Louis wszedł w odpowiednim momencie- westchnęła, wyplątując się z grubej kołdry. Chwilę później już stała na własnych nogach i zmierzała ku miejscu, gdzie Lou zostawił talerz, na którym leżał niewielki kawałek pizzy.

-Co masz na myśli?

-Dobrze, że do niczego nie doszło. Nie chciałabym tego- stwierdziła.

-Myślałem, że… Że chcesz…- nie nadążał za tym, co mówiła Victoria. Z wrażenia wstał, zbliżając się do niej. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami, nerwowo patrząc przez okno na zatłoczone ulice Londynu. –Nie chciałabyś spróbować, razem? – spytał, lecz nie słysząc odpowiedzi ze strony brunetki, jedynie pokręcił głową w niedowierzaniu.- Wydawało mi się, że też coś do mnie czujesz... – szepnął z taką niepewnością, że panna Nowińska zamknęła oczy, wiedząc o tym, iż ta rozmowa nie skończy się dobrze.

-I dobrze ci się wydawało…

-Więc gdzie tkwi problem? We mnie? – spytał z żałością. Brunetka odwróciła się twarzą do niebieskookiego.

-Nie! Z tobą wszystko jest w porządku, naprawdę...- zapewniła. – Jeszcze kilka dni temu bez wahania zgodziłabym się, żeby z tobą być, ale teraz… ja… Ja nie potrafię. Nie chcę- jej język plątał się tak bardzo, że wszystko to co w jej głowie było już poukładane wyszło z niej z niewiarygodnym chaosem.  Sama nie potrafiła w to uwierzyć. Widząc jak w kącikach niebieskich oczu Horan’a zbierają się już niewielkie łzy, zaczęła zastanawiać się nad sensem tej rozmowy. Zdecydowała, że lepiej zakończyć ją jak najszybciej, by żadne z nich już nie cierpiało. –Po prostu… To co do ciebie czuję nie jest wystarczające. Jesteś wspaniałym przyjacielem, wiem, że mogę ci całkowicie zaufać, ale to nie jest to.  Do związku potrzebuję czegoś więcej… A nie tylko zaufania. Nie kocham cię wystarczająco, przepraszam…

-Ale jednak mnie kochasz? –spytał z nutką nadziei, przebłyskującą przez jego smutny głos.

-Kocham- odpowiedziała krótko z nikłym uśmiechem. –Ale…

-Cii… - uciszył ją, mrużąc swoje podrażnione łzami powieki.- Nie potrzebuję już niczego więcej. Nic nie mów- poprosił.- Jeśli sobie tego nie życzysz, już nigdy więcej nie będę próbował zbliżyć się do Ciebie na tyle, by być kimś więcej niż przyjacielem… -obiecał, starając się zachować w miarę przyzwoicie.

Brunetka nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu zbliżyła się do chłopaka i mocno objęła go swoimi ramionami. Wtuliła się w jego rozgrzane z nerwów ciało, a z jej oczu niemal od razu wypłynęła pojedyncza, słona łza. Cichy szloch wydostał się z jej ust. Wszystko to stało się w ciągu kilku sekund.

 Kiedy poczuła, że blondyn delikatnie łapie ją za uda, podskoczyła lekko, dzięki czemu już chwilę później znalazła się na jego rękach. Horan wykonał kilka kroków, po czym oboje znaleźli się na łóżku. Szybkim ruchem ułożył ją na materacu, kładąc się obok niej. Zielonooka nadal nie puszczała jego ciała. 

Czuła, że jej decyzja była błędem. Wiedziała, że zraniła Niall’a, dlatego nie chciała, żeby odszedł. Nie mogła na to pozwolić. Irlandczyk przytulił ją do siebie i pogładził po głowie, w nadziei, że uspokoi tym roztrzęsioną Victorię. Niestety, nie dało to żadnych rezultatów.

-Nie płacz, proszę…- szepnął, całując jej blade czoło.

-Wszystko spieprzyłam, prawda? –załkała, niepewnie patrząc na zmarnowany wyraz twarzy blondyna.

-Nic nie spieprzyłaś, nie przejmuj się tak. Prześpij się… -westchnął, wysilając się na szczery uśmiech. Dziewczyna nie miała już ochoty na rozmowę…  Chciała jedynie zasnąć. I już więcej nie otworzyć oczu…

Jedyną czynnością jaką wykonywał Niall było uspokajające gładzenie jej po głowie. Miał nadzieję, że to pomoże. Czuł, że decyzja, która podjął wcale nie była słuszna. Wiedział, że będzie jej żałował. Jego podświadomość kazała mu walczyć, zabroniła mu odpuścić, lecz on postanowił nie narzucać się więcej. Nie chciał tego robić tylko i wyłącznie ze względu na Victorię... Zależało mu na niej za bardzo. Miał świadomość tego, że gdyby był nachalny, dziewczyna całkiem odsunęłaby go do siebie. Na razie starczała mu taka bliskość, jaką oferowała mu panna Nowińska.

                                                         ***

Uporczywy dźwięk, rozbrzmiewający w całym pomieszczeniu powoli docierał do podświadomości dziewczyny. Leniwie podniosła się, skanując swoim zaspanym wzrokiem sypialnię. Jej spojrzenie zatrzymało się na ciemnych, jeansowych spodniach, leżących na podłodze zaraz obok łóżka, na którym znajdowała się brunetka. W tamtej chwili przypomniała sobie wydarzenia z poprzedniej nocy, a raczej wieczoru. Westchnęła głośno, kierując wzrok na miejsce obok siebie, które było już puste. Gdy przejechała po nim dłonią, poczuła, że nadal bije z niego ciepło. Oznaczało to, że blondyn dopiero przed chwilą opuścił pokój.

Do jej uszu ponownie dostał się denerwujący sygnał, oznaczający nadchodzącą rozmowę. Ze złością podniosła się z łóżka i skierowała do szafy, gdzie na dnie leżała jej ukochana torebka. Gdy odszukała swoją komórkę, okazało się, że to wcale nie jej telefon wydaje z siebie te irytujące odgłosy. Dopiero wtedy zorientowała się, że dzwonił telefon Niall’a. Szybko schyliła się po leżące na ziemi spodnie i w ich tylniej kieszeni odnalazła poszukiwany przedmiot. Bezmyślnie, nie patrząc na to kto próbuje dodzwonić się do Irlandczyka, przejechała palcem po ekranie i przyłożyła urządzenie do prawego ucha.

-Niall, idioto! Ile razy można dzwonić?!- warknął brunet.

Kiedy tylko dziewczyna usłyszała jego głos, dech w jej piersiach całkowicie zamarł. Jej wolna dłoń automatycznie zaczęła nerwowo pocierać ramię ręki trzymającej telefon.

 – Macie jak najszybciej być w studiu… Przecież za pół godziny jest wywiad, a was jeszcze nie ma! Banda debili…- bąknął pod nosem, na co brunetka tylko złapała krótki oddech, ponieważ powoli zaczynało brakować jej tlenu w płucach. –Niall? Odezwij się, w…

Środkowy palec dziewczyny zakończył to połączenie równie szybko jak wcześniej je rozpoczął. Chwilę potrwało zanim zielonooka uspokoiła swoje drżące dłonie. Sama nie mogła zrozumieć tego dlaczego tak emocjonalnie zareagowała słysząc jego głos. Może przez to w jaki sposób się do niej zwracał? A raczej nie do niej, lecz do Niall’a…

Telefon Horan’a już znajdował się w tylnej kieszeni jego spodni, które Victoria niosła przewieszone przez jedną rękę. Opuściła swoją sypialnię, zmierzając ku salonowi, gdzie miała nadzieję spotkać blondyna. Kiedy znalazła się już w głównym pomieszczeniu, to co tam spotkała, zaskoczyło ją tak bardzo, że spodnie niebieskookiego, wylądowały na podłodze.

Wszyscy spali, w całym pomieszczeniu unosił się zapach piwa. Lena i Zayn leżeli przytuleni do siebie na kilkunastu poduszkach,  porozrzucanych na podłodze. Louis kimał na fotelu, z nogami ułożonymi na stole, a Ashley wraz z Liamem umieścili się na wielkiej kanapie, stojącej na środku salonu.

Brunetka przyglądała się im tak długo, że nawet nie zauważyła, jak do pomieszczenia wszedł -równie co ona, zaspany- Horan. Chłopak stanął za nią i uważnie skanował jej ciało.

-Dzień dobry…- mruknął cicho, sprawiając, że brunetka podskoczyła. Jej oddech automatycznie przyspieszył, a oczy podwoiły swoje rozmiary.

-Jak mogłeś mnie tak wystraszyć?!- jęknęła, schylając się po spodnie, którymi już po chwili blondyn dostał po swojej farbowanej głowie. –Jezu, nie rób tego więcej…- poprosiła z szerokim uśmiechem na twarzy. Oboje byli zdziwieni tym, że po rozmowie z poprzedniego wieczora potrafią być ze sobą w normalnych, przyjacielskich stosunkach.

-Dobrze, będę grzeczny!- powiedział, przykładając do klatki piersiowej swoją prawą dłoń, co było symbolem przysięgi.

-Trzymam cię za słowo!- uśmiechnęła się, pstrykając jego nos jednym palcem. –A, właśnie…  Niall?

-Tak?

-Ubierz się…- rzuciła w jego stronę ciemne spodnie i westchnęła, patrząc na Ashley, śpiącą na torsie Liama. Horan zauważył, że zdziwiona Victoria przygląda się tej parze i zaśmiał się pod nosem, zapinając rozporek spodni.

-Nie wiedziałaś, że ze sobą kręcą?- zdziwił się.

-Jakoś umknęło to mojej uwadze…- mruknęła, marszcząc czoło.- Emm… Wiesz…- chłopak spojrzał na nią, oczekując dalszej części jej wypowiedzi.- Dzwonił Harry…

-I rozmawiałaś z nim?!- zawył zaskoczony tą informacją.

-Nie. To był taki jakby monolog z jego strony…- wyjaśniła, lecz widząc zdziwienie na twarzy Nialla zrozumiała, że ta informacja nie była wystarczająca.- Za około…- spojrzała na zegarek wiszący nad wejściem do niewielkiej kuchni.- Za mniej więcej dwadzieścia minut macie wywiad…- oznajmiła.

-Co?! I dopiero teraz mi o tym mówisz?- spytał z udawaną złością, podchodząc do Louisa. Chłopak szybkim ruchem zaczął bić go po twarzy, krzycząc do niego różne dziwne rzeczy, na które Victoria reagowała jedynie śmiechem. –No co tak patrzysz? Pomóż mi ich obudzić! – zaśmiał się, wskazując na Liama i Zayna, którzy nadal smacznie  spali.

                                                        ***

Siedząc na wysokim, wygodnym fotelu, brunetka denerwowała się tak bardzo jakby zaraz sama miała mieć wywiad z jedną z najbardziej wrednych i upierdliwych reporterek w całym Londynie. Nogami odbiła się od ziemi, nerwowo obracając się na fotelu wokół własnej osi.

Zaś Lena uporczywie piła już trzecią z kolei kawę. Obie siedziały za kulisami, przed wielkim telewizorem, na którym wyświetlane były wszystkie ujęcia, które nagrywała każda z kamer, umieszczonych przed sceną.

Kiedy wścibska reporterka zaczęła zapowiadać chłopców, blondynka przyglądała się jej z takim zawzięciem, że Victoria szturchnęła ją w rękę. Prógowicz od razu zareagowała burzliwym, mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.

-Czemu tak się jej przyglądasz?- zielonooka wskazała palcem na ekran, na którym wyświetlała się rudowłosa.

-Nie uważasz, że sama jej twarz jest denerwująca? A co dopiero jej głos… Na sam jej widok śniadanie mi się cofa…- zawyła, teatralnie łapiąc się za gardło.

-Przecież ty nie jadłaś śniadania…- mruknęła Vic, czując na sobie pogardliwy wzrok Leny.

-Wiesz, że wcale nie to miałam na myśli!

-Widzę, że dzisiaj nie masz zbyt dobrego humoru…- stwierdziła, unosząc ręce w górę, w geście poddania się. Dziewczyna wiedziała, że z niewyspaną Leną nie warto zadzierać, więc postanowiła szybko zmienić temat. –Ile tak mniej więcej będzie trwał ten wywiad?

-Koło czterdziestu minut, plus chwila, kiedy będą śpiewać… Dolicz też czas, który po tym wszystkim spędzą z fankami- kalkulowała w myślach.- Do dwóch godzin może stąd wyjdziemy. A dlaczego pytasz?

-Bo Niall obiecał, że zabierze mnie do jego ulubionej restauracji, na obiad- wzruszyła ramionami, gdyż zwyczajnie była już głodna i jedyną rzeczą, której w tamtej chwili pragnęła to usiąść i na spokojnie zjeść pyszny, ciepły posiłek.

Widząc minę Leny, która zaczęła zabawnie poruszać brwiami, brunetka od razu parsknęła śmiechem, co spotkało się z wrogim spojrzeniem panów, stojących przy maszynie, nawigującej odsłuch. Zielonooka schowała twarz w dłonie i szeptem przeprosiła za głośny śmiech, nadal cicho chichocząc.

-Dobra, a teraz na poważnie… Jest coś między wami? – spytała, lecz szybko, nie dając Victorii dojść do słowa, poprawiła się. –To znaczy… To, że coś między wami jest widzą wszyscy, ale po tym jak spaliście razem to chyba…?- przeciągała, sugerując, że to Vic sama powinna opowiedzieć jej całą historię.

-Do niczego nie doszło!- broniła się, momentalnie poważniejąc.

-Tak, pewnie… Ja i Zayn też nieraz tylko spaliśmy razem, w jednym łóżku, na dobranoc dając sobie jedynie buzi w policzek… Mhm…- zakpiła. – Takie brednie to możesz pociskać Markowi, kiedy dzwoni i pyta co u nas, a nie mi.

-Lena, zrozum, że mówię prawdę. Między nami nic nie ma. Nie jesteśmy razem. Jedynym uczuciem jakie nas łączy to przyjaźń. Nic poza tym…

-I spaliście razem w jednym łóżku?!

-Z tobą też nieraz spałam w jednym łóżku, a jakoś nie jesteśmy razem…- błyskotliwie uniosła jedną brew, delikatnie uśmiechając się w oczekiwaniu na odpowiedź Leny, której w rezultacie się nie doczekała. Blondynka jedynie zamilkła, w skupieniu analizując wszystko w myślach.- Według mnie dalsza rozmowa na ten temat do niczego nas nie doprowadzi, więc proszę, nie gadajmy już o tym.

-Jasne… -westchnęła, nadal w skupieniu skanując ciało wysokiej, rudej kobiety, widniejącej na ekranie. –Jak myślisz… Jaki jest haczyk? – spytała.

-Nie rozumiem…

-Nigdy nie oglądałaś tego w jaki sposób ona prowadzi wywiady?- zdziwiła się, na co jej przyjaciółka jedynie pokiwała głową, tym samym zaprzeczając.-  Każda gwiazda, którą tu zaprasza, nieważne czy są to zespoły, czy solowi artyści, jest przez nią w jakiś sposób upokarzana… Zawsze wywleka największe wpadki lub najbardziej przykre sytuacje z ich życia tylko po to, by zniszczyć ich karierę- oznajmiła. –Tylko nieliczni wyszli stąd, zachowując swój honor.

-No jasne, teraz rozumiem, ale co to ma wspólnego z chłopakami? – Victoria nadal nie nadążała za informacjami, które serwowała jej blondynka.

-Victoria! Pomyśl…- zaczęła, poprawiając się na krześle.- O którym z nich ostatnio było najgłośniej?- zadała pytanie, w nadziei, że jej przyjaciółka załapie to, co wciąż starała się jej przekazać.

-O Niall’u…

-A z kim związana była ta awantura?- pytała dalej, podając brunetce gotową odpowiedź.

-Ze mną i z Nickiem…- odrzekła, a w jej sercu coraz bardziej podnosił się poziom przerażenia. –Chyba nie chcesz powiedzieć, że ona… Tu… Specjalnie…- jąkała się, nerwowo zaciskając palce.

-Ona jest zdolna do wszystkie…

-Cii… Czekaj, czekaj!- zielonooka uciszyła starszą kuzynkę, przysuwając się bliżej wielkiego ekranu.- Co ona powiedziała?

- Nie wiem, nie słyszałam.

-Cicho już!- warknęła brunetka, tym samym wprawiając Lenę w stan ogromnego zdziwienia. Po chwili jednak blondynka również zaczęła wsłuchiwać się w słowa, wydostające z ust rudowłosej dziennikarki.

Kobieta, a raczej można by rzec, że rówieśniczka chłopców, gdyż miała jedynie 21 lat, poprawiła swoją pozycję na wielkim fotelu, po czym wskazała na ogromny ekran, wiszący za jej plecami. Historia lubi się powtarzać, czyż nie…?

Na telewizorze wyświetliły się zdjęcia zmasakrowanej twarzy Nikodema po tym, jak został pobity przez Niall’a. Gdy tylko blondyn skierował wzrok w tamtą stronę, jego policzki zalały się falą gorąca, a on sam spuścił głowę w dół, w nadziei, że to co zobaczył chwilę wcześniej było jedynie złudzeniem. Nie chciał o tym pamiętać. Nie miał ochoty patrzeć na swój ‘czyn’… W myślach błagał Boga, by ten zatrzymał czas, a on mógł czmychnąć gdzieś daleko stąd, tam gdzie nikt by go nie znalazł. Niestety, marzenia nie zawsze się spełniają.

W tym samym momencie na widowni zaczął się gwar. Wszyscy na głos wygłaszali swoją opinię i swoją wersję wydarzeń na ten temat, przez co już chwilę później zapadł taki harmider, że młoda reporterka była dumna ze swojego dzieła. Jak zwykle, dopięła swego.

Victoria nie mogła uwierzyć w intrygę, którą urządziła –zdaniem Leny- ta rudowłosa małpa. Z wrażenia, aż wstała z miejsca, zrywając się w stronę sceny, lecz w tej samej chwili poczuła mocny uścisk blondynki, otaczający jej ramię.

-Poczekaj, nie idź tam. Zobaczymy jak to się potoczy… - uspokoiła ją blondynka, wzdychając głośno.

Kiedy ruda w końcu zdołała uciszyć rozwrzeszczany tłum nastolatek, z zadowoloną miną odrzuciła przez ramię swoje długie, piękne włosy.

-Niall… Siedzisz tak grzecznie… A może powiedziałbyś nam coś o tym zdjęciu, ha? – zaczęła.

-Nie wiem co miałbym o nim powiedzieć... – mruknął pod nosem, lecz niestety mikrofon zamontowany przy jego ustach okazał się być za dobry, gdyż dźwięk rozniósł się na całą salę.

-Oh… No dobrze. Skoro nie chcesz rozmawiać ze mną, to może chciałbyś porozmawiać z chłopakiem, który był na tym zdjęciu? – spytała, wskazując palcem na widownię. Gdy zauważyła zdziwioną minę Nialla uśmiechnęła się hardo.- Tak, Nick  jest na sali. Chciałbyś się z nim przywitać?

Horan milczał.

Nie mógł wydusić z siebie słowa. Może… Nie tyle co nie mógł, lecz nawet nie wiedział co powinien powiedzieć. Nie chciał powiedzieć nic, czego mógłby później żałować, więc wolał milczeć. Niestety, żaden z jego przyjaciół nie miał zamiaru plątać się w tą sprawę…

-Jej chyba jeszcze nikt nigdy tak porządnie nie przywalił w ten krzywy ryj!- warknęła Lena, zrywając się z miejsca. –Co za baba! Ta to ma tupet!- bąknęła pod nosem, kierując się w stronę wejścia na scenę, gdzie odgrywała się cała ta ‘szopka’.

-Nie idź tam, przecież to moja sprawa! Poradzę sobie…- powiedziała Victoria, doganiając swoją przyjaciółkę.

Panna Prógowicz zatrzymała się w miejscu i westchnęła głośno. Nerwowym gestem przyłożyła do czoła prawą dłoń i ponownie zastanowiła się nad swoją decyzją. Po chwili, gdy usłyszała ponowne buczenie, dochodzące z sali, skąd wszystko na żywo było emitowane w telewizji, postanowiła się tam udać.

-Ty tu zostań. Jesteś już na tyle rozpoznawalna, że wyjście tam zniszczyłoby twoją rozpoczynającą się karierę. A ja? Nie jestem sławna, nic nie tracę. I tak dużo nastolatek mnie nie lubi, dlatego, że Zayn oficjalnie ogłosił nasz związek, więc co mi szkodzi? – spytała retorycznie, wzruszając ramionami.- Tej dziewczynie widocznie jeszcze nigdy nikt nie powiedział prawdy prosto w oczy.

Ignorując błagalne krzyki Victorii, blondynka szybkim krokiem zmierzała we właściwą stronę. Zwinnie ominęła ochroniarza stojącego przy wejściu do studia. Wzięła głęboki oddech, po czym w ciągu sekundy pojawiła się w zasięgu kamer. Widząc bezcenną minę rudowłosej dziennikarki o imieniu Layla, panna Prógowicz uśmiechnęła się pod nosem. Z resztą… Miny chłopaków też wcale nie były gorsze.

-Kto pozwolił jej tu wejść?!- warknęła ruda.

Kiedy Lou zauważył, że Lena rozgląda się na boki w poszukiwaniu mikrofonu, wstał i podał jej zapasowy, który leżał na stoliku, co spotkało się wrogim spojrzeniem rudowłosej.

-Nie potrzebuję pozwolenia, żeby tu wejść…- mruknęła cicho.

-Ochrona! – wrzasnęła, wymachując rękoma. Dziwnym trafem nikt z ochrony nie zjawił się na jej wezwanie.

-Zawsze ty zadajesz idiotyczne pytania innym, więc teraz ja mam kilka pytań do ciebie- oznajmiła, biorąc głęboki oddech i zbliżając się do rudej na odległość kilku kroków.-Powiedz mi… dlaczego tak bardzo lubisz niszczyć życie innych, co?

-O czym…

-Jeszcze nie skończyłam, naucz się, że kiedy ktoś mówi, nie wolno mu przerywać- szepnęła wrednym tonem, przewracając oczami.- Moim zdaniem to, że twoje życie jest kompletną klapą nie oznacza, że musisz niszczyć życie innych i zarabiać na cudzych wpadkach.

-Przecież moje życie wcale nie jest nieudane, nie wiem o czym mówisz.- bąknęła, krzyżując ręce na wysokości swoich niewielkich piersi.

-Oh… Naprawdę? Mam ci przypomnieć o ojcu alkoholiku i matce, która porzuciła cię zaraz po urodzeniu? Ooo… a może powinnam wspomnieć o twoim narzeczonym, który zerwał zaręczyny kilka dni przed ślubem?- zaczęła Lena. –Słyszałam też, że na wieczorze panieńskim twojej siostry pozwoliłaś sobie na małe co nie co z barmanem… No rzeczywiście, twoje życie jest świetne!

-Zniszczę cię! Obiecuję ci to!- wrzasnęła.- Dowiem się o tobie tyle ile będę w stanie i obiecuję, że nie będziesz już miała życia towarzyskiego!

-Zniszczysz mnie?- zakpiła.- Widzę, że twoje poczucie humoru do ciebie wróciło… Nie. Nie zniszczysz mi życia. Prawda jest taka, że już dawno cały świat o tym wiedział, ale za każdym razem, kiedy na światło dzienne wypływała jakaś twoja wpadka, ty robiłaś taki szum wokół innej gwiazdy, że o tobie przestawano mówić w ciągu kilku dni… Mądrze to sobie wymyśliłaś.

-Wynoś się stąd! Zabierzcie ją, w tej chwili! – rozkazała ruda, a w tym samym momencie do studia weszło dwóch, napakowanych mężczyzn, ubranych na czarno.  Lena jedynie przeklęła pod nosem i na szybko starała się wymyślić jakiś sposób, żeby zachować twarz. Postanowiła podejść do tego spokojnie.

-Layla, nie martw się tak o mnie… Potrafię chodzić o własnych nogach- rzekła krótko, wypuszczając z rąk mikrofon, który przy zderzeniu z ziemią wywołał w głośnikach tak przerażający pisk, że niemal wszyscy zatkali uszy.  Jednak dziewczyna hardo udała się za kulisy studia, gdzie miała nadzieję spotkać Victorię.

Gdy znalazła się w miejscu, w którym jeszcze przed kilkoma minutami znajdowała się jej przyjaciółka, odkryła, że pomieszczenie jest całkiem puste. Fotel, na którym siedziała Vic teraz leżał przewrócony, a jej torebka znajdowała się obok niego. Blondynka wpadła w panikę. Wyjęła swoją komórkę i szybko wybrała właściwy numer. Słysząc w słuchawce charakterystyczne pikanie rozpoczynającego się połączenia, w pomieszczeniu rozbrzmiał ten sam irytujący dźwięk telefonu Victorii, który w tamtej chwili zapowiadał najgorsze…

-Brawo, Lena!- dziewczyna usłyszała za swoimi plecami roześmiany krzyk Louisa, przy którym stał równie uśmiechnięty Malik. W momencie, w którym panna Prógowicz odwróciła się do nich bladą jak u trupa twarzą, zrozumieli, że coś jest nie tak. Ich miny momentalnie zrzedły.


-Victoria zniknęła… 






***



Jak na razie jest to najdłuższy rozdział. Bardzo przepraszam za zwłokę, ale niestety nie dałam rady napisać go wcześniej. 
Dziękuję, że cierpliwie czekałyście. 

Jak wrażenia po rozdziale? 
Piszcie co myślicie.
Co stało się z Vic? Co sądzicie o zachowaniu Leny? 

Okej, nie zanudzam Was dłużej. Dziękuję, że jesteście. Kocham Was. 
Do następnego. <3


Czekam na komentarze. :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 55 "Strach"

Dziewczyna nadal nie potrafiła uwierzyć w to, co poprzedniego dnia powiedziała jej Ana. To wciąż do niej nie docierało. Zamazany obraz stojącej przed nią, roztrzęsionej, walczącej ze sobą blondynki nadal tkwił na jej podrażnionych przez gorące łzy powiekach. Cały czas widziała jej błądzące spojrzenie. Rozumiała ją. Starała się zrozumieć co czuła. Żałowała, że tak na nią naskoczyła, ale należało jej się… Prawda w oczy kole, prawda?

Niezdarnym ruchem przetarła zaspaną, opuchniętą twarz swoją niewielką dłonią. Na samą myśl o tym, że tego dnia znów będzie musiała spotkać się z Nikodemem odechciało jej się żyć. Piękny sen o szczęściu okazał się tylko i wyłącznie oszustwem i złudzeniem, wystarczyło, że Parker znów pojawił się w jej już uporządkowanym życiu. Jak widać, nie udało jej się uporządkować go na długo.  

Nagle usłyszała trzask zamykanych drzwi, a po chwili ciche przekleństwo, które wydostało się z czerwonych ust Leny. Brunetka spojrzała w jej stronę i zauważyła, że ciemnooka niosła w rękach dużą, plastikową tackę. Kiedy zauważyła, że jej przyjaciółka przygląda się jej, uśmiechnęła się blado. Wcale nie miała ochoty, by z nią rozmawiać. Nie chciała rozmawiać z nikim po tym jak poprzedniego wieczoru wróciła cała zapłakana, upita i roztrzęsiona. Tak, zostawienie jej pod opieką Ashley, nie było dobrym pomysłem.

-Wybacz, nie chciałam cię obudzić...- mruknęła, siadając na brzegu łóżka Nowińskiej, na co ona odsunęła się w bok, tym samym robiąc obok siebie miejsce dla blondynki, która od razu klapnęła przy zielonookiej.

-Nie obudziłaś mnie, już chwilę nie spałam- oznajmiła krótko.

-Jak się czujesz? Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej...- stwierdziła, podsuwając pod nos przyjaciółki tacę, na której w wysokiej szklance stał pyszny sok pomarańczowy, a obok aromatyczne, świeże gofry z truskawkami, które aż prosiły się by je zjeść. Vic niemal od razu usiadła wygodnie, kładąc na swoich kolanach śniadanie.

-Czuję się lep... Nie-pokręciła głową, karcąc samą siebie za to, że miała zamiar skłamać.- Czuję się fatalnie, bo wiem, że zniszczę sobie życie- westchnęła, przyglądając się apetycznie wyglądającemu daniu. - Mam wybór... Zniszczę je sobie lub Niall'owi- uniosła do swoich spierzchniętych warg wielką szklankę i delikatnie ją przechyliła, by napić się soczystego napoju i zaspokoić palące pragnienie. W tym samym momencie do jej sypialni wszedł Mulat, który na widok zmarnowanej Victorii posłał tylko współczujący uśmiech w jej kierunku. -Hej...- mruknęła Vic, wkładając do ust malutki kawałek gofra.

-Widzę, że śniadanie smakuje... - powiedział zadowolony z siebie Zayn, opierając się o framugę drzwi.

-Tak, jest pyszne... Ty je zro... - zaczęła, lecz po chwili zrozumiała, że dokończenie tego pytania i tak nie miałoby sensu.- Ah, tak. Przecież Lena nie potrafi...- uśmiechnęła się pod nosem, tym samym wywołując na twarzy blondynki oburzenie. Nadal robiła takie same miny kiedy udawała, że się obraża.

-Twierdzisz, że nie potrafię gotować?- spytała zdziwiona, na co Zayn zaśmiał się cicho.

-Tak... Tak twierdzę- uśmiechnęła się brunetka, nieśmiało spoglądając w stronę Malik'a, który właśnie siadał na brzegu łóżka. Chłopak złapał ciemnooką za dłoń i czule musnął jej zewnętrzną stronę.

-Jesteś najlepszą kucharką jaką w życiu spotkałem...- szepnął z uśmiechem, patrząc prosto w jej ciemne oczy. Nowińska zachichotała cicho, czując sarkazm, który unosił się w powietrzu.

-Cieszę się, że jesteście szczęśliwi...- przyglądała się im z podziwem.
Nastała krępująca cisza, która powoli zaczynała męczyć wszystkich. Victoria już kończyła jeść przepyszne śniadanie, przyrządzone przez Malik'a. Lena wyczuwając napiętą atmosferę westchnęła głośno i bez słowa zabrała z kolan brunetki pustą tackę, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając swoją przyjaciółkę sam na sam z Mulatem. Brunet postanowił odezwać się jako pierwszy.

-Vic... - zaczął chłopak, a Nowińska bardziej owinęła się kołdrą, gdyż zorientowała się, że leży w samej bieliźnie. - Wiesz, że wcale nie musisz zgadzać się na to, żeby on cię tak traktował? To nie jest w porządku. On cię szantażuje. Przecież... Gdybyś powiedziała na policji to co on ci zrobił, uznaliby, że Niall działał w twojej obronie, bo przecież tak było. Nie zamknęliby jego tylko Nicka...

-Wiem... Ale to nie jest takie łatwe. Nick nie jest głupi. Jego ojciec wynająłby najlepszych adwokatów tylko po to, żeby go stamtąd wyciągnąć. Za to mściłby się na mnie jeszcze bardziej... Bóg wie do czego mógłby się posunąć- westchnęła, spuszczając głowę.- I tu nie chodzi tylko o mnie... On...

-On? - ponaglił ją Zayn. Przeczuwał, że nie będzie to łatwe dla Victorii. -Nie bój się, powiedz- uśmiechnął się czule.  

-Powiedział, że jeśli nie będę z nim to... To nie będę z nikim... On nie da mi spokoju- wyznała.

Nawet nie wyobrażała sobie tego, że mogłaby spędzić resztę życia z tym dupkiem, który liczy się tylko i wyłącznie ze sobą. Który dba tylko to siebie... Chce by tylko jemu było dobrze.

-On cię zmusza do związku, Victoria! Nie jesteś z nim szczęśliwa, przecież wszyscy o tym wiemy- usiadł bliżej brunetki, która jak najbardziej starała się zasłonić swoje półnagie ciało. -On nie może tobą rządzić. Nie możesz dać sobą pomiatać jak jakąś ścierą. To, że on nie ma do ciebie szacunku, nie znaczy, że możesz na to pozwalać... - mówił, próbując dotrzeć do rozumu dziewczyny. -Oczywiście, musisz wiedzieć, że niezależnie jaką decyzję podejmiesz, będziemy przy tobie i będziemy cię wspierać. Możesz na nas liczyć... - uśmiechnął się pokrzepiająco.

-Zayn... Ja wiem, że mam w was wsparcie, ale ja... ja po prostu się boję. Boję się go. Wiem, że kiedy powiem mu, że to koniec, może mi coś zrobić. A jeśli nie zrobi nic mi, to pewnie zabierze sie za Niall'a, a tego sobie nie wybaczę- oznajmiła, spoglądając na drzwi, w których właśnie pojawiła się Lena.

-Mam pewien pomysł... - zaczęła blondynka, podchodząc bliżej i siadając na kolanach swojego ukochanego. - Jeśli już zdecydujesz się powiedzieć mu, że nie masz zamiaru z nim być, zrób to w parku lub miejscu, gdzie nie będziesz sama. W pobliżu mógłby stać Zayn, tak na wszelki wypadek, gdyby Nick chciał wywinąć jakiś numer- zaproponowała, co spotkało się z przytaknięciem ze strony Malik'a.

-Myślę, że Liam i Lou też byliby skorzy do pomocy, więc z tym nie będzie większego problemu...- dodał Zayn, spoglądając na Victorię, która wyraźnie miała mętlik w głowie. Strach nadal paraliżował jej ciało, nie wspominając już o umyśle.

 Strach jest naszym największym wrogiem. Czyż nie przez niego właśnie często tracimy szansę na lepsze życie, na podjęcie właściwej decyzji? Działamy w stresie robiąc wszystko, tylko po to by pozbyć się go. By pozbyć się tego wstrętnego uczucia. Bo boimy się porażki. Ale... Przecież jeśli nie spróbujemy, nigdy nie przekonamy się czy było warto, czy mogłoby nam się udać. Kiedy próbujemy czegoś dokonać, nie ma klęsk… A gdy poddamy się bez walki, to już jest prawdziwa przegrana. Już zawsze będziemy rozmyślać na temat 'co by było gdyby...'. To już nigdy nie da nam spokoju.

Victoria była tego świadoma, lecz nie potrafiła nawet wyobrazić sobie rozmowy, którą powinna przebyć z Nickiem. Nie mogła wyobrazić sobie samej rozmowy, to fakt, ale co gorsza... bała się jej skutków...

-Więc... co planujesz zrobić? - jak zwykle, Lena nie wykazała się zbytnią cierpliwością, na co jej młodsza przyjaciółka wzięła tylko głęboki oddech, tak jakby planowała już udzielić odpowiedzi, ale po chwili ze świstem wypuściła powietrze z płuc. Nie mogła udzielić odpowiedzi, skoro sama jej nie znała. Dziewczyna spojrzała zbolałym wzrokiem na pannę Prógowicz.

-Ja... Nie wiem, naprawdę nie wiem co powinnam zrobić- westchnęła głęboko, znów wpatrując się w białą niczym śnieg pościel. - Sama chciałabym wiedzieć...

-Nie bój się, nie zostawimy cię samej z tym bydlakiem- zapewnił Zayn.

-Nie to stanowi problem... Ja po prostu nie chcę ryzykować...

-Czego ryzykować? Zachowujesz się jakbyś nadal była nim kompletnie zaślepiona! Próbujemy ci pomóc, ale ty znowu nawet nie chcesz nas słuchać! - cierpliwość Leny zdecydowanie dobiegła końca.

Mulat z całych sił pragnął jakoś uspokoić blondynkę, lecz ta wpadła w taką złość, że nawet jego szepty i delikatne gładzenie jej ramion nic nie dawały. Zrozumiał, że najwyraźniej po prostu musiała wylać z siebie wszystko to co miała na sercu.

-Posłuchaj... Jak tak dalej pójdzie on znów zacznie się do ciebie dobierać, to jest pewne. Chcesz do tego doprowadzić? Chcesz spędzić resztę życia z tym gnojkiem tylko dlatego, że boisz się mu postawić?!- krzyknęła, nerwowo wstając z kolan swojego ukochanego.- Ja nie mam zamiaru patrzeć na to jak marnujesz sobie życie... Albo zdecydujesz się na ten krok teraz, albo zostaniesz z tym wszystkim sama, a wiesz jak może się to skończyć! -wyrzuciła z siebie ze złością.

Wcale nie chciała ująć tego tak ostro, nie chciała sprawić swojej przyjaciółce przykrości, lecz jedynie przemówić jej do rozsądku. Kochała ją jak rodzoną siostrę, martwiła się o nią. Patrzenie na to jak Vic męczy się z Nickiem wprost wypalało jej dziury na sercu. Nie potrafiła stać bezczynnie i patrzeć aż brunetka całkowicie ulegnie wszystkim rozkazom i warunkom Parkera. Musiała ją uratować, a jedynym wyjściem z tej sytuacji było postawienie tego na jedną kartę. Albo wszystko, albo nic.

-Lena, słońce, proszę cię nie krzycz na nią, przecież wiesz, że dla niej nie jest to prosta decyzja... - wtrącił się Zayn, który już sekundę później został potraktowany przez blondynkę wbijającym w ziemię spojrzeniem. Postanowił zamilknąć.

Cisza.

Tylko ona wypełniała pomieszczenie, w którym wszyscy się znajdowali. Panowała wszędzie, lecz nie w głowach tej trójki. Wszyscy wręcz nie potrafili uciszyć głosów, wciąż krzyczących w ich umysłach. Pragnęli chwili spokoju, by móc podjąć dobrą decyzję... Lecz w takim hałasie nie można było podjąć tej właściwej, czyż nie?

Lena nie miała już ochoty stać i wpatrywać się w zamyśloną, będącą w swoim świecie Victorię. Najzwyczajniej odwróciła się i wzbudzając zdziwienie w oczach Zayn'a, skierowała się ku wyjściu z pokoju. Mulat niemal od razu szybkim krokiem ruszył za ciemnooką, gdyż chciał zamienić z nią kilka słów... To co nastąpiło kilka sekund później zdziwiło zakochanych.

-Zayn...- zaczęła brunetka, przez co oboje zatrzymali się w miejscu i wyczekiwali dalszej części wypowiedzi zielonookiej. Chłopak odwrócił się w jej stronę. Stał w progu, a tuż za nim znajdowała się blondynka, która ze zniecierpliwienia już tupała stopą. -Masz czas dzisiaj o piętnastej?- spytała, niepewnie unosząc zaszklony wzrok. Malik tylko uśmiechnął się przyjaźnie i pokiwał głową, tym samym zgadzając się.

-Moja mała, mądra dziewczynka...- mruknęła Lena. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

                                                        ***

Dwadzieścia minut przed godziną piętnastą brunetka niespokojnie siedziała już na jednej z ławek w pobliskim parku. Nerwowo przebierała palcami u rąk, które były okryte ciepłymi rękawiczkami. Jej delikatny, mały nos zaczął już przybierać kolor czerwony, podobnie jak zmarznięte uszy.

Wyobrażenie sobie rozmowy, którą miała odbyć za kilkanaście minut nadal sprawiało jej trudności. Gdy tylko nachodziła ją myśl odnosząca się do Nicka, miała ochotę po prostu zamknąć się w pokoju i nie wychodzić stamtąd już nigdy.

-Victoria?- usłyszała za swoimi plecami znajomy dźwięk. Nie był to głos Nicka. Gdy rozpoznała kto ją wołał, wiedziała, że nie wróży to nic dobrego.

-Co ty tu robisz?- bardzo miłe przywitanie ze strony Victorii. Szybko wstała z miejsca.

-Liam powiedział mi, że tu jesteś. Przyszedłem, bo chciałbym z tobą porozmawiać... - wyjaśnił, podchodząc bliżej dziewczyny, na co ta zrobiła 
 krok do tyłu.

-To nie jest najlepszy czas na rozmowę, Niall- pouczyła go, rozglądając się na boki, w obawie, że młody Parker postanowił zjawić się kilka minut wcześniej. 

-Możemy porozmawiać kiedy indziej? - spytała. -Proszę...

-Zależy mi na tym, żeby odbyć tę rozmowę jak najszybciej...- nalegał.

-Niall...

-Czekasz na kogoś? - również obejrzał się do tyłu, widząc jak Vic wypatruje kogoś za jego plecami. Wtedy już zorientował się o co chodzi. To nie mogło skończyć się dobrze.

-Co on tu robi?!- wrzasnął na powitanie Nick, zgrabnie omijając zdezorientowanego Horan'a, a zbliżając się do coraz bardziej przerażonej Victorii. Brunet złapał ją za nadgarstek tak mocno, że aż zawyła z bólu. -Mówiłem, że masz się z nim nie spotykać! Chyba wyraziłem się jasno?!-ścisnął rękę z jeszcze większą siłą, co wywołało u Victorii stłumione jęknięcie, oznaczające wołanie o pomoc.

-Puść ją! - warknął Niall, szarpiąc Parkera za ramię, lecz nawet to go nie ruszyło.

-Horan, nie wtrącaj się! To są sprawy moje i mojej dziewczyny, więc proszę oddal się w podskokach, zanim połamię ci te koślawe nogi!- syknął Nick, coraz mocniej wyżywając się na sinym nadgarstku brunetki. Blondyn początkowo szukał w głowie jakichkolwiek słów, którymi mógłby się odegrać na chłopaku, lecz po chwili dotarła do niego powaga tej sytuacji i zrozumiał, że to nie był najlepszy czas na szczeniackie docinki. Chwilę później dotarła do niego jeszcze ważniejsza sprawa... To prawda, tego dnia nie miał zbyt szybkiego refleksu. Nieprzespana noc robi swoje...

-Dziewczyny?!- oburzył się chłopak o pięknych, niebieskich oczach, w których odbijała się biel, puszystego śniegu, co jeszcze bardziej upiększało jego błękitne tęczówki. Victoria nawet w takiej sytuacji nie potrafiła powstrzymać się od podziwiania ich.

-Tak, Victoria jest moją dziewczyną!

-Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałaś?- Niall już nawet nie wiedział co powinien o tym wszystkim myśleć. Czuł jakby wszystko na czym opierał się jego świat, runęło w gruzach.

-Aa...- jęknęła z bólu, co nawet nie ruszyło ani jednego ani drugiego chłopaka. W tamtej chwili obaj oczekiwali na jej odpowiedź. - A kiedy miałam to zrobić?- syknęła, po czym Nick poluzował uścisk, lecz nadal nie puszczał jej zsiniałego nadgarstka.

 Horan nawet nie drgnął. Przyszedł tu specjalnie po to, by oznajmić Victorii pewną bardzo ważną rzecz. Pewien fakt, który z pewnością by ją ucieszył... Nagle dowiedział się czegoś, czego nie spodziewałby się po Victorii. Nie mógł przyswoić sobie tego do świadomości.

-Niall... mógłbyś zostawić nas samych, proszę?- odezwała się niepewnie.

-Nie zostawię cię samej z nim... - stwierdził Horan, przyglądając się ze skupieniem i obrzydzeniem Parkerowi.

-Oh, no daj spokój... Przecież nic jej nie zrobię!- zakpił.

-Właśnie widzę jak nic jej nie robisz...- bąknął, wymownie spoglądając na jego dłoń, zaciśniętą na nadgarstku Vic. Nikodem z trudem puścił jej rękę.

-Niall, zostaw nas samych. Zapewniam cię, że nic mi się nie stanie...- szepnęła Victoria, niepewnie kierując wzrok w stronę kawiarni, w której przy samej szybie siedział Mulat, bacznie przyglądający się całemu zajściu. 

Blondyn również spojrzał w tamtą stronę i momentalnie załapał co miała na myśli zielonooka. Niechętnie przytaknął głową i bardzo powoli odszedł w stronę kawiarni.

-Skarbie... tak bardzo się za mną stęskniłaś, że kazałaś mi tu przyjść?- zawył z uśmiechem Nick. Swoją drogą jego uśmiech był równie sztuczny co uśmiech jego ojca... -To słodkie!

-To może byłoby słodkie, gdybym naprawdę na tobą tęskniła...- Vic teatralnie przewróciła oczami, po czym westchnęła głęboko, tym samym zyskując na czasie.

-Radziłbym ci uważać na słowa...- warknął, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość. Dziewczyna od razu odskoczyła w bok.

-Nie! Nie będę już na nic uważała, jasne? Zrozum, że nie mam już dłużej ochoty spełniać wszystkich twoich zachcianek. Nie będę dłużej twoją lalką, z którą mógłbyś robić co tylko sobie zapragniesz. To skończone! -rzuciła szybko, w uwadze czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Nicka.

-Co chcesz przez to powiedzieć?- zdziwił się, lecz nie było to udawane. Zdziwienie na jego twarzy było dziwnie autentyczne, na co Vic również była zaskoczona. Oczywiście, chwilowo zbił ją tym z tropu, przez co musiała zastanowić się nad właściwym doborem reszty słów.

-Nigdy cię nie kochałam, nie kocham i nie będę kochać. Pogódź się z tym i daj mi spokój. Już nigdy nie będziemy razem. To koniec, Nick- powiedziała niepewnie, nerwowo pocierając dłonią o przedramię.

-Nie zrobisz tego... Nie skończysz tego co między nami jest!- gwałtownie podszedł do dziewczyny i spoliczkował ją, zostawiając na jej bladym, zmarzniętym policzku, gorący, czerwony ślad dużej dłoni. Brunetka zasyczała z bólu, łapiąc się za bolący policzek. Do jej szczelnie zamkniętych oczu zaczęły napływać nieproszone łzy. - Masz jeszcze jedną szansę... Zmień swoją ostatnią wypowiedź, a wtedy ci wybaczę...

-Ty mi wybaczysz?! Chyba sobie ze mnie żartujesz! - krzyknęła, nadal trzymając dłoń, w miejscu gdzie odbiła się ręka Nicka. -Za żadne skarby świata z tobą nie zostanę! Nienawidzę cię! - wrzasnęła, powodując echo, w prawie pustych alejkach pięknego parku.

Wiedziała co brunet miał zamiar zrobić. Zmarszczyła czoło, mocno zamykając oczy i kuląc się ze strachu, w nadziei, że cios nie będzie tak mocny jak poprzedni. Na szczęście w ostatniej chwili ręka Parkera, zmierzająca ku drugiemu policzkowi dziewczyny została powstrzymana przez postawnego mulata. Malik niemal od razu zwinnie wygiął rękę chłopaka do tyłu i jednym, zdecydowanym ruchem podgiął mu nogi, przez co ten wylądował twarzą w  śniegu.

W tym samym czasie blondyn szybko podbiegł do brunetki, złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę samochodu. Zdezorientowana dziewczyna wystraszyła się i zaczęła krzyczeć, ale kiedy chłopak przyłożył swoją dłoń do jej ust i kazał spojrzeć w swoje oczy, automatycznie uspokoiła się. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie panowali nad swoimi ruchami. Chwilę później już oboje siedzieli w ciepłym samochodzie, w którym za kierownicą czekał już uśmiechnięty od ucha do ucha Louis.

-Byłaś dzielna.- powiedział niebieskooki brunet, gdy tylko Vic spokojnie usiadła na tylnym, skórzanym siedzeniu.

-Nie sądzę...- bąknęła pod nosem, przyglądając się w małym lusterku, swojemu policzkowi, który już powoli zaczął sinieć.

-Myślisz, że teraz sobie odpuści? - spytał Tomlinson.

-On nigdy sobie nie odpuści- odpowiedziała ze stu procentową pewnością.

W tym samym momencie do samochodu wsiadł Malik, zajmując miejsce obok kierowcy. Szybko zapiął pasy i kazał przyjacielowi już odjeżdżać, co ten natychmiast uczynił.

-Powinnaś jak najszybciej przyłożyć coś zimnego do policzka, bo połowa twojej twarzy zrobi się sina... On ma strasznie duże ręce...- stwierdził ze zdziwieniem Zayn.

-Nie pocieszasz mnie- westchnęła ciężko brunetka, wciąż patrząc w lusterko, wiszące nad przednią szybą.

                                                        ***

Leżąc na swoim wygodnym łóżku, brunetka słyszała głośne rozmowy dochodzące z salonu, w którym znajdowało się 4/5 zespołu One Direction, Lena oraz zapewne Ashley. Bawili się w najlepsze, rozmawiając, śmiejąc się. Dziewczyna nie miała na to najmniejszej ochoty, bo wiedziała, że nie ma się z czego cieszyć.

Nagle zauważyła smugę światła, rozświetlającą jej sypialnię, która dotychczas pogrążona była w ciemnościach. Oznaczało to, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Zielonooka leniwie zwróciła wzrok w stronę już zamkniętych drzwi. Nie rozpoznała sylwetki zbliżającej się do niej osoby, więc zaświeciła malutką lampkę nocną, dopiero wtedy zobaczyła zmartwioną twarz swojego blond przyjaciela, który chwilę później, ostrożnie usiadł na brzegu jej łóżka.

-Proszę... Przyłóż sobie...- powiedział spokojnie i podał dziewczynie lód w kostkach, owinięty w cieniutki ręcznik. Brunetka niechętnie wykonała jego polecenie.

-Dziękuję- mruknęła niewyraźnie.

-Przepraszam, że o to zapytam, ale... Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że on postawił cię w takiej sytuacji? Razem na pewno jakoś poradzilibyśmy sobie.

-Skąd o tym wiesz?- zdziwiła się, od razu podnosząc się delikatnie w miejscu.

-Od Leny... Proszę, odpowiedz.

-Po prostu wolałam jakoś załatwić to sama. 

-Jakoś...- burknął pod nosem, opuszkiem palca przejeżdżając po sinej ranie, widniejącej na jej nadgarstku.

-Nie chciałam zawracać ci tym głowy...- dodała pod nosem, zabierając rękę od blondyna.

-Martwię się o ciebie- szepnął, na co brunetka spojrzała na niego i niepewnie się uśmiechnęła.

-O czym chciałeś porozmawiać, kiedy podszedłeś do mnie w parku? - starała się szybko zmienić temat, co niezbyt zadowoliło Horan’a.


-Chciałem ci powiedzieć, że Ana ze mną zerwała...- oznajmił, wprawiając Victorię w stan osłupienia... 






***
Hej!
Rozdział napisałam tak o sobie, usiadłam i napisałam. Tak wiem, nie udał mi się, jest trochę nieprzemyślany… Wybaczcie.
Przepraszam za błędy! 

Mam prośbę... Komentujcie! Prooooszę, ładnie prooooszę. ;)
Naprawdę bardzo zależy mi na komentarzach.

Czekam na komentarze, zapraszam na następny! <3