niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 62 "Wypadek"

Chłopak bez zastanowienia wziął nieprzytomną Victorię na ręce, uważając, by jej nie uszkodzić. Bał się wykonać jakikolwiek pewniejszy ruch, gdyż obawiał się, że może jej to zaszkodzić.
Jej bezwładne ręce zwisały poza jej ciałem, a głowa niebezpiecznie opadała w tył. Brunet prędko ominął nieżywego Nicka, wybiegając z pomieszczenia, w którym chwilę wcześniej odbyła się strzelanina.

Nie mógł pogodzić się z tym, że przybył tam za późno. Znowu zaczął obwiniać siebie o to, w jakim stanie znajdowała się Victoria. Nie mógł dopuścić do jej śmierci. Nie teraz, kiedy w końcu ją odzyskał. Bardzo szybko opuścił stary budynek, biegnąc w stronę swojego samochodu. Nie minęła nawet minuta, a dziewczyna leżała już spokojnie na tylnych siedzeniach pojazdu. Chłopak zawahał się przed przekręceniem kluczyka w stacyjce. Obawiał się tego, że tym razem nie zapanuje nad kierownicą, gdy procenty znów zaczną uderzać do jego głowy. Westchnął głośno, spoglądając na umierającą brunetkę. Przeskanował wzrokiem wciąż krwawiącą ranę na jej brzuchu. Był świadomy tego, że jeśli Victoria nie trafi szybko do szpitala- te minuty mogą okazać się ostatnimi chwilami jej życia. Tym razem już bez wahania odpalił silnik, z piskiem opon ruszając przed siebie.

Kierował bardzo nerwowo, niezdarnie. Co chwilę gwałtownie hamował, by nie potrącić nikogo na drodze. Wiedział, że nie zostało już wiele czasu. Gdy zbliżał się do skrzyżowania, zauważył, że sygnalizator świetlny wskazywał światło czerwone. Zaryzykował. Wcisnął pedał gazu najmocniej jak potrafił, a samochód przyspieszył, wkraczając na niebezpieczną drogę.

To był największy błąd w jego życiu.

Brunet zauważył nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę, która pędziła wprost na nich. Nie zdążył, nie dał rady. Gwałtownie skręcił kierownicę, by uniknąć spotkania czołowego z tym pojazdem, lecz skutki tego były tragiczne. Samochód ciężarowy uderzył w tył auta, w którym znajdowała się dziewczyna, tym samym zgniatając go.  Głowa chłopaka z impetem uderzyła w przednią szybę, a on odpłynął gdzieś, gdzie miał możliwość zapomnienia o bólu…

                                                        ***

-Na którym piętrze znajduje się jego mieszkanie?- spytał Zayn, biegnąc po wysokich schodach zaraz za swoim starszym przyjacielem. Obaj obawiali się tego, co mogliby zastać w mieszkaniu Styles’a.

Nie musiał otrzymywać słownej odpowiedzi. Już po kilku sekundach oboje znaleźli się przed drzwiami do mieszkania, które zastali otwarte. Louis spojrzał porozumiewawczo na Malik’a, który powoli wchodził do środka. Intensywny zapach alkoholu natychmiast dał o sobie znać. Zayn niemal od razu podszedł do okna i otworzył je na oścież. Nie przywykł do takiego zapachu… Odkaszlnął głośno, zasłaniając nos kołnierzem koszulki.  

Oboje skanowali swoim wzrokiem całe mieszkanie Harrego. Nie było go tam. Mieszkanie było puste… Tak, jakby opuścił je w pośpiechu. Jakby coś lub ktoś go do tego zmusił…

Nagle Tomlinson poczuł coś pod swoimi nogami. Gdy spojrzał w dół, zobaczył roztrzaskany na małe kawałki telefon Styles’a. Zaczął zastanawiać się, co tak naprawdę się tam stało… Miał cichą nadzieję, że jego przyjaciel nie zrobił żadnego głupstwa. Chłopak kopnął szczątki komórki w kąt pokoju, rozglądając się dookoła. Krzesło było przewrócone. Na stole leżał niedokończony obiad, który był jeszcze ciepły, a obok niego dwie nadpoczęte butelki wódki…

-On musiał niedawno stąd wyjść…- mruknął Louis, zakręcając butelki z  alkoholem, z których unosiła się intensywna woń.  –W coś ty się wpakował, Styles…- szepnął pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.  Nagle usłyszał brzdęk metalu, obijającego się o siebie. Spojrzał w kierunku skąd dochodził ten odgłos i w tym samym momencie usłyszał głos Malik’a.

-Możesz tu przyjść?- krzyknął Zayn z sypialni Harrego. Niebieskooki od razu udał się do wcześniej wspomnianego pokoju. Zastał tam mulata, stojącego nad łóżkiem. Kiedy skierował swój wzrok na pościel zauważył na niej dwa pistolety, obok których leżała masa naboi. –Po co mu to?- zdziwił się ciemnooki. Jego przyjaciel jedynie pokręcił głową.

-Nie mam zielonego pojęcia…- westchnął, siadając na niskim łóżku, po czym nerwowo przeczesał dłońmi swoje brązowe włosy. –Mam tylko nadzieję, że nie wkopał się w jakieś bagno…

-Co masz na myśli?- spytał Zayn, opierając się o parapet.

-A co mogę mieć na myśli?- bąknął. –To samo co wszyscy. Nie mów, że ty nie podejrzewasz go o to całe zamieszanie z porwaniem Victorii, bo w to nie uwierzę.

-Ja wolę się w to nie mieszać… Harry to nasz przyjaciel. Znam go zbyt dobrze, żeby posądzać go o takie rzeczy. Nie wierzę, że to on.

-Ja też wolałbym w to nie wierzyć…

-Rozmawiałem o tym z Leną- zaczął, spuszczając lekko głowę, by dokładniej  przyjrzeć się Tomlinson’owi, który cały czas miał zmieszaną minę. Wcześniej nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy to rzeczywiście Harry mógłby być w to zamieszany… Teraz wszystko wskazywało na niego, wszystko było jasne. Nie było żadnego „ale”… -Ona miała różne podejrzenia… Raz mówiła coś o Harrym, raz o Nicku… Kiedyś nawet zastanawiała się nad tym stukniętym ojcem Nikodema.

-Ale… Zastanów się! –wstał z miejsca, nerwowo chodząc wokół łóżka.- Nawet Vanessa powiedziała, że to on… Myślisz, że to dziecko miałoby powód, żeby kłamać?! Sam widziałeś jak bardzo bała się o Victorię! Zależało jej na tym, żeby jak najszybciej jej pomóc, więc wątpię, żeby zawracała sobie głowę bezpodstawnym oczernianiem Harrego. Z resztą… Jestem pewien, że mówiła prawdę. Bez dwóch zdań.

-Ja już nie wiem, co mam o tym myśleć- fuknął cicho Zayn, wykazując swoje zrezygnowanie. Wziął głęboki oddech, po czym przetarł dłonią swoją zmęczoną twarz. Po chwili w jego dłoni znajdowała się komórka, na której szybko wystukiwał właściwy numer. Przykładając telefon do ucha, zlustrował spojrzeniem Louisa, chodzącego po pomieszczeniu w kółko.

-Z… Zayn…- Już po kilku sekundach usłyszał w słuchawce zapłakany głos swojej dziewczyny.

-Lena…- szepnął. Ona jedynie załkała ponownie.- Skarbie, uspokój się… Co się stało?

-Marek właśnie…- wyjąkała z trudem.- Właśnie do mnie dzwonił… - powiedziała, zasłaniając twarz, która znowu przybrała nieprzyjemny grymas płaczu. Dziewczyna poczuła na swojej nodze czyjąś dłoń. Uniosła wzrok, spoglądając na Liama, który widząc jej stan domyślił się, że nie będzie ona zdolna do rozmowy. Bardzo spokojnie skręcając kierownicą w prawo, by zaparkować na niewielkim parkingu,  zabrał od blondynki telefon.

-Dowiedział się czegoś?- spytał od razu z zaciekawieniem. Słysząc ciszę w słuchawce zaniepokoił się. –Lena…? Odezwij się.

-Dowiedział się, że Harry i Victoria mieli wypadek- oznajmił Liam, wzdychając ciężko, po czym wyłączył silnik samochodu. Oparł głowę o siedzenie.

-Jak to?! O czym ty mówisz?- Zdziwienie na twarzy Zayna ukazało się niemal od razu. Zaciekawiony Tomlinson natychmiast zbliżył się do mulata, by również móc usłyszeć rozmowę.

-Nie wiem dlaczego jechali tym samochodem i gdzie chcieli jechać… Nie wiem dlaczego jechali razem. Nic jeszcze nie wiadomo- mruknął, obserwując to, jak Lena wraz z Vanessą wychodziły z samochodu. Kiedy upewnił się, że został sam, ciągnął swoją wypowiedź.- Wydaje mi się, że chciał z nią uciec, gdzieś daleko… -przyznał z trudem.- Żeby być z nią sam na sam.  

-To w tym momencie nie jest aż tak istotne…- stwierdził Zayn, spoglądając  na Lou.-  Co z nimi?

-Samochód został zmiażdżony przez ciężarówkę… Kiedy zabierano ich z miejsca wypadku oboje byli nieprzytomni.

-W którym są szpitalu?- spytał Louis bez owijania w bawełnę, po czym przewrócił oczami.

-W tym samym, w którym byłeś, kiedy złamałeś nogę- wyjaśnił krótko.- Muszę kończyć, bo Lena poszła tam sama z Vanessą i boję się, żeby nie zrobiła czegoś głupiego- westchnął, rozłączając się.

Payne był świadomy tego, że panna Prógowicz w każdej chwili znowu może wybuchnąć płaczem. Znów może zacząć krzyczeć na wszystkich wokół, nawet na obcych ludzi, tak jak zrobiła to w drodze do szpitala... Nie chciał dopuścić do ponownej niezręczności wywołanej napadem blondynki, więc prędko udał się za nią.

Bał się. Jak każda osoba wplątana w tą tragiczną, chorą sytuację. Martwił się o Victorię. O Harrego również... Mimo tego, że podejrzewał go o porwanie Vic, nie chciał, żeby coś mu się stało. W duszy błagał, żeby wszystkie jego przeczucia i podejrzenia okazały się być złudne. Nie chciał, żeby jego przyjaciel wyszedł na takiego dupka. Nie wyobrażał sobie tego.

Gdy dotarł na główny korytarz szpitala, do którego zostali przewiezieni Vic i Harry, zaczął rozglądać się wokół w poszukiwaniu ciemnookiej. Nigdzie jej nie było. Miał złe przeczucia. Podszedł szybko do pielęgniarki stojącej w recepcji. Ona uniosła wzrok, uśmiechając się do niego lekko, a następnie spojrzała na niego wyczekująco.

-Przepraszam...- zaczął szybko.- Wie pani, w którą stronę udała się taka wysoka blondynka?- Widząc zdziwioną minę kobiety, postanowił kontynuować jej opis. - Z niebieskimi końcówkami włosów... Była tu z dziesięcioletnią dziewczynką- wyjaśnił krótko, wyczekując odpowiedzi. Kobieta zmarszczyła czoło w skupieniu, po czym uśmiechnęła się promiennie, co oznaczało, że znała odpowiedź.

-Poszły w stronę sal operacyjnych...- mruknęła. -Do końca głównego korytarza, a później w prawo. Tylko... Proszę nie wchodzić do środka. Właśnie rozpoczęła się operacja dziewczyny przywiezionej z dzisiejszego wypadku- przestrzegła kobieta w średnim wieku. Chłopak tylko grzecznie skinął głową w podziękowaniu, po czym biegiem udał się w kierunku, który wskazała mu pielęgniarka.

Dotarcie na miejsce nie zajęło mu wiele czasu. Kiedy znalazł się pod salą, zobaczył Vanessę, stojącą nad zapłakaną Leną, która siedziała na jednym z małych krzeseł. Dziewczyna była już na skraju wytrzymałości. Nie radziła sobie z bólem, który wypełniał jej serce oraz ze strachem, który ogarniał jej umysł. Miała już dość tej niepewności. Chciała cofnąć się w czasie do chwili, w której zdecydowała się zostawić Victorię samą w studiu... Cały czas obwiniała siebie o jej zniknięcie. Nadal nie mogła pogodzić się z losem, który spotkał zielonooką.

Nagle drzwi do sali operacyjnej otworzyły się, a z pomieszczenia wyszedł lekarz. Zaraz za nim dwie pielęgniarki pchały stół, na którym leżały zwłoki przykryte białym płótnem. Kiedy tylko Lena uniosła swój zapłakany wzrok, wstała i podbiegła do wielkiego "łóżka". W jej oczach był strach, szaleństwo i niedowierzanie.

-Nie... Moja Victoria... Nie, to nie może być ona!- krzyczała nad martwym ciałem. -Proszę... Nie... Victoria... Obudź się...- zawyła. Spazmatyczny szloch zawładnął całym jej ciałem. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Z jej oczu wypływało coraz więcej gorących łez. Nie mogła pogodzić się z tym, że najbliższa jej osoba właśnie umarła. 

W pewnym momencie dziewczyna poczuła silne, męskie ramiona, oplatające jej ciało. Zignorowała to. W tamtym momencie liczyła się tylko Victoria. Jedna z pielęgniarek podeszła do załamanej dziewczyny, starając się ją uspokoić. Zayn korzystając z jej dezorientacji szybko odciągnął dziewczynę od zwłok. Kobieta w fartuchu od razu podeszła bliżej.

-Proszę się uspokoić... To nie jest żadna Victoria- mruknęła, gładząc głowę zapłakanej dziewczyny. Blondynka spojrzała na nią swoim zapłakanym wzrokiem, w którym można było zobaczyć nutkę zaskoczenia.

-Jak to... To nie była Victoria?- zdziwiła się, patrząc porozumiewawczo na Zayna, który również był nieco zdziwiony, a następnie znów spojrzała na nią.

-Nie. To była dziewczyna, która zginęła w wypadku, w którym uczestniczyła Victoria...- westchnęła ciężko kobieta.- Bo zapewne chodzi ci o Victorię Nowińską, prawda?- spytała. Lena od razu kiwnęła głową. –Nie, to nie ona. Spokojnie. Ta nastolatka została zmiażdżona przez samochód...

-Co z Victorią? Mogę się z nią zobaczyć? Proszę...- dziewczyna kompletnie zignorowała to, co powiedziała pielęgniarka, łapiąc ją za dłoń. Sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Pewne liczyła na to, że przekona to pielęgniarkę, by pozwoliła jej spotkać się z Vic.

-Niestety w tym momencie jest to niemożliwe- odparła, biorąc pod rękę zdruzgotaną dziewczynę.- Chodź ze mną, wyjaśnię ci wszystko. Podam ci leki uspokajające i poczujesz się lepiej, dobrze? -Lena spojrzała na Malik'a, który jedynie szepnął krótkie "idź, skarbie", po czym puścił ją. Dziewczyna spuściła głowę, idąc z kobietą.

W tym samym momencie Louis zobaczył lekarza, biegnącego w stronę sali operacyjnej. Nie zwlekał ani chwili. Natychmiast podszedł do mężczyzny w podeszłym wieku, zatrzymując go praktycznie przy samych drzwiach do sali.

-Nie teraz, spieszę się na operację- powiedział krótko lekarz, ignorując Louisa. Chłopak jednak nie dawał za wygraną.

-Zajmę panu tylko chwilę- szepnął błagalnym tonem, łapiąc lekarza za ramię. Mężczyzna z ciężkim sercem odwrócił się w jego stronę, patrząc na niego wyczekująco. -Chciałbym się dowiedzieć co z ofiarami wypadku, które zostały tutaj przewiezione kilka minut temu. To dla mnie naprawdę ważne.

-A jest pan kimś z rodziny?- spytał lekarz.

-Nie, ale jesteśmy bliskimi przyjaciółmi... Naprawdę bardzo zależy mi na tym, żeby dowiedzieć się co z nimi.

-Ofiar było pięć. Dwie dziewczyny, które zostały potrącone przez dachujący samochód zginęły na miejscu. Kierowca ciężarówki przeżył. Jego stan jest stabilny. A osoby które jechały w samochodzie, cóż... Z nimi jest trochę  gorzej. Przykro mi...- mruknął, otwierając drzwi do sali.

-Co chce pan przez to powiedzieć?- zdziwił się Tomlinson, zatrzymując lekarza jeszcze przez chwilę.

-Chłopak przeżył, lecz ma wstrząśnienie mózgu i złamaną rękę, ale jest kompletnie pijany... A dziewczyna jest w krytycznym stanie. Nie wiadomo, czy przeżyje. Cały czas walczymy o jej życie podczas operacji. Naprawdę, przykro mi... -szepnął mężczyzna.

-Proszę postarać się ją...

-Zrobię wszystko, co w mojej mocy- odrzekł, znikając za drzwiami do sali.




***

Cześć, kochane!
Mam nadzieję, że rozdział pomógł rozwiać Wam wątpliwości związane z tym wszystkim…
Co myślicie o zaistniałej sytuacji? Czekam na komentarze! <3

***

Niektóre osoby już o tym wiedzą, ale nie wszystkie, więc poinformuję Was również tutaj…
Wraz z moim kolegą napisałam nowe opowiadanie. Nie jest to ff, ale myślę, że również Was zaciekawi.
Wszystkich miłośników opowiadań o tematyce fantastycznej zachęcam do zaglądnięcia.
Historia opowiada o losach Hope, której życie odmienia się, gdy poznaje pewnego tajemniczego chłopaka. Dlaczego? Ciekawych serdecznie zapraszam na bloga! Pojawił się już prolog.



No cóż… Czekam na opinie na temat 62 rozdziału oraz liczę, że wplączecie się w losy Hope. :)

Kocham, do następnego. <3 

35 komentarzy:

  1. ekstra rozdział! musi przeżyć xxxx
    czekam na next xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest świetne ! *.* czekam na następną część <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww.... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
    ***
    Kogo spotkać może dziewczyna na wakacjach? Czy po powrocie do Polski nadal będzie bezpieczna? Widziała go. Był i nagle zniknął. Czy uda jej się prowadzić spokojne życie wiedząc, że ktoś obserwuje? Co jeszcze może stać się w jej własnym domu?

    Zapraszam na bloga: http://opowiesco1diwieleinnych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona musi przeżyć !
    Musi :((
    a rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  5. Super piszesz masz talent laska

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko ! O matko, wykonczysz mnie tym wszystkim. Jeju musi przezyc no!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu dziewczyno tak bardzo rycze
    cała sie trzęse
    ona kurwa musi zyc bo ja nie przezyje:(((

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo! Cudo! Cudo!
    A jednak to Harry zabił Nicka. Czyli się myliłam...
    Mam nadzieję, że z Vic i Harrym będzie wszystko dobrze. Oby. Chociaż... Z tyłu głowy mam myśl, że Vic nie przeżyje i wtedy możesz zakończyć to przecudowne opowiadanie. Ale mam nadzieję, że tego Nam nie zrobisz.
    Weny Ci życzę i do nn ;*

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Zabiję cię !!! Jak mogłaś to zrobić? Co? Jak? Ona nie może umrzeć!! :'( ale Harrego moglas bardziej zranić :**
    Wiem że jej nie zabijesz ale i tak się strasznie martwię :c
    Kocham to jak piszesz, jak szybko pojawiają się zmiany i jak dokładnie to opisujesz trzymam kciuki za nowe przypływy weny <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże rozdział cudowny :3 na początku myślałam że to Niall,a później że to Harry i dobrze że moje ostatnie zdanie ze to Harry! Jeju oni nie mogą umrzeć NIEEEE!
    Czekan na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oni do cholery muszą żyć!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Osz kurwa. Victoria musi przezyc. A Harry to Harru mozna bylo sie spodziewac ze bd pijany. Ciekawe od kogo dostal telefon. Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  13. o jeny nie moge w to wszystko uwierzyc, tyle sie porobilo. Nick nie zyje ale to w sumie dobrze. No ale Victoria musi zyc boze jej stan jest krytyczny ohh pliss nie usmiercaj jej :( A Harremu sie poszczescilo tylko dlatego ze byl pijany. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na nn <3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu - ona musi żyć, a on ma ja kochać tak jak dotychczas - proszę...

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedzialam, ze to Harry !
    Jezu czekam na kolejny *-*

    OdpowiedzUsuń
  16. Brak mi słów... Rozdział jest jak zawsze cudowny :* Mam nadzieję że Harry i Victoria przeżyją. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  17. omfg ona musi przeżyć!!!!!!!! :o
    wciągnęło mnie !
    Zapraszam również do mnie
    http://don-not-forget-where-you-belong.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak myślałam, że to Harry!:D Vic musi przeżyć;/ Do następnego!:))

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział świetny, ale przerażajac przez chwilę myślałam, że to Wiktoria leży tam nie żywa Super<3

    OdpowiedzUsuń
  20. o moj boze ;o mam nadzieje ze Victoria przezyje ! i ze ogolnie bedzie wszystko w dobrze xd czekam na next ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju! rozdział - N I E S A M O W I T Y!!! Nie potrafię się wyrazić inaczdej, jest genialny!!! Nie mogę się doczekać następnego!!
    Pisz szybciutko!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurcze Proszę nie kończ opowiadania zrób parę happy rozdziałów. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeden z lepszych blogów jakie czytałam! ;)
    Czekam na next! ;)
    Zapraszam do mnie: http://xzaczytanax.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. śliczny rozdział <3
    czekam na nexta
    mam nadzieje że oboje wyjdą z tego cało już nie mogę się doczekać następnego
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie no nie wierzę.. oni muszą przeżyć :/ chociaż nie lubię szczeęśliwych zakończeń xd. To opowiadanie mnie tak wciągnęło, że wydaje mi się jakby działo się naprawdę. Booże, kocham kocham kocham ♡♡ N. xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Boski rozdział <3 pięknie piszesz, prosze niech Viktoria przeżyje i niech będzie z Niallem :-* Kiedy NEXT ??

    OdpowiedzUsuń
  28. Super piszesz kocham to opowiadanie! A Victoria i Harry muszą przeżyć!! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  29. Gratuluję! Twój blog został nominowany do Libster Blog Awards :)
    Szczegóły znajdziesz
    tutaj ---------> http://imaginyo1dharry-niall-liam-zayn-louis.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kiedy nastepny rozdział ? Nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału i oby vic przerzyła , rozdzial jak zwykle swietny.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ohhh kocham to *_* Vic ma żyć !! A Harry niech do niej wróci

    OdpowiedzUsuń
  32. Ona przezyje, juz raz to przerabialisny xd
    Świetnie piszesz, utrzymujesz w napieciu

    wanna-reach-out-for-ya-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)
Pamiętaj ... im więcej komentarzy, tym więcej motywacji do pisania i szybsze dodawanie nowych rozdziałów! :))