Zmęczony całą
tą sytuacją Harry siedział na werandzie. Myślał o tym co będzie dalej z
Victorią, czy wyzdrowieje? Co się stanie jeśli jej stan się pogorszy? A co
jeśli polepszy? Co zrobią kiedy Harry będzie musiał wracać? Te pytania zadawał
sobie nieustannie już od pewnego czasu i nadal nie potrafił wymyślić żadnego racjonalnego
rozwiązania. Chłopak chciał uciec od tego wszystkiego. Dać spokój. Nie mógł...
Nagle do
loczka przyłączyła się Lena. Siadając obok niego podała mu kubek z gorącą
czekoladą. Z ciemnego naczynia unosiła się para.
-Trzymasz
się jakoś?- spytała Lena po długiej chwili milczenia.
-Tak, jak
już sama to powiedziałaś „jakoś”.- wyjaśnił powoli pijąc parzący w język napój.
-Będzie dobrze!
Zobaczysz. Z Victorią będzie już tylko lepiej. Ona jest silna…- blondynka próbowała
choć trochę pocieszyć Harry'ego.
-Tyle się
wydarzyło w ostatnim czasie, że już niczego nie jestem pewien…
-Harry, bo
wiesz… Ja nie tu przyszłam, żeby rozmawiać o Victorii, tylko…
- Lena, do
rzeczy…- przerwał jej brunet.
-No już… Czy
pamiętasz coś z tego wieczoru kiedy…
-Kiedy Cię
pocałowałem?- dokończył za nią, a ona pokiwała twierdząco głową- Tak, pamiętam.
I przepraszam Cię za to, ale wiesz ja byłem pijany, a Ty powiedziałaś, że
jesteś Victorią, było ciemno, więc uwierzyłem.
-Rozumiem,
sama sobie zawiniłam. To ja powinnam przeprosić. –dziewczyna powiedziała to z
wyrzutem skierowanym do samej siebie i uciekła wzrokiem.
-Nie
przepraszaj mnie tylko…
-Zayn'a za
nic nie przeproszę!- oburzyła się- Nazwał mnie zdzirą!
-Wiem… I
jego też nie musisz przepraszać!
-Jak to?-
zdziwiła się spoglądając z niedowierzaniem na Harry'ego.
-Tak to!
Wiem, że oboje jesteście zawzięci i uparci jak osły. I wiem też, że żadne z Was
nie przyjdzie przeprosić jako pierwsze, więc ja, jako ten mądrzejszy od Was
obojga- zaśmiał się pod nosem, a Lena nadal nie wiedziała do czego zmierza
monolog chłopaka- wyjaśniłem wszystko Zayn'owi. I on już nie jest na Ciebie zły.
Zrozumiał to… Tylko chcieliśmy sprawdzić ile wytrzymasz nie odzywając się do
niego.
-Jesteście
okropni! Jak mogliście mnie tak torturować?!
-Torturować?-
ponownie się zaśmiał- Zayn i tak nie wytrzymał, bo jak wpadłaś w histerię, to
Cię przytulił...
-Ej… To nie
była histeria!- zaprzeczyła.
-Była!-
sprzeczał się z nią- A teraz biegnij do Zayn'a i powiedz mu, że już o wszystkim
wiesz.
-Harry…
-Tak?
-Dziękuję
Ci. –powiedziała uśmiechając się delikatnie- Ale tego pocałunku i tak Ci nie
wybaczę!- zaśmiała się.
-Idź już, bo
Zayn na pewno…- przerwał mu dźwięk nadchodzącej rozmowy. Chłopak szybko przesunął
palcem po ekranie i odebrał. „Tak? Ychym… Tak. Tak… Naprawdę? Dziękuję panu
bardzo za informację! Tak, będę… Do widzenia.” rozłączył się i zauważył, że
Lena nadal stoi tam i czeka na wyjaśnienia- Lekarz dzwonił. Udało im się wy budzić
Victorię ze śpiączki i możemy do niej przyjechać.- ucieszył się.
Lena, Harry,
Niall i Ana pojechali szybko do szpitala, mało co nie zabijając się przy
wchodzeniu do budynku. Przebiegli przez długi, szary korytarz i wbiegli do
windy. W środku nie mogli doczekać się chwili, w której zobaczą Victorię.
Wszyscy stali tam nerwowo drepcząc z nogi na nogę. Chcieli ją zobaczyć,
porozmawiać, cokolwiek…
Ana
spojrzała na wyświetlacz nad wejściem. Pokazywały się tam wszystkie piętra po
kolei. Nagle na czerwono wyświetliła się właściwa liczba. Z głośników wydobył
się charakterystyczny dźwięk i drzwi rozsunęły się na boki.
Wyszli z
windy i pędem udali się do sali Vic. Przed wejściem do pokoju spotkali doktora Balikowskiego.
Zatrzymali się i niczym wryci w ziemię stali patrząc na mężczyznę. Te męczącą
ciszę przerwała Ana:
-Co z
Victorią?- wydusiła niepewnie i cicho.
-Nie za
dobrze…- spojrzał na całą czwórkę.
-A można
trochę jaśniej?- wypaliła Lena.
-Victoria
nic nie mówi, unika kontaktu wzrokowego, nie rusza się…
-Dlaczego?
-To już ma
podłoże psychologiczne. Bardzo dużo przeszła przez ten czas.- lekarz wyjaśnił i
odwrócił się by odejść.
-To znaczy,
że ona nic nie robi?- zdziwiła się Lena, tym samym zatrzymała lekarza.
-Nic, tylko
oddycha… Na nic nie reaguje. Tylko co pewien czas cicho płacze. A zresztą… Sami
zobaczcie.- powiedział i otworzył drzwi do sali dwieście dwadzieścia pięć.
Ich oczom
ukazała się Victoria, wyglądała tak samo jak ostatnio. Jedyną różnicą było to,
że tym razem nie spała. Leżała odwrócona w stronę okna. Patrzyła ciągle w to
samo miejsce. W sumie to nie można było określić tego miejsca. Jej wzrok był nieobecny,
ślepy. Dziewczyna nawet nie zareagowała na to, że ktoś wszedł do sali. Nie
zwracała uwagi na nic.
Wszyscy przyglądali
jej się przez długi czas. Czekali na jakąkolwiek reakcję ze strony Vic. Nie
doczekali się… Lena podeszła do Victorii, usiadła na krześle obok łóżka. Na początku
nie wiedziała co ma zrobić, co powiedzieć, jak się zachować?
Delikatnie
położyła swoją dłoń na posiniaczonej ręce brunetki. Wpatrywała się w swoją
przyjaciółkę. Jej spojrzenie było pełne troski, ale także żalu i współczucia.
Martwiła się o Victorię. Blondynka niepewnie przysunęła krzesło bliżej łóżka.
Oparła łokieć o brzeg materaca i wzięła głęboki oddech. „Victoria…” szepnęła
cichym, ciepłym głosem „Cieszę się, że już tu jesteś. Wszyscy bardzo się o
Ciebie baliśmy.” Z każdym wypowiedzianym słowem głos Leny załamywał się coraz
bardziej. „Victoria, proszę spójrz na mnie. Chociaż przez chwilę na mnie
popatrz. Proszę…” Brunetka nadal patrzyła w ten sam, niewiadomy punkt na oknem.
Ignorowała wciąż mówiącą do niej Lenę. Coś w środku nie pozwalało jej skierować
wzroku na blondynkę. Victoria nie chciała patrzeć na nikogo. Po tym co się
stało chciała być sama. Samotność dałaby jej pozorne szczęście. „Wiem, że mnie
słyszysz… Victoria spójrz na mnie.” Brunetka miała ochotę wybuchnąć płaczem,
lecz nawet na to nie miała siły. Nie potrafiła. Miała wewnętrzną blokadę.
Delikatnie przymknęła oczy, przez co po jej policzkach spłynęły słone łzy. Nie
ocierała ich. Pozwalała im spokojnie spłynąć. Może dzięki temu chciała pozbyć
się bolących wspomnień, uczuć?
Lena lekko
otarła łzy z policzków brunetki. „Victoria, ja nie chcę od Ciebie nic więcej…
Tylko żebyś się na mnie popatrzyła…” szepnęła. Vic zacisnęła powieki mocniej.
Minęło kilka
minut, które wszyscy odczuli jako wieczność. Wskazówki zegara pokazywały godzinę piętnastą czterdzieści trzy. Victoria powoli otworzyła oczy i ponownie
skierowała wzrok za okno. Lena nie potrafiła nakłonić Vic nawet do kontaktu
wzrokowego, a co dopiero do chwili rozmowy, więc poddała się. Wstała z krzesła
i podeszła do grupki przyjaciół, którzy nadal wpatrywali się w Victorię. „Sami
widzieliście…” powiedziała blondynka. Było jej przykro, ale te uczucie zostało stłumione
przez żal i strach.
Można też
pomyśleć „Czego się tu bać? Przecież Victoria się odnalazła.”, lecz dla Leny
nie było to takie proste. Martwił ją stan w jakim znajdowała się Vic. Bała się
o swoją najlepszą, prawdziwą przyjaciółkę. Wiedziała, że nie może jej stracić.
Victoria była już tak blisko, była obok, ale jednak za daleko. Nie było z nią
żadnego kontaktu. Po prostu była, choć wcale tego nie chciała…
Dodaję rozdział, jestem zmęczona. Cieszę się, że za niedługo koniec roku szkolnego i … WAKACJE! :))
Cieszę się jak małe dziecko :D
Cieszę się jak małe dziecko :D
Podobał Wam się rozdział? Który moment z tego rozdziału spodobał Wam się najbardziej?
Jak dla mnie to za mało się działo… taki trochę nudny, no ale to zostawiam do oceny Wam. ( Przepraszam za błędy ;C )
Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie szczerą opinię w komentarzu :)
Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie szczerą opinię w komentarzu :)
A co do komentarzy, to jest mi trochę przykro, bo kiedyś było bardzo dużo komentarzy, a teraz jest mało. Mówi się trudno.
Mam nadzieję, że przynajmniej czytacie i się Wam podoba.
Mam nadzieję, że przynajmniej czytacie i się Wam podoba.
No nic uprzedzam, że na wakacjach rozdziały będą dodawane w zależności od mojego wolnego czasu. Mam wiele planów.
Życzę Wam udanego zakończenia roku szkolnego.
Mam nadzieję, że średnie wysokie xD
Mam nadzieję, że średnie wysokie xD
Dziś się bardzo rozpisałam… Przepraszam.
25 kom. = 24 rozdział :*
Dacie radę :)
Dacie radę :)