sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 40 "Przepowiednia"

Nagle Victoria obudziła się. Jej oddech był szybki i ciężki, ciało całe spocone. Dziewczyna przetarła mokre czoło, zmarszczyła je i westchnęła głośno. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że był to tylko zły sen… Bardzo realistyczny, zły sen...

Odetchnęła z ulgą i uniosła się do pozycji siedzącej. Już po chwili zaczęła zastanawiać się o czym właściwie był ten koszmar. Tak, zapomniała. Nie pamiętała co sprawiło, że obudziła się niemal z krzykiem... Nie pamiętała, lub nie chciała pamiętać...

Po upływie około godziny, którą dziewczyna spędziła na przewracaniu się z boku na bok, stwierdziła, że jednak tej nocy już nie zaśnie. Powoli zwlekła się z łóżka i na palcach udała się do kuchni. Tam, do małej szklanki nalała zimnej wody. W jednej z wysoko zawieszonych szafek znalazła odpowiednie pudełeczko, które już po chwili trzymała w rękach. Przekręciła niewielką zakrętkę i wysypała na dłoń okrągłą, białą tabletkę. Chwilę później połknęła ją, popijając lodowatą cieczą. 

Panna Nowińska oparła ręce o jasny blat kuchenny i spuściła głowę w dół. Nie minęła nawet minuta, a przez głowę dziewczyny przemknęła krótka myśl...

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 14:50.
Samochód odjechał, a ja jak najszybciej podbiegłam do zakrwawionej ciotki. Nachyliłam się nad nią. Nie żyła. Zaczęłam krzyczeć, błagać o pomoc. Miałam nadzieję, że jednak coś jeszcze da się zrobić, że uda mi się ją uratować. Ale było za późno. Była martwa, a ja czułam się wszystkiemu winna...
Rozejrzałam się wokół, nad nami stało pełno ludzi. Skąd oni się tu wzięli?! Patrzyli raz na mnie, raz na ciocię. Nie pomogli... Jedyne co zrobili to zakrywali oczy przed widokiem krwi i martwego ciała. 'Pomóżcie mi!' ponownie krzyknęłam. Nikt nawet nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc. Po chwili wszyscy zaczęli się rozchodzić. Zostawili mnie samą, zrozpaczoną nad ciałem ciotki. Mocno złapałam ją za bluzkę i pochyliłam się nad nią. Przytuliłam ją. Mimo tego, że była już martwa- nadal była ciepła. Chciałam czuć jej ciepło jak najdłużej. Nie mogłam jej tam zostawić. Nie chciałam się z nią rozstawać. Ciągle płakałam i wtulałam się w nią mocniej. Niepewnie podniosłam wzrok. Na zakrwawionej twarzy ciotki zagościł delikatny uśmiech, lecz nie to przykuło moją uwagę... Róża wczepiona w jej włosy zmieniła kolor z białego na czerwony. Dotknęłam jej. Wcale nie było na niej krwi... Rozejrzałam się dookoła. Pod jednym z drzew stał właśnie On...

Nagle z zamyśleń wyrwało ją głośne, znaczące chrząknięcie. Dziewczyna odwróciła się przerażona i zobaczyła tam Marka stojącego obok stołu. Mężczyzna dokładnie jej się przyglądał. 

-Przestraszyłeś mnie...- szepnęła patrząc na niego i krzyżując ręce na wysokości swoich piersi. 

-Od kiedy się tak wszystkiego boisz?- prychnął.

-Nie boję się wszystkiego, po prostu teraz przestraszyłam się, bo myślałam, że wszyscy śpią. To Cię tak bawi?

-Tak. Bawi mnie to.- rzucił, po czym oparł się o wysoki stół.

-Po co to robisz?- spytała prosto z mostu.

-Co masz na myśli?- udał zdziwionego.

-Ty dobrze wiesz o czym mówię. Odpowiedz mi. - rozkazała przeszywając go wzrokiem. 

-Radziłbym Ci tak nie węszyć... -wyszeptał najciszej jak potrafił. 

-Mam się Ciebie bać? - zaśmiała się cicho.- Nie wiem kim jesteś i czego chcesz od moich bliskich, ale odpuść sobie. 

-Jeszcze kiedyś pożałujesz, że to powiedziałaś. - wycedził przez zęby, wstał i wyszedł z kuchni, kierując się wprost do sypialni. 

Kiedy mężczyzna zniknął z pola widzenia, Victoria odetchnęła z ulgą. Spuściła ręce wzdłuż ciała i próbowała się uspokoić. Co prawda nie szło jej to najlepiej, lecz starała się jak tylko mogła, żeby opanować emocje, które targały nią w tamtej chwili. 
                                                            ***
Brunetka bezszelestnie weszła do pokoju, który należał do niej i Leny. Kiedy dziewczyna zamknęła drzwi od pomieszczenia, jej przyjaciółka przebudziła się, przetarła oczy i spojrzała na nią. Po tym zaświeciła lampkę nocną i zmrużyła oczy. 

-Gdzie byłaś?- spytała zachrypniętym głosem. 

-Obudziłam się, nie mogłam spać i poszłam  napić się wody...- zbyła kuzynkę sztucznym uśmiechem i usiadła obok niej na łóżku. - Obudziłam Cię, prawda? -spytała, chociaż dokładnie znała odpowiedź.- Przepraszam...

-Nie przepraszaj. To nic takiego... - dziewczyna wygrzebała się spod grubej kołdry i usiadła obok brunetki. 

-Powiedz... Jak myślisz, jak będzie wyglądało nasze życie po ich ślubie?- spytała.

-Nie wiem, ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.

-A co jeśli nie?

-Bądźmy dobrej myśli. Mam przeczucie, że teraz wszystko będzie dobrze.- uśmiechnęła się przytulając przyjaciółkę. 

-A ja mam wręcz przeciwne przeczucie. - westchnęła odwzajemniając uścisk.- Lena, powiedz mi co wiesz o Marku... 

-A co on Cię tak nagle zaczął interesować?

-Po prostu chcę się dowiedzieć o nim czegoś więcej niż tylko jego imię i nazwisko...- wyjaśniła.

-No, w sumie racja. - zaśmiała się pod nosem.- Sama nie wiem o nim za wiele. Wiem, że on znał mojego ojca, zna Twoich rodziców. A z mamą znają się od jakichś dwudziestu lat... Opowiadała mi, że nie miał nigdy żony, nie ma dzieci. Pracuje w jakiejś firmie... Eh... Nie pamiętam teraz nazwy.- szepnęła w zadumie. 

-Czekaj, czekaj... Zna moich rodziców?- zdziwiła się Victoria.

-No tak... Co w tym dziwnego? 

-Nic.- zamyśliła się na chwilę, po czym znów zaczęła dyskusję.- Nie wydaje Ci się, że coś z nim jest nie tak?

-Marek jest trochę dziwny... Ale Victoria, proszę nie skreślaj go na starcie. Może on po prostu tylko z pozoru jest taki inny i tajemniczy, a za jakiś czas, kiedy poznamy go lepiej, zmienimy zdanie na jego temat... 

- Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli.- westchnęła i mocniej przytuliła przyjaciółkę. 

Były blisko siebie, na ich twarzach gościły lekkie uśmiechy. Cieszyły się swoją bliskością. Cieszyły się z tego, że mogły porozmawiać ze sobą chociaż przez chwilę oraz, że ta rozmowa nie skończyła się żadną kłótnią.
Obie tkwiły w uścisku tak długo, aż w końcu zasnęły...

                                                           ***
Minęły trzy tygodnie. Trzy tygodnie, wciągu których wszystko zaczęło nabierać innego sensu. Wszystko zaczęło schodzić na właściwy tor. Życie pełne wrażeń, zmieniło się w nudne, monotonne i normalne. 
Zaczął się rok szkolny, przez co oczywiście dziewczyny zaczęły naukę w szkole. Lena dostała się do bardzo dobrej grupy tanecznej. Poziom był wysoki, ale dziewczyna raziła sobie znakomicie. Postanowiła, że za żadne skarby świata nie przestanie tańczyć. Obiecała to Vic i samej sobie...
Victoria nie robiła nic nadzwyczajnego... Postanowiła skupić się na nauce oraz na pilnowaniu dziwnych zachowań Marka... Brunetka nadal mu nie ufała. Zawsze kiedy zostawała z nim sama w domu miała ochotę po prostu wyjść i nie wrócić. Ale była silna. Wiedziała, że musi być. Ignorowała go kiedy siedzieli razem przy stole, lub gdy całą czwórką wychodzili na spacer, czy do kina. Starała się zachowywać normalnie, co w końcu weszło jej w nawyk...
                                                        ***

Ten dzień zapowiadał się wspaniale. Była piękna, pamiętna sobota. Ta sobota wydarła w sercu wszystkich niezatarty ślad. Wszyscy cieszyli się, że w końcu nadszedł dzień ślubu. 

Victoria siedziała już na niewielkim, czarnym fotelu i czekała, aż Lena skończy kręcić jej włosy. Blondynka robiła to już od dwudziestu minut, a panna Nowińska niecierpliwiła się coraz bardziej. 

-Ile jeszcze?- jęknęła, gdy Lena po raz setny szarpnęła za jej włosy. 

-Już kończę...- powiedziała pod nosem w skupieniu. 

-Lena... A gdzie jest Ciocia? - spytała z ciekawością Victoria. 

-Przecież wiesz, że ona zawsze załatwia wszystko na ostatnia chwilę... - zaśmiała się cicho.- Poszła odebrać suknię.- wyjaśniła z uśmiechem. 

-Co?- Victoria od razu ożywiła się. - Ale... Sama? - zadała pytanie, lecz jej przyjaciółka nie odezwała się. - Lena! Czy ciocia poszła tam sama?- spytała wolno, cedząc każde słowo przez zęby. 

-Tak, poszła sama, ale uspokój się. Zaraz wróci...- rzekła przytłumionym głosem. Brunetka od razu odsunęła się od ciemnookiej i szybko wstała z miejsca. 

-Która godzina?- niemal wrzasnęła biegając po mieszkaniu w poszukiwaniu zegarka. 

-Victoria, uspokój się! - krzyknęła Lena, a kiedy zauważyła, że jej prośby nie poskutkowały, pokiwała głową i spojrzała na wyświetlacz swojego, białego telefonu.- Jest 14:47...- odpowiedziała i już po chwili zobaczyła Victorię, w pośpiechu ubierającą na nogi swoje niebieskie szpilki. 

-Nie zdążę! - wykrzyczała wychodząc z mieszkania i biegnąc po schodach. 

Blondynka wyszła za nią i stanęła na progu, lecz nie zdążyła nawet nic powiedzieć, gdyż dosłownie po kilku sekundach Vic zniknęła z pola widzenia. Panna Prógowicz była przyzwyczajona do dziwnych zachowań swojej kuzynki, lecz to przekroczyło jej wszelkie wyobrażenia dotyczące dziwactw zielonookiej...

Dziewczyna wybiegła z budynku i od razu zaczęła rozglądać się po całej ulicy. Nie było na niej nikogo. Ani przebiegającej przez jezdnię ciotki, ani żadnego przechodnia, ani nawet jadącego z piskiem opon samochodu... Spojrzała w okno, w którym widziała tego mężczyznę. Okno było puste. 

Jej ręka od razu przylgnęła do czoła, płuca naciągnęły powietrza, a serce przyspieszyło tempo uderzeń... Wzrok brunetki powędrował w stronę wielkiego zegara, zamontowanego na jednym z budynków. Właśnie wybiła godzina 14:50.
'Nic się nie wydarzyło. Jednak sen nic nie znaczył...' szeptała pod nosem dziewczyna. 

Odetchnęła z ulgą. Szybkim krokiem weszła do budynku, poprzednio upewniając się, czy na pewno na ulicy nikogo nie było. Po chwili znajdowała się z powrotem w mieszkaniu. 

-Co Ci znów strzeliło do głowy?- spytała Lena spryskując swoje włosy lakierem. Zachowywała się tak, jakby w ogóle nie przejęła się zachowaniem przyjaciółki. 

-Nic. Po prostu... Nie wzięłam lekarstw...- mieszała się brunetka. Westchnęła głośno i spojrzała na Lenę, odkładającą spray na stolik. 

-Kocham Cię, Wariatko moja...- szepnęła Lena i z uśmiechem, mocno przytuliła do siebie roztrzęsioną Victorię. Zielonooka wtuliła się w przyjaciółkę, zamykając oczy. Lena ścisnęła bardziej ramiona przed co jeszcze bardziej zbliżyła do siebie przyjaciółkę. -Moja...- ponownie szepnęła ze łzami w oczach. 

-Twoja... - Victoria pociągnęła nosem i odsunęła się od blondynki.- Powinnyśmy już chyba iść, nie sądzisz?- spytała uśmiechając się na widok zaszklonych oczu Leny. 

-Tak, powinnyśmy... - delikatnie przetarła powieki, tak by nie rozmazać makijażu i ubrała na siebie ciemną, skórzaną kurtkę. - Jestem gotowa.- uśmiechnęła się, spoglądnęła na stojącą w drzwiach Victorię, która trzymała w rękach wielki bukiet białych jak śnieg róż. 

Dziewczyny w szybkim tempie opuściły mieszkanie i od razu zaczęły żwawym krokiem kierować się w stronę urzędu, w którym miał odbyć się ślub. Idąc, rozmawiały normalnie. Nie kłóciły się, nie przegadywały się. Po prostu rozmawiały, tak samo jak kiedyś. Przez to co się stało obie się zmieniły i to nie podlega żadnej dyskusji, lecz czuły, że po tym wszystkim ich przyjaźń jest silniejsza. Inna i być może ciekawsza... 

                                                              ***
Po piętnastu minutach drogi, przyjaciółki były już na miejscu. Wszystko było gotowe. Wszyscy byli uśmiechnięci, przygotowani na szybką ceremonię i zabawę do białego rana. Co prawda: gości nie było wielu, lecz nie to było najważniejsze... Najważniejsze było to, że panny młodej nadal nie było w urzędzie...

-Victoria, widziałaś Sylwię?- spytał Marek podchodząc do brunetki, która stała przed budynkiem, nerwowo stąpając z nogi na nogę. Dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Cholera...- szepnął pod nosem i wyciągnął z kieszeni marynarki telefon, który już po chwili przyłożył do ucha. Mężczyzna ponawiał połączenie sześć razy...- Nie odbiera. - powiedział spoglądając na zdenerwowaną Nowińską.

-Czy ona na pewno poszła odebrać tę suknię?- spytała prawie szeptem. 

-Suknię? Jaką suknię?- zdziwił się. - Przecież jej suknia od miesiąca wisiała w szafie... 

-Że co?! Nie, nie, nie, nie, nie... Żartujesz sobie, prawda? 

-Nie żartuję. Jestem poważny, bo to raczej nie jest najlepszy moment do żartów.- syknął.

-Czekaj...- dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. - Hmm... Ciocia powiedziała Lenie, że idzie po suknie...

-...a mi, że do kosmetyczki... - dokończył Marek. 

Dziewczyna nie powiedziała już nic więcej. Zdjęła ze swoich zmęczonych nóg wysokie szpilki i zaczęła czym prędzej, boso, biec w stronę zachodniej części miasta, gdzie mieścił się ulubiony salon kosmetyczny Sylwii. Po dziesięciu minutach szybkiego biegu Victoria była już w środku salonu. 


-Emm...- brunetka chwilę zastanowiła się nad tym, jak delikatnie ubrać w słowa całą tę sytuację.- Czy była tu dzisiaj pani klientka, Sylwia Prógowicz?- spytała kobiety stojącej naprzeciwko niej.

-Nie, nie było jej dzisiaj. 

-A czy miała umówioną wizytę tutaj?- zadała kolejne pytanie.

-Nie... Chyba nie. Zaraz sprawdzę.- szatynka sięgnęła do niewielkiego notesu i szybko odnalazła właściwą datę. - Nie. Pani Sylwia nie miała na dzisiaj umówionej wizyty...- oznajmiła, odkładając zeszyt w ciemnobrązowej oprawie na stolik. 

-Dobrze. Dziękuję. - powiedziała krótko Victoria. 

Jej umysł wariował. Myśli błądziły po jej głowie, nie potrafiąc zatrzymać się w jednym miejscu. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia co powinna zrobić? Gdzie się udać? Od czego zacząć? 

Coś tchnęło ją do tego, by po prostu wyjść z tego budynku i iść przed siebie. Tak więc zrobiła. Nowińska nie do końca znała każdy zakątek tego miasta, przez co już po chwili nie wiedziała gdzie tak właściwie jest... Błądziła wzrokiem dookoła. Przyglądała się ulicy, na której się znalazła... Tak, poznała ją. Była to ulica, biegnąca równolegle do ulicy, na której mieścił się blok Victorii. Dziewczyna czym prędzej zaczęła przebiegać przez znajome miejsca. Chwilę później była już pod swoim blokiem. Nerwowo przekroczyła próg budynku i szybkim krokiem weszła po schodach na górę. Jej drżąca ręka wysunęła się delikatnie w przód, złapała i przekręciła klamkę. Drzwi były otwarte... Victoria niepewnie wkroczyła do mieszkania.

W tym samym momencie usłyszała głośny huk, dochodzący z sypialni Marka i Sylwii. Dziewczyna całkowicie odrzuciła strach, który chwilę wcześniej przepełniał całe jej ciało i od razu pędem udała się do pokoju. 
Jednak po chwili żałowała, że tam weszła... Nie wierzyła w to co ukazało się jej oczom. Sen nie był tylko snem... Sen był prawdą, przepowiednią. 

Przed brunetką właśnie leżała martwa Sylwia. Tak jak we śnie... We włosach miała wczepioną czerwoną różę, a obok niej leżała biała suknia.
Victoria uklęknęła przy niej i dotknęła prawą dłonią zakrwawionej klatki piersiowej kobiety. Nadal była zaskoczona. Łzy zaczęły jedna za drugą wypływać z jej zamglonych oczu. 

-To nie może być prawda...- szeptała sama do siebie. Nachyliła się nad martwym ciałem kobiety i mocno ją do siebie przytuliła.- To tylko głupi sen...- powiedziała głośniej.- Wiedziałaś o wszystkim, ale nic nie chciałaś powiedzieć. Czemu to zrobiłaś? Dlaczego na to pozwoliłaś?- szeptała. Oderwała się od zimnej kobiety i ponownie dotknęła rany na piersi Sylwii. Przyjrzała się swojej zakrwawionej dłoni i zaczęła powoli wstawać. Kiedy odwróciła się, usłyszała kroki w korytarzu. Od razu poruszyła się.- Wiem, że tam jesteś!- krzyknęła. -Wiem, że mnie słyszysz.- powiedziała już normalniejszym tonem i pewnym siebie krokiem zaczęła kierować się w stronę korytarza.- Wiem, że wszystko masz dokładnie zaplanowane... Wiem, że wiedziałeś, że tu przyjdę. - dziewczyna przekroczyła próg...- Wiem też, że nie zaplanowałeś naszego spotkania twarzą w twarz na dzisiaj... Ale obiecuję Ci, że kiedy do tego dojdzie to Cię zabiję... Rozumiesz?! Zabiję Cię!-wciąż krzyczała.-  Będziesz cierpiał tak samo jak ja! Zemszczę się... - brunetka mówiła coraz ciszej. Kiedy stała już w miejscu, z którego widać drzwi wejściowe, zauważyła jak ciemna, postawna sylwetka zatrzaskuje je za sobą. Zielonooka mimowolnie podbiegła do drzwi, lecz nawet ich nie otwierała... Nie chciała go spotkać. Nie miała siły na to by na niego patrzeć. Po prostu stała przed drzwiami i biła w nie z całej siły rękoma... - Zabiję Cię gnoju!- wrzasnęła i zaczęła głośno płakać.- Zabiję... 









***









Moje Kochane...
Czekam na Wasze opinie, na temat rozdziału. 
Ten rozdział jest pewnym przełomem w życiu Leny i Victorii... Mam nadzieję, że Wam się to spodoba. 
Dziękuję za każde pytanie, każdy komentarz, każdą nawet najkrótszą chwilkę poświęconą na czytanie tego opowiadania. <3 

Chciałabym wiedzieć co kłębi się w Waszych myślach po przeczytaniu tego rozdziału. :)

Mam do Was pytanie... Jak odbieracie teraz postać Marka? 

Hmm... Muszę Was uprzedzić, że rozdział 41 może pojawić się do dwóch tygodni, bo ten tydzień będę miała cały zajęty i wątpię, żebym znalazła choć chwilkę na napisanie 41. Ale będę starać się napisać go jak najlepiej i jak najszybciej. 

Kocham. <3 

27 komentarzy:

  1. Kochanie! Totalnie mnie zaskoczyłaś. Rozdział cudowny jak zawsze, ale tego się nie spodziewałam. Nie będę się rozpisywać, bo nie wiem co pisać. Kocham Cię i czekam na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. C-U-D-O-W-N-E <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie :>, ale szczerze to już się trochę zagubiłam i mam pytanie pojawi się jeszcze one direction??

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział : ) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty,ale czy pojawi się tu jeszcze 1D ? Bo to o nich też opowiadanie, prawda? Zapraszam do mnie i liczę na komentarz,a rozdział powala jak zawsze :)
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. TO JEST POPROSTU JEDNYM SŁOWEM - Ś.W.I.E.T.N.E !!!
    Masz talent dziewczyno *.*
    Z niecierpliwością czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to opowiadanie, ale moim zdaniem na początku było ciekawsze. Bez one direction jest strasznie smutneeee i troche nudne... moim zdaniem oczywiście, ale masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No ten rozdział bardzo mnie zaciekawił. Szczególne śmierć Sylwii, nie wiem dlaczego, ale lubię jak ktoś umiera. Moja pani od polskiego mówi, że jestem jak taki jeden ksiądz, co kiedyś na pasterce zaczął kazanie "Dzisiaj urodził się ten, którego wy skazaliście na śmierć". Ok, odbiegam od tematu.... Nie cierpię Marka, sama nie wiem dlaczego, Victoria jest całkiem spoko, zaczynam się do niej przekonywać. No, pisz, pisz. Weny życzę ;p
    A w międzyczasie zapraszam do siebie na rozdział numer dwadzieścia dwa
    http://komorkowe-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. http://1d-storyofmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja lubię Twoje opowiadanie !! Boski rozdział !!!! I w jakim napięciu go czytałam :) Piszesz bardzo ładnie i ciekawie. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Buziaki < 3

    OdpowiedzUsuń
  11. bosko piszesz:)

    zapraszam na fanfic'a o chłopcach na > troublemakerimagine.blogspot.com
    
x

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniałe! Czekamy na następny rozdział ;) W wolnych chwilach zapraszamy do nas
    owszystkimioniczym-1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. O jeny jakie cudowne błagam pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniałe! Czekam z nie cierpliwością na następny :-)
    Życzę weny *,*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zabiłaś ją w dniu ślubu ;o
    Ogólnie świetne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    MASZ TALENT!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!!
    style-fashionnn.blogspot.com ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny! <3 Nie mogę się doczekać następnego! :) Zapraszam też do mnie: www.totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. booooooooooooooooooooooooooooooooooski

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć! Nominowałam Cię do 'Liebster Blog Award' :)

    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Dawaj następny nie mogę się doczekać !!!
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Nominacja do Liebster Awards !
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. czy victoria i harry będą jeszcze razzem? Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Super ;* Czekam na dalszą część *-*

    OdpowiedzUsuń
  23. ŚWIETNY <3 Kocham Cię dziewczyno <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Jezu.super rozdzial ale czemu sylwia zginela ? [*] nigdy jeszcze nie czytalam opowiadania w kturym tyle by sie dzuali tylko szkoda ze nie ma chkopaków

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)
Pamiętaj ... im więcej komentarzy, tym więcej motywacji do pisania i szybsze dodawanie nowych rozdziałów! :))