Był już piątek. Dzień jak każdy inny... Nie. Ten różnił się
od reszty. Był wyjątkowy. Zapowiadał się wspaniale. Nic nie mogło go zepsuć...
Nic, ani nikt.
Victoria usłyszała głośne pukanie do drzwi pomieszczenia, w
którym się znajdowała. Bez wahania otworzyła je z uśmiechem i powitała zaspaną
przyjaciółkę, która aktualnie wyglądała jakby ktoś wlókł ją za nogi, za sobą,
kilkanaście kilometrów po gorącym asfalcie.
-Dlaczego nie jesteś w szkole?- spytała od razu Lena, nie
zważając na to, że kultura wymagała przywitania się chociażby krótkim
uśmiechem.
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie...- burknęła pod nosem
brunetka, wyrównując czarną kreskę na powiece.
-Ja się przeziębiłam, a Ty po prostu olewasz lekcje-
stwierdziła, siadając na dużej pralce.
-Nie olewam... - czoło zielonookiej automatycznie się
zmarszczyło.- Przecież byłam w szkole...- zaczęła, lecz niestety dosyć długą
chwilę zajęło jej przypomnienie sobie dnia, w którym ostatni raz uraczyła swoją
obecnością mury starego, znienawidzonego przez większość uczniów,
budynku.
-Waśnie...- syknęła blondynka.- Możesz mi powiedzieć co się
z Tobą dzieje? Na prawdę ten chłopak jest wart takich poświęceń? - spytała
szybko. Nadal była nieświadoma sytuacji, które wydarzyły się w życiu Victorii w
ciągu ostatnich kilku dni.
-Tak, jest tego wart- Vic odłożyła kosmetyki do niewielkiego
kuferka i szczelnie go zamknęła.- A Tobie nic do tego!
-Victoria, przecież wiesz, że ja chcę dla ciebie dobrze...
Martwię się...
-To się nie martw! Nick jest na prawdę cudowny i
odpowiedzialny!- wyszła zdenerwowana z łazienki. Lena od razu zeskoczyła z
pralki i pobiegła za swoją rozzłoszczoną przyjaciółką.
-Nick? Ten Nick, o którym myślę?- zapytała z niedowierzaniem.
-Tak, to on. I co, masz z tym jakiś problem? - warknęła
zakładając buty.
-Nie znasz go tak jak ja... Dobrze Ci radzę, uważaj na
niego!- zezłościła się, widząc jak Victoria nawet nie przejmuje się jej radami.
Podeszła do niej i złapała ją za ramię, tym samym odwracając brunetkę twarzą do
siebie.-Powtórzę jeszcze raz... Uważaj.
-Niby na co?- zrzuciła z siebie rękę przyjaciółki.
-Na niego. Nick jest dziwny i strasznie tajemniczy. Nie
powinnaś się z nim...- dziewczyna chciała dokończyć swoją radę, lecz niestety
Victoria nie pozwoliła jej na to.
-To jest moje życie i to ja będę decydować o tym z kim się
spotykam! - wrzasnęła, szybko złapała do ręki kurtkę oraz torebkę, po czym
wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Nie wierzyła w to co stało się chwilę wcześniej...
Wiedziała, że nie powinna tak naskakiwać na Lenę, lecz nie miała ani czasu, ani
ochoty na odkręcanie tego. Kiedy wszystko -według Victorii- zaczęło się
układać, ktoś chciał stanąć na drodze do jej szczęścia. Nie mogła na to pozwolić.
Po prostu tak, jak gdyby nigdy nic, szła przed siebie z podniesioną głową,
ignorując wciąż narastające wyrzuty sumienia.
Kiedy przed budynkiem, z którego wyszła, spotkała
uśmiechniętego Nikodema, na jej twarzy również pojawił się równie promienny uśmiech.
Natychmiast wyrzuciła w głowy zaprzątające ją myśli i od razu podeszła do
bruneta. Z całych sił, które zdołała z siebie wykrzesać, wtuliła się w jego
ciało. Tak, czuła, że jest szczęśliwa. Tego potrzebowała...
-Tęskniłem...- wyszeptał w jej włosy, delikatnie całując
czubek jej głowy.
-Ja też- odrzekła, odrywając się od niego z jeszcze szerszym
uśmiechem.
-To jak...- zaczął, łapiąc jej malutką dłoń.-...gotowa na
spacer?
-Z Tobą, zawsze- ścisnęła jego rękę mocniej i oparła
delikatnie głowę o jego ramię, po czym oboje zaczęli powoli iść w stronę
pobliskiego parku.
Spacerowali przez bardzo długi czas. Cieszyli się sobą. Nikt
inny nie miał nic do gadania. Liczyli się tylko oni. Gdy Nick był przy
Victorii, uśmiech z jej twarzy nie znikał. Dziewczyna promieniała przy
nim.
Czy w
tym chłopaku było coś wyjątkowego? Czy może znajomego...?
-Victoria... Wiesz, może miałabyś ochotę poznać mojego ojca
bliżej?- spytał chłopak kiedy już odprowadzał brunetkę z powrotem.
-Co masz na myśli?- zdziwiła się.
-Może wpadłabyś za kilka dni do mnie? Na... wspólną
kolację?- zaproponował z jego wiecznym uśmiechem.
-Z chęcią...- odparła kiwając głową na zgodę. - To bardzo
dobry pomysł... Z przyjemnością zamienię z twoim ojcem kilka zdań.
-Uwierz, że to nie będzie zbyt 'rozmowny' wieczór...-
zaśmiał się cicho, na co brunetka tylko zmarszczyła czoło, w geście
zdziwienia.- Pewnie to mój ojciec będzie mówił...My będziemy tylko słuchać...
Ewentualnie kiwać głową...- wyjaśnił, gdy zobaczył minę Vic.
-Aaa... W takim razie z chęcią go posłucham- uśmiechnęła się
i zauważyła, że oboje są już pod jej blokiem. Stanęła przodem do chłopaka i
mocno go przytuliła. Nikodem chciał odprowadzić brunetkę pod samo mieszkanie,
co ukazał gestem skierowania się w stronę drzwi, lecz Vic automatycznie
przerwała mu, ściskając jego rękę. -Nick, to nie jest dobry pomysł...-
szepnęła.
-Dlaczego?- zatrzymał się, spoglądając na nią.
-Bo... W mieszkaniu pewnie jest Lena, a ona nie jest za tym,
żebym nadal się z tobą spotykała... -wyjaśniła, delikatnie spuszczając
głowę.
-Rozumiem- westchnął.- Nie znamy się za dobrze, a ona na
pewno się o ciebie boi, w pełni ja rozumiem- uśmiechnął się pokrzepiająco.-
To... Do zobaczenia wieczorem...- cmoknął zarumienioną dziewczynę w policzek, po
czym udał się do samochodu.
Victoria widziała w nim to co najlepsze. Nie zauważała
niczego co mogłoby być podejrzane. Nick, był dla niej idealny. Ale to nic
dziwnego... Zawsze kiedy się zakochamy, osoba, którą darzymy tym pięknym
uczuciem jest dla nas perfekcyjna... Potrafimy każde jej niepowodzenie odwrócić
w coś całkowicie pozytywnego. Usprawiedliwiamy każdy jej błąd...
A co
jeśli tych błędów nie ma? Tak, Nick ich nie popełniał. Był idealny. ZAinealny.
Brunetka z wielkim uśmiechem na twarzy weszła do mieszkania,
lecz gdy zobaczyła Lenę, czekającą na nią w korytarzu- jej mina zrzedła.
-Od razu uprzedzam, że nie mam ochoty na rozmowę z tobą...-
burknęła zdejmując wierzchnie ciuchy i od razu udała się do łazienki.
-Mogłabyś mi wytłumaczyć dlaczego akurat on?- spytała panna
Prógowicz, idąc za nią.
-Mogłabym...
-To słucham- oparła się o futrynę w drzwiach.
-Mogłabym, ale tego nie zrobię- urwała, zmywając
makijaż.
Blondynka tylko westchnęła głośno i wyszła z pomieszczenia,
zamykając za sobą drzwi.
W głowie Victorii przebiegało tyle myśli, że sama nie była
zdolna nad nimi zapanować. Natłok wydarzeń skumulował się do tego stopnia, że
brunetka po prostu nie wiedziała o czym ma myśleć... Spojrzała w lustro, na
swoją twarz. Nie widziała w niej już siebie. Spoglądając głęboko w swoje oczy,
dojrzała w nich nadzieję... Na
lepsze jutro?
Postanowiła, że musi skupić się na swoim pierwszym występie.
To w tamtej chwili było w dla niej najważniejsze. Tak bardzo długo pragnęła
tego, co w tym momencie miała na wyciągnięcie ręki... Nie mogła przepuścić
takiej szansy.
Po bardzo długiej i odprężającej kąpieli, dziewczyna ubrała
się w najlepszą sukienkę jaką posiadała... Uczesała się i pomalowała. Była
gotowa... Podśpiewując pod nosem tekst piosenki, którą miała wykonać za
kilkadziesiąt minut, zaczęła przyglądać się sobie w lustrze. Ręką wygładziła
zmierzwiony materiał sukienki i uśmiechnęła się najdelikatniej jak tylko
potrafiła. Wtedy za jej plecami pojawiła się Lena, co natychmiast zmieniło
humor brunetki.
-Gdzie znowu wychodzisz?- z ust Leny wydobyły się cichutkie,
niepewne dźwięki.
Panna Prógowicz bała się o przyjaciółkę. Wiedziała, po
prostu czuła to, że Vic pakuje się w coś co nie wyjdzie na dobre ani jej, ani
nikomu innemu.
Czy jej
przeczucia były trafne?
Na twarzy blondynki widoczna była troska, zmieszana ze
strachem... Jej usta przybrały dziwny, nieznany kształt, a ciemne oczy lekko
zaszkliły się.
-Victoria... Porozmawiaj ze mną...- poprosiła drżącym
głosem. Czuła, że już długo nie wytrzyma tego napięcia.
-O czym?- gwałtownie odwróciła się w jej stronę.- Lena, my
nie mamy o czym rozmawiać.
-Ja Cię nie poznaję...-szepnęła blondynka pod nosem,
równocześnie mrużąc oczy. -Powiedz mi chociaż gdzie wychodzisz- poprosiła.
-Nie mam czasu na żadne wyjaśnienia- stwierdziła mierząc
swoją przyjaciółkę od góry do dołu i z powrotem, po czym łapiąc do ręki
płaszcz, wyszła z mieszkania w ten sam sposób, w jaki zrobiła to kilka godzin
wcześniej.
Lena nie wytrzymała. Ciekawość zwyciężyła nad dumą...
Dziewczyna natychmiast podbiegła do okna, znajdującego się w salonie, z którego
miała doskonały widok na ulicę. Od razu w oczy rzucił jej się duży, ciemny
samochód. Oczywiście tak jak się spodziewała... Po chwili wysiadł z niego Nick,
czule przywitał się z podbiegającą do niego brunetką i szarmancko otworzył jej
drzwi do samochodu, od strony pasażera. Victoria pospiesznie wsiadła do
pojazdu, który po chwili odjechał...
***
-Boisz się?- spytał brunet wykręcając kierownicę w
prawą stronę, dzięki czemu po upływie kilku sekund samochód spokojnie stał na
właściwym miejscu parkingowym.
-Niby czemu miałabym się bać?- odpowiedziała lekko kpiącym
tonem, po czym odpięła pasy. Młodzieniec wzruszył ramionami.- Nick, ja nie mam
czego się bać... Wyjdę na scenę, zaśpiewam, jeśli innym się spodoba, to
świetnie, jeśli nie... Trudno- odrzekła. Wysiadając z samochodu poprawiła
wymiętą sukienkę i zamknęła drzwi od pojazdu.- Ile tak mniej więcej, w piątki,
przychodzi tam ludzi?
-Nie liczy się ilość, tylko jakość, maleńka...- mruknął z
uśmiechem, dziewczyna słysząc ostatnie słowo jego wypowiedzi zarumieniła się,
delikatnie spuszczając głowę. Dopiero po chwili, kiedy przeanalizowała
powiedziane przez bruneta zdanie, zwróciła uwagę na pierwszą jego część.
-Jakość?- zdziwiła się, spoglądając na Nick'a. Na jej twarzy
nadal widniały leciutkie rumieńce.
-Sama z czasem się przekonasz...- urwał.
Po krótkim marszu, który przeminął im oczywiście w ciszy,
dotarli do wejścia wielkiego, dobrze oświetlonego budynku. Był to wielki
hangar, niewyobrażalnie wysoki. Victoria nie spodziewała się, że klub, w którym
ma śpiewać jest tak elegancki. Słysząc słowo 'klub' przed oczami miała jakąś
dyskotekę, w której będzie przyśpiewywać od czasu do czasu... Ale tak nie było.
Dziewczyna wpakowała się w coś o wiele poważniejszego.
Ale czy
wyjdzie jej to na dobre? Czy decyzja, którą podjęła zaprowadzi ją na sam
szczyt, czy może zdepcze ją do samej ziemi?
Wchodząc do budynku w oczy od razu rzucał się luksusowy,
elegancki wystrój. Wszystko było zrobione ze szkła, barwionego na różne
odcienie i kolory. Całość wydawała się być taka delikatna, krucha, nie do
dotknięcia.
-Nick, czy my na pewno...- zaczęła Vic, po czym chłopak
złapał ją za dłoń i bez słowa prowadził w niewiadomym dla brunetki kierunku.
Gdy przeszli przez obszerny 'korytarz', znaleźli się za
sceną, na której za chwilę miała wystąpić brunetka.
-Nick, to wszystko tutaj jest takie...- szukała
odpowiedniego słowa, które byłoby w stanie opisać, pod jakim wrażeniem jest
dziewczyna.
-Nowe? Inne? - spytał pan Parker, dokańczając za nią
zdanie. Pojawił się tam tak nagle, jakby dosłownie wyrósł spod ziemi. Zaskoczył
tym zarówno Vic, jak i swojego syna.- Wiem, że to mało powiedziane...- mruknął
z uśmiechem. -Ale nie bój się... Mimo tego, że to wszystko tak poważnie i
sztywnie wygląda, nie przychodzą tu same starsze osoby. Ta 'inność' właśnie
przyciąga do tego miejsca młodych ludzi, szukających trochę rozrywki...-
wyjaśnił.
-Rozumiem- odpowiedziała krótko, zaskoczona dziewczyna.- Ja
po prostu nie spodziewałam się, że to miejsce będzie takie... piękne!-
stwierdziła z zachwytem.
-Wiesz, Victoria, powiem Ci coś bardzo ważnego...- mężczyzna
podszedł do niej lekkim niczym piórko krokiem i objął ją ramieniem, idąc w
stronę wejścia na scenę.- Wśród dzisiejszej publiczności nie są tylko
rozwrzeszczane nastolatki... - szepnął do jej ucha. -Miej to na uwadze.
-Victoria, trzymaj...- Nick podszedł do niej, tym samym
odrywając dziewczynę od swojego ojca, który od razu obdarzył go wrogim
spojrzeniem. Ręka chłopaka wysunęła się do przodu, Vic natychmiast złapała
przedmiot trzymany przez niego i ścisnęła go mocno, biorąc głęboki oddech.
-Dzisiaj daj z siebie wszystko... Nie pożałujesz. -powiedział poważnie, po czym
z uśmiechem cmoknął ją w czoło. -Leć...- jego prawa dłoń delikatnie poklepała
biodro dziewczyny, która od razu odskoczyła na bok, tym samym, nieświadomie
zbliżając się do wejścia na scenę.
Poprzez wzięcie głębokiego, długiego oddechu w jej płucach
znalazło się dużo powietrza... W głowie zaświeciła się mała lampeczka,
dopingująca Victorię. Oczywiście wraz z zaświeceniem się światełka, dziewczyna
zrobiła pierwszy, pewny krok na scenę. Później poszło z górki. Gdy zabrzmiały
pierwsze dźwięki odpowiedniej piosenki, słowa z ust zielonookiej wypływały z
taką wrodzoną lekkością, że wszyscy byli pod wrażeniem...
-Poradzi sobie... - stwierdził Nick, kierując słowa do
swojego nieobecnego już ojca. Chłopak tak zapatrzył się na Victorię, że nie
zauważył jak Parker ulotnił się gdzieś.
You can't stop me now I've got my heart in motion
I wanna make it in America
Make it in America
I wanna make it in America
Make it in America
W momencie kiedy brunetka wyśpiewała ostatnie słowa
piosenki, w sali zabrzmiały gromkie brawa, a na scenie, obok mile zaskoczonej
nastolatki pojawił się pan Parker ze swoim charakterystycznym uśmiechem.
-Właśnie wystąpił mój nowy 'nabytek'!- powiedział do
mikrofonu ze śmiechem, jedną ręką wskazując na uśmiechniętą brunetkę.- A teraz
jeszcze raz chcę usłyszeć głośne brawa dla Victorii!- niemal krzyknął, po czym
sam zaczął klaskać.
Na sali ponownie rozbrzmiał szum i głośny dźwięk obijających
o siebie dłoni. Nie zabrakło oczywiście donośnego gwizdania...
-W takim razie podziękujmy gorąco Victorii...- powiedział
uciszając oklaski. Dziewczyna ukłoniła się grzecznie, po czym bez słowa zeszła
ze sceny. Widząc uśmiechniętego od ucha do ucha Nick'a, podbiegła do niego i
rzuciła mu się na szyję. Była ogromnie szczęśliwa.
-Brawo! - szepnął jej do ucha, ciągle się uśmiechając i
wtulając ją w swoje ciało mocniej. -To może... Pójdziemy to jakoś uczcić? -
zaproponował.
-Innym razem... -odszepnęła niemalże od razu i oderwała się
od niego. - Muszę szybko wracać do domu... - wyjaśniła oddając mu do ręki
mikrofon.- Ale jutro z wielką chęcią to z Tobą uczczę- uśmiechnęła się z
iskierkami w oczach, po czym najdelikatniej jak potrafiła, cmoknęła chłopaka w
policzek.
Po krótkiej chwili, dziewczyny nie było w budynku... Była
już w drodze do domu...
***
Brunetka na palcach weszła do mieszkania. Chciała zrobić to
niezauważalnie, bezszelestnie. I prawie jej się to udało. Problem tkwił w tym,
że w mieszkaniu ktoś już na nią czekał...
-Gdzie byłaś?- Marek zadał pytanie szeptem, stojąc oparty o
futrynę w drzwiach, prowadzących do salonu. Victoria przestraszyła się,
gwałtownie odwróciła się w jego stronę i zrobiła wielkie oczy. -Zadałem Ci
pytanie i oczekuję konkretnej odpowiedzi.
-Spotkałam się z Nick'iem...- odrzekła najszybciej jak tylko
potrafiła.
-Błędna odpowiedź...- wyszeptał z chytrym uśmieszkiem.- Nie
musisz mnie okłamywać, bo ja o wszystkim wiem-oznajmił pogrążając się w
ciemności, panującej w salonie. Panna Nowińska nie czekając długo, poszła za
nim.
-Skąd wiesz?- zdziwiła się.
-Nie pytaj skąd... To nie potrzebne-usiadł na kanapie,
ciągle wytrzeszczając wzrok. Ciężko było cokolwiek zobaczyć w ciemności.
-Dzisiejszy występ poszedł Ci znakomicie... - odrzekł krótko. -Gratuluję.
-Marek... Jak...- jęknęła z coraz większym zdziwieniem na
twarzy.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie... Najlepiej, dla nas
wszystkich, będzie jeśli już więcej mnie nie okłamiesz- pouczył ją, po czym
wstał i udał się do kuchni.- Dobranoc, Victoria!- powiedział donośniej.
-Dobranoc...- mruknęła brunetka spuszczając delikatnie głowę
i kierując się w stronę sypialni, dzielonej z przyjaciółką. W głowie
próbowała opanować swoje myśli…
***
Na
samym początku bardzo przepraszam Was za tak długie opóźnienie…
I za błędy też.
I za błędy też.
Czekam
na Wasze opinie w komentarzach.
Co
sądzicie o rozdziale?
Piszcie.
:)
Kocham
Was! <3
________________________________________
Dlatego,
że już za niedługo Nowy Rok, chciałabym życzyć Wam wszystkim dużo zdrowia,
radości, uśmiechu… By ten nadchodzący rok był jeszcze lepszy od tego, który już
przemija. I jeszcze tak na koniec: spełnienia marzeń! <3