Poranek następnego dnia niestety nie zapowiadał się dobrze.
W pomieszczeniu, w którym znajdowała się wiecznie niewyspana blondynka panował
półmrok. Dziewczyna miała nadzieję, że było to spowodowane ciemnymi zasłonami,
lecz gdy odciągnęła granatowy, ciężki materiał na dwie przeciwne strony okna,
okazało się, że na zewnątrz także atmosfera nie była najprzyjemniejsza. Tego
dnia była taka ulewa, że na samą myśl o wyjściu z hotelu przez ciało Leny przechodził
nieprzyjemny dreszcz.
Panna Prógowicz postanowiła dłużej nie zwlekać, tylko zrobić
to co zaplanowała poprzedniego wieczoru. Nie była to zbyt prosta decyzja, lecz
dziewczyna wiedziała, że musi jakoś pomóc swojej przyjaciółce. Pomysł, na który
wpadła w nocy, wydawał się być najrozsądniejszy…
Ubrała się w najcieplejsze ciuchy jakie tylko znalazła i
pospiesznie opuściła zamieszkiwany apartament. Nawet nie zwróciła uwagi na to,
czy zielonooka jeszcze śpi, czy też krząta się po pomieszczeniach. Po prostu
wyszła, najciszej jak tylko potrafiła.
Gdy znalazła się obok recepcji, powitała ją przemiła kobieta o
krwistoczerwonych włosach.
-Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie znajduje
się apartament Michaela Parkera? Należę do jego grupy tanecznej. Mam do niego
bardzo pilną sprawę związaną z ustaleniem daty następnego koncertu…- blondynka
uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym spojrzała wyczekująco na zaskoczoną
kobietę, która już po chwili zaczęła wyszukiwać właściwe nazwisko w hotelowym
spisie gości.
-Pan Parker powinien znajdować się w apartamencie numer… Hmm…-
skupiła się na ekranie monitora. Gdy jej oczy odszukały znienawidzone przez
Lenę nazwisko, na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.- Numer 46, na
trzecim piętrze. –oznajmiła z jeszcze szerszym uśmiechem.
Blondynka podziękowała krótkim skinieniem głowy. Szybkim i
zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę wind. Kiedy znajdowała się w jednej z nich,
zaczęła zastanawiać się nad tym od czego tak właściwie powinna zacząć ich rozmowę?
Jej matka zawsze powtarzała, że jeśli mamy coś do załatwienia z kimś, kto jest
od nas wyższy ‘rangą’, stanowiskiem, powinniśmy zachowywać dystans, spokój i
sto procent kultury osobistej. Lecz jak można zachowywać spokój przy takiej
osobie jaką jest Parker? Na sam jego widok w Lenie rosło obrzydzenie i
zdenerwowanie, a dłonie zaciskały się w pięści.
W windzie rozległ się cichy dźwięk, oznaczający, że dotarła
na właściwe piętro. Po chwili drzwi rozsunęły się na boki, a dziewczyna zrobiła
pierwszy krok w przód. Nie było już odwrotu. Z każdym kolejnym krokiem
blondynka nabierała coraz większej pewności siebie. Idąc przez długi korytarz, szukała
właściwego numeru, który oczywiście wypadł jej z głowy. Jak zwykle. Nigdy nie
miała dobrej pamięci do numerów.
Postanowiła wypróbować swoje szczęście. Stanęła przed
pierwszymi drzwiami, które znalazła i zapukała w nie z taką siłą, że jej dłoń
zrobiła się czerwona. Czyżby trochę za
dużo pewności siebie?
Po chwili przed jej oczami pojawił się nie kto inny jak
Parker. Ku zdziwieniu Leny, był ubrany w zwykłe ciuchy. Miał na sobie dresowe,
szare spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem. Wyglądał na o wiele
młodszego, niż wtedy, kiedy miał na sobie garnitur…
Mężczyzna wyraźnie dopiero wstał. Wewnętrzną stroną dłoni
przetarł zaspaną twarz i spojrzał na blondynkę. Na jej widok jego oczy powiększyły
swoje rozmiary kilkukrotnie. Panna Prógowicz była ostatnią osobą, której Michael
mógłby się spodziewać.
-Leno, co było tak ważne, że musiałaś mnie zbudzić?- spytał,
nawet nie myśląc o tym, by wpuścić ją do swojego apartamentu.
-Też się cieszę, że pana widzę.- mruknęła wywracając oczami,
co było już jej nawykiem.- Chyba nie będziemy rozmawiać tutaj, prawda?
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać.- powiedział z
zadziwiającym spokojem.
-Ojj… Zdziwiłby się pan.- stwierdziła. Mężczyzna westchnął
głośno, po czym niechętnie wpuścił tykającą bombę do środka. Ciemnooka niemal
od razu skierowała się do salonu, gdzie usiadła wygodnie na jednej z wielkich
kanap i czekała, aż Parker do niej dołączy. Specjalnie czekała na odpowiedni
moment, gdy mężczyzna już siadał naprzeciwko niej i dopiero wtedy odezwała się.
–Napiłabym się zimnej wody, dziękuję, że pan zaproponował.- mruknęła dosadnie.
Jej usta wykrzywiły się w niemiłym dla oka uśmiechu.
-Chyba nie sądzisz, że ci ją przyniosę…- syknął wzburzony.
-Jest pan wyjątkowo gościnny…
-Możesz mi wyjaśnić po co budziłaś mnie o piątej
trzydzieści?- jęknął.
-Tacy wielcy biznesmeni jak pan nie powinni już o tej
godzinie spać.
-Do czego prowadzi ta rozmowa?
-Dobrze, dobrze…- westchnęła, unosząc zgięte ręce ku górze,
w geście poddania się, co zostało przyjęte przez Parkera spojrzeniem pełnym
pogardy.
– Przyszłam po to, by porozmawiać o zachowaniu Nicka. On już stanowczo
przesadza.
-Nie rozumiem…- zdziwił się, uważnie skanując każdy ruch
ciemnookiej.
-Przedwczoraj, wieczorem Nick przyszedł do Victorii. Znów
się do niej dobierał i gdyby nie nasz przyjaciel niewiadomo jak by się to skończyło.-
wyjaśniła krótko.
-Nie wiem o czym mówisz, przecież mój syn jest w Polsce.
-Okej, czyli w ten sposób się z panem nie dogadam…- szepnęła
pod nosem, szukając jakiegokolwiek pomysłu, ratującego ich rozmowę.
-Nie widzę sensu w tym, żebyśmy dalej tracili czas, więc
może wyj…
-Nie taka była umowa. –syknęła szybko, tym samym przerywając
mężczyźnie, który już wstawał ze swojego miejsca, prawdopodobnie po to, by odprowadzić
Lenę do wyjścia.- Jego miało tu nie być. Miał się trzymać od niej z daleka. –
po tych słowach zrezygnowany z powrotem opadł na kanapę.
-Masz to na piśmie?!- warknął zniecierpliwiony i wyraźnie
znudzony Michael. - Żadnej umowy nie było. Nick jest pełnoletni, może robić co
mu się podoba, a ja się w to nie wtrącam.
-Świetnie! Czyli kiedy w końcu ją zgwałci też nie będzie
miał pan nic do gadania?! –wrzasnęła Lena, wstając z kanapy. Mężczyzna
dokładnie obserwował każdy jej ruch. Również wstał, by podkreślić swoją
wyższość.
-Leno, wyjdź stąd póki jeszcze jestem spokojny.
-Nie, nie wyjdę stąd! Gdzie jest Nick?! – słowa z jej ust
wydobywały się z taką prędkością, że gdyby Parker nie znał jej wcześniej, z
pewnością nie zrozumiałby bełkotu, który z siebie wylewała. On milczał. Nie
miał najmniejszej ochoty na spory z blondynką.- Mów, gdzie on jest! – rozkazała
wrzeszcząc.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ‘ty’… - ponownie
pokazał swój tajemniczy spokój, który już niestety dobiegał końca.
-Jesteś dnem. Jesteś kompletnym dnem…- wyrzucała z siebie to
co miała na języku. Jej dłonie już dawno były zaciśnięte w pięści. –Jak możesz
być taki obojętny?! Wiesz jak ona cierpi?! Nawet nie masz pojęcia przez co ona
przeszła…
-Jeżeli w tej chwili stąd nie wyjdziesz, wyrzucę cię z
zespołu. -mężczyzna najspokojniej jak tylko potrafił, podszedł do wielkich
drzwi i szarmancko otworzył je, w nadziei, że blondynka będzie wiedziała jak ich
użyć. –Leno, dobrze ci radzę… Wyjdź stąd!
Dziewczyna już nie miała siły wylewać z siebie żali, więc
zrobiła to o co poprosił ją jej pracodawca. Zrezygnowana opuściła jego
apartament. Gdyby nie to, że Parker trzymał drzwi, pewnie trzasnęłaby nimi
mocno, żeby podkreślić swoje oburzenie. Cała
Lena…
Kiedy facet zamknął za nią drzwi, odetchnął z ulgą.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i już po chwili jego oczom ukazał się rozbawiony
tą całą sytuacją Nick. Na twarzy chłopaka widniał tak szeroki uśmiech, że było
to wprost niewiarygodne.
-I z czego się tak cieszysz?!- wysyczał Michael, mrużąc oczy.-
Mogło się wydać!
-Nie uważasz, że jest zabawna kiedy się denerwuje?- zawył ze
śmiechu.
-Nie, nie uważam. Zachowujesz się coraz bardziej
nieodpowiedzialnie! Przez twoje zachowanie wszystko mogło się skończyć.
-Spokojnie… Nad wszystkim panuję.- zarzekał się, trzymając prawą
dłoń na klatce piersiowej, w miejscu, gdzie znajduje się serce.
-Panujesz?! Panujesz?!- wrzasnął zdenerwowany.- Ty nawet nad
sobą nie panujesz. Nie potrafisz trzymać łap przy sobie, a co dopiero panować ‘nad
wszystkim’… Spieprzyłeś to.
-Mam wszystko pod kontrolą. Ona jeszcze do mnie wróci,
zobaczysz.
-Ostrzegam cię, że jeśli jeszcze raz wywiniesz taki numer,
to gorzko tego pożałujesz.
-Dobrze, dobrze… Tatusiu.- zaśmiał się głośno, pocierając
bolącą od śmiechu szczękę.
Mężczyzna westchnął ciężko, pod nosem licząc do dziesięciu,
w nadziei, że to go uspokoi, następnie udał się w głąb apartamentu. Po kilku
krokach zatrzymał się, przeczesał włosy swoimi dużymi dłońmi i odwrócił się w
stronę wciąż śmiejącego się Nicka.
-Ah, do jutra masz się stąd wynieść. Nie mam zamiaru dłużej
cię tu kryć.-oznajmił, udając się do swojej sypialni.
Uśmiech z twarzy młodego Parkera zniknął w przeciągu
sekundy, gdy tylko zauważył, że Michael zniknął za drzwiami. Chłopak z wielką
siłą kopnął w ciemne drzwi, próbując wyładować na nich swoją złość.
***
Siarczyste krople deszczu opadały prosto na delikatną twarz
blondynki, podążającej wolnym krokiem w stronę pobliskiej kafejki. Mijając
biegnących przed siebie ludzi, zaczęła zastanawiać się nad tym jak mogłaby
pomóc swojej przyjaciółce. Co mogłaby zrobić, by uchronić ją przed Nickiem? Jak
powinna ją wesprzeć?
Dziewczyna zamyśliła się do tego stopnia, że przeszła obok
kafejki, nawet jej nie zauważając, przez co musiała zawrócić. Nie potrafiła skupić
się kompletnie na niczym. Zamawiając kawę, zawiesiła się, nie potrafiła wydusić
z siebie słowa, a ekspedientka upominała ją dwa razy, zanim ta oprzytomniała.
Kiedy w końcu spokojnie usiadła przy jednym ze stolików, jej
uwagę przykuły najnowsze wiadomości, wyświetlane na plazmowym telewizorze,
zawieszonym na jednej ze ścian. Blondynka w skupieniu przyglądała się osobie,
pokazanej na ekranie i wprost nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-Nastoletnia
gwiazda! Idol tak wielu nastolatek! Co musiało się wydarzyć, że policja
reagowała tak nagle? Jakie czyny na sumieniu ma Niall Horan? –nawijała bez
przerwy prezenterka w szarym –zdaniem Leny- beznadziejnym płaszczu.
Za nią
stało wiele oburzonych nastolatek. Jedne z nich wrzeszczały, wykłócały się o to
która z nich ma rację w sprawie winy Horan’a. Drugie stały zdziwione,
przysłuchując się ich opowiadaniom. Niektóre nawet płakały, krzyczały, że to
musiała być pomyłka.
Rozbawiona ich zachowaniem prezenterka podeszła do grupki dziewcząt. Na ich
czele stanęła jedna z nich, ta która krzyczała najgłośniej ze wszystkich.
-Widziałaś
całe te wydarzenie, prawda? Opowiedz nam jak to się stało…- poprosiła czterdziestolatka.
-Więc
tak…- zaczęła dziewczyna o bladej cerze, z wypiekami na policzkach. – Niall
stał o tam, przy regale z czekoladami.- wyjaśniła, wskazując palcem na to
miejsce.- Nic nie wskazywało na to, że
zaraz się coś stanie, a tu nagle wbiega policja, krzyczy do niego. – nastolatka
była wyraźnie wzburzona tą sytuacją, bo wymachiwała rękoma na wszystkie strony
świata. –Skuli go w kajdanki i wyprowadzili. On nawet się nie opierał.
Kompletnie nic. Żadnych sprzeciwów. –mówiła zdziwiona, oszołomiona.
-Czyli
chcesz powiedzieć, że Niall jednak coś przeskrobał i dlatego nie stawiał
oporów? – ciągnęła ją za język niska kobieta.
-Nie!
On na pewno jest niewinny… Ja wiem, że…
Lena z pewnością przysłuchiwałaby się dalej tej rozmowie,
lecz nagle usłyszała dźwięk przychodzącej rozmowy, więc zaprzestała oglądania
wiadomości i szybko odebrała telefon. Nie musiała zgadywać kto dzwonił. To było
jasne.
-Lena… -w słuchawce rozbrzmiał zapłakany głos jej
przyjaciółki.- Niall został…
-Wiem.- westchnęła blondynka, spoglądając w stronę
telewizora, na którym właśnie wyświetlono zdjęcie Horan’a, siedzącego w
radiowozie.
-Mówiłam, że tak będzie?
Mówiłam, że przeze mnie trafi do…
-Victoria! Przestań. – przerwała jej szybko, zanim zaczęłaby
się fala obwiniania samej siebie ze strony Vic. – To, że to wszystko się tak
potoczyło wcale nie jest twoją winą. To nie jest przez ciebie. Przecież nie
mogłaś przewidzieć jak to się skończy. I proszę cię, nie obwiniaj się o to.
-Ale…
-Nie ma żadnego ‘ale’. Niall postąpił tak, by cię obronić.
To była jego decyzja, więc proszę, uspokój się.
-Ale, Lena zrozum to, że on jest sławny! Nie widzisz tego co
się dzieje? Cały Internet, telewizja, wszystko… Wszędzie teraz jest poruszany
jego temat. Ja nie chcę, żeby z mojego powodu on tracił fanki, reputację.
Gdybym wtedy nie poszła z Nickiem do kuchni nic takiego nie miałoby miejsca…
-Masz rację, nic takiego nie miałoby miejsca, ale to, że
będziesz się obwiniać wcale nie pomoże Niall’owi!
-Ehh…- westchnęła głośno, a jej oddech rozniósł się echem w
słuchawce. –Masz rację, zaczęłam panikować, przepraszam.
-Powinnaś zgłosić na policję to co zrobił Nick…- stwierdziła
Lena.
-Nick… Właśnie, Nick! Muszę z nim porozmawiać! – Victoria niemal
wykrzyczała to do telefonu, na co Lena lekko odsunęła komórkę od ucha. –Muszę dowiedzieć
się gdzie on teraz jest…- szepnęła sama do siebie.- Zadzwonię później.-
powiedziała szybko.
-Uważaj na si…- zaczęła blondynka, lecz przerwało jej
miarowe pikanie, oznaczające, że rozmowa została przerwana.
Zrezygnowana Lena odłożyła swoją komórkę na jasny blat, po
czym powróciła do rozmyślania na temat zaistniałej sytuacji. Kiedy pociągnęła
porządny łyk czarnej kawy z kubka, na jej twarzy pojawił się grymas. Kawa była
już zimna. Dziewczyna z bezradności westchnęła głośno, po czym złapała się za
głowę, która aż pękała z nadmiaru myśli i zdarzeń…
***
Zdziwiony nagłym telefonem Louis wszedł do pomieszczenia, w
którym znajdowała się już pozostała trójka jego przyjaciół oraz wysoki,
postawny mężczyzna. Chłopak obdarzył kumpli zdziwionym spojrzeniem, wszyscy mieli
zmarnowany wyraz twarzy. Wszyscy, prócz Harry’ego, który stał oparty o ścianę i
przyglądał się całej tej sytuacji. Był bez emocji. Tak, jakby był, ale nie żył.
Po prostu nie dawał po sobie poznać, że na czymkolwiek mu zależy…
-Nareszcie, Louis! Ile można na ciebie czekać, siadaj już…-
westchnął gardłowo ciemnowłosy. Tomlinson zrobił to o co poprosił mężczyzna. –Skoro
jesteśmy już w takim składzie jaki przewidywałem, możemy zacząć… -oznajmił,
rzucając na stół zdjęcia Niall’a, podczas aresztowania oraz kiedy był już w
radiowozie. – Co to ma znaczyć? – warknął. Zayn niemal od razu wziął do rąk
fotografie i przyglądał się im. Wszyscy milczeli. –Nie macie mi nic do powiedzenia?
–zdziwił się.- Okej… To zaczniemy jeszcze raz… Liam, może ty nam coś o tym
powiesz?
-Ja? Nie.- odrzekł krótko, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
-Na pewno? – spytał, na co chłopak kiwnął głową,
przytakując.- To bardzo dziwne, że widziano cię w szpitalu z chłopakiem, którego
pobił Niall, nie sądzisz?- wysyczał ze złością. – Wy jesteście sławni! Wszyscy
was znają, mówią o was. Powinniście się zachowywać w miarę przyzwoicie, dawać
sobą jakiś przykład, a tymczasem wy zachowujecie się jak skończone szczeniaki! –
krzyczał, lecz widząc, że oni nawet nie reagują na jego monolog, postanowił uderzyć
w następny punkt.- Zayn… Obiło mi się o uszy, że znów spotykasz się z tą
blondynką z Polski. Jak ona… Ah, Lena. Lena Prógowicz.
-Tak, spotykam się z nią. To jakiś problem? – spytał opryskliwie.
-Czy to jakiś problem? Ah, nie, spotykaj się z kim chcesz,
Zayn. Z kim chcesz.- fuknął sarkastycznie.- Tylko nie z nią!- warknął.- Wiecie
ile pracowaliśmy nad tym, żeby one zniknęły z waszego życia? A teraz od tak
pojawiają się na polu widzenia, a wy jak skończone szczeniaki zapominacie o
wszystkim i lecicie do nich. To jest nieodpowiedzialne. One wróciły wraz z
problemami, był spokój jak ich nie było. Te dziewczyny to jeden, wielki problem.
Zrozumcie to w końcu!
-Już kiedyś to przerabialiśmy… Sam wiesz jak jest. Nawet
jeśli nam zabronisz spotkań z nimi i tak znajdziemy sposób na skontaktowanie
się. – stwierdził Zayn.
Po tych słowach jeden z chłopaków nie wytrzymał. Nie trudno
domyślić się, który z nich… Brunet nie miał ochoty wysłuchiwać dalej tej
rozmowy. Tym razem nie miał z tym nic wspólnego. Nie zwracając uwagi na to co
pomyśli sobie reszta, wyszedł pomieszczenia, by odetchnąć. By zapomnieć. Nie,
tego nie potrafił zrobić. Nie potrafił o niej zapomnieć. Ona pojawiała się na
każdym kroku. Nie odstępowała go na krok. Dlaczego? Bo wciąż miał ją w sercu.
Victoria była z nim zawsze… Na zawsze.
***
Roztrzęsiona brunetka stanęła przed właściwymi, wielkimi
drzwiami i zapukała w nie kilkukrotnie. Niestety drzwi nawet nie drgnęły, więc
ponowiła pukanie, tym razem mocniej. Po chwili drzwi otworzył, tak jak się spodziewała,
Parker.
-Jezu, czy wy mi dzisiaj nie dacie spokoju? –warknął mężczyzna.
Dosyć miłe powitanie…
-Dzień dobry…- zaczęła zdziwiona i zarazem oburzona
zachowaniem Michaela. – Mam do pana bardzo ważne pytanie…
-Też chcesz wiedzieć gdzie jest mój syn? – westchnął gardłowo.
-Skąd pan wie?- jej zdziwienie pogłębiło się.
-Rano była u mnie Lena, też go szukała. –wyjaśnił.- Ale
niestety nie wiem gdzie on jest. Przykro mi, ale nie pomogę ci, Victorio.
-Naprawdę muszę pilnie się z nim skontaktować, a wiem, że
gdzieś tu powinien być.
-Niestety u mnie go nie ma. Wybacz, ale jestem zajęty, więc
muszę cie pożegnać. – urwał i zatrzasnął drzwi przed samym nosem panny
Nowińskiej.
Brunetka z bezradności wyciągnęła telefon i wybrała właściwy
numer, który znała na pamięć. Już po pierwszym sygnale na korytarzu rozbrzmiał tak
dobrze znany dźwięk. Dziewczyna straciła orientację. Odsunęła komórkę od ucha i
zaczęła rozglądać się na boki, by zidentyfikować skąd pochodzi ten dźwięk. Była
pewna, że Nick musiał być gdzieś blisko. Kiedy dźwięk ustał, Victoria
zadzwoniła do niego ponownie. Już po kilku sekundach zorientowała się, że
muzyka dobiega do jej uszu z apartamentu Parkera. Niemal od razu zaczęła
dobijać się do drzwi. Bardzo długo nikt ich nie otwierał, prawdopodobnie Parker
zastanawiał się co powinien zrobić. Kiedy po kilku minutach w końcu drzwi do
apartamentu otworzyły się, a w nich stanął Michael, dziewczyna odetchnęła z ulgą.
-Dziękuję panu za całkowitą szczerość.- syknęła przez zęby,
po czym bez namysłu weszła do środka, przepychając się między framugą drzwi, a
postawnym mężczyzną, torującym jej drogę. Kiedy weszła do apartamentu, młody
Parker już na nią czekał. Stał oparty o ścianę, z telefonem w ręce, który
obracał w dłoniach prosto przed samymi oczami. Nawet nie spojrzał na Nowińską.
Ciągle wpatrywał się w swoją komórkę, którą obracał z uporem maniaka.
-Spodziewałem się, że przyjdziesz…- szepnął, przenosząc swój
przenikliwy wzrok na Victorię. Kiedy poczuła na sobie jego spojrzenie, przez
jej ciało przeszedł znienawidzony dreszcz, który wywołał na jej rękach gęsią
skórkę. Z trudem przełknęła ślinę. Nagle poczuła na swoim ramieniu zimną dłoń,
która lekko je ścisnęła. Dziewczyna wzdrygnęła się. Poczuła jak żołądek
podchodzi jej do gardła, kiedy przy jej uchu znalazła się twarz Michaela.
-To ja zostawię was samych…- szepnął swoim twardym, męskim
głosem, co wywołało u Victorii następny napad dreszczy. Już po chwili Nick i
Victoria zostali sami. Chłopak oderwał się od ściany i podszedł do dziewczyny,
stanęli ze sobą twarzą w twarz.
-Więc, co cię do mnie sprowadza? – spytał z uśmiechem.
-Chciałabym, żebyś wycofał zeznania obciążające Niall’a…-
powiedziała niepewnie.
-Co? – nachylił się nad nią, by lepiej ją usłyszeć mimo
tego, że słyszał dokładnie każde wypowiedziane słowo.
-Mógłbyś wycofać zeznania?- powiedziała o wiele głośniej. Za
głośno.
-Może mógłbym, ale co będę z tego miał?
-Przecież ja nie złożyłam zeznań, prawda?- szepnęła
cichutko, nawet nie patrząc w jego stronę.
-I tego nie zrobisz… - stwierdził z charakterystyczną dla
niego pewnością siebie. –Nie bądź nieśmiała… Spójrz na mnie. Ja nie gryzę…
-No, nie byłabym tego taka pewna…- mruknęła, niepewnie
spoglądając w jego stronę.
-Co? Coś mówiłaś? –warknął, łapiąc ją mocno za ramię.
-Nie, nie mówiłam nic.-jej twarz wykrzywiła się w grymasie
bólu, po chwili chłopak lekko poluzował uścisk.
-Mam taką nadzieję… - fuknął, puszczając jej rękę.- Wiesz… Nawiązując
do twojego kolegi… Ładna byłaby z was para… Oboje ślinicie się na swój widok…-
zakpił, na co Victoria spuściła głowę. -Mam dla ciebie pewna propozycję. A
właściwie układ. Nie do odrzucenia.
-Więc słucham.
- Wróć do mnie… W zamian za to wycofam zeznania, a twój ‘przyjaciel’
będzie wolny…- szepnął, delikatnie łapiąc ją za malutką dłoń.
Te słowa odbiły się dźwięcznym echem w jej głowie…
***
Przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że rozdział spodobał Wam się
chociaż troszkę.
Jak myślicie, jaką decyzję podejmie
Victoria? Jaką powinna podjąć?
Czekam na komentarze. Dacie radę 38? <3
*Informacja dotycząca następnego
rozdziału*
Rozdział 54 pojawi się około 2/3 kwietnia.
Niestety szybciej nie będę mogła go napisać, ani dodać, ponieważ idę na pewien
zabieg, po którym muszę odpoczywać. I ograniczyć czas spędzany przed
telewizorem i komputerem... Też nie jestem z tego zadowolona, ale niestety
będzie to konieczne. Mam nadzieję, że zrozumiecie. :)
Jeśli uda mi się wykombinować coś
wcześniej to z pewnością dam znać na ask'u.
Do następnego! <3