Kiedy siostry wpadły sobie w ramiona, nie potrafiły się od
siebie oderwać. Obie wylały z siebie potok łez. Ich zaskoczenie i szczęście
było nie do opisania. Żadna z nich nie spodziewała się tego spotkania. Obie już
nawet przestały o tym marzyć. Pogodziły się ze swoim losem. Pogodziły się z
przegraną. Jednak życie przygotowało dla nich również tę miłą niespodziankę… Życie, czy też pewna osoba, której obie tak
bardzo nienawidziły?
Vanessa wreszcie poczuła, że ktoś przy niej jest. Nareszcie
mogła cieszyć się z bliskości drugiej osoby. Osoby, którą była jej ukochana
siostra. Dziewczynka niejednokrotnie żałowała tego, że zgodziła się wyjechać. Chociaż,
stwierdzenie „zgodziła się” nie jest zgodne z prawdą. Dziecko nie miało wtedy
wyboru. Została zamknięta w luksusowym domu, w którym miała wszystko, czego
tylko zechciała. Wszystko, prócz rodziny. Tam nie miała nikogo, z kim mogłaby
porozmawiać, pośmiać się… Choćby pomilczeć, bo czasem też do tego jest
potrzebna druga osoba. Przez tak długi czas tęskniła za Victorią, za wszystkimi
wspólnie spędzonymi chwilami, za możliwością krótkiej rozmowy ze swoją kochaną,
nadopiekuńczą siostrą. Często wspominała to, jak Vic dawała jej bardzo
pouczające lekcje, na temat życia, mimo tego, że sama miała zaledwie
kilkanaście lat… Wolałaby ciągle słuchać tych bezsensownych kazań, niż być
zamknięta w domu, jak więzień w celi.
Już dawno temu zapomniała jak to jest mieć starszą siostrę.
Jakie to uczucie, kiedy ma się osobę, której można zaufać, powiedzieć wszystko,
co tylko się zapragnie. Przyzwyczaiła się do kilkurazowych wizyt prywatnych
nauczycieli, którzy mieli za zadanie jedynie nauczyć ją danego tematu i jak
najszybciej ją opuścić. Przyzwyczaiła się do samotności.
Brunetka po raz ostatni pociągnęła nosem, po czym odsunęła
się od siostry na tyle, by spojrzeć w jej piękne, niebieskie oczy. Tak bardzo
się zmieniła. Zielonooka wciąż pamiętała chwilę, w której widziała siostrę po
raz ostatni…
Były to
jej szóste urodziny. Pamiętam jak radośnie biegała po całym domu. Tak bardzo
chciała otworzyć swoje wymarzone prezenty. Rano zaprosiła mnóstwo koleżanek, a wieczorem-
jak zawsze- nadszedł czas na otworzenie wszystkich paczek. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że lepszym
rozwiązaniem byłoby w ogóle ich nie dotykać… Z resztą, co tu dużo mówić, żadna
z nas nie wiedziała.
Kiedy
przyszedł odpowiedni czas, wszyscy-ja, mama, tata i Vanessa- zebraliśmy się w
salonie, gdzie znajdowały się wszystkie prezenty, które Van otrzymała w ciągu
dnia. Tak bardzo czekałam, aż otworzy prezent od rodziców. Byłam bardzo ciekawa
co takiego jej podarowali, że wszyscy musieliśmy być obecni przy otwieraniu
koperty. Obie byłyśmy bardzo podekscytowane. W pewnym momencie jej mina
zrzedła. Dobrze wiedziała jak wglądają bilety na samolot, bo bardzo często się
przeprowadzaliśmy. Domyśliłam się, o co chodzi. Tak bardzo nie chciałyśmy, żeby
nasze przeczucia się sprawdziły. Nie chciałyśmy kolejnej przeprowadzki.
Gdy po
chwili rodzice rozwiali nasze wątpliwości, okazało się, że bilety wcale nie
oznaczają zmiany miejsca zamieszkania. W jednej chwili kamień spadł nam z
serca, a chwilę po tym znów przygniótł je z niewiarygodną siłą.
Mówili,
że to dla naszego dobra. Że muszą nas rozdzielić po to, by nikt nie zrobił nam
krzywdy. Wtedy nie rozumiałam dlaczego ktoś miałby nas krzywdzić… Byłam mała,
naiwna i głupia.
Godzinę
później Vanessa siedziała już w taksówce. Jedynym, symbolicznym pożegnaniem był
moment, w którym pomachała mi przez szybę. Bała się. Widziałam to w jej dużych,
szarych oczach…
Wyglądała
tak słodko, ślicznie, jak mała, niewinna laleczka. Jej włosy były wtedy złote,
niczym kłosy. Nie tak jak teraz… Tak bardzo się zmieniła. Jej oczy zrobiły się
bardziej niebieskie, odzwierciedlają niebo. Zaś włosy przybrały koloru
karmelowego. Znacznie urosła. Na pewno za niedługo będzie ode mnie wyższa…
Tak
bardzo za nią tęskniłam…
Nie wierzyła w to, że naprawdę się spotkały. Nie potrafiła
zrozumieć jak do tego doszło. Westchnęła głośno, próbując choć trochę poukładać
sobie w głowie wszystkie myśli, które się w niej kłębiły. Było to niemożliwe.
-Skąd się tu wzięłaś? – spytała Victoria, dokładnie
przyglądając się swojej młodszej siostrze.
-Sama chciałabym wiedzieć- szepnęła, spuszczając głowę.
Wszystko działo się za szybko. Tak mała dziewczynka nie była w stanie zrozumieć
większości rzeczy, które działy się wokół niej.- To… To ciebie on wczoraj
ciągnął za nogi przez korytarz?- zapytała niepewnie. Bała się mówić, bała się
wykonać jakiś pewniejszy ruch… Victoria wolała nawet nie myśleć, co musiało
stać się dziewczynce. Wiedziała, że gdyby ten psychol zrobił krzywdę jej
siostrze, nie potrafiłaby się powstrzymać… Robiłaby wszystko, by móc się
zemścić. By móc sprawić, żeby cierpiał tak samo, jak
cierpiała ona.
-Tak, to byłam ja- stwierdziła z trudem brunetka. Zrobiła
kilka kroków w tył, po czym oparła się o niewielkie biurko. W skupieniu przyglądała
się zabiedzonej buzi młodszej siostry. –Vanessa… Proszę, opowiesz mi jak się tu
znalazłaś?- poprosiła, lecz widząc wahanie na twarzy dziewczynki, postanowiła dorzucić
szybko jedno zdanie, które- miała nadzieję- że skłoni Van do powiedzenia
prawdy. -To bardzo ważne- powiedziała, bardzo delikatnie gładząc siostrę po
bladym policzku.
Niebieskooka wzięła krótki, płytki oddech, rozglądając się
po pomieszczeniu. Wiedziała, że on mógł w każdej chwili wrócić, a tego bała się
najbardziej. Nie mogła znów pozwolić, żeby ją uderzył. Nie chciała czuć tego
bólu po raz setny.
Nienawidziła każdej chwili, w której powiedziała coś, co nie
spodobało się temu facetowi. Za wszytko, co mu nie pasowało dziewczynka
dostawała lanie. Nie była mu nic winna. Zawiniła tym, że była siostrą Victorii…
-Kiedy rodzice wysłali mnie do „szkoły”, myślałam, że to
będzie prawdziwa szkoła z internatem, tak jak nam to przedstawiali. Że będą tam
inne dzieci, z którymi będę mogła nawiązać kontakt… -zaczęła bardzo niepewnie, dla
pewności znów oglądając się za siebie.- Tak naprawdę był to normalny dom, w
którym byłam zamknięta. Nie mogłam z niego wychodzić. Za każdym razem kiedy
chciałam wyjść z pokoju do łazienki lub do kuchni, chodziła za mną kobieta,
która była moją opiekunką.
-Dobrze, to rozumiem… Ale dlaczego tu jesteś? – zdziwiła się
Vic. Nadal nie rozumiała co siostra starała się jej przekazać.
-Jakiś miesiąc temu przyszedł do mnie nowy nauczyciel tańca.
Powiedział, że rodzice wykupili dla mnie lot do Londynu, na wycieczkę, a on
będzie się mną tam opiekował. Kazał się spakować i jak najszybciej dać mu
walizkę. Tak też zrobiłam. Emmy, czyli mojej opiekunki, nigdzie nie było, więc
mu zaufałam… - westchnęła, spuszczając swoją małą główkę w dół. Brunetka
zauważyła, że z jej oczu zaczęły wydostawać się pojedyncze łzy.
-Nie płacz, kochanie…- szepnęła zielonooka, przyciągając do
siebie Vanessę w czułym uścisku. Dziewczynka spięła się automatycznie, jakby
bała się, że Victoria mogłaby jej coś zrobić. Panna Nowińska wiedziała co to
oznacza. –Vanessa, wiem, że to dla ciebie trudne, ale muszę wiedzieć jeszcze
jedną rzecz… - pogładziła siostrę po głowie. Niebieskooka uniosła swoją twarz,
kierując wzrok na Vic. –Co on ci zrobił?
-Nie wiem… Tego jak się tu znalazłam nie pamiętam… -
wzruszyła ramionami, unikając poprawnej odpowiedzi.
W tamtym momencie z jej kościstego ramienia zsunął się rękaw
cienkiego sweterka. Brunetka zauważyła, że na łopatkach Małej jest wiele
siniaków i śladów po zadrapaniach. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jak można
zrobić coś takiego dziecku?! Przecież ona miała zaledwie dziesięć lat…
-Powiedz mi… Czy on zrobił ci coś więcej…?- spytała
niezręcznie brunetka, ocierając łzy z policzków.
- Tylko mnie bije. Bardzo często. Mówi, że to wszystko przez
ciebie… Ciągle krzyczy, że gdyby nie to, że tak bardzo go zraniłaś, to nic by się
nie stało…- powiedziała, wznawiając swój gorzki szloch.
Victoria szybko wtuliła w swoje ciało płaczącą dziewczynkę.
Nie mogła sobie wybaczyć tego, że przez nią cierpią wszyscy. Nawet jej młodsza,
niewinna siostrzyczka. Nie obchodziło ją już nic. Mogła nawet umrzeć, tylko po
to, by uratować siostrę. Chciała poświęcić swoje życie, by Vanessa nie musiała
już dłużej cierpieć… Była gotowa zrobić dla niej wszystko.
-Vic… Ty… Ty naprawdę, aż tak go skrzywdziłaś…?- wyłkała
dziewczynka o pięknych, karmelowych włosach.
-Ja… Sama nie wiem. Nie wiem kim jest osoba, która nas
prześladuje. Nie wiem jak on wygląda, bo zawsze kiedy jest w pobliżu mnie
zakłada kominiarkę…- westchnęła.
-Jak to nie wiesz? Przy mnie nigdy się nie zakrywał!-
odrzekła zdziwiona.
-Widziałaś go? Wiesz jak wygląda? – spytała zaskoczona,
patrząc na siostrę swoimi wielkimi, zielonymi oczyma. Vanessa jedynie pokiwała
twierdząco głową. – Mogłabyś opisać jego wygląd?! Proszę…- nalegała
niecierpliwie.
Nie mogła odpuścić. Była o krok od rozwiązania zagadki,
która tak długo ją męczyła. Była tak blisko od odkrycia kto był jej oprawcą.
Wiedziała, że ponaglanie Vanessy wcale nie polepszy jej stanu, ale nie mogła
czekać. W tamtej sytuacji ważna była każda sekunda.
-Tak… M… Mogę…- jąknęła niepewnie dziewczynka. – Ma brązowe
włosy, jest bardzo wysoki i dobrze zbudowany… Ma wyjątkowo szczupłe nogi-
wymieniała pod nosem.- I kilka tatuaży... Cały czas się uśmiecha. Nawet wtedy,
kiedy mnie bije… - z trudem przełknęła ślinę. –Ma na imię… Tak jakoś… Kurczę…-
warknęła sama do siebie. Nie mogła sobie przypomnieć jak nazywał się chłopak,
który był szefem całego zamieszania. O ile można to nazwać zamieszaniem…
-Spróbuj sobie przypomnieć…- mruknęła błagalnym tonem jej
starsza siostra.
-Wiem!- zawyła radośnie. Lecz ze łzami na policzkach jej
mina nie wyglądała na zbyt zadowoloną. –Ma na imię Harry!
Wszystko wokół zaczęło wirować. Czas stanął w miejscu. Nie
liczyło się już nic, poza tym, że był to Harry…
Jej oprawcą była osoba, którą dziewczyna tak bardzo kochała.
Nadal kochała. Wiedziała, że zrobiła błąd zrywając ze Styles’em, ale nie
zdawała sobie sprawy z tego, że chłopak wziął to tak bardzo do siebie. Zauważyła,
że osoba, którą kreują media nie jest prawdziwym Harry’m. Że on nie jest
kobieciarzem, który codziennie przyprowadza inną, tylko po to, by się z nią
zabawić. Czuła, że jest wrażliwy i tak naprawdę łatwo go zranić, ale nie
wierzyła w to, że byłby do tego zdolny. Nie on. Nie ten Harry, którego
pokochała.
-Vanessa… Przemyśl to na spokojnie… Jesteś pewna, że ten
facet nazywa się Harry? – spytała, nadal nie mogąc uwierzyć w słowa młodszej
siostry.
-Tak. Wielokrotnie mi to powtarzał- odrzekła spokojnie. –Mówił,
że poznał cię na wakacjach. Że byłaś jego jedyną, największą miłością i
złamałaś mu serce, całując jego przyjaciela… - powiedziała, wygrzebując te
słowa gdzieś z dna swojej pamięci.
-Po cholerę on ci to wszystko mówił?!- warknęła, odrzucając
swoje długie, brązowe włosy przez jedno ramię. Wstała z miejsca i zaczęła
nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Na szczęście w tym pokoju podłoga nie trzeszczała,
bo z pewnością doprowadziłoby to ją do szaleństwa. –Jak on mógł… - szepnęła. –
Skoro chciał odegrać się na mnie, to dlaczego porwał ciebie?!- analizowała
wszystko pod nosem.- Przecież to się nie trzyma kupy… Kiedy pierwszy raz
zostałam porwana, jeszcze byliśmy razem… -stwierdziła, patrząc zdziwiona na
niebieskooką. – Chociaż… Opis do niego pasował… -złapała się za głowę, nie
wiedząc już co powinna o tym wszystkim myśleć. Spojrzała za Małą. - Nie…
Vanessa… Powiedz, że to tylko twój głupi żart…- westchnęła z bezradności. Widząc
zmieszany wyraz twarzy swojej siostry, brunetka podeszła do niej i lekko ją
przytuliła. – Przepraszam…- wyszeptała, całując delikatnie głowę
niebieskookiej. –Przepraszam…- powtórzyła, by uspokoić zarówno siebie, jak i
Vanessę.
Kilka minut później dziewczęta były już opanowane. Victoria
siedziała na biurku, wyglądając przez okno. Bacznie obserwowała wszystko co się
za nim działo. Próbowała zwrócić uwagę na wszystkie szczegóły, które mogły być
charakterystyczne dla tego miejsca. Zaś
Vanessa leżała spokojnie na tapczanie, w kącie pomieszczenia. Nerwowo kopała
nogą w niewielkie krzesło, stojące obok niej.
Obie zastanawiały się nad tym w jaki sposób mogłyby wydostać
się z tego budynku. Żadna z nich nie wiedziała, jak mogłyby zaznać wolności.
Jak mogłyby się uratować? Może powinny czekać, aż zostaną uratowane przez
innych? Nie. Nie mogły czekać.
-Próbowałaś kiedykolwiek stąd uciec?- spytała brunetka,
obracając w prawej dłoni długopis. Robiła to tak bardzo wpatrzona w ten
przedmiot, że można było stwierdzić, iż była zaklęta. Każdy ruch wykonywała
dbale, powoli i zaskakująco płynnie. Tak, zdecydowanie, była już spokojniejsza.
-Po pierwszej próbie ucieczki sobie odpuściłam… Wtedy tak
mnie pobił, że nie mogłam się ruszać przez prawie tydzień…- westchnęła ciężko
na samo wspomnienie o tej chwili. Ciągle miała przed oczami jego uśmiech. A na
plecach ślady paska...
-A zdążyłaś może zorientować się gdzie jest wyjście…?-
zaciekawiła się prędko, skupiając całą swoją uwagę na młodszej siostrze.
-Tak… Byłam już na tyłach, obok jakichś kontenerów-
odrzekła, powodując jeszcze większe zaciekawienie Victorii.- Ale, kiedy próbowałam
przeskoczyć przez siatkę, złapał mnie. Zaczęłam krzyczeć, rzucać się, ale nic
mi to nie dało. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, bo on szybko zatkał moje
usta ręką i zaciągnął do środka. Wtedy przeniósł mnie do innego pokoju, czyli
tutaj, gdzie jesteśmy teraz… Bo wcześniej byłam jakieś dwa piętra niżej.-
wyjaśniła. –Czemu pytasz?
-Byłabyś w stanie dotrzeć tam ponownie? – brunetka uniosła
jedną brew, spoglądając porozumiewawczo na dziewczynkę.
-Mogę spróbować…- przyznała, wzruszając ramionami, jak gdyby
była to tak błaha czynność jak spróbowanie nowego smaku płatków
śniadaniowych.- A co jeśli mnie złapie? –
od razu spoważniała.
-O to się nie martw- mruknęła Victoria, zsuwając pośladki z
biurka. –On jest jeden, my jesteśmy dwie. Nie uda mu się złapać i ciebie i mnie…-
stwierdziła, siadając wygodnie na krześle, po czym szybkim ruchem przysunęła je
do biurka.
-Wytłumacz mi o co ci chodzi…- poprosiła niebieskooka,
podchodząc z zaciekawieniem do brunetki, która już pisała na niewielkiej kartce
kilka liter.
- Jeśli nie uda nam się wyjść razem, proszę, postaraj się
tam trafić.- poprosiła, podając siostrze karteczkę. Dziewczynka skinęła grzecznie
głową. –Kiedy już dotrzesz do hotelu, to któryś z ochroniarzy na pewno
zaprowadzi cię do Leny, pamiętasz ją?- spytała, lecz widząc skonsternowanie na
jej twarzy zrozumiała, że jasnowłosa nie pamięta panny Prógowicz. –Lena jest
naszą kuzynką. Na pewno ją poznasz. Jest blondynką, ma niebieskie końcówki
włosów. Często używa mocnych kolorów szminek… Być może będzie u niej Zayn, jej
chłopak. Jest wysokim mulatem…- tłumaczyła.
-Dobrze… Z tym jakoś sobie poradzę- odrzekła szybko.- A co
będzie jeśli nie uda nam się wyjść?
-Obiecuję ci, że się uda. Jeśli nie zdążymy wyjść razem, to
uciekniesz sama. Ja zajmę Harrego, żebyś miała łatwe pole ucieczki, rozumiesz? –
wyjaśniła, na co niebieskooka mruknęła cicho. – Zatrzymam go tutaj najdłużej
jak tylko będę mogła. Ale i tak… Błagam, biegnij najszybciej jak tylko
potrafisz. Nie wiem jak bardzo daleko stąd jest ten hotel, a nie wiadomo jak
długo Harry da się zatrzymać… - szepnęła.
-A jak mi się nie uda, to…- zaczęła niepewnie, lecz Victoria
nie pozwoliła jej skończyć. Przyciągnęła ją do siebie, mocno wtulając w swoje
ciało. Czule cmoknęła czubek jej głowy, po czym pogładziła po jej długich,
prostych włosach.
-Uda ci się. Jestem tego pewna- wyszeptała wprost w jej
włosy. Delikatnie otarła łzę, płynącą spokojnie po policzku Vanessy.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym wskazała palcem w stronę walizki,
leżącej w kącie pokoju. –Ubierz coś cieplejszego, na dworze pada śnieg…-
poradziła.
W czasie, w którym Vanessa nałożyła na siebie swoją kurtkę,
Victoria zapisała całą kartkę pewnymi
słowami, które razem tworzą zwięzłą, logiczną całość. Brunetka spojrzała za
okno i niemal od razu gwałtownie wstała od biurka. Szybkim krokiem podeszła do
siostry, pocierając jej ramię, by dodać jej otuchy. Wiedziała, że da sobie
radę. Van zawsze była mądrą dziewczynką.
-Masz…- podała jej kartkę, która już dawno była złożona w
równą kostkę.- Dasz to Lenie. Powiedz, żeby przeczytała to bardzo dokładnie-
poleciła. – Pamiętaj, możesz zaufać tylko Lenie lub Zaynowi. Jestem pewna, że
oni będą na tyle rozsądni, że zaczną mnie szukać…
-Dlaczego z góry zakładasz, że pójdę tam sama? – zdziwiła się
Vanessa.
-Bo chwilę temu widziałam, jak ktoś wchodził w uliczkę obok
tego budynku… -oznajmiła.- To pewne, że będziesz musiała poradzić sobie sama.
Ja zrobię co w mojej mocy, żebyś mogła uciec.
-Ale Victoria… Ja… Ja nie chcę bez ciebie…- bąknęła Vanessa,
próbując ukryć łzy, pchające się do oczu. –Nie chcę, żeby on ci coś zrobił…
-A ja nie chcę, żeby zrobił coś tobie, więc proszę, idź już…
- powiedziała, ocierając zewnętrzną stroną dłoni policzki niebieskookiej.
-Ja nie mogę… On cię zabije… - mruknęła Mała, niedowierzając
w to, że te słowa w ogóle mogły wydostać się z jej ust.
Obie nie chciały się rozstawać. Spotkały się pierwszy raz od
kilu lat i od razu musiały podjąć tak ważną decyzję… Decyzję na wagę życia lub
śmierci. Jedna z nich wybrała życie, a druga…
-Cii…- syknęła Victoria, by uciszyć spazmatyczne napady szlochu
swojej siostry. –Już cicho… Słuchaj…- szepnęła.
Już po kilku
sekundach na korytarzu rozbrzmiało głośne stukanie męskich butów, w
akompaniamencie skrzypienia podłogi. Chłopak gwizdał sobie jakąś melodię pod
nosem. Brunetka poznała ją niemal od razu. Była to melodia z jej piosenki…
Piosenki, którą grała na swoim ostatnim koncercie.
Panna Nowińska poczuła na sobie wyczekujący wzrok swojej
siostry, przez co wyrwała się z zamyśleń w ciągu ułamka sekundy.
-Kiedy usłyszysz trzaśnięcie drzwi, uciekaj najszybciej jak
potrafisz. Zanim on to usłyszy minie trochę czasu, nie będzie miał już szans,
żeby cię dogonić, a wtedy ja jakoś go zatrzymam, zrozumiałaś? – wyszeptała najciszej
jak tylko było to możliwe.
-Ale…- jęknęła Vanessa, trzęsąc się ze strachu.
-Nie ma żadnych „ale”… Dasz sobie radę, wierzę w ciebie!- mruknęła,
całując jej blade czoło.
W tym samym momencie wszędzie rozbrzmiało głośne trzaśnięcie
drzwi, oznaczające, że chłopak wszedł do pomieszczenia, w którym jakiś czas
temu znajdowała się Victoria. Dziewczynka nie mogła uwierzyć, że to już. Nie
mogła się ruszyć. Strach sparaliżował jej ciało, zawładnął jej umysłem.
-Biegnij!- krzyknęła Victoria, wybudzając młodszą siostrę z
transu. Mała od razu zaczęła biec przed siebie ile tylko znalazła sił w nogach.
Brunetka wiedziała, że musi przygotować się na najgorsze…
Głośno przełknęła ślinę, przymykając oczy…
***
Kochane, dziękuję za masę wyświetleń, dziękuję za ponad 200
like’ów na fb oraz za wszystkie komentarze! <3
Jesteście niezastąpione. :3
Co sądzicie o takim zwrocie akcji?
Co zrobi Harry?
Jak zachowa się Vic?
Jejku, czekam na komentarze. <3
Do następnego. :)