Zachęcam do przeczytania notki pod rozdziałem. :)
A teraz życzę miłego czytania...
~*~
Jego dłoń spokojnie spoczywała na jej brzuchu. Leżał za nią,
podpierając głowę o zgiętą rękę, jednocześnie subtelnie pocierając swoim nosem
o jej blady policzek. Blondynka ponownie gwałtownie zaciągnęła się powietrzem,
niezdarnie ocierając mokre policzki. Miała już dość płaczu, lecz nie wiedziała
co powinna zrobić w takiej sytuacji. Sytuacji bez wyjścia.
-Skarbie, proszę, uspokój się. Policja na pewno ją
odnajdzie- rzekł miękko mulat, spoglądając na zmarnowaną twarz ukochanej.
-Odnajdzie?- warknęła z ironią.- Tak samo jak w Polsce?!-
jej ciemne tęczówki zostały szczelnie zasłonięte przez zmęczone płaczem
powieki. Prógowicz szybkim ruchem wtuliła się w tors Zayna, który niemal od
razu przyciągnął ją bliżej. -A… A co… jak...- wyjąkała prosto w zagłębienie między
szyją, a ramieniem chłopaka.
-Ci… No już… Uspokój się- bardzo powoli gładził ją po głowie
w nadziei, że ciemnooka w końcu opanuje swoje emocje. Nie ma się jej co dziwić…
Nie wiadomo jak on zachowałby się gdyby jedna z najbliższych mu osób nagle
została porwana. Ponownie.
-Jak mam być spokojna, kiedy nie wiem co się z nią dzieje?!-
bąknęła.- Nie wiem gdzie jest. Może właśnie ten idiota znowu się do niej
dobiera… Znowu ją krzywdzi… Ona tego nie wytrzyma. Nie poradzi sobie. A co
jeśli ona… Jak ona już nie żyje…- załkała gorzko, z całej siły zaciskając swoją
dłoń na przedramieniu Malika.
-Nie możesz z góry zakładać najgorszej wersji… Będzie
dobrze, obiecuję ci to. Victoria się odnajdzie, będzie cała i zdrowa-
zapewniał, mimo tego, że sam nie był tego pewien. Nie chciał, by jego
dziewczyna dłużej była w takim stanie. Nie mógł dłużej patrzeć na
opuchniętą twarz blondynki i na to jak cierpiała.
Oboje nie mogli uwierzyć w to, że ta cała beznadziejna
sytuacja się powtarza.
Nikt nie spodziewał się, że to może się powtórzyć, że ten
bydlak wróci. Wszystko wskazywało na to, że będzie już tylko lepiej. Nic, ani
nikt nie wzbudził ich podejrzeń. Wystarczyła chwila nieuwagi, by ich życie znów
wywróciło się do góry nogami.
-Twój płacz jej nie pomoże, przestań, błagam…- westchnął
zrezygnowany mulat.
Dziewczyna spojrzała swoimi załzawionymi oczyma prosto
w czekoladowe tęczówki jej ukochanego. Po prostu patrzyła, nie mogła zrobić nic
innego. Nie miała na to sił. Jej wzrok był przepełniony strachem, który walczył
o zwycięstwo z rozpaczą. Byli na równi. Byli godnymi przeciwnikami. Żadne z
nich nie chciało odpuścić. Wciąż toczyli nierozstrzygniętą bitwę.
Zayn niepewnie pogładził blondynkę po włosach, po czym
złożył czuły pocałunek na czubku jej głowy. Jej usta na ułamek sekundy wygięły
się w niemrawym uśmiechu.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam… - szepnęła
Lena, starając się o to, by wykrzesić z siebie resztkę sił na szczery uśmiech.
Niestety nie podołała temu zadaniu. -Gdyby nie ty to już dawno z pewnością bym
zwariowała. To wszystko co teraz się dzieje… Ja… Nie potrafiłabym znieść tego
bez ciebie. Dziękuję.
-Skarbie, jestem przy tobie, bo cię kocham. Nie masz za co
dziękować. Po to jestem… Żeby zawsze cię wspierać- odrzekł krótko.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy…
-Wyjęłaś mi to z ust…- uśmiechnął się lekko, oddając się
chwili zapomnienia. Cieszył się z tego, że jego ukochana chociaż przez sekundę
nie zadręczała się zniknięciem Victorii. Przyciągnął ją do siebie, by przytulić
mocniej jej zmęczone ciało. -Kocham cię.
-Ja ciebie też- wyszeptała, delikatnie unosząc głowę. Ich
twarze dzieliły już milimetry. Mulat jednym, krótkim ruchem zbliżył swoje
usta do spierzchniętych warg panny Prógowicz. Już po chwili złączyli się w
pięknym, spragnionym pocałunku.
Po niecałej minucie w apartamencie rozbrzmiało głośne
pukanie do drzwi. Ktoś najwyraźniej się niecierpliwił, gdyż nieustannie walił
ręką w drewnianą powłokę. Dziewczyna westchnęła głośno, po czym niechętnie
uniosła się i wstała z ukochanego. Kiedy przekręciła klucz i pociągnęła za
klamkę jej szczęka dosłownie opadła w dół. Nie spodziewała się zobaczyć tam
Marka, trzymającego w ręce wielką torbę. Na widok mężczyzny blondynka z
zaskoczenia rzuciła mu się na szyję, a on niemal od razu mocno zatopił ją w cieple
swojego ciała.
-Jak dobrze, że jesteś…- mruknęła Lena.- Nie uwierzysz co
się…
-Wiem- uciął krótko Zawadzki, wywołując tym samym zdziwienie
na twarzy Leny, która niesamowicie szybko puściła go, stając z nim twarzą w
twarz. -Wiem o wszystkim. Dlatego przyleciałem tutaj pierwszym samolotem, który
udało mi się jeszcze złapać- wyjaśnił.
-Ale… Skąd?- zdziwiła się. Zawadzki jedynie kiwnął głową, by
odwlec odpowiedź na to pytanie, co spotkało się ze zdenerwowaniem ze strony
Leny. -Wchodź…- wskazała ręką w stronę salonu, gdzie już po chwili oboje się
znaleźli.
Ciemnooka od razu wyczuła napięta atmosferę, kiedy zauważyła
jak Marek bacznie obserwuje zachowanie Zayna, który nie wiedział jak się
zachować. Dziewczyna bardzo powoli podeszła do mulata, stając jak najbliżej niego.
Tym samym dała mu sygnał, że powinien ją objąć, co już po kilku sekundach
zrobił. Swoją drogą… Mina Marka, gdy to zobaczył była bezcenna.
-Marek, to jest Zayn… My…- zaczęła dziewczyna, lecz nie było
jej dane to skończyć, gdyż Zawadzki od razu odchrząknął znacząco, po czym
wyciągnął rękę w stronę mulata.
-Jesteście razem, wiem- uśmiechnął się krótko, ściskając
dłoń Malik’a.- Miło mi cię wreszcie poznać. Mam nadzieję, że Lena nie popełniła
błędu wiążąc się z tobą- mruknął, puszczając nadgarstek chłopaka.
-Marek!- bąknęła z oburzeniem ciemnooka. Mężczyzna wzruszył
lekko ramionami, obdarzając milczącego chłopaka spojrzeniem mrożącym krew w
żyłach.
Zawadzki traktował Lenę jak własną córkę. Martwił się o nią,
troszczył, starał się zaspokajać wszystkie jej potrzeby. Oczywiście, w miarę
możliwości… Pragnął, aby było jej jak najlepiej, więc nie życzył sobie,
by cierpiała przez jakiegokolwiek chłopaka, a co dopiero przez Malik’a.
Przywiązał się do niej. Wiedział, że jej matka byłaby
szczęśliwa i zadowolona z jego postawy. Za wszelką cenę chciał cofnąć czas, po
to, by nie dopuścić do śmierci Sylwii. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie był
wystarczająco uważny, że wystarczyła chwila nieuwagi, a jego życie zmieniło
swój bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Wiedział, że nie może pozwolić, by to
samo stało się z Leną, czy też Victorią… Nie mógł.
Nagle poczuł, że jego telefon zaczął wibrować, co oznaczało
nadchodzącą rozmowę. Kiedy wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na ekran,
odechciało mu się rozmowy z osobą pragnącą się z nim skontaktować.
Odszedł kilka kroków od stojącej obok niego pary, po czym
wziął głęboki oddech, przykładając komórkę do lewego ucha.
-Tak, szefie?- spytał z niechęcią, którą chłopak wyczuł
niemal od razu.
-Nie tym tonem…- warknął.- Dzwonię, żeby zapytać, czy wiesz
już coś w sprawie Victorii?
-Nie, szefie. Dopiero czterdzieści minut temu wylądowałem,
więc nie miałem jeszcze czasu, żeby zorientować się co i jak… - tłumaczył.
-Mnie nie obchodzi to, czy wylądowałeś wczoraj, czy dwie
minuty temu! -wrzasnął, dokładnie cedząc każde słowo przez zęby.- Powinieneś
już ją odnaleźć!
-Dobra, zaraz spróbuję coś zrobić…- westchnął, niezdarnie
drapiąc się po karku.
-Ty nie próbuj, tylko w końcu coś zrób, bo ja już
tracę cierpliwość!- wrzasnął młodzieniec, gwałtownie naciskając czerwoną
słuchawkę.
Mężczyzna wziął głęboki oddech, próbując poukładać w swojej
głowie wszystkie wydarzenia z tego dnia. Chowając telefon do kieszeni,
zauważył, że Lena stała obok i dokładnie obserwowała jego ruchy. Wiedział, że
jeśli szybko stamtąd nie wyjdzie, to nie skończy się to dobrze.
- Z kim rozmawiałeś?- spytała, mrużąc oczy.
-Z moim szefem. Mam pewną sprawę tutaj, w Londynie, więc
muszę już iść. Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz wiedziała co z Victorią…-
mężczyzna cały czas mówił, tym samym nie dając Lenie dojść do słowa. Szybkim
krokiem zbliżał się do drzwi, które równie prędko otworzył. Przechodząc przez
nie, wpadł na kogoś, kogo nawet nie miał ochoty oglądać.
-No proszę, kogo ja tu widzę…Marek Zawadzki…- syknął z
uśmiechem Parker. Widząc to Marek jedynie przewrócił oczami.- Spieszysz się
gdzieś?- spytał.- Wyglądasz na zdenerwowanego.
-A ty wyglądasz na egocentrycznego hipokrytę i ja jakoś na
to nie narzekam…- bąknął pod nosem Zawadzki, próbując wyminąć stojącego przed
nim Michaela.
-Znowu zaczynasz? Nie możemy chociaż w takiej, trudnej dla
nas wszystkich sytuacji, zejść z tej wojennej drogi?- spytał, nadal mając na
twarzy charakterystyczny dla niego uśmiech.
-Zejdę z niej dopiero wtedy, kiedy polegniesz, a teraz
przepuść mnie, bo jak już zauważyłeś spieszę się.- powiedział tak szybko, że
Parker nawet nie zdążył go zrozumieć, a on był już w drodze do wind.
***
Rażące promienie słoneczne, które zdołały przedostać się do
środka przez grube, okienne kraty, zaczęły drażnić smukłą, zmęczoną twarz
dziewczyny. Jej dłoń automatycznie zaczęła bronić oczy przed natrętnym słońcem,
lecz przy każdej próbie uniesienia ręki mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
Brunetka zorientowała się, że coś jest nie tak, skoro przy najmniejszym ruchu
odczuwała tak potworny ból.
Bardzo powoli otworzyła oczy, które dopiero po chwili
zaczęły funkcjonować tak jak powinny. Kiedy tylko ostrość widzenia wyostrzyła
się do odpowiedniego stopnia, brunetka spostrzegła obok swojej głowy wielką,
białą lampkę, której żarówka była nastawiona wprost na jej ciało. Dziewczyna
zmarszczyła czoło, odwracając głowę w bok, by zobaczyć coś więcej niż tylko
biały, obskurny sufit i brzydką lampę. Jej oczom ukazał się pokój, który aż
raził jasnością. Wszystko w nim było białe lub beżowe. Jedynie niewielki fotel
znajdujący się w rogu pomieszczenia był koloru karmelowego. Na nim znajdowały
się czyste, poukładane w równą kostkę ubrania.
Dopiero wtedy dziewczyna spojrzała kontem oka na swoje
ciało i zorientowała się, że była naga. Całkowicie naga.
Jej szyję zdobiły wielkie i sine malinki, a uda były całe w
siniakach. Na swoich niewielkich piersiach miała liczne ślady po zębach.
Nie mogła w to uwierzyć. Nie potrafiła zrozumieć tego,
dlaczego znowu to zrobił. Dlaczego ponownie się do niej dobrał? Czemu akurat
ona? Miliony myśli przechodziły przez jej głowę, lecz żadna z nich nie dawała
jej satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie była w stanie nawet przypomnieć sobie
osoby, którą mogłaby skrzywdzić do tego stopnia, by ta chciała dla niej tak
wielkiej nauczki.
Dziewczyna postanowiła zrobić coś z sobą. Przecież w takiej
sytuacji każda chwila jest ważna. Każda sekunda jest na wagę złota. Na wagę
życia...
Mimo bólu przeszywającego całe jej ciało, podniosła się z
miejsca z zadziwiającą prędkością i w takim samym tempie znalazła się na nim z
powrotem. W nadziei, że 'gwiazdy' sprzed oczu znikną szybko zamknęła je i
westchnęła cicho. Po upływie kilku sekund stała już na własnych nogach,
kierując się w stronę fotela, na których leżały wcześniej wspomniane ubrania.
Kiedy wzięła je do ręki zauważyła, że to jej ciuchy. Zaczęła zastanawiać się
skąd one się tam wzięły. Poprzedniego dnia była ubrana w coś całkowicie
innego... Właśnie. Poprzedniego dnia...
Siedziałam
na fotelu, za kulisami. Modliłam się, żeby Lena nie zrobiła nic głupiego, żeby
powstrzymała się przed uderzeniem tej dziewczyny. Wszystko zapowiadało się
normalnie. Lena wyszła na scenę, Louis podał jej mikrofon, a ona zaczęła coś
mówić... Nie mam zielonego pojęcia co powiedziała, bo bardziej skupiłam się na
tym, że w pomieszczeniu, w którym się znajdowałam zostałam całkowicie sama.
Nawet panowie odpowiadający za nagłośnienie zniknęli. Wydawało mi się to bardzo
dziwne, bo przecież normalny człowiek nie opuszcza od tak stanowiska swojej
pracy. No, chyba, że mu na niej nie zależy...
Po
chwili uznałam, że nie ma się czym przejmować i odwróciłam się w stronę ekranu,
na którym Rudowłosa właśnie zawzięcie dyskutowała z Leną. Swoją drogą...
Zaczęło mnie to bawić.
Chwilę
później kamera pokazała Niall'a, siedzącego jak mysz pod miotłą. Był przybity,
widziałam to po nim. Co chwilę Liam szeptał mu coś do ucha, lecz on nawet
nie drgnął. Patrzył w jedno miejsce, nawet nie mrugając. Jego oczy zaszły
łzami. Dlaczego? Tego nie wiem. Nie wierzę, że aż tak przejąłby się tym co
powiedziała ta dziennikarka. On nie jest typem człowieka, który załamuje się
słysząc krytykę...
Nagle
stało się coś, czego nie spodziewał się nikt. Harry tak po prostu wstał z
miejsca i wyszedł ze studia, prawdopodobnie by wyjść z budynku. Zadziwiające
było to, że nie zauważył tego nikt, prócz chłopców, siedzących na kanapie.
Wszyscy za bardzo zajęci byli awanturą między Leną, a Laylą.
Wtedy
poczułam czyjś oddech na mojej szyi. Zmroziło mnie. Nie mogłam się ruszyć.
Mocno zamknęłam oczy, w myśli błagając Boga o to, by był to tylko głupi żart.
To nie mogła być prawda. To nie mogło się powtórzyć. Wiedziałam, że moja
pozycja była już z góry stracona, lecz nie potrafiłam się z tym pogodzić.
Walczyłam, licząc na głupi łud szczęścia. Niestety. Nie był mi on przeznaczony.
Mężczyzna
szybkim ruchem objął mój brzuch ręką, próbując przerzucić mnie przez swoje
plecy, lecz ja równie szybko odskoczyłam na bok, powodując mój upadek. To
przeważyło nad wszystkim. Osunęłam się na ziemię, a fotel, na którym
przed chwilą siedziałam upadł obok mnie. Widziałam jak facet zbliżał się
w moim kierunku. Nie chciałam tego. Nie chciałam powtórki z wakacji.
Przeklinałam wszystko na czym świat stoi, błagałam, krzyczałam. Ale... Dlaczego
tak naprawdę nie wydałam z siebie żadnego dźwięku? Milczałam. Pogodziłam się z
przegraną i potulnie czekałam, aż w końcu mnie zabierze? Nie wiem. To był szok.
Wszystko działo się tak szybko, że zanim zdążyłam się otrząsnąć już byłam
niesiona przez niego w stronę drzwi.
Walczyłam.Próbowałam
zrobić wszystko to, na co było mnie stać. Rzucałam się, kopałam. Zdało się to
na nic. Wystarczyło,że przyłożył do moich ust husteczkę nasączoną jakimś
świństwem, a ja odleciałam w przeciągu kilku sekund.
Ostatnią
rzeczą, którą pamiętam to jego śmiech. Znajomy śmiech.
Tak, to
on. Wrócił.
Nie
mogłam w to uwierzyć.
Prosiłam
o śmierć.
Dziewczyna nie widziała już nic. Wszystko przed oczami
rozmazało się, ukazując jedną, wielką palmę. Opanowanie swoich emocji w jej
przypadku było równe z niemożliwością.
Obiecała sobie, że już nigdy nie pozwoli się tak poniżyć. Że
już nigdy nikt nie zbliży się do niej tak bardzo.
Jednym palcem delikatnie przejechała po piersi, na której
nadal znajdował się tatuaż, którego tak bardzo chciała się pozbyć. Który
przypominał jej o tym, co z całych sił pragnęła zapomnieć. Nie mogła. Nie dała
rady. Zrobił to ponownie, a ona nie mogła się z tym pogodzić.
Łzy. Jedna za drugą. Płynęły po jej policzkach.
Świadomość tego co tak naprawdę się stało rażąco uderzyła do
jej głowy. Znów ją dotykał, uśmiechał się, sprawiało mu to tę cholerną
przyjemność, a ona cierpiała. Wciąż cierpiała. Nie liczył się z jej uczuciami,
wykorzystał ją do swoich pustych celów.
Nie mogła pozwolić, by stało się to ponownie, musiała jak najszybciej
otrząsnąć się i wydostać z tej uwięzi. Szybko otarła łzy namiętnie moczące jej
twarz, po czym prędko włożyła na siebie swoje czarne, wytarte jeansy i luźną,
pudrową bokserkę. Pod fotelem znalazła szare trampki, więc ubrała je i zaczęła
myśleć w jaki sposób mogłaby wydostać się z tego pomieszczenia.
Niemal od razu podbiegła do okna, by sprawdzić, czy mogłaby
z niego wyskoczyć. Niestety było to niemożliwe. Pokój znajdował się tak wysoko,
że gdyby spróbowała skoczyć z okna, z pewnością skończyłoby się to dla niej
śmiercią. Z resztą... Nie przecisnęłaby się przez wąsko wstawione kraty.
Następną rzeczą, którą chciała spróbować, to wyjście przez
drzwi, więc najprędzej jak tylko potrafiła podeszła do nich i przekręciła małą
klamkę. Zdziwienie na jej twarzy było ogromne, kiedy okazało się, że drzwi są
otwarte.
Ale... Czy to nie za banalne? Raczej żaden porywacz nie
zostawiłby swojej ofierze otwartych drzwi, bo przecież to logiczne, że
próbowałaby uciec. To musiał być podstęp. Zaplanowana intryga. Lecz brunetka
już nie miała czasu, żeby stać i zastanawiać się nad tym dlaczego drzwi nie
były zamknięte. Każda sekunda mogła uratować jej życie.
Próbując nie narobić hałasu wydostała się z pokoju. Od razu
ujrzała stary, zniszczony korytarz. Wszędzie znajdowały się pajęczyny, podłoga
trzeszczała przy każdym ruchu, a wzdłuż korytarza było mnóstwo drzwi, które
prowadziły do innych pomieszczeń. Dziewczyna starała się poruszać jak
najszybciej, nie wywołując przy tym zbyt głośnych trzasków.
Mijając pewne pomieszczenie zauważyła, że drzwi do niego
były otwarte, a w środku zapalone było światło. Sama nie wiedziała co ją do
tego podkusiło, ale po chwili po prostu bardzo powoli weszła do środka. To
pomieszczenie było w trochę gorszym stanie niż to, w którym ona znajdowała się
jeszcze kilka minut wcześniej. Tutaj w kącie leżał niewielki tapczan, pod oknem
znajdowało się biurko, a na nim mały zeszyt i kilka kredek.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że w pewnym
momencie ukazała się jej osoba, której brunetka kompletnie się tam nie
spodziewała. Victoria stanęła jak wryta w ziemię, obserwując małą dziewczynkę,
przemieszczającą się po pomieszczeniu. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, w
oczach panny Nowińskiej pojawił się potok łez. Łez szczęścia, w nieszczęściu.
-Victoria?!- zdziwiła się młodsza.
-Jak dobrze Cię widzieć, siostrzyczko...- szepnęła Vic, z
całej siły przytulając do siebie Vanessę.
***
Kochane!
Na
początku przepraszam za co, że trwało to tak długo. Bardzo przepraszam.
A teraz...
Bardzo
dziękuję Wam, że przy mnie jesteście. Tak ostatnio zdałam sobie sprawę, że
stanowicie wielki kawałek mojego życia. Bez Was nie byłoby tak samo. Cieszę
się, że Was mam. Jesteście niezastąpione. <3
JEST PEWNA WAŻNA SPRAWA:
Zbieram
nową listę informowanych, więc jeśli chcesz, żebym Cię informowała(lub nadal
informowała), to napisz do mnie na gg(46966780), na aska, emaila, fb,
cokolwiek.
Lub po
prostu zostaw na siebie jakiś namiar pod rozdziałem. :)
Co myślicie o tym rozdziale? Jakie są wasze opinie, doznania?
Jejku,
czekam na komentarze. <3
Stęskniłam
się za Wami, kochane.
Do następnego. :)
Świetny, zresztą jak zawsze *.* Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 Wszystko cały czas jest tak zaskakujące, tyle rzeczy się dzieje *_____*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że następny rozdział pojawi się niedługo bo jak nie ....to skoczę z okna PROSTE I LOGICZNE :D !!!!Życzę jak najwięcej weny i czekam na następny,Kocham :****** <3
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, żeby następny rozdział pojawił się jak najszybciej :P
Kocham :*
SUUUPCIOO!!!!!!!Dużo się dzieje ...zabiję tego kto porwał Viktorię!!!!No ale żeby ją obmacywać to za dużo, HELLOŁ!!!^_^ Rozdział -zarąbisty,CZEKAM NA NEXTA!!!! KOCHAM,KOCHAM i jeszcze raz KOCHAM :* muaaa :D
OdpowiedzUsuńkocham! http://ask.fm/Truskasia
OdpowiedzUsuńOk, cudowny, najlepszy i w ogóle ajskabsoagziagxka, ale ja chyba zacznę czytać od początku. KTO TO VANESSA? XD Dobra, jej siostra, ale co z nią było? Tak, skleroza nie boli, a jednak haha ;))
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia w jakiej instytucji, organizacji, mafii, whatever pracuje Marek. To mnie kręci xd Na początku nie lubiłam go, bo miałam wrażenie, że on ma coś wspólnego z tym całym gównem wokół Victorii i zgadza się, ma, ale już mu ufam, trochę haha. Btw, fajne ma nazwisko, Zawadzki. O co on się pokłócił z Parkerem to nie wiem i szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi, ups :)
LENA I MALIK.
MOJA ULUBIONA PARA ♥
Oni są tacy uroczy jaoshaksbaks, kocham ich. Może dlatego, że kocham Zena? Idk hahaha.
Okej, robi się dziwnie.
Wiem, ten komentarz jest dziwny, ale co ja poradzę, nic, no właśnie xd Lubię pisać takie długie komentarze i może wychodzę przy tym na idiotkę, ale kto by tam na to zwracał uwagę, ważne że się dobrze bawię, lol. Jestem dziwna :) Trudno.
Dobra, sorry za ten komentarz, nie śmiej się ze mnie za bardzo, spróbuj chociaż xd
Dzięki Ci za to, że piszesz takie cudowne ff i tym samym dajesz mi możliwość do wykazania się głupotą :') Jestem wdzięczna ♥
A teraz na poważnie.
Dziękuję, naprawdę, za to ff, bo jest inne od reszty. To nie typowe 'love story', nie wszystko jest piękne, idealne, tylko porypane, dziwne i chore. I to jest w tym piękne. Chyba już Ci to kiedyś mówiłam, ale przecież wszyscy lubią komplementy:
PISZESZ CUDNIE I KOCHAM CIĘ ♥
Czekam na kolejny i zaspamię Ci aska pytaniami, muszę wszystko rozumieć, przygotuj się hahaha :3 Tak, jestem dziwna, nie dziękuj.
Przepraszam za mnie, dziękuję za rozdział, znowu się powtarzam xd Lol, ok.
Weny kochanie ♥ Wytrwaj, za sześć dni wakacje, yaaaay.
Mój komentarz >>>
Wiem, bardzo skromne, pa.
♥
RoZdział cudowny!!!!! *.* czeka na next <3 ty też jesteś dla nas ważna!! :3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki jklasfpsdjgoasdjhofgjdpvnsaprgh <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNo czekam na następny <3333333333333333333333333333333333333333333333
wanna-reach-out-for-ya-1d.blogspot.com
Rozdział genialny *-* Niesamowity *o*
OdpowiedzUsuńTak dawno nie było rozdziału, że zapomniałam kto, to Vanessa (z tego, co przeczytałam, wiem tylko tyle, że siostra - ale co dalej?) Ale mniejsza z tym :D
No więc informować mnie możesz poprzez konto na FB lub Blogerze :)
Super rozdział kocham cię!!!!!!
OdpowiedzUsuńhttps://mobile.twitter.com/account
super rozdział! Blog mi sie bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://company-arrangements.blogspot.com/
SUPER, KC <3
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do mnie: http://zakreceniwsobie.blogspot.com/
Świetny :D :*
OdpowiedzUsuń+ Informuj mnie <3 / @Natalieeexp - tt <3
Cudowny *-* Mam nadzieję, że jakoś stamtąd uciekną..warto było czekać na taki świetny rozdział ;D Fajnie by było jakbyś dodała następny w przyszłym tygodniu, no ale to zależy od ciebie ;p Czekam na nexta. Koocham <3 N.
OdpowiedzUsuńBoziu to jest cudowne :*
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuń~D.
Świetny rozdział! <3 To opowiadanie jest takie super, ponieważ zawsze się w nim coś dzieje :)) Czekam na next x
OdpowiedzUsuńTo ona miała siostrę?
OdpowiedzUsuńTak, miała.
UsuńByła o niej mowa na początku opowiadania. :)
czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńchce być informowana : twitter ( @AleksandraO18 )
Dlaczego w takim momencie? Ech Rozdział jak zawsze cudowny czekam na nexta ;) Informuje mnie. Mój TT: @Caro_Tommlinson
OdpowiedzUsuńWowoeow !
OdpowiedzUsuńCzekam na relacje Harry - Victoria *_*
Mozesz mnie dalej informowac ? ;) @Doma1D